piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 6

Cześć. ^^ Dodaję następny rozdział. Jak zwykle, błagam o komentarze. ;D 

Dodam jeszcze tylko, że blog nie-pytaj-mnie-o-jutro dołączył właśnie do Stowarzyszenia DHL. :) 

Miłego czytania.

PS. Już ponad 500 wejść! Dziękuję, kochani! Dobijemy do 1000?
*-*


,, Oczy Twe tak pragnęły czułości... "

/PIN  "Bo to co dla mnie miało sens" 


Hermiona weszła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Uśmiechnęła się lekko na widok uczących się szóstoklasistów – Seamus’a i Dean’a. Przy kominku siedział Ron, pogrążony w rozmowie z Bliznowatym, który, przygnębiony, przeglądał jakąś książkę.
            - Co czytasz, Harry?
            Chłopak przez dłuższą chwilę nie odpowiadał. W końcu odparł cicho.
            - Dumbledore przekazał mi wczoraj pamiętnik Syriusza.
            Trójka przyjaciół na chwilę zamilkła. Hermiona sama nie wiedziała, co powinna powiedzieć, jak się wysłowić. Dobrze wiedziała, jak ważny dla Harry’ego był Syriusz oraz jak ciężko Gryfon przeżył stratę ojca chrzestnego.
            Hermiona zapatrzyła się w rozpościerający się za oknem widok. Nie wyobrażała sobie, jak można stracić tak ważną dla siebie osobę, jedynego członka rodziny. Sama nie wierzyła, że udało by jej się podnieść po stracie jednego z rodziców, a przecież Syriusz był dla Harry’ego ojcem, przyjacielem i bratem w jednym.
             Po dłuższej Wybraniec krzyknął:
            - Spójrzcie! – Hermiona oraz Ron zerknęli na wskazaną stronę dziennika. Wyraźnie odstawała od reszty - była napisana wyraźnie na szybko, pomięta. Nie było daty ani adresu.  

Drogi Harry,
jeśli to czytasz, przegrałem, a Dumbledore przekazał Ci mój pamiętnik. Nie smuć się – po tej „drugiej stronie” będę szczęśliwy. Tam czekają na mnie James i Lily. Najwięksi Huncwoci Hogwartu wreszcie razem.
Żałuję, że nie zdążyłem przekazać Ci wielu rzeczy…

W tym miejscu zdanie było skreślone. Reszta tekstu została także zamalowana długopisem.
Pod spodem znajdował się tylko niewyraźny dopisek:

Chroń Hermionę. Ona jest…


            - No i kolejna zagadka do rozwiązania. – mruknął ponuro Ron.
            Potter zerknął zdumiony na przyjaciółkę, która zastygła bezruchu, z niedowierzaniem patrząc na stronę wyrwaną z pamiętnika, jakby ta miała odpowiedzieć na dręczące ją pytania. W głowie dziewczyny kłębiło się od myśli. Wstała z fotela, po czym zostawiła nadal zdziwionych przyjaciół, a sama udała się do dormitorium, gdzie rzuciła się na łóżko.

***

            Gryfonka wzięła odprężający prysznic. Przebrała się w szare dresy i biały podkoszulek na ramiączkach. Swoje gęste, kasztanowe włosy związała w niedbały kok. Położyła się na łóżku i usiłowała zasnąć. Jej myśli błądziły jednak innym torem. Ciągle zastanawiała się, czemu Syriusz napisał o niej w liście skierowanym do Harry’ego. I co miały oznaczać słowa „ Ona jest…”? No właśnie, kim jest?

            Po dłuższej chwili przewracania się z boku na bok brunetka wstała i podeszła do okna. Postanowiła, nie bacząc na regulamin, udać się do miejsca, gdzie mogła spokojnie pomyśleć.
            Sowiarnia, z wyjątkiem biblioteki, była jedynym miejscem, gdzie Hermiona czuła się w pełni sobą. Gdy siadała na kamiennym parapecie, mogła oddać się własnym rozmyślaniom.
            Szybko przemykała się po korytarzach, przeklinając własną głupotę. Mogła przecież pożyczyć pelerynę-niewidkę od Harry’ego! Gdyby ktoś ją przyłapał, miała murowany szlaban!  Gdy dotarła do sowiarni, odetchnęła z ulgą. Powoli otwarła skrzypiące drzwi i chciała zasiąść na parapecie.
            Problem w tym, że miejsce przy oknie było już zajęte przez pewnego przystojnego blondyna.

***

            Draco Malfoy siedział na parapecie w sowiarni. Tylko tam mógł zostać sam. Nie potrzebował towarzystwa, które fałszywie zapewniało by go o tym, jak jest im wszystkim przykro. Nie mogli szczerze się smucić. Nie mogło naprawdę być im przykro.
            Nie znali jego matki, Narcyzy.
            Odkąd dzisiaj, po południu, Draco dostał list od ojca, w którym Lucjusz zawiadamiał o śmierci swojej żony, Ślizgon czuł się, jakby był w koszmarze. W jednej chwili zawalił się cały jego świat. Matka była dla niego wszystkim. Tylko ona okazywała mu jakiekolwiek uczucia. Dla Lucjusza zawsze liczyła się wyłącznie służba Czarnemu Panu i pieniądze. Syn? Draco był wyłącznie dziedzicem fortuny Malfoy’ów.
            Teraz chłopak siedział skulony, ściskając w dłoni list od ojca. Po jego bladych policzkach płynęły łzy. W głowie miał obraz wszystkich dobrych chwil spędzonych z Narcyzą – gdy broniła go przed ojcem, gdy spędzała z nim czas, gdy opiekowała się nim, kiedy był chory… W głowie ciągle słyszał jej śmiech.      
            Nagle usłyszał, że drzwi sowiarni się otwierają. Do pomieszczenia weszła szczupła brunetka. Granger.


***

            - Przepraszam, nie wiedziałam, że tu jesteś… Malfoy? – chłopak odwrócił głowę w stronę okna, ale mimo to widziała spływające mu po policzkach łzy.
            Podeszła do chłopaka. Ten spojrzał na nią załzawionymi oczami. Mimo to, w jego tęczówkach dalej czaiła się dumna, obojętność, chłód.
            - Granger, możesz już wyjść. Widziałaś, jak wielki Draco Malfoy, pan Slythelinu, płacze. Zadowolona? – syknął chłopak, patrząc na nią wyzywającym spojrzeniem.
            Dziewczyna usiadła obok niego na kamiennym parapecie.
            - Draco… - Ślizgon opuścił wzrok. – Nie zamierzam rozgłaszać po całym zamku, że król Domu Węża też ma uczucia. – prychnęła brunetka. – Nie musisz mi mówić, co się stało.
            Dziewczyna spojrzała w okno. Starając się nie zwracać uwagi na Ślizgona, zaczęła rozmyślać o liście od Syriusza. Czekała, zastanawiając się, czy chłopak wykona jakiś ruch. Po dłuższej chwili Draco podał jej zwinięty świstek papieru.
            Gryfonka spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem. Nie sądziła, że jej zaufa. Bądź co bądź, byli jednak wrogami. Gdy jej wzrok spotkał się z załzawionymi, szaroniebieskimi tęczówkami chłopaka przeszedł ją dreszcz.
            Wzięła kartkę od niego i zaczęła czytać.


Draco,

matka zmarła tej nocy.
Powodem śmierci jest prawdopodobnie mordercze zaklęcie.
Pogrzeb odbędzie się za dwa dni.

Chcę cię widzieć w Malfoy Manor we wtorek.

Lucjusz Malfoy


            - List aż kipi od uczuć, prawda? – stwierdził chłopak, patrząc przez okno gdzieś w dal, na błonia. 
            - Oczywiście. Wrażliwość to przecież jedna z głównych cech Malfoy’ów. – stwierdziła ponuro.
            Przez głowę Draco przewinęło się wspomnienie: mały Ślizgon, który siedział na kolanach matki. Ta, gdy myślała, że chłopiec już śpi, szepnęła: „ Proszę tylko o jedno. Nie bądź jak twój ojciec. Zrozum uczucie, jakim jest miłość...
            Ślizgon schował twarz w dłoniach nie chcąc, by brunetka zauważyła płynące dalej z jego oczu łzy.




7 komentarzy:

  1. Hej, u mnie nowy rozdział. Zapraszam :)
    http://poki-nie-przyjdzie-smierc.blogspot.com

    Zerknęłam też na Twoją najnowszą notkę. Masz ładny styl, naprawdę mi się podoba :) Akcja też jest ciekawa, zwłaszcza ta scena w sowiarni, a więc będę tu czasami wpadać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój blog jest jednym z moich ulubionych, więc nowa notka już dawno przeczytana i skomentowana. :)

      Dziękuję i pozdrawiam. ^^

      Usuń
  2. Przeczytałam wszystkie rozdziały i stwierdzam, że piszesz ciekawie. Rozwijaj swój talent i pisz dłuższe rozdziały. Wiem , że czasami to trudne ale lepiej się czyta jeśli rozdział jest dłuższy.
    Pozdrawiam i weny życzę
    Kath<3 z bloga moja-wersja-idramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. ach, ja geniusz, wczoraj skomentowałam twojego bloga ale oczywiście nie zauważyłam, że jest jeszcze 6 rozdział. Genialna jestem...
    No więc tak. cały komentarz sobie obczaisz pod rozdziałem 5 a tak teraz ogółowo coś dopiszę do tego rozdziału :)
    Szczerze zafascynowałaś mnie tym pamiętnikiem Syriusza. Po pierwsza, o co mu chodziło z tym "ona jest..."
    No i święta trójca ma znowu kolejną zagadkę do rozwiązania. Najs :* Im więcej komplikacji tym lepiej.
    I teraz najgorsze. Czemu uśmierciłaś Narcyzę? Boże, ja ci tu wczoraj się rozpisałam, jak bardzo przeżywałam to, jakim chamem jest Lucjusz, a tu nagle BAM, i Narcyza umiera ;c Strasznie współczuje Draconowi, który teraz, jakby nie patrzeć został sam. Bo przecież na ojca liczyć nie może.
    Teraz liczę tylko na to, że Hermiona jako tako go pocieszy, i będzie przy nim w tym trudnym dla niego czasie.
    Na pewno jest to dla niej nie lada wyczyn, ale przecież kiedyś muszą przestać się nienawidzić.
    Czekam na nn, i proszę abyś mnie informowała o nowych rozdziałach u mnie na blogu,który prowadzę razem z Polą :) http://for-hate-to-love.blogspot.com Może ci się spodoba, ponieważ jest to również Dramione :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny blog!
    Czytam go od wczoraj i smiało mówię, że jest wspanialy.
    Uwielbiam twojego Draco (jak każdego zresztą :P)- niby arogancki, ironiczny i chamski, ale też pokazuje uczucia (narazie tylko Hermionie, ale mam nadzieję, że to się zmieni :D).
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam, Tuńka

    OdpowiedzUsuń
  5. Z każdą notką piszesz coraz lepiej. Spodobały mi się refleksje Miony.

    OdpowiedzUsuń