Cześć Kochani!
Obiecałam, że dodam, więc macie.
Pisane na szybko, więc wybaczcie mi literówki, błędy składniowe i ortograficzne. ;)
Osobiście nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Przyznam szczerze, że pisało mi się go wyjątkowo ciężko. Pozostawiam go jednak Waszej ocenie. ;)
Kochani, piszcie, co chcecie, by dodać w ten piątek. Pierwszy rozdział Nothing to lose czy kolejny, 27 Nie pytaj mnie o jutro? Pozostawiam to Waszej decyzji. ;D
Zapraszam do czytania.
PS. Tych, którzy jeszcze nie czytali, zapraszam na prolog nowego opowiadania, Nothing to lose. ^^
Nienawidź, nienawidź swoich wrogów
chroń, chroń swoich przyjaciół,
znajdź, znajdź swoje miejsce
mów, mów prawdę.
W pokoju
panował półmrok. Jedyne światło dawał lekko tlący się ogień w kominku. W
wielkim fotelu siedział sam Lord Voldemort. W dłoniach trzymał stary, bogato
zdobiony naszyjnik. Przesunął po wierzchu naszyjnika kościstych palcem.
- Już
niedługo… - szepnął w stronę zawiniętego na swoich ramionach węża, Nagini.
Ciche
pukanie rozeszło się hukiem po pogrążonym w ciszy pokoju.
- Wejść –
rozkazał.
Do
pomieszczenia weszła Bellatrix Lestrange.
- Panie,
wszystko gotowe. Możemy zaczynać.
Na twarzy
Czarnego Pana wykwitł szyderczy, leniwy uśmiech.
- Wspaniale.
***
Blondyn
powoli przeglądał szafę, szukając czegoś wygodnego i praktycznego. Odrzucał po
kolei wszystkie ubrania, wzdychając z frustracją. Na łóżku leżała już jego
czarna peleryna Śmierciożercy.
- Draco,
nie idź tam – brunetka nie przestawała prosić. Miała złe przeczucia dotyczące
wizyty chłopaka na dworze Czarnego Pana.
- Muszę –
westchnął blondyn.
- Nie
dzisiaj. Zostań ze mną, proszę – w jej oczach zaszkliły się łzy. Draco
westchnął, lekko się uśmiechając. Nie umiał jej odmówić. Była dla niego
wszystkim, a patrząc w jej oczy czuł miłość, którą go obdarowała.
Ujął dłoń
Hermiony, składając na jej powierzchni delikatny pocałunek. Każda chwila
spędzona beztrosko z brunetką kosztowała życie jakiegoś mugola, owładniętego
mocą naszyjnika.
- Nie mogę.
Gryfonka
przytuliła się do niego, gładząc jego plecy. Tak bardzo nie chciała, by
odszedł! Rozumiała jednak jego decyzję.
- Obiecaj,
że wrócisz.
- Obiecuję.
***
Wchodząc do
pokoju, gdzie siedział Voldemort, Draco zachowywał się bardzo ostrożnie. Znał
dobrze humory swojego mistrza i wiedział, że jeden niepotrzebny gest i skończy
martwy. A przecież obiecał, że sobie poradzi, nie odnosząc obrażeń. Na jego
rękach spoczywał los tysięcy niewinnych ludzi, którzy w tym momencie mogą
zabijać się, owładnięci mocą wisiorka.
- Panie –
pokornie skinął głową, klękając na jedno kolano.
- Powiedz
mi Draco, jak to jest być zdrajcą? Naprawdę myślałeś, że ukryjesz przede mną
fakt, że współpracujesz z Zakonem Feniksa? – Czarny Pan przemawiał znudzonym, obojętnym
głosem . Ślizgon zamarł w bezruchu, jego serce na moment stanęło. Dowiedział się. To koniec. Mógł się
wypierać, jednak kto by mu uwierzył? Lord Voldemort był mistrzem badania
cudzych myśli. – Zabiłbym cię, Draco, ale to nie wystarczy. Śmierć jest prosta,
bezbolesna. Życie jest trudniejsze. Będziesz gnił w lochu, patrząc, jak twoja
ukochana szlama, Granger, kona podczas tortur.
Draco wyjął
różdżkę, chcąc się obronić. W tym samym momencie patyk wypadł mu jednak z ręki,
a blondyn poczuł niewidzialną dłoń, zaciskającą się na jego szyi. Z każdą
sekundą coraz trudniej było mu zaczerpnąć tlen. Pochłaniała go ciemność. Zdążył
tylko pomyśleć: „Błagam, tylko nie Hermiona…” gdy padł bezwładnie na podłogę.
Czarny Pan
stanął nad ciałem nieprzytomnego Ślizgona.
- Miłość?
Naprawdę? – prychnął lekceważąco. – Avery, przetransportuj naszego kochanego
zdrajcę do lochu. Greyback, znajdź Granger. Postaraj się jej za bardzo nie
pokaleczyć, dobrze?
***
„Wstydzę się, że jestem człowiekiem…”
Hermiona
nerwowo kręciła się po pokoju, gdzie znajdowała się cała reszta Zakonu. Wszyscy
zniecierpliwieni oczekiwali na powrót Draco. Blondyn nadal nie wrócił, mimo że
minęło już kilka godzin. W umyśle Gryfonki zaczęły formować się najgorsze
wizje.
Drzwi
otwarły się z hukiem i do pokoju wkroczył Snape, powiewający swą czarną szatą.
Jego twarz wyrażała zaniepokojenie i pewnego rodzaju irytację.
- Złapali
go.
Hermiona
poczuła, że osuwa się na ziemię. Nie. To nie było możliwe. Nie Draco. Wszystko
przecież było zaplanowane. Miał odzyskać naszyjnik, by nie było więcej ofiar.
Teraz sam może stać się jedną z nich.
Wisiorek
miał niezwykłą moc. Potrafił zmienić człowieka w pozbawioną własnej woli,
bezmózgową istotę. Działał jak zaklęcie Imperius, tylko na większą skalę.
Ofiary stawały się marionetkami w rękach władcy biżuterii.
- Musimy
coś zrobić… Nie możemy go tak zostawić! – krzyczała brunetka, rozpaczliwie
machając rękami. Na jej apel odpowiadały jedynie przygnębione i zrezygnowane
spojrzenia reszty.
- Hermiono,
Draco zdawał sobie sprawę z ryzyka, jakie go czeka – Dumbledore schował twarz w
dłoniach. Czuł się odpowiedzialny za niepowodzenie chłopaka. Sam w końcu wymyślił jego rolę podwójnego agenta. –
Wiedział, że jeżeli prawda wyjdzie na jaw, nie będziemy mogli nic na to
poradzić.
- Czarny
Pan jest wściekły, dodatkowo nadal ma naszyjnik. Mają przewagę, nie możemy
wszczynać bitwy – dodał Snape.
Do panny
Granger nie docierała odmowa współtowarzyszy. Jak najszybciej wyszła z pokoju,
nie chcąc, by ci zobaczyli jej łzy.
Mimo to,
nie zamierzała odpuścić. Była gotowa walczyć o swoją miłość, wiedząc, że i tak
jest na przegranej pozycji. Jednak wizja życia bez Draco była gorsza niż
strach. Jeżeli on zginie, każdy kolejny dzień straci sens. Musiała więc walczyć
o ich życie.
„Pora
przygotować się na wojnę, Hermiono” – szepnęła sama do siebie.
***
Draco cicho
syknął, przykładając dłoń do głowy, z której ciągle ciekła krew. Głębokie
rozcięcie spowodowane było torturami, które miały na celu wymuszenie informacji
o Zakonie. Blondyn był jednak nieugięty. Twardo bronił swoich racji, nie zdradzając
Czarnemu Panu żadnych szczegółów, które mogłyby zaszkodzić organizacji.
Minęły już
dwa dni i Draco powoli zaczął wątpić w to, że uda mu się przeżyć. Każdego dnia
Śmierciożercy znęcali się nad nim, testując coraz to nowe, brutalne zaklęcia. Malfoy
wyglądał tragicznie, z trudem siedząc. Jego jasne, zazwyczaj starannie ułożone
włosy pokrywały zakrzepłe plamy krwi. Rozdarta koszula ukazywała liczne obrażenia
na klatce piersiowej chłopaka.
Coś
zgrzytnęło. Arystokrata podparł się na łokciach, chcąc przyjąć bardziej wyprostowaną
pozycję. Do lochu wszedł ostatni mężczyzna, którego można by o to podejrzewać.
- Witaj,
synu – Lucjusz Malfoy z dozą obojętności patrzył na swojego pokiereszowanego
syna
- Nie
jestem twoim synem – Draco wręcz wypluł te słowa, krzywiąc się jeszcze mocniej.
-
Zrezygnuj, Draco. Oszukujesz sam siebie twierdząc, że można zginąć w imię
miłości. Ty umrzesz, a twoja szlama ułoży sobie życie z kimś innym – blondyn
resztkami sił zacisnął dłonie w pięści. Nie chciał wierzyć w słowa Lucjusza, jednak
coś w jego wnętrzu zgadzało się ze słowami starszego Malfoy’a. – Zginiesz dla
nic niewartego celu, jakim jest jakaś dziewczyna? Mugolka?
Draco
spiorunował postać wzrokiem. W tym momencie złudne poczucie, że Lucjusz ma
rację, prysło niczym bańka mydlana.
- Zginę, bo
dzięki niej uwierzyłem w uczucie, jakim jest miłość. Ponieważ dzięki niej słowa
„kocham cię” zaczęły być czymś więcej, niż odśpiewaną formułką, by panna
wskoczyła mi do łóżka. Zginę, ponieważ to dzięki niej w ciągu ostatnich miesięcy
dostrzegłem coś więcej niż czubek własnego nosa. Skonam w torturach, bo ona
jako pierwsza potrafiła mnie zrozumieć. Zamordujecie mnie, ponieważ dzięki niej
zrozumiałem, że bycie jednym z was to hańba, a nie chluba.
Lucjusz
wziął zamach i jednym, płynnym ruchem wymierzył synowi policzek. Głowa Draco
odskoczyła na bok. Starszy Śmierciożerca szybkim krokiem wyszedł z lochu, nie
obracając się za siebie.
Blondyn
splunął krwią. Wreszcie postawił się ojcu i powiedział mu prawdę. Uśmiechnął się
lekko, wykrzywiając usta w grymasie. Hermiona pochwaliłaby jego zachowanie.
Myśl o
brunetce sprawiła mu ból. Miał nadzieję, że dziewczyna nie zrobi niczego
głupiego, nie będzie chciała go ratować. Chociaż ona musiała przeżyć i być
szczęśliwą.
Nigdy nie
wierzył w Boga. Sądził, że człowiek sam może decydować o swoim przeznaczeniu. Teraz
jednak, w ciszy więziennej celi, zaczął szeptać ciche słowa modlitwy w intencji
Gryfonki, którą pokochał.
***
Deszcz,
kapiący w dół szyb idealnie oddawał nastrój Hermiony. Krople odzwierciedlały
jej łzy, płynące po policzkach.
Miała
pogodzić się ze stratą? Zapomnieć o jego istnieniu? Żyć, jakby nigdy go nie
spotkała, jakby na jej drodze nigdy nie stanął blondwłosy Ślizgon o bezczelnym,
irytującym uśmiechu?
Czemu
wszyscy wymagali od niej rzeczy nieprawdopodobnych?
Jak miała o
nim zapomnieć, gdy jego twarz ukazywała się w każdym śnie, gdzie traciła go po
raz kolejny?
Nie. Nie
zamierzała się poddać.
Wymsknęła
się cicho na korytarz. Uważając, by za bardzo nie szurać, zdjęła z wieszaka
lekką kurtkę. Mimo lata, pogoda w ostatnim czasie lubiła być kapryśna.
- Hermiono,
poczekaj, nie idź tam – cichy głos Harry’ego zaskoczył brunetkę sprawiając, że
wypuściła z rąk płaszcz.
-
Zostawiłbyś Ginny na pewną śmierć, gdybyś był w takiej sytuacji jak ja? Nie
kłam Harry. Doskonale wiem, że zrobiłbyś wszystko, żeby tylko ją uratować.
Draco jest moim sensem życia. Gdy zabraknie jego, to wszystko pryśnie… Ja… Nie
pozwolę mu umrzeć – tłumaczyła Gryfonka, ze łzami w oczach patrząc na
przyjaciela. Chwilę potem obok Harry’ego wyrosła postać Rona. Rudzielec
obrzucił dziewczynę krótkim spojrzeniem. Po chwili oboje przyjaciele wymienili
się krótkimi uśmiechami.
- Mieliśmy
na myśli, żebyś poczekała na nas chwilę. Jeżeli tam idziemy, to razem, we
trójkę.
Hermiona
uśmiechnęła się, dziękując Bogu za tak wspaniałych przyjaciół. Bo chociaż było
między nimi różnie, w kryzysowych sytuacjach potrafili poświęcić wszystko dla
drugiej osoby.
Nawet swoje życie.
kurczę króciutki rozdział ale naprawdę pełen emocji jak dla mnie :) i moim zdaniem w piątek dodaj kolejny rozdział. uważam, że lepiej będzie najpierw skończyć to opowiadanie a później zająć się nowym :) pozdrawiam, Anna :)
OdpowiedzUsuńCudooowny :D Nie rozumiem dlaczego Ci sie nie podoba -,-
OdpowiedzUsuńCiekawe czy im się uda... Mam ogromna nadzieje, że tak.
Masz skończyc ten blog a nie zaczynac jakies następne ;) ale i tak będę czytać ten twój nowy blog chociaż przez niego nie masz czasu na stary no ale trudno sie mówi. Czekam na nową notke ;P
POZDRAWIAM
Rozdział cudowny<3
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że wszystko się ułoży:)
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
Pozdrawiam Jagoda:);*
bosko *.*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jeden z lepszych chyba ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze to wolałabym byś najpierw skończyła pisać to opwiadanie a później brała się za naastępne :)
W sumie to naprawdę dobrze że Hermiona może polegać na Harrym i Ronie. Jestem bardzo ciekawa jak to dalej się rozwinie ;)
Coś czułam że złapią Draco :c biedny :x
Ciekawe jak go uratuje święta Trójca :D
PIsz szybko nexta xd
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej xD
OdpowiedzUsuńSpiesz się z następnym rozdziałem!
Angela. : )
Świetny rozdział. Wolałabym, żebyś najpierw opublikowała kolejny rozdział tego opowiadania. Jestem ciekawa co będzie dalej, no i mam nadzieję, że uda im się uratować Dracona.
OdpowiedzUsuńCieszę się że zaczęłaś nowe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńI oczywiście jest to Dramione jakże by inaczej!
Naprawdę jestem zachwycona i bardzo mi się to podoba.
W ogóle niecierpliwie oczekuje kolejnego rozdziału.
Biedny Draco został uprowadzony i mam nadzieję że jakoś uda mu się z tego wyplątać.
jestem ciekawa co będzie dalej i niecierpliwie oczekuje kolejnego rozdziału.
p.s.
bedę wdzieczna za powiadamianie w Spamie.
extra!
OdpowiedzUsuńBoskie i ciesze się że zaczęłaś nowe .
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie .
http://my-litle-life-love.blogspot.com/
Mam zaszczyt zaprosić na nowy Rozdział 11 „ Trudna rola żony” na bloga: http://pokochac-lotra.blogspot.com ! Życzę przyjemnej lektury.
OdpowiedzUsuńOmg ... Dopiero wczoraj znalazłam Twój blog i jak zaczęłam czytać to nie mogłam przestać, zaraz będę czytać Twoje drugie opowiadanie (prolog i rozdział 1 ) ale mam nadzieje, ze to opowiadanie skonczysz :D Nie mogę się doczekać 27 rozdziału :D Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńBoże... jakie boskie czytając miałam łzy w oczach a momentalnie ryczałam jakbym oberwała Cruciatusem :'(
OdpowiedzUsuńNie rozumiem dlaczego ci się to nie podoba
I błagam na razie nie dodawaj nowych rozdziałów Nathing to lose bo wszystko się pomiesza tym co czytają
Pozdrawiam i życzę ci duuuuuuuużo weny
Pozdrawiam
Martyna :*
a tak w ogóle to dasz jakiś namiar na siebie... nie wiem stronke na fb na której można cie szukać albo numer gg
OdpowiedzUsuńpliiiiis byłabym wdzięczna
Martyna :*
Jakie cudowne zakończenie!
OdpowiedzUsuńPrzemowa Draco była epicka, świetny rozdział
OdpowiedzUsuńAnita
Nie rozumiem, co Ci się nie podobało w tym rozdziale, jak dla mnie jeden z lepszych *o*
OdpowiedzUsuńSzczególnie spodobała mi się mowa Draco do Luciusza <3
A poza tym zakończenie też było świetnie, nie spodziewałam się tego :))
Pozdrawiam,
/Olga