poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 2

Cześć, cześć. ^^ 
Jak tam przygotowania do Wigilii? Ja zaraz lecę lepić pierożki. :) 
Póki co, chciałam Wam życzyć wesołych świąt. Mam nadzieję, że dla wszystkich te święta będą wyjątkowo udane. 

Miłości, szczęścia i słodyczy, tego Wam Vilene życzy. :) 


Zapraszam do przeczytania kolejnego, drugiego rozdziału. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 


 *** 

- Hermiono, tak się martwiliśmy! – krzyknęli chórem chłopcy.
- Przepraszam was…  Miałam mały wypadek. Nie uwierzycie, ale Malfoy mi pomógł. – powiedziała zaskoczona Gryfonka.
- MALFOY? – zapytali zdziwieni.- Chyba się pomyliłaś. Na pewno był to dość wysoki blondyn o szarych oczach i paskudnym charakterku? – dodał Ron. 
Brunetka tylko potwierdziła wiadomość skinieniem głowy.
– Hermiono, posłuchaj, mam nowe wiadomości… - szepnął Harry. – Dumbledore chciał, żebyś stawiła się w jego gabinecie dzisiaj po uczcie, około 22. Ma do ciebie jakąś sprawę, szczegółów dowiesz się na miejscu.
Gryfonka zszokowana patrzyła na przyjaciół. Po chwili jej wzrok przeniósł się na mijane krajobrazy za oknem. Nie słuchała już trajkoczących odnośnie planów pokonania Czarnego Pana chłopaków. Skupiła się na wiadomości, którą przekazał jej Harry. Czego chciał od niej Dumbledore? Może zrobiła coś źle? A może profesor ma dla niej jakąś specjalną misję?
Zawsze, gdy w grę wchodziła walka Dobra ze Złem czuła się odtrącona przez chłopaków. Przyjaciele nie potrafili zrozumieć, że ona też chce walczyć. Zawsze bali się o nią i starali się chronić – albo nie wtajemniczali jej w swoje plany, albo dawali jej ochronę. Chciałaby wreszcie móc im udowodnić, że ona też jest coś warta.

***

Po kilku godzinnej jeździe uczniowie wreszcie zobaczyli Hogwart. Sam zamek jak zwykle zachwycał swym wyglądem, dumą ukrytą między kamieniami tworzącymi mur i atmosferą.
Draco Malfoy był zachwycony wizją nadchodzącego roku szkolnego. Co z tego, że w zamku będzie musiał się uczyć, odrabiać prace domowe, wstawać wcześnie na zajęcia... 
Wszystko było lepsze od atmosfery panującej w Malfoy Manor.                  
Od kiedy w rezydencji Malfoy’ów gościł Czarny Pan, wiele się zmieniło. Ojciec, który już wcześniej traktował swojego syna okrutnie, teraz ciskał w niego Crucio przy każdej pomyłce, roztargnieniu czy wahaniu młodego arystokraty. Draco miał mnóstwo blizn i siniaków. Nie był "idealny". Nie potrafił mordować ludzi z zimną krwią. Patrząc na swoje ofiary, widział oczami wyobraźni ich rodziny, opłakujące stratę bliskich. Takie zachowanie było niedopuszczalne u śmierciożercy.
No właśnie. Śmierciożercy. Tylko Draco sam nie wiedział, czy chce być śmierciożercą. Kiedyś służbę Czarnemu Panu uważał za zaszczyt. A teraz…?
Z rozmyślań wyrwało Ślizgona głośne: ,, PIRSZROCZNI DO MNIE! PIRWSZOROCZNI TUTAJ! ‘ Hagrida. Blondyn westchnął i podążył za tłumem do Wielkiej Sali.

***

Uczta dobiegła końca. Gryfoni, Krukoni, Ślizgoni i Puchoni rozeszli się do swoich domów. Hermiona zniecierpliwiona spojrzała na zegarek, który wskazywał 21:53. ,,Pora iść’’ – pomyślała Gryfonka i wyszła z Pokoju Wspólnego. Przeszła przez szkołę i dotarła do obrazu, za którym krył się gabinet dyrektora. Wypowiedziała hasło – cytrynowe dropsy – i weszła do gabinetu jednego z najpotężniejszych czarodziei stulecia, Albusa Dumbledore’a.
- Panie Dyrektorze? – powiedziała cicho Hermiona.
- Ach, to ty, panno Granger! Proszę, wejdź. – powiedział dyrektor. Dumbledore siedział przy potężnym biurku i podpisywał jakieś papiery. Na widok Gryfonki uniósł głowę 
i wskazał jej fotel, by usiadła. Ta spełniła polecenie czarodzieja i czekała na to, co powie jej dyrektor.

Hermiona podniosła wzrok i spojrzała prosto w oczy starszego człowieka.
Dyrektor podszedł do myślodewni. Ruchem dłoni wskazał, by dziewczyna podeszła.
- Hermiono, chciałbym ci coś pokazać. Te wspomnienia mam od Severusa. Bardzo proszę, nie mów nikomu, nawet swoim przyjaciołom o tym, że je widziałaś. Powinny ci pomóc zrozumieć zachowanie pewnej osoby.
Albus Dumbledore wlał do myślodewni  pierwszą z trzech buteleczek, bo czym nakazał Gryfonce zanurzyć się we wspomnieniach profesora Snape’a.


Hermiona znalazła się przy olbrzymim domu. Domyśliła się, że to posiadłość jednego z arystokratycznych rodów czarodziei. . Przy schodach domu siedział mały blondynek. Miał on około cztery latka.  „Malfoy! ”- pomyślała zszokowana Hermiona. Co ona tu robi? Jednak zaraz potem Gryfonka uśmiechnęła się na widok radosnego, słodkiego chłopczyka z dużymi, szarymi oczkami. Po chwili do chłopca podbiegła równie mała dziewczynka z kręconymi, czarnymi włosami. Dzieci bawiły się przez chwilę. Hermiona rozbawiona słuchała wesołego chichotu dwójki bobasków, które uśmiechnięte goniły się po idealnie przystrzyżonym trawniku.
- DRACO! GDZIE ZNOWU POSZEDŁ TEN NIEZNOŚNY BACHOR? – Gryfonka skrzywiła się, gdy usłyszała donośny głos Lucjusza Malfoy’a, który wraz z Severusem Snape’m poszukiwał syna. Drzwi od rezydencji otwarły się i dorośli zauważyli bawiące się dzieci.
- Lucjuszu, kim jest ta dziewczynka? – spytał znużonym głosem Snape. – Nie wiedziałem, że pozwalasz dziecku bawić się TAKIM towarzystwem. To przecież jest mugolka!
Dłoń Malfoya zacisnęła się na różdżce. Gdy do Hermiony dotarło, co śmierciożerca zamierza zrobić, podbiegła do czarnowłosej, chcąc ratować dziecko. Było już jednak za późno. Zielony promień światła pomknął do małej, która po chwili opadła martwa na ziemię. Ostatnie, co zobaczyła Gryfonka, to łzy na twarzy małego Draco,, który próbował zachęcić swoją przyjaciółkę do powstania i dalszej zabawy…

Następne wspomnienie. Młody Malfoy mógł mieć maksymalnie dziesięć lat. Lucjusz stał nad synem, który trzymał na rękach małego, szaroburego kotka.
- Tato, jak damy mu na imię? Jest słodki, nieprawdaż? Patrz, jaki kochany! A jak uroczo mruczy! – rozczulał się Draco.
Chłopiec postawił kotka da podłodze. Różdżka Lucjusza skierowała się ku zwierzęciu. Zaraz potem wytrysnął z niej strumień zielonego światła. Stworzenie leżało martwe, z otwartymi oczami skierowanymi ku Draconowi, który zapłakany krzyknął:
- Czemu to zrobiłeś?!
- Zbyt przywiązałeś się do tego zwierzęcia…

Kolejna scena. Tym razem Hermiona była świadkiem kłótni Lucjusza z Narcyzą. Po chwili z kuchni, gdzie rozgrywała się sprzeczka wybiegł piętnastoletni blondyn. Hermiona patrzyła na niego, gdy ten usiadł w kącie własnego pokoju i ze wszystkich sił starał się powstrzymać łzy. Po jakimś czasie do komnaty weszła Narcyza. Gdy młodzieniec ją zobaczył, wstąpiła w niego furia. Matka Draco miała posiniaczoną twarz, rozcięty łuk brwiowy. Próbowała zatrzymać swojego syna, gdy ten wybiegł z pokoju i pomknął do gabinetu potwora, który był jego ojcem. Hermiona poszła za nim.
Ślizgon wpadł do pokoju. Spojrzał z pogardą na ojca, który siedział na fotelu popijając Whisky.  Dracon rzucił tylko:
- NIENAWIDZĘ CIĘ!
Lucjusz rzucił na swojego syna Crucio. Hermiona patrzyła na zwijającego się z bólu chłopaka. Chciała mu pomóc, wiedziała jednak, że nie da rady. W końcu, w tym wspomnieniu była wyłącznie gościem…
W końcu czar się skończył. Po policzkach Smoka spływały łzy.



7 komentarzy:

  1. Omg, wiesz co? Zrozumiałam własnie sens życia : jedyne co może zniszczyć miłość, to miłość nieodwzajemniona.

    Kocham Cię i twoje opowiadania, w tej chwili rozpłakałam się na dobre...

    pozdraiwiam... dramione-ever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Boze to jest piekne. Kocham Draco ;___; i gdybym byla przy tym jak Lucjusz mu to robi to bym go ukatrupila :')

    OdpowiedzUsuń
  3. No!
    Jeden rozdział i już zapomniałam:
    To tak: co oni kombinują ;>
    Idę dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. o mamuniu ale harry tez powinien o tym wiedziec ehh moze jakos zrozumieja w dalszych rozdzialachprzemiane dracona

    OdpowiedzUsuń
  5. Zagrałaś Mi tu na emocjach. Ewidentnie przy wspomnieniach poleciały łzy, a Mnie zalała fala współczucia - mam nadzieje, że Herm też, i w jakiś sposób zmieni swój stosunek do Draco.
    Powiem Ci, że mnie zaskoczyłaś przedstawiając Lucujsza jako prawdziwego potwora, krzywdzącego rodzinę.
    Jestem tylko ciekawa jak na to wszystko zareaguję nasza Hermionka.
    Weny.
    Pozdrawiam,
    Darknessi

    OdpowiedzUsuń