piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 12

Cześć, kochani! 

Na początku chcę Wam podziękować za rekordową ilość komentarzy pod poprzednią notką. 12 komentarzy to już jest coś. ;) 
Mam nadzieję, że dzisiejsza notka spodoba się i uznacie, że warto było czekać na nią caluuuuśki długi tydzień. 
Liczę na następne komentarze, bo uwierzcie mi, nic nie daje tyle weny, co właśnie Wasze opinie. ^^

Zapraszam do czytania. 

PS. Rozdział dedykuję mojej kochanej Skyler, za wszystkie rozmowy na gg. Mam nadzieję, że rozdział Ci się spodoba, Słońce. ^^

PS2. Dziękuję za obie nominacje do Liebster Award. Gdy tylko znajdę chwilkę, opublikuję posta z odpowiedziami na pytania i nominacjami. ;) 

" Remember, this is just a game..."
/30 Seconds to Mars ' A Beutiful Lie ' 

Brunetka patrzyła na swoją matkę, nie mogąc uwierzyć w to, co mówi kobieta. Po chwili uświadomiła sobie, że to musi być prawda. Wiedziała, że Jean nie skłamałaby w tak ważnej sprawie. Wtedy poczuła się zdradzona. Ostrze wbiło się w jej serce.
Zaufała Draco. Wierzyła w każde jego słowo, w każde uczucie, odbijające się w jego szarobłękitnych oczach. W jej głowie jeszcze brzmiał czuły głos chłopaka, który mówił jej, że jest niesamowita. Ciągle czuła smak ust chłopaka na swoich. Myślała, że coś dla niego znaczy.
A to wszystko była tylko gra.
- Mamo, jesteś pewna, że to był on? – zapytała brunetka nieswoim głosem. Ręce zaczęły jej niebezpiecznie drżeć, chłód ogarnął całe jej ciało.
- Na początku zauważyłam tylko szare oczy. Gdy wychodzili, kaptur zsunął mu się z głowy i zobaczyłam platynowe kosmyki. To musiał być on, przecież wiem, jak wygląda. – odpowiedziała, patrząc na córkę, która schowała twarz w dłoniach. – Córeczko, czy ty coś do niego czujesz? Ten sposób, w jaki na niego patrzyłaś, te ukradkowe, czułe gesty… Tego nie da się nie zauważyć. – dodała zatroskana.
- Tak. – potwierdziła brunetka. Gdy podniosła głowę, Jean przeraziła się, patrząc na jej matowe, obojętne spojrzenie.  – Ale teraz, to nie ma żadnego znaczenia.


***
Następny tydzień Hermiona spędziła wraz ze swoją mamą w domu w Londynie. Pani Granger bała się tam wrócić, jednak za namową córki, zgodziła się. Dom został otoczony zaklęciami ochronnymi przez Zakon Feniksa. Obie kobiety codziennie odwiedzały Thomas’a, który nadal był w stanie śpiączki.
Gdy Jean już spała, Hermiona często siadała na oknie swojego pokoju i zastanawiała się nad tym, co będzie gdy wróci do szkoły. Na samą myśl, że codziennie będzie widzieć Draco, dostawała dreszczy.
Czy go kochała? Zdecydowanie tak. Każda myśl poświęcona była blondynowi. Wiedziała, że po powrocie będzie musiała zmierzyć się z trudną decyzją.




Zamykam oczy i spuszczam głowę, gdy widzę Ciebie przypadkiem… ”
/ ŁZY „Niebieska sukienka”.


Hermiona siedziała w dormitorium. Nadrabiała właśnie zaległości z ostatniego tygodnia. Wbrew temu, co sądziła, nie było to aż tak dużo materiału. Właśnie przeglądała notatki z transmutacji, gdy do jej okna zapukała dzióbkiem mała sowa.
Gryfonka otwarła okno. Wzięła papier do ręki i zaczęła czytać liścik.

Hermiono,
możemy się spotkać za 10 minut w Pokoju Życzeń?

                D.M

               Zdenerwowana, zmięła papier w kulkę i rzuciła nią o ścianę. Po chwili namysłu wysłała jednak twierdzącą wiadomość i wyszła z pokoju, na spotkanie ze swoim wrogiem. Z wrogiem, w którym była niezaprzeczalnie zakochana.  

***


Draco siedział w Pokoju Życzeń. Bał się tego spotkania. Obawiał się, że dziewczyna dowiedziała się prawdy co do wypadku jej rodziców. Przecież on nie chciał, żeby tak to wyglądało…
Do pokoju weszła Hermiona. Nie podeszła jednak do niego i swoim zwyczajem nie pocałowała go w policzek. Usiadła naprzeciw chłopaka i milczała. Po chwili spytała:
- Dobrze się bawiłeś? – w jej oczach zalśniły łzy. – Miałeś ubaw torturując mojego ojca? Wiesz, że on nadal się nie obudził?
Chłopak podszedł do niej. Klęknął obok fotela, na którym siedziała.
- To nie tak, przecież wiesz…
- Nie, nie wiem. – wybuchła. – Nic nie wiem! Przecież jestem tylko nic nie wartą szlamą, a moi rodzice bezwartościowymi śmieciami!
- Nie mów tak o sobie. – powiedział spokojnym tonem blondyn. Poczuł, jak coś ściska go w sercu. W oczach dziewczyny nie było już zwykłego ciepła, tylko iskierki żalu i zawodu. – Nie chciałem torturować nikogo, a już w szczególności twojego ojca. Zmusili mnie do tego, inaczej nigdy bym tego nie zrobił. Jesteś dla mnie ważna, ja naprawdę cię.. – nie dokończył, bo zdenerwowana Gryfonka mu przerwała.
-  Nie, Draco. Powinniśmy od początku wiedzieć, że to nie ma sensu.– szepnęła, patrząc prosto w szarobłękitne tęczówki chłopaka. – Co by się stało, gdyby Czarny Pan dowiedział się o naszych relacjach?
Chłopak uciekł wzrokiem, nie chcąc patrzeć na dziewczynę. Dobrze znał odpowiedź na jej pytanie.
- Draco. – powiedziała. – Odpowiedz.
- Zabili by cię. – odparł w końcu, patrząc na ścianę.
Hermiona zbladła. Spodziewała się takiej odpowiedzi, jednak ciągle tliła się w niej nadzieja, że byłoby inaczej. Chciała wyjść z pokoju, jednak zatrzymał ją blondyn. Zamiast coś powiedzieć, pocałował ją. Tak delikatnie i słodko, jak nigdy. W ten pocałunek włożył wszystkie swoje uczucia. Chciał jej przekazać, że jest dla niego wszystkim, że tylko dla niej rano wstaje i następny dzień walczy sam ze sobą; że ją kocha.  
Hermiona wiedziała, że to ostatni pocałunek, że to, co było wcześniej, już nigdy nie wróci. Nie mogli ryzykować. Poza tym, kim ona tak właściwie dla niego była?  Tylko zabawką? Przyjaciółką? Nie mógł przecież odwzajemniać uczucia, którym ona go obdarowała. Po jej policzkach spłynęły następne łzy.
Całowali się, nie bacząc na nic. Nie przeszkadzał im słony smak łez dziewczyny. Chwila zapomnienia musiała jednak kiedyś minąć. Odepchnęła go, gdy przed oczami pojawił się obraz leżącego na szpitalnym łóżku ojca. Wstała i szepcząc : „ Draco, to koniec. Od tej pory znów jesteśmy wrogami…” wyszła z pokoju.
Draco został sam, siedząc na zimnej podłodze. Beznamiętnie wpatrywał się w jeden punkt, gdzieś za oknem.  

***

Mijały tygodnie. Hermiona pierwszy raz w życiu tak cierpiała. Mijając Draco na korytarzach spuszczała głowę, nie chcąc patrzeć na chłopaka, którego tak mocno pokochała. Jej oczy straciły te niesamowite iskierki życia i radości. Wiele nocy spędzała na parapecie w sowiarni, gdzie po raz pierwszy pocałowała Ślizgona. Żyła wspomnieniami tamtych pięknych chwil. Odsunęła się od przyjaciół, którzy nie rozumieli jej zachowania. Opuściła się nawet w nauce. Po raz pierwszy w życiu dostała Zadowalający z transmutacji, ale nawet się tym nie przejęła. Na lekcjach nie wyrywała się już do odpowiedzi.
Nic już się nie liczyło.
***

Draco żył jak w horrorze. Ciągle wykonywał polecenia Czarnego Pana. Spędzał ten tydzień w Malfoy Manor, rzekomo z powodu choroby ojca. Tak naprawdę wezwał go jednak Czarny Pan, który chciał porozmawiać z najmłodszym Śmierciożercą. Odkąd przybył do rezydencji praktycznie nie odzywał się, spędzając czas wyłącznie w swoim pokoju. Kiedyś obawiał się każdego kolejnego dnia – teraz było mu już obojętne. Nie miał dla kogo żyć.
            Siedział na parapecie. Miał na sobie tylko spodnie, nie chciało mu się nawet szukać rzuconej gdzieś w kąt koszuli. W ręku trzymał papierosa – jedyny mugolski wynalazek, który był w stanie zaakceptować. Z utęsknieniem patrzył na stojącą na stoliku Ognistą, przeklinając w myślach dzielącą go od butelki odległość. 
            Nagle do pokoju wparował Lucjusz Malfoy.
            - Boże, Draco, coś ty z sobą zrobił? – westchnął zniecierpliwiony, patrząc na zaciągającego się dymem syna.
            - Zupełnie nic. – syknął chłopak. Chciał być sam. – Możesz już wyjść?
            Lucjusz oburzony odparł:
            - Jak ty się do ojca odzywasz? – jednym sprawnym ruchem różdżki rzucił na syna Crucio. Blondyn nie wydał z siebie żadnego dźwięku, przyjmując ból w milczeniu. Gdy zaklęcie przestało działać, podniósł z podłogi papierosa. Gdy zobaczył, że ten się wypalił, zaklął  szpetnie. Podszedł do szafki, wziął Ognistą i nie zawracając sobie głowy szukaniem szklanki pociągnął łyk bursztynowego napoju. Wrócił z butelką na parapet i oddał się rozmyślaniom, nie zwracając uwagi na nadal stojącego w progu Lucjusza, który z niedowierzaniem patrzył na syna. 
            - Jutro masz się stawić u Czarnego Pana. – dodał ojciec, wychodząc z pokoju. Voldemort zajmował teraz dwór rodziny Lestrange. Chłopak westchnął na myśl o spotkaniu z mistrzem i swoją ukochaną ciotką, Bellą.

9 komentarzy:

  1. Ooooo nieeee! :( Boże, ale jesteś okropna :( Nie rób tego :( Ech, strasznie smutny rozdział...

    OdpowiedzUsuń
  2. Doczekałam się :D Nareszcie. No no , ciekawie się zapowiada. Już nieumiem się doczekać kolejnego świetnego rozdziału :) Całuję i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. smutno trochę. Niech oni bedą razem! Szkoda że to tak na nich spadło... mam nadzieję, że pomimo tego kim jest Draco i co robi uda im się być razem !
    dodaję do czytanych i czekam na kolejną notkę !

    sin-can-never-die.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. boże boże boże, ja to chyba mam niezwykły talent do dodawania spóźnionych komentarzy. Bicz please ;D Dzisiaj komentarz będzie dośc inny, bo napiszę wszystko w takich podpunktach, bo inaczej nie uda mi się wyrazić swoich odczuć do tego rozdziału. no to jedziemy :D
    Po pierwsze : Dziękuję kochanie ty moje, za dedykację *o* Oczywiście, że rozdział mi się spodobał, jak mógłby mi się nie spodobać? Jestem naprawdę wierną fanką twojego stylu pisania, więc każdy rozdział uważam za niezwykły ;)
    Po drugie : Oł maj gash! Co tu się dzieje?! Hermajni się już nie e...."romansuje" z Draconem! Czy mówiłam ci, jak ja bardzo kocham komplikacje? To powiem jeszcze raz :D Uwielbiam to, w jaki sposób pogmatwałaś całą sytuację między Malfoyem a Granger. Pani Granger dobrze zachowała się mówiąc swojej córce prawdę. Ja chyba też tak bym zrobiła ;)
    Po trzecie : Rozmowa między Hermioną a Draconem, nieziemska. Doskonale rozumiałam Gryfonkę, i fakt, że była tak cholernie wściekła i rozczarowana zachowaniem blondyna. Z resztą, ona też przechodzi przez jakiś koszmar. Voldemort na nią czyha a chłopak, którego kocha, jest śmierciożercą. W dodatku gdyby ktoś się o tym wszystkim dowiedział, kilka sekund później Miona leżała by martwa ;/ Kiepska perspektywa powiem Ci szczerze XD Ale z drugiej strony Draco ma jeszcze gorzej. Mógłby niby sprzeciwić się Voldemortowi itd, ale z gruncie rzeczy nie jest to takie proste. Cóż mogę powiedzieć? komplikacje <3
    Po czwarte: Nie wiem czemu ale rozwaliła mnie scena w której Lucjusz patrzy zszokowany na swojego syna a Draco tak po prostu sobie popija whisky. No i Malfoy senior też nie źle mnie znowu wkurzył, bo rzucił Cruciatusa na swojego syna. Co za skurczybyk -,-
    Po piąte : czego chce znowu Voldemort? Błagam, żeby to nie było to, co myślę....
    Po szóste : pisz szybko nn, bo nie wydolę kochanie :*

    Pozdrawiam i całuję *_*

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj kochana.
    I znowu czemu takie krótkie?
    Zdolna bestia z Ciebie naprawdę i ubolewam nad długością rozdziału.
    Poruszyła mnnie ta scena z Draconem i Hermioną.
    Biedna dziewczyna bardzo przeżyła to co spotkało jego ojca.
    No i Draco znalazł się w trudnej sytuacji... szkoda mi go bardzo a jednak wierzę że znajdzie w sobie siłę by się postawić całemu złu.
    Wystarczy sporo pokazał przy swoim ojcu.
    To musiało mocno zaboleć Lucjusza a może doprowadzić do wściekłości?
    Na pewno nie spodziewał się takiej reakcji.
    Jestem coraz bardziej ciekawa co pokazesz dalej i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błagam na kolanach o wybaczenie za długość rozdziału. Mam nadzieję, że następne rozdziały Cię nie zawiodą. :) Zapraszam w piątek na następną notkę. ^^

      Usuń
    2. coooo? dopiero w piątek? :(((

      Usuń
  6. Zostałaś nominowana do Versatile Blogger Award! Gratuluję! ;)
    Więcej informacji na moim blogu: wesola-tworczosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, że komentuję to dość długo po dodaniu tego rozdziału (i ogólnie bloga), ale ja po prostu nie mogłam nie skomentować. ♡
    Jak przy wcześniejszym rozdziale miałam łzy w oczach, tak przy tym płakałam,a to w moim przypadku zdarza się baaaaardzo żadko :'( ♡
    Uwielbiam Twój styl pisania *o*

    Z pozdrowieniami:
    /~Olga ;D

    OdpowiedzUsuń