piątek, 15 listopada 2013

Nothing to Lose - rozdział siódmy

Cześć cześć czeeść! :3

Wybaczcie, że tak długo nie dodałam nic nowego. Za wyjaśnienie podam tylko jedno słowo - szkoła. Z czasem jest kiepsko, oj kiepsko...

Udało mi się coś napisać. Przepraszam za długość rozdziału, wiem, że nie jest powalająca. ;-; 
Mozliwe, że w rozdziale są jakieś błędy, literówki. Śpieszę się, żeby dodać Wam tą notkę, bo dzisiaj wieczorkiem mam chwilę czasu; nawet za bardzo nie sprawdzam tesktu. Przymknijcie na to oko, ewentualnie oba, okey? :D

Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnią notką. Dały mi porządnego kopa, naprawdę! :3

Proszę Was o wyrażanie swojej opini także i przy tym rozdziale, zwłaszcza, że zbliżamy się do końca opowiadania. 

Czytam - komentuję! 
Dla Was to jest tylko minutka, nie musicie się rozpisywać. Po prostu dajcie mi znać, czy się podobało, czy nie. xD 

Zapraszam do czytania ^^ 

PS. Nie bijcie za dramy na początku, dobrze? 
PS2. Przepraszam, że to takie słabe.

Dla M. Bo... w sumie dlatego, że jest i poświęca swój niemiecki, żeby ze mną pisać, a potem zarywa nocki. XDDD Kochana jest, głupol jeden. 


Słowa potrafią ranić. Potężniej niż nóż, mocniej niż jakiekolwiek fizyczne uderzenie. Kilka zdań wypowiedzianych w gniewie, kłótni, potrafi przekreślić wieloletnią przyjaźń, zniszczyć zaufanie. Czemu nie doceniamy potężnej mocy słów? Ranimy. Zabijamy. Cierpimy.
Harry nie wyobrażał sobie, jakie uczucia w szatynce wzbudziły te dwa słowa „przykro mi”. Strach, przenikający każdą, najmniejszą komórkę jej ciała. Niedowierzanie, nie zaakceptowanie tego faktu. On nie mógł zginąć, Malfoy to… Malfoy. Ten wiecznie irytujący, egoistyczny, narcystyczny mężczyzna. Ból, najprawdziwszy, najszczerszy ból spowodowany stratą kogoś bliskiemu jej sercu.
Bo tak, Malfoy mógł być sobą, mógł mieć setki wad, ale czy ona ich nie miała? Czy jakikolwiek człowiek na świecie składał się wyłącznie z zalet? Miłość nie polega na tym, żeby nie dostrzegać wad drugiej osoby, tylko by ją zaakceptować taką, jaką jest. Pogodziła się z nieustannymi humorkami arystokraty, jego docinkami czy ciągłymi podtekstami. Jego żarty zaczęły ją śmieszyć, na kaprysy blondyna przestała zwracać uwagę. Był przy niej, troszczył się o nią. To było ważniejsze niż kilka jego wad, które naprawdę, zaakceptowała.
A teraz, on miał tak po prostu odejść? Zostawić ją samą, samiuteńką? Niby odzyskała pamięć, lecz po co jej było zdrowie, skoro nie miała jego?
Po jej policzkach spłynęły pierwsze łzy, już miała odejść od Harry’ego, gdy ten złapał ją za rękę:
- Musimy tam wrócić, Hermiono. Ktoś musi zidentyfikować ciała, potwierdzić nazwiska zmarłych…
            -  D…  jego wszyscy znają. – głos jej się trząsł, a na policzki wstępowały kolejne słone krople. Nie mogła uwierzyć. Straciła go…
            - Taka jest procedura, przecież wiesz. Poza tym, on nie ma rodziny, więc ten przykry obowiązek spada na nas – Wybraniec schował twarz w dłoniach. To nie miało się tak skończyć! Tuż przed akcją Draco wyznał mu uczucia, którymi darzył Granger. Prosił, by w razie, jeżeli coś mu się stanie, to Hermiona odziedziczyła cały jego dobytek. Minister magii zamierzał dotrzymać obietnicy złożonej szarookiemu.
Teraz... Malfoy odszedł. Kiedyś był jego wrogiem, ale to było dawno, dawno temu. W ciągu tych kilku lat, gdy blondyn pracował z Hermioną jako auror, Harry zdążył go polubić. Oczywiście, często miał wrażenie, że Draco nadal jest zarozumiałym, zakochanym w sobie egoistą. To nie było jednak tak, to była po prostu jedna z masek, którą przybierał Malfoy, by nie dać się zranić, by ukryć swoje prawdziwe uczucia.
Patrzył ze współczuciem na swoją przyjaciółkę. Nie wyobrażał sobie, jak wielkie cierpienie musiała przeżywać. Spędziła z Malfoy’em ostatni miesiąc, był pewien, że ten okres czasu odcisnął na niej trwałe piętno. W końcu Ślizgon nie był taki zły, jak się wszystkim wydawało. Był po prostu zagubiony we własnym życiu. A przy Granger odnajdywał swoje prawdziwe „ja”. Był sobą.
- Musimy, Hermiono – wyciągnął ręki w stronę drobnej, kruchej kobiety. Ta zacisnęła oczy, próbując powstrzymać spływanie łez. Po chwili skinęła powoli głową, chwytając rękę przyjaciela i mocno wtulając się w jego umięśnione ciało. Razem przenieśli się do ministerstwa.

***

Widok był okropny. Przypominał on Hermionie chwile, o których wolałaby zapomnieć – Wielka Sala, zaraz po Ostatecznej Bitwie. Stosy ciał, ułożone na prowizorycznych łóżkach. Całe rodziny, opłakujące bliskich zmarłych. Ból. Cierpienie. Śmierć. Żałoba.
Tak było i tutaj. Co chwila donoszone było kolejne ciało, następnie kładzione zostawało w głównym holu ministerstwa, by potem oddać je bliskim. Wszędzie widziała zapłakane twarze.
Hermiona potrząsnęła głową. Nie chciała tu być. Nie chciała być nigdzie. Nie chciała żyć. Draco zginął. Straciła go, na zawsze. Zniknął, w momencie, kiedy najbardziej go potrzebowała. Nie mogła teraz po prostu spojrzeć na jego ciało, potwierdzić tożsamość, popłakać dwa dni i żyć dalej, jakby nic się nie stało, jakby nie odeszła najważniejsza, najcenniejsza dla niej osoba.
            Harry pociągnął ją w stronę łóżek, ciągle obejmując ramieniem. Przechodzili od łóżka do łóżka, patrząc na twarze ludzi, którzy zasnęli już wiecznym snem. Na jednych malował się smutek, na innych szok, a na kolejnych wyraźnie było widać nieśmiały uśmiech. Wierzyli, że umierają w słusznej sprawie? Walczyli o lepszy świat?
            - Nie ma go tutaj – szept Harry’ego brzmiał w panującej dokoła ciszy niczym głośny krzyk. To była prawda – nie było tutaj ciała zmarłego Malfoy’a. Miała się cieszyć, wierzyć, że jest jeszcze nadzieja, że odnajdzie się cały i zdrowy? A może rozpaczać, że nie będą w stanie zapewnić mu nawet godnego pochówku? Myśli panny Granger były chaotyczne. Ręce nadal się trzęsły, a serce pikało w nerwowym rytmie…
            On odszedł. Zniknął.
            - Hermiono, tam – Potter wskazał ręką ciało leżące na oddalonym od innych łóżku. Blond włosy, blada cera… Nie.
            Nie.
            To nie mógł być Draco.
            On nie mógł zginąć.
            - Nie mogę, Harry. Nie mogę tam iść – cofnęła się w pół kroku. Nie chciała widzieć jego martwego ciała. To oznaczałoby koniec złudnej nadziei, że może to wszystko tylko jakaś mało zabawna pomyłka, że niedługo wszystko się wyjaśni i będą razem. Nareszcie, tylko we dwoje.
            Wybraniec posłał jej pokrzepiający uśmiech, za którym wyraźnie malowało się przygnębienie i zmęczenie. Sam podszedł do śniącego wiecznym snem mężczyzny.
            - Hermiono? – rzekł po chwili, uważnie przypatrując się ciału. – To nie on.


***

            Draco otworzył najpierw jedno, później drugie oko. Żył. Naprawdę żył. Zdziwiony swoim odkryciem, spróbował usiąść i poczuł dotkliwy ból w lewej nodze.
            Gdzie on był? Co się stało? Pamiętał atak na ministerstwo, mknące w jego stronę zaklęcie i… pustka.
            - Już wiesz, jak czuła się Granger, idioto – mruknął sam do siebie, pomału wstając. Na myśl o Hermionie poczuł dziwną obojętność. Był pusty, odebrano mu zdolność odczuwania. Uczuciami darzył tylko jedną kobietę, a skoro ona go nie chciała, wolał nic nie czuć.
            Ciekawe, co czuła? Zaniepokoiła ją wiadomość o jego zniknięciu czy też ucieszyła się, że wreszcie dał jej spokój?
            Wstał, krzywiąc się. Rozejrzał się wokoło. Nie znał tego miejsca. Był w ciemnym, głuchym lesie. Był sam. Nad jego głową błyszczały gwiazdy na nieskalanym żadną chmurą niebie.
            Usłyszał huk i dziwne terkotanie. Skierował swoje  kroki ku źródle hałasu. Jego oczom ukazał się doprawdy przeciwny widok. Wielkie, blaszane COŚ przejeżdżało właśnie ulicą, głośno przy tym warcząc i zostawiając za sobą smużkę dymu. Co to było, do cholery? Jakieś zwierzę? Czy te stworzenia były niebezpieczne, a on cudem uszedł z życiem?
            Westchnął. Nie miał pomysłu, co zrobić dalej, więc powoli, uważając na zranioną nogę, pokuśtykał w stronę, gdzie za horyzontem zniknął ten przedziwny stwór.

***

            Gdy pierwsze dziwne, blaszane stworzenie zatrzymało się, a jego kierowca zaproponował mu podwiezienie, chciał odmówić. Jednak ból w nodze nasilał się, a on sam, zmęczony pojedynkiem, nie miał ochoty na dłuższe spacery.
            Ukłonił się przed niebezpiecznym stworzeniem, które chwilowo grzecznie stało i czekało na dalsze polecenia swojego właściciela. Mężczyzna siedzący za kierownicą wybuchnął głośnym śmiechem, zastanawiając się, co tak dobry aktor robi w środku jakieś głuszy! Ten blondyn wyglądał na autentycznie zdziwionego faktem, że samochodowi nie trzeba było się kłaniać!
            Droga do najbliższego miasteczka mijała im w przyjemnej ciszy. Draco zamknął oczy, próbując pozbierać myśli. Musiał dostać się do ministerstwa, odnaleźć Hermionę, dać kopa w tyłek Potterowi (nie wiedział za co, ale musiał).
            - Ma pan zapasową różdżkę? – spytał grzecznie, powodując, że mężczyzna siedzący za kierownicą, John, praktycznie stracił kontrolę nad pojazdem i nie wiele brakowało, by podróż zakończyła się w jakimś przydrożnym rowie.
            Malfoy westchnął w duchu.
            - Mugole to idioci – szepnął w powietrze, wymawiając cichą prośbę do Merlina, by dał mu cierpliwość.
***

            Minęły trzy dni. Trzy dni spędzone w dziwnej zadumie, melancholii, samotności. Hermiona nie była w stanie rozmawiać z ludźmi. Chciała być sama, by móc w samotności wylewać łzy. Nie chciała fałszywego współczucia. Ludzie nie rozumieli…
Nie rozumieli, jak można w ciągu niecałego miesiąca pokochać osobę, którą wcześniej się nienawidziło. To było niezwykłe, ta zażyłość, która powstała mimo różnic między Gryfonką a Ślizgonem. Byli swoimi przeciwieństwami, a jednak zdołali się pokochać. Hermiona darzyła go uczuciem tak szczerym, tak prawdziwym… A jednak zepsuła sprawę i blondyn już nigdy miał się nie dowiedzieć prawdy.
Od trzech dni na jej twarzy nie zagościł uśmiech. Nie potrafiła szczerze się zaśmiać. Czuła, że jej radość byłaby w pewnym sensie obrazą pamięci Draco.
            Dzień wcześniej odbył się symboliczny pogrzeb. Mimo że ciała Malfoy’a nie odnaleziono, został on oficjalnie uznany za zmarłego. Pusta trumna została spuszczona w dół, a kwiaty złożono na symbolicznym grobie. Po wszystkich sztucznie zasmuconych twarzach spłynęły sztuczne łzy. Ludzie wcale go nie żałowali. Dla nich był wyłącznie zdrajcą. Kto raz był Śmierciożercą, w ich oczach na zawsze już nim pozostanie. Nawet śmierć nie odkupiła jego win. A Hermiona? Granger widziała w Malfoy’u wspaniałego, choć irytującego mężczyznę, z którym chciałaby związać swoje dalsze życie.
            Pogoda towarzyszyła jej w utrapieniu – tak jak po policzkach Gryfonki spływały łzy, tak i krople deszczu powoli spływały po szybach…


***

            Harry Potter siedział właśnie przy biurku, gdy do jego gabinetu wtargnęła osoba oficjalnie uznana za martwą.
 Draco Malfoy był w końcu mistrzem wielkich wejść, prawda?
            - Potter, uduszę cię, miałeś mnie ochraniać, a przez ciebie wylądowałem na jakimś zadupiu, bez różdżki!   – wykrzyknął blondyn, krzywiąc się lekko. W małym mugolskim miasteczku opatrzono mu nogę, jednak jego rany nadal pozostały nie zagojone. Ciągle czuł przeszywający ból.
            - Ty żyjesz – wyszeptał minister– Ty naprawdę żyjesz – powiedział już głośniej. Nie mógł uwierzyć. Po Malfoy’u wszystkiego można było się spodziewać, naprawdę – ciągle miał nadzieję, że uda się odnaleźć żywego blondyna, jednak nie myślał, że poszukiwany sam wtargnie do jego gabinetu!
            Draco uśmiechnął się swoim typowym, szyderczym uśmiechem. Uwielbiał być w centrum uwagi. Już widział te nagłówki gazet: „Zmartwychwstały – czyli o cudownym odnalezieniu Draco Malfoy’a”.
            Wywiady jednak później. Teraz miał do załatwienia ważniejsze rzeczy.
            - Potter, co z Hermioną? – spytał cicho, poważniejąc.
            - Lepiej sam zobacz. Od trzech dni nie miałem z nią kontaktu, odpychała nas wszystkich od siebie. Malfoy, nie wiem, jak to możliwe, ale ona naprawdę cię kocha. Nie zepsuj tego. – Harry schował twarz w dłoniach, jednak po chwili podniósł ją i lekko się uśmiechnął. Teraz, gdy zguba odnalazła się, Hermionie na pewno się poprawi. Zauważył zdziwienie, ale też coś jakby… czułość? na twarzy aurora. Już po krótkiej chwili Draco zniknął z cichym trzaskiem, pewnie kierując się do niewielkiego domku, w którym mieszkała obecnie szatynka.
            Minister magii westchnął cicho. Teraz mógł jedynie życzyć Hermionie, by nie zemdlała, gdy zobaczy Draco w swoim salonie.

***

            Draco patrzył ze zdziwieniem na Hermionę. Ona go nie widziała, zbyt zajęta bezcelowym wpatrywaniem się w krople deszczu, spływające po szybie.
            Nie była smutna. Ona była zrozpaczona.
            Nienawidził patrzeć na jej łzy, a teraz sam był ich powodem.
            - Granger – szepnął, najciszej jak mógł.
            Widział, jak głowa szatynki odwraca się i jak w jej oczach pojawia się niedowierzanie. Po chwili Hermiona uśmiechnęła się, tak pięknie, jak to tylko ona umiała i rzuciła mu się w ramiona.
            Trzymał ją przytuloną, jakby od tego zależało ich życie. Wdychał delikatny zapach jej perfum, podczas gdy ona moczyła jego koszulę słonymi kroplami. Teraz jednak płakała ze szczęścia. Jej największy skarb odnalazł się.
            - Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam, kocham cię, nie zostawiaj mnie więcej – powtarzała w kółko, przytulona do mężczyzny najciaśniej, jak tylko się dało. Swoimi dłońmi przeczesywała jego brudne, blond włosy. Draco podniósł jej podbródek i spojrzał w ukochane, brązowe oczy.
            - Też cię kocham – odpowiedział, muskając jej wargi swoimi. Pocałunek był delikatny, pełen miłości. Potem tylko patrzyli na siebie w ciszy, lekko się uśmiechając. Na słowa, wyjaśnienia, przyjdzie czas potem.
            Teraz liczyli się tylko oni.

            Wreszcie mogli być razem, bez żadnych przeszkód i niedomówień.



21 komentarzy:

  1. Jaki czadowy rozdzialik *-*
    Cudeńko.
    Ech ten Dracze, zawsze musi mieć efektowne wejście :D
    Ściskam, em.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu dzieło. Poryczałam się. Jest mi wstyd. Jestem zachwycona.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozpacz Hermiony była taka realna...
    Hahaha, Malfoy w wielkim świecie - czyli co to są samochody? :D
    I wielkie wejście Malfoy'a, szok Harrego xD
    Przepiękny koniec *.*

    ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co mam napisać...
    No wspaniałe, no!
    Wszystko, co chciałabym powiedzieć jest zawarte w moim komentarzu do II cz. miniaturki Look After You *-*
    Piszesz świetnie i za każdym razem gdy czytam twój tekst mam w oczach łzy i uśmiech na twarzy. AMEN <3

    WENY WENY WENYYYY! :*
    //Lav.

    OdpowiedzUsuń
  5. Le pociąganie nosem.
    To takie piękne ! *.*
    Mad.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak słodkoo :)
    Życzę weny i pozdrawiam, Dramione True Love :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest magiczny, piękny, zniewalający, niesamowity, pełen emocji, napięcia... Jeszcze chwila i się poryczę, no!
    Wiedziałam, ja od początku wiedziałam, że on będzie żył, a tam jego ciała nie będzie, no wiedziałam, no! ^^ Poza tym, tylko byś spróbowała go uśmiercić! Już ja bym się z Tobą policzyła. :P xD
    A ile jeszcze będzie rozdziałów? :)
    Już nie mogę się doczekać następnego! ;3
    Życzę duuużo weny, słońce. :**
    Ana M.

    OdpowiedzUsuń
  8. JA CI KURDE NIE DAM ZAKOŃCZYĆ TEGO OPOWIADANIA SMUTNO, BO TO KUŹWA BĘDZIE RYK PONAD WSZYSTKO. Łeeee, sama nie wiem co myśleć o tym :C
    Na początku to miałam ochotę Cię udusić. Dodałaś rozdział bez mojej zgody! :o
    Ale, ale, złość przeszła, przecież ja nie umiem się na Ciebie gniewać XD
    Jaka piękna dedykacja dla mnie, bsdckiiduscoiawgvdcwecawiuecviuawkeb <3 :3
    No, a sucz mnie nie zapytała. Wiesz, jak mam wybierać między niemieckim a rozmową z Tobą, to wybieram zawsze to drugie XD
    I taki piękny rozdział dla mnie, oł oł.
    Jeej, za tą dramę to powinnaś dostać... w twarz... :D Ale nie dostaniesz :3 W sumie mam okres, to przecież wszystko mi wolno.
    Mój Draco kochany żyje <3 Wiedziałam, że Malfoy'a, to przecież nie da się łatwo zabić.
    Płakałam, cioto.
    Jak Hermiona musiała iść zidentyfikować ciało Draczego :c Łeeeee ;___;
    Rozdział jest cbdfvhselcvkgbxweuibdcwub cudowny, genialny, uroczy, kochany <3333
    Oni się kochają! I będą segzy! UŁA.

    I JESZCZE RAZ POWIESZ, ŻE ROZDZIAŁ JEST SŁABY TO DOSTANIESZ... PATELNIĄ! A WIESZ, ŻE JAK MAM OKRES TO JESTEM ZŁA. NO.
    czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, Słońce :3

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i czemu wczoraj, jak przyszłam z kąpu, kąpu, Ciebie nie było, ja się pytam?
      Właź mi tu na gg, moja mamusia wraca o 20 z pracy, i będę musiała oglądać z nią Mam Talent. XD

      M.

      Usuń
  9. Boski rozdział.
    Bardzo się cieszę, że Draco żyje. Nareszcie nasi kochani bohaterowie będą mogli rozpocząć wspólne życie.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  10. popłakałam się, serio!
    rozdział jest... wow. naprawdę niewiem czemu piszesz, że jest słaby , bo jest CUDOWNY ;-)
    uwierz w siebie, dziewczyno, bo masz talent!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Suuuuper!!!! Nie wiem co jeszcze miałabym napisać xd.

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękne zakończnenie!
    Cieszę się że nie zabiłaś Dracona i dałaś mu szansę bycia z Hermioną.
    Jest dokładnie tak jak się spodziewałam.
    Czy mówiłam Ci że jesteś niesamowita?
    Bo jesteś!
    Naprawdę i to bardzo.
    Będę czekać na kolejną część.
    Aby nie tak długo i przepraszam że tak późno komentuje;)

    OdpowiedzUsuń
  13. I ile mi wyszło z komentowania? Nic xd
    Ale oczywiście teksty są fajne. Tylko to opo wygląda tak, że dla mnie mogłabyś teraz dac epilog <3 mmm... To by było fajne ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy kolejny, niesamowity rozdział?? :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jesteś tam? :((

    OdpowiedzUsuń
  16. Popłakałam się..
    Cudownie piszesz i masz niesamowite pomysły!
    Zakochałam się w Twoich opowiadaniach! <3

    OdpowiedzUsuń
  17. GENIALNE!
    Niesamowicie piszesz i masz jeszcze cudowniejsze pomysły!
    Przeczytałam wszystkie Twoje opowiadania i oficjalnie jestem ogromną fanką Twojej twórczości! ;D

    OdpowiedzUsuń
  18. Popłakałam się <3 :'c
    Jak Ty to robisz?! Przecież ja (prawie) nigdy nie płaczę, jak czytam albo oglądam coś! ;o

    Uwielbiam to, jak piszesz <3 *o*
    /~Olga

    OdpowiedzUsuń