piątek, 13 września 2013

Nothing to Lose - rozdział czwarty

Mordeczki Wy moje! 

Oddaję w Wasze ręce kolejny, już czwarty rozdział Nothing to Lose. Mam nadzieję, że go polubicie, bo jest dość długi i coś się dzieje. :) 

Następny rozdział ukaże się pewnie dopiero za dwa tygodnie. Mam masę pracy, przede mną dwa ważne konkursy. Muszę się do nich porządnie przygotować, co oznacza godziny ślęczenia nad książkami i zostawanie w szkole do 17. Juppii! ;_; 

W każdym razie, mam nadzieję, że macie mniej zawalone dni niż ja. ;D 

Zapraszam Was do czytania, liczę na Wasze opinie. Mnie osobiście rozdział nie wydaje się taki tragiczny, a Wam? 

Czytam? = Komentuję! 


            Draco czuł się zagubiony. Tak, on, który zawsze wiedział, co robić i jak się zachować, stracił poczucie pewności siebie. A wszystko za sprawą jednej kobiety, która namieszała w jego myślach.
            Nie, na pewno nie był zakochany w Granger. To było po prostu niemożliwe. On przecież nie wiedział, co to miłość. Na Merlina, był Malfoy’em! Nie umiał kochać. Nie potrafił współczuć. Nie znał uczucia, jakim jest troska.
            Więc czemu, na widok tej drobnej kobiety, jego serce nerwowo podskakiwało? Dlaczego jego ręce pociły się, gdy nerwowo wykręcał palce? Przy niej tracił swoją pewność siebie.
            Była taka piękna…
            Podziwiał ją już jako poważną panią auror; jednak dopiero teraz był pewien, że nie ma piękniejszego widoku niż Hermiona wczesnym rankiem, opierająca się na jego piersi, w piżamce w słoniki, ze splątanymi włosami i zaspanymi oczami.
            - Ogarnij się, chłopie – szepnął sam do siebie blondyn, podchodząc do okna i patrząc w nocne niebo. Gwiazdy układały się w tak dobrze mu znaną twarz w kształcie serca, otaczaną przez piękne, kasztanowe loki…
            Malfoy jęknął i rzucił się na swoje wielkie łoże. Zakrył twarz poduszką, starając się zagłuszyć głos swojego serca.

~*~

            - Granger, musimy dzisiaj wyjść na chwilę do ministerstwa. Potrzebują cię, żebyś podpisała jakieś papiery – rzeczowy ton Draco rozniósł się echem po kuchni. Hermiona ziewnęła, podnosząc się z krzesła oraz powłóczystym krokiem kierując się do sypialni.
            Po dwudziestu minutach wyszła z pomieszczenia ubrana w klasyczny zestaw – ciemne jeansy i białą bokserkę. Zrobiła jeszcze tylko lekki makijaż i czekała w przedpokoju na Draco. Gdy mężczyzna do niej dołączył, oboje w ciszy opuścili Malfoy Manor.
            Hermiona wraz z blondynem przemierzali korytarze ministerstwa, nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia i szepty innych. Kto to widział? Granger i Malfoy szli ramię w ramię, bez kłótni, nie rzucając w siebie zaklęciami!
            - Hermiona? – kobieta usłyszała zszokowany głos wysokiego, piegowatego młodzieńca. – Gdzie ty byłaś?! – Rudzielec był oburzony. W jego głosie słychać było złość. Ron nie wiedział, gdzie jego przyjaciółka zniknęła w ciągu ostatnich tygodni. Oczywiście, słyszał o jej amnezji, jednak uznał to tylko za błahy i swoją drogą, dość słaby, żart.
            - Weasley, nie przeszkadzaj – rzucił Draco. Patrzył na szatynkę i jej zdezorientowanie. Czyżby Hermiona nie pamiętała nawet Rona? Widząc w oczach kobiety przerażenie, Malfoy postanowił zachować się jak dżentelmen. Podszedł do szatynki i objął ją ramieniem, czując, jak pod wpływem jego dotyku rozluźnia się.
            Weasley widząc gest byłego Ślizgona zaczerwienił się aż po krańce uszu.
            - Jak mogłaś, Granger? Z tym śmierciożercą? Odmówiłaś mi, a wpadłaś w ramiona temu rozpieszczonemu, zakochanemu w sobie dupkowi? ON JEST ZŁY, HERMIONO! – krzyczał Ron. Hermiona jeszcze bardziej skuliła się w objęciach blondyna, drżąc nerwowo. Malfoy mruknął w jej stronę parę uspokajających słów. Widział, że bała się gwałtownego i porywczego charakteru rudego.
            - Weasley, nie jesteśmy… - rzekł arystokrata, zastanawiając się, po co w ogóle zaczyna się tłumaczyć temu półgłówkowi.
            - Ze wszystkich mężczyzn na świecie musiałaś wybrać właśnie jego?! Lecisz tylko na jego kasę, jak wszystkie dziewczyny, które wpadają w jego ramiona! Ile razy już mu się dałaś? Przynajmniej zapłacił godziwie? – kontynuował dialog Rudzielec. Jego oczy ciskały błyskawice w stronę zdezorientowanej szatynki.
            - Przegiąłeś, idioto – Malfoy zacisnął szczęki. Mógł słuchać, jak Weasley obraża jego, jednak nie zamierzał pozwolić, by bluźnierstwa w stronę Hermiony uszły mu na sucho. Sprezentował więc Ronowy potężne uderzenie w twarz, uśmiechając się z satysfakcją, gdy były gryfon upadł na ziemię.
            - Chodź Granger, tu już nie mamy czego szukać.

~*~

            Nie. Draco nie mógł być Śmierciożercą. Nie miał Mrocznego Znaku. On nie był zły, nie ważne, co mówił Ron. Opiekował się nią. Był przy niej, kiedy go potrzebowała. Jasne, kiedyś łączyła ich nienawiść, lecz teraz byli dla siebie… ważni. Poza tym, sam powiedział jej, że nie jest Śmierciożercą. Ufała mu, mimo całej jego podłości, wrednego charakteru i naprawdę dziwnego poczucia humoru.
            A jeżeli to wszystko było jedną, wielką farsą? Jeżeli każdy gest, względnie ciepłe słowo było jedynie grą, która miała na celu jakiś spisek?
            Draco był aurorem. Kolegował się z Harry’m. Nie mógł być zły, mimo swojego iście ślizgońskiego, wrednego, cynicznego, egoistycznego charakteru.
            Kiedyś przyjaźniła się z Ronem. Mógł mówić prawdę…
            Draco nie ma Mrocznego Znaku, sama przecież sprawdzała!
            A jeżeli ukrył go pod zaklęciem kamuflującym?
           
            Hermiona z hukiem zatrzasnęła książkę, którą próbowała czytać. Jej myśli ciągle powracały do rozmowy z Ronem, a raczej tego, co Rudzielec powiedział na temat Draco.
            Znów nie wiedziała, komu wierzyć. Ponownie czuła się zagubiona we własnym świecie. Musiała porozmawiać z kimś, kto odpowie jej na nurtujące ją pytania.
            Ginny!

~*~

            Hermiona w zawrotnym tempie pakowała wszystkie swoje rzeczy, dotychczas ulokowane w szafach, do walizki, nawet ich nie składając. Chciała wynieść się z tego domu jak najszybciej, by uniknąć konfrontacji z Draco, który miał wrócić za niecałą godzinę. W uszach ciągle świszczały jej słowa Ginny.

            - On jest śmierciożercą, Hermiono. To Malfoy, oni się nie zmieniają.

            Drzwi skrzypnęły. Hermiona gwałtownie obróciła się, spoglądając w ich stronę i przerywając na chwilę pakowanie. Draco wychylił się spod futryny, bezczelnie się uśmiechając.
            - Puk, puk – postać szatynki skuliła się pod ścianą. Bała się. Blondyn zmarszczył brwi. – Czemu się pakujesz?
            Podszedł do niej, powoli się przybliżając. Z każdym jego krokiem kobieta coraz bardziej oddalała się w głąb pokoju, aż wreszcie zaczęła napierać plecami na stojącą za nią ścianę.
            - Co się dzieje, Granger? – blondyn nie rozumiał postępowania Hermiony. Jeszcze dwa dni temu, w ministerstwie, było wszystko w porządku. Pozwalała mu obejmować się i trzymać za rękę; teraz bała się jego bliskości.
            - Zostaw mnie, Śmierciożerco – warknęła gardłowo, nie mogąc opanować drżenia. Okłamał ją. On naprawdę ją okłamał. Zaufała mu, a on tak po prostu nie potrafił powiedzieć jej prawdy.
            Draco cofnął się, niczym uderzony w policzek. Skąd wiedziała…?
            - Nie jestem Śmierciożercą – próbował tłumaczyć, ale widział w tych brązowych oczach, że mu nie wierzyła. Straciła do niego całe zaufanie. Patrząc w jej orzechowe tęczówki zrozumiał swój błąd, jakim było częściowe kłamstwo.
            Nie był przecież Śmierciożercą. Te czasy minęły bezpowrotnie. Nie chciał wracać do tego nawet myślami. Uwolnił się od tej klątwy przeszłości.
            - Byłem, ale już nie jestem – szepnął, gdy Hermiona zabrała z łóżka walizkę i skierowała się w stronę drzwi. Jej ciało nadal było spięte, a w oczach czaił się strach. Na słowa blondyna zatrzymała się i spojrzała w jego stronę. Zauważyła ból i żal ukryty w stalowych tęczówkach. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie umiała być na niego zła. Nie umiała być na niego wściekła. Nie potrafiła go nienawidzić. Mimo wszystko.
            - Opowiesz mi o tym? – spytała, poniekąd sprawdzając Draco. Jeżeli miała tu zostać, musiała znać prawdę.
            - Miałem piętnaście lat, gdy przyjęli mnie w grono Śmierciożerców – jego głos był cichy, spokojny, aż nienaturalny – Moja przyszłość była zaplanowana od najmłodszych lat. Nie mogłem sam o sobie decydować. W dniu piętnastych urodzin wypalili mi na skórze Mroczny Znak.
            Draco powoli zaczął rozpinać guziki swojej ciemnej koszuli, patrząc przy tym Hermionie prosto w oczy. Ta zarumieniła się, obserwując jego ruchy. Malfoy był niewątpliwie bardzo przystojnym mężczyzną.
            Blondyn odrzucił swoją koszulę, przykładając do bladej skóry różdżkę. Po wyszeptaniu kilku słów na jego ramieniu zaczęły rysować się znaki, układające się w znak czaszki, z której ust wychodził wąż.
            Hermiona patrzyła jak zafascynowana. Była jednocześnie przerażona i zaciekawiona
            - Mogę…? – spytała. Draco kiwnął głową. Rozumiał.
            Kobieta delikatnie przejechała palcem po ramieniu mężczyzny, obrysowując tatuaż. Nie zauważyła, że pod wpływem jej dotyku na skórze Malfoy’a pojawiła się gęsia skórka.
            - Czy… tatuowanie tego… bolało? – wyszeptała, nie odrywając dłoni od ramienia blondyna.
            Draco uśmiechnął się nieszczerze. Czy bolało? „Bolało” to za mało powiedziane. Mężczyzna do teraz pamiętał uczucie, jakie towarzyszyło mu podczas włączania w poczet Śmierciożerców. Nie mógł zapomnieć, jak modlił się, by to wszystko się już skończyło. Pragnął umrzeć, byle tylko nie czuć. Ból wręcz rozrywał jego ciało na kawałki. Przyłożenie do skóry rozgrzanego, metalowego pręta byłoby mniej bolesne, niż jedno zaklęcie tatuujące Mroczny Znak. Samo wspomnienie tego wydarzenia było okrutną męką.
            - Tak – szepnął tylko, nie chcąc wgłębiać szatynki w szczegóły. Ona jednak zrozumiała, że za tym jednym słowem kryje się więcej bólu, niż mogła przypuszczać.
            Wtedy przestało liczyć się to, że ją okłamał, że jej zaufanie do niego zostało zachwiane. Przestała myśleć, co w obecnej sytuacji zrobiłaby ta dawna Hermiona. Zalała ją potężna fala troski i współczucia dla tego dorosłego mężczyzny z tak wrednym, ironicznym charakterem, który w przypływie wspomnień stawał się bezbronny niczym dziecko.
            Serce mocniej jej zabiło, gdy jej orzechowe tęczówki spotkały się z jego stalowymi oczami. Nie odrywali od siebie spojrzenia, w ciszy ciesząc się chwilą oraz próbując odczytać wszystkie swoje ukryte myśli.
            Nagle Hermiona, wiedziona jakimś impulsem, schyliła się i przyłożyła swoje usta do tatuażu. Draco zachłysnął się powietrzem, zszokowany, gdy szatynka składała delikatny pocałunek na Mrocznym Znaku. Mężczyzna ujął jej podbródek, unosząc go w górę, by spojrzała ponownie w jego oczy. W jej tęczówkach widział jedynie troskę, zrozumienie i coś nieokreślonego, jakiś dziwny przebłysk… czułości? Powoli przybliżył się do niej, chcąc przyłożyć swoje wargi do jej, tak różowych, delikatnych ust. Zbliżali się do siebie, nie kończąc kontaktu wzrokowego. Gdy ich usta miały się spotkać, nagle coś przerwało ich romantyczny moment.
            Do pokoju wtargnął patronus w postaci srebrzystego jelenia, wzywając Draco jako aurora do ministerstwa. Nastąpił kolejny atak Śmierciożerców.
            Malfoy nie oglądając się na szatynkę jak najszybciej wyszedł z pokoju, teleportując się do pracy. W głowie mu huczało, serce biło nienaturalnie szybko. Odczuwał wściekłość na samego siebie, zdenerwowanie oraz podniecenie i żal, że im przerwano.
            Potrząsnął głową. Czuł coś do tej kobiety. Nie mógł jednak pozwolić sobie na zakochanie się w niej.
            To nie była Granger.
            To była obca kobieta, która wyglądała jak Granger.
            Gdy to wszystko wróci do normy, a ona odzyska pamięć, znów będą wrogami. Jednak teraz Draco był pewien, że wcale tego nie chce.
            Chciał być przy niej, trzymać ją w swoich ramionach. Pocieszać, gdy nadejdą gorsze dni. Patrzeć, jak uroczo wygląda, gdy marszczy brwi, zdenerwowana. Być z nią i być dla niej.
            Kompletnie mu odbiło.



~*~

            Minęło kilka dni i Hermiona usilnie próbowała udawać, że między nią a Draco nigdy nic się nie wydarzyło. Starała się przekonać samą siebie, że te sytuacje nie miały miejsca.
            O Merlinie, zakochała się. Zakochała się w mężczyźnie o paskudnym charakterze. Zakochała się w byłym Śmierciożercy. Zakochała się w ślizgonie, z którym od zawsze łączyła ją jedynie nienawiść.
Kochała mężczyznę, który odsłonił przed nią swoją lepszą, wrażliwą stronę. Kochała byłego Śmierciożercę, który jak nikt żałował swojej przeszłości. Pokochała ślizgona.
A przypominała sobie coraz więcej faktów, które powinny skreślić blondyna w jej oczach i sprawić, że znienawidziłaby go.

            - Wyjdź stąd, Granger. Dla swojego dobra nie mieszaj się w to – szepnął cicho blondyn, pochylając się nad kociołkiem, by Hermiona nie mogła dostrzec jego zawartości.
            - Malfoy, jeżeli nie chcesz, żebym powiedziała dyrektorowi o eliksirze, który warzysz w nieużywanej, damskiej łazience, powiedz mi, co to.
            Draco spojrzał na nią. Gryfonka zauważyła jego podkrążone i błyszczące z niewyspania oczy.
            - Zostaw mnie w spokoju. Po prostu odejdź, Granger. Proszę.
            Hermiona wiedziała, że powinna zapytać o szczegóły, by następnie wyjawić je nauczycielom. Warzenie eliksirów było niezgodne z regulaminem, a jeszcze gdy w grę wchodziła postać Draco… Mimo to, skinęła jednak głową i opuściła łazienkę.
            Nikt nigdy nie dowiedział się o tym spotkaniu dwójki wrogów.

            Przypominała sobie coraz więcej faktów. Pamiętała już, jak wyglądały jej relacje z Ronem, jak ich przyjaźń zmieniła się w jednostronne uczucie od strony chłopaka.

            Hermiona siedziała na błoniach, patrząc na jezioro. Po jej prawej stronie siedział Ron, który głośno okazywał swoje niezadowolenie z powodu zbliżających się SUM’ów. Szatynka nie słuchała go jednak, podziwiając krajobraz.
            - Hermiono, chciałbym ci coś powiedzieć – poważny ton głosu Rona przywrócił ją do rzeczywistości. Odwróciła się w stronę Rudzielca, unosząc pytająco brwi. Chłopak zaczerpnął gwałtownie powietrza.
            - Czytychciałabyśsięzemnąumówić? – wydyszał na jednym wdechu. Granger zastygła. Nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć, by nie zranić chłopaka. Nie odwzajemniała jego uczuć i nie chciała dawać mu fałszywej nadziei.
            Wtedy jej wzrok padł na przysłuchującą się rozmowie postać Draco. Blondyn siedział samotnie, zamyślony, patrząc na rozmawiającą dwójkę. W jego oczach był pewien błysk, którego Hermiona nie umiała nazwać.
            I nagle panna Granger zrozumiała, że musi odmówić Ronowi.
            Uświadamiała sobie powoli, że Draco zawsze był w jej życiu, nie był wcale obcą dla niej postacią. Ciągle mogła odczuwać jego obecność i nienawiść, którą wtedy ją darzył.
            Pamiętała go.
           
~*~

             Draco zdawał sobie sprawę, że unikanie Hermiony, gdy ta mieszkała z nim w jednym domu, było raczej bezsensowne. Był jednak skrępowany obecnością kobiety. Wiedziała o nim dużo. Zbyt dużo.
            Siedział właśnie w wielkiej, starej bibliotece, gromadzącej okazy przeróżnych lektur. Ze znudzeniem przerzucał strony pierwszej lepszej księgi, chcąc zająć czymś swoje myśli.
            Rozległo się ciche pukanie i w drzwiach stanęła tak dobrze znana mu postać drobnej szatynki. Mężczyzna zaklął cicho pod nosem. Jego serce zaczęło bić znacznie szybciej, niż powinno. Głupie uczucia. Głupie serce.
            - Draco, możemy porozmawiać? – szepnęła cicho, kołysząc się nerwowo w przód i w tył. Nerwowo przygryzła dolną wargę, co Malfoy uznał za cholernie seksowne.
            Wymierzył sobie w myślach mentalny policzek i pokiwał głową, wskazując szatynce przeciwległy fotel. Gdy ta usiadła, spojrzał na nią wyczekująco.
            - To, co ostatnio miało miejsce… - Draco pobladł. Nie chciał o tym rozmawiać, zdecydowanie nie chciał. Sam nie rozumiał swojego postępowania. Nie wiedział, dlaczego wytłumaczył kobiecie całą historię.
            Może po prostu bał się iść dalej bez niej? Bez jej wsparcia, ciągłej obecności?
            Potrząsnął głową, przysłuchując się dalszemu monologowi panny Granger.
            - To nie powinno się wydarzyć. Zapomnijmy o tym– blondyn zdziwiony zmarszczył brwi. Naprawdę w to wierzyła? Myślała, że po tym, co się stało, znów będzie umiał ją traktować jak wroga? Kurwa, czuł coś do niej. Była pierwszą dziewczyną, która w pewien dziwny sposób przedarła się przez lodową zasłonę w jego sercu.
            Nie umiał zapomnieć.

~*~

            Hermiona sama nie wierzyła w to, co mówi. Przecież ona nie chciała, by było jak wcześniej. Serce podpowiadało, żeby wyznała blondynowi wszystko, co czuje, by nie owijała prawdy w bawełnę.
            Rozum tłumaczył jednak, że nie chce być kolejną zabawką w kolekcji Draco Malfoy’a, o których wspominał Ron. Nie było mowy o tym, by ten przystojny arystokrata odwzajemniał jej uczucie.
            A Hermiona Granger, naczelna uczennica Hogwartu, zawsze kierowała się w swoim życiu rozsądkiem. Całe swe życie zaplanowała, misternie zbudowała przyszłość, niczym domek z kart, który runął, gdy straciła wszystkie swoje wspomnienia.
            Wolała zapomnieć, niż wplątywać się w sieć kłamstw i oszustw Draco Malfoy’a. Dlatego właśnie uciąć kontakt z szarookim, niż dawać sobie złudną nadzieję na lepsze jutro.
            - Pierdolisz, Granger – to nie była wściekłość. W jego oczach kryło się coś, czego szatynka nie umiała odszyfrować. Jakiś błysk żalu, zawodu? Przebłysk smutku, który łamał Hermionie serce.
            Mierzyli się spojrzeniami i szatynka już wiedziała, że, o Merlinie, podjęła złą decyzję. Ironia, pierwszy raz od czasu wypadku chciała zapomnieć, a nie przypomnieć sobie jakieś wydarzenie.
            I wtedy stało się coś nieoczekiwanego.
            Pod Draco ugięły się kolana. Blondyn upadł na kolana, zwijając się w kłębek. Hermiona stała przerażona, nie wiedząc, co się dzieje.

~*~

            Tak potwornego bólu Draco nie doświadczył w całym swoim życiu. Tatuowanie Mrocznego Znaku? Proszę bardzo! W porównaniu z tym całe te męki były jedynie delikatnym smaganiem piórkiem po skórze. Łamanie kości na wielogodzinnych treningach Quidditcha? To nawet nie był ból.
            Nie mógł krzyczeć, był niczym sparaliżowany. Poczuł, jak jego ciało bezwładnie opada na kolana, czując się niczym lalka, której ktoś podciął sznurki. Słyszał krzyk przerażonej Hermiony, która natychmiast klęknęła obok niego. Spojrzał w jej oczy, chcąc w tym momencie dostać dawkę najlepszej możliwej morfiny, jaką były te orzechowe, ciepłe tęczówki.
            Zerknął na swoje lewe ramię. Jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu, gdy zobaczył Mroczny Znak, który był wyraźny, czarny niczym węgiel, jak jeszcze nigdy.
            To mogło znaczyć tylko jedno.
            Czarny Pan powrócił.
            Ostatnim razem, gdy dostał wezwanie do ministerstwa, osobiście pomógł w złapaniu jednego Śmierciożercy. W tych czasach słudzy Czarnego Pana praktycznie już nie istnieli. Większość z nich została złapana i gniła w Azkabanie. Część albo odkupiła swoje winy, albo nadal ukrywała się, uciekając przed odpowiedzialnością za swoje czyny.
            A część hasała sobie wesoło na wolności, jak na przykład jego kochany ojczulek i jego przyjaciele.
            W każdym razie Śmierciożerca, złapany przez aurorów wyznał przerażający i wręcz niemożliwy do zrozumienia fakt.
            Bo to było przecież niemożliwe, żeby Czarny Pan powrócił, prawda?
            Żadna siła nie była w stanie przywrócić do życia zmarłego.
            Ale tym zmarłym nie był jakiś tam, przeciętny czarodziej. Chodziło o Lorda Voldemorta – człowieka… lub kreaturę, rządzącą innymi siłami. Potężny Pan ciemności, opanowujące najmroczniejsze, najtajniejsze sekrety magii.
            Ból powoli ustawał i Draco poczuł się na siłach, by usiąść. Hermiona pomogła mu i oparła go o ścianę, siedząc w milczeniu, gdy były Ślizgon nerwowo łapał powietrze, próbując się uspokoić. Jego ciałem ciągle wstrząsały dreszcze. Szatynka porwała narzutę z łóżka, po czym otuliła nią mężczyznę. Mimo swoich dwudziestu siedmiu lat w tym momencie wydawał jej się bezbronny niczym dziecko, z wzrokiem zawieszonym w jednym punkcie, dyszący ciężko.
            - Hermiono… - Hermiono, nie Granger. – Proszę – wyszeptał, patrząc na nią błagalnym wzrokiem.
            Zrozumiała.
            Przytuliła go z całych sił, zapominając o swoich postanowieniach, że będą się zachowywać, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Cierpiał, a skoro cierpiał on, jej serce także niemo płakało.
            - On powrócił, Granger – na pozór obojętny głos Draco rozdarł ciszę, panującą w pokoju. Była noc, wtuloną w siebie parę oświetlało jedynie światło księżyca, wpadające przez niewielkie okno.
            Szatynka podniosła głowę, którą wcześniej opierała na piersi Draco. Czuła się dziwnie z faktem, jak bardzo uspokajała i wspierała ją obecność blondyna. Jego cudowny zapach łagodnie drażnił jej nozdrza, sprawiając, że nie miała ochoty zmieniać pozycji. Ramiona mężczyzny były tak opiekuńcze, troskliwe…        
            Teraz jednak gwałtownie poderwała się, słysząc słowa Malfoy’a.
            - To niemożliwe – szepnęła, szukając potwierdzenia w jego stalowych oczach. Ten jedynie skinął głową, jakby nie stać go było na większy gest.  
            - Inaczej Znak nie wyglądałby tak… prawdziwie. Przerażająco. – Hermiona zaprzeczyła ruchem głowy.
            - Draco, on nie żyje. Nic nie jest w stanie przywrócić do życia zmarłego, nawet najczarniejsza, mroczna magia. Koszmar zakończył się i nie powróci więcej.
            Malfoy westchnął ciężko. Nie wierzyła mu. Zawsze kierowała się wyłącznie rozsądkiem, a skoro definicja w podręczniku nie mówiła o zmartwychwstaniu Czarnego Pana, ona nie przyjmie do wiadomości tego faktu. Wstał i wyszedł z pokoju.
            Pora przygotować się na samotną walkę z ciemnością.

12 komentarzy:

  1. Pobiłam rekord świata w wyskakiwaniu z łóżka i biegu sprintem do komputera.

    Super rozdział, seryjnie.
    Kurcze, nie wiem co powiedzieć...

    Komplikacje, komplikacje, bo któż nie lubi komplikacji ? Draco kocha Hermionę, ale to NIE TA Hermiona. No bo co to niby będzie, gdy Miona odzyska wspomnienia ? Hej, Dracze, to ty romansów nie czytasz ? M jak miłość nie oglądałeś ?!

    A ta NIE Miona też kocha, ale się nie przyzna, bo jak to tak się w platynowłosym zakochać ?
    Ech...

    I wtedy przychodzi Ron ze swoim tekstem o godziwych płatnościach. Aż dziw, że nie zapytał ile Draco bierze za jeden raz.

    Buzi buzi, cmok cmok.
    A szkoda, że nie wyszło. Nigdy nie przepadałam za jeleniami. Wolę klulicki ;33

    I potem OMG, WTF !
    Beznos powraca ? Znowu ? Widać facet lubi umierać i zmartwychwstawać. Tak w ramach rekreacji, a co. Może tym razem trafi na ciało z nosem ? ;)

    W każdym razie, trzymasz mnie w napięciu i to nieźle.

    Ech, nie ma luzu. W środę mam od siódmej do siedemnastej. I bądź tu człowieku ogarnięty.

    Coś mi pachnie ciastem. Mamo, czyżby to ty ? Idę sprawdzić...

    Nie, to nie mamusia. Sąsiedzi ;c
    Sama sobie zrobię ciastka ! A co !

    Pozdrawiam,
    Mad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płacze ze śmiechu XD najbardziej rozwaliło "buzi, buzi, cmok, cmok" ^-^

      Usuń
  2. Długaśny genialny rozdział, czyli to, co tygryski lubią najbardziej. ^^
    Czyżby Voldek zorganizował sobie wielki come-back? Serpentyny, baloniki- coś w tym rodzaju? :D
    Pięknisty rozdział :3
    Nosz cholercia, nie mam weny do komentarzy :<
    Pozdrawiam, em. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg! Czaarny Pan, powraca? Serio? No nieee ... tylko nie on xd
    oczywiście za pewne będzie ciekawie i już nie mogę się doczekac kolejnych rozdziałów! :)
    Zaciekawiło mnie to opowiadanie. Czytałam bardzo dużo Dramione gdzie Hermiona straciła pamięć, jednak ze wszystkich to podoba mi się najbardziej ! :DDD

    Dużo weny i zapraszam do mnie:
    nowa-hermiona-granger.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ło matko, co za emocje.
    Wróciłam do domu, zmęczona, cała zmoknięta, od góry do dołu, wściekła na wszystkich i na wszystko (bez kija nie podchodzić :D)a tu proszę- taki miły akcent tego pojebanego dnia :3 Dzięki Ci Vilene, że tam jesteś! :D No , bez Ciebie moje życie byłoby mega nudne. Tak. Stwierdziłam to właśnie.
    Miałam pisać rozdział, ale kurde, olać to! :>
    A rozdział jest cudowny. Wiecie, że go czytałam już jakieś dwa miesiące temu? :D HA! Wpływy się ma! Kurde, po kiego ja to piszę? :D
    Jej, mój Draco jest taki słodki, i taki cudowny... :3 Jak ja go kocham!♥
    Osz Ty, jednak odrodziłaś Czarnego Pana? :o Powiedz, że to żart, powiedz, proszę!
    Ah, ta nasza Hermionka. Sama nie wie co czuję. A nawet ja wiem co ona czuje. Aha! Zakochała się. Wpadła po uszy xd
    Ten Ron... Jego to trzeba usunąć. Za bardzo mi przeszkadza. XD
    Dobra, to chyba wszystko, so nie.
    Teraz będę odbywała długaśną rozmowę z rodzicielką i rodzicielem (wtf? Jest takie słowo? xd) więc znikam.

    Nox.

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Voldemort?! O co do cholery chodzi? Nie, nie... wystarczy, że Hermiona ma amnezję (chociaż gdyby nie ona, to na pewno nie zakochałaby się w Malfoy'u).
    Ron. Nie będę owijała. Dupek. Jest jak pies ogrodnika... Mógłby zaakceptować jej wybór jeśli naprawdę ją "kocha". No cóż...
    Rozdział oczywiście przecudowny. Czytany przeze mnie z kubkiem herbaty w ręku i w kokonie z ciepłego koca.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny rzecz jasna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Temu to się chyba nigdy nie znudzi to umieranie i zmartwychwstanie... -,-
    Jaaaaaak ja nienawidzę RONA!!! Zawsze musi wszystko zepsuć idiota jeden. Nigdy za nim nie przepadałam, ale teraz to jest stu-procentowa nienawiść. Przecież jeśli ja tak bardzo kocha to niech się ogarnie. Debil. No, ale cóż ja zawsze muszę mieć jakiegoś bohatera którego nie cierpię...
    Chociaż zawsze ci to pisze. "Kocham jak piszesz" i jeszcze ;) "jesteś GENIUSZEM" :D
    No i coż mogę jeszcze napisać.
    Nie mogę sie doczekać nastęnego rozdziału :D
    Weny kochana <3
    Gabii :*


    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny *0*


    Ale... VOLDEMORT?! Jak to w ogóle możliwe?! *.*
    On nie może powrócić! Tak się nie da! ;O

    I ta romantyczna chwila ;D
    Po prostu świetne <3
    Czytałam z tchem zapartym w piersiach!

    Czekam na kolejny, cudowny rodział NTL :*
    Pozdrawiam :* //Lav.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, że dopiero dzisiaj komentuję i czytam, ale szkoła się zaczęła... ;c
    Volemort powraca! Reaktywacja ;3 hah Nie wiem co dzisiaj ćpałam, nie pytaj.
    Rozdział cud, miód i malinki. Dracze się zakochał, Mionka ale nie TA Mionka też. To zdanie wg nie ma sensu...
    Czekam na następny rozdział i postaram się przeczytać go w miarę normalnym terminie ;3
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Rose.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wybacz że tak późno komentuje ale rozdział mi sie podobał.
    Sporo wydarzeń między Draco i Hermioną.
    wspaniale pokazujesz rozwijający się ich mały romans.
    Oczywiście Weasley mnie wkurzył jak zawsze.
    Dobrze że Malfoy dał mu popalić.
    Czyżby Voldemort powrócił?
    Aj aż się boje na samą myśl o tym.

    pozdrawiam serdecznie i czekam na NN

    OdpowiedzUsuń