Mordeczki Wy moje!
Oddaję w Wasze ręce kolejny, już czwarty rozdział Nothing to Lose. Mam nadzieję, że go polubicie, bo jest dość długi i coś się dzieje. :)
Następny rozdział ukaże się pewnie dopiero za dwa tygodnie. Mam masę pracy, przede mną dwa ważne konkursy. Muszę się do nich porządnie przygotować, co oznacza godziny ślęczenia nad książkami i zostawanie w szkole do 17. Juppii! ;_;
W każdym razie, mam nadzieję, że macie mniej zawalone dni niż ja. ;D
Zapraszam Was do czytania, liczę na Wasze opinie. Mnie osobiście rozdział nie wydaje się taki tragiczny, a Wam?
Czytam? = Komentuję!
Draco czuł
się zagubiony. Tak, on, który zawsze wiedział,
co robić i jak się zachować, stracił poczucie pewności siebie. A wszystko za
sprawą jednej kobiety, która namieszała w jego myślach.
Nie, na
pewno nie był zakochany w Granger. To
było po prostu niemożliwe. On przecież nie wiedział, co to miłość. Na Merlina,
był Malfoy’em! Nie umiał kochać. Nie potrafił współczuć. Nie znał uczucia,
jakim jest troska.
Więc czemu,
na widok tej drobnej kobiety, jego serce nerwowo podskakiwało? Dlaczego jego
ręce pociły się, gdy nerwowo wykręcał palce? Przy niej tracił swoją pewność
siebie.
Była taka piękna…
Podziwiał ją już jako poważną
panią auror; jednak dopiero teraz był pewien, że nie ma piękniejszego widoku
niż Hermiona wczesnym rankiem, opierająca się na jego piersi, w piżamce w
słoniki, ze splątanymi włosami i zaspanymi oczami.
- Ogarnij
się, chłopie – szepnął sam do siebie blondyn, podchodząc do okna i patrząc w
nocne niebo. Gwiazdy układały się w tak dobrze mu znaną twarz w kształcie
serca, otaczaną przez piękne, kasztanowe loki…
Malfoy
jęknął i rzucił się na swoje wielkie łoże. Zakrył twarz poduszką, starając się
zagłuszyć głos swojego serca.
~*~
- Granger,
musimy dzisiaj wyjść na chwilę do ministerstwa. Potrzebują cię, żebyś podpisała
jakieś papiery – rzeczowy ton Draco rozniósł się echem po kuchni. Hermiona
ziewnęła, podnosząc się z krzesła oraz powłóczystym krokiem kierując się do
sypialni.
Po
dwudziestu minutach wyszła z pomieszczenia ubrana w klasyczny zestaw – ciemne
jeansy i białą bokserkę. Zrobiła jeszcze tylko lekki makijaż i czekała w przedpokoju
na Draco. Gdy mężczyzna do niej dołączył, oboje w ciszy opuścili Malfoy Manor.
Hermiona
wraz z blondynem przemierzali korytarze ministerstwa, nie zwracając uwagi na
zdziwione spojrzenia i szepty innych. Kto to widział? Granger i Malfoy szli ramię
w ramię, bez kłótni, nie rzucając w siebie zaklęciami!
- Hermiona?
– kobieta usłyszała zszokowany głos wysokiego, piegowatego młodzieńca. – Gdzie
ty byłaś?! – Rudzielec był oburzony. W jego głosie słychać było złość. Ron nie
wiedział, gdzie jego przyjaciółka zniknęła w ciągu ostatnich tygodni.
Oczywiście, słyszał o jej amnezji, jednak uznał to tylko za błahy i swoją
drogą, dość słaby, żart.
- Weasley,
nie przeszkadzaj – rzucił Draco. Patrzył na szatynkę i jej zdezorientowanie.
Czyżby Hermiona nie pamiętała nawet Rona? Widząc w oczach kobiety przerażenie,
Malfoy postanowił zachować się jak dżentelmen. Podszedł do szatynki i objął ją
ramieniem, czując, jak pod wpływem jego dotyku rozluźnia się.
Weasley
widząc gest byłego Ślizgona zaczerwienił się aż po krańce uszu.
- Jak
mogłaś, Granger? Z tym śmierciożercą? Odmówiłaś mi, a wpadłaś w ramiona temu
rozpieszczonemu, zakochanemu w sobie dupkowi? ON JEST ZŁY, HERMIONO! – krzyczał
Ron. Hermiona jeszcze bardziej skuliła się w objęciach blondyna, drżąc nerwowo.
Malfoy mruknął w jej stronę parę uspokajających słów. Widział, że bała się
gwałtownego i porywczego charakteru rudego.
- Weasley,
nie jesteśmy… - rzekł arystokrata, zastanawiając się, po co w ogóle zaczyna się
tłumaczyć temu półgłówkowi.
- Ze wszystkich
mężczyzn na świecie musiałaś wybrać właśnie jego?! Lecisz tylko na jego kasę,
jak wszystkie dziewczyny, które wpadają w jego ramiona! Ile razy już mu się
dałaś? Przynajmniej zapłacił godziwie? – kontynuował dialog Rudzielec. Jego
oczy ciskały błyskawice w stronę zdezorientowanej szatynki.
-
Przegiąłeś, idioto – Malfoy zacisnął szczęki. Mógł słuchać, jak Weasley obraża
jego, jednak nie zamierzał pozwolić, by bluźnierstwa w stronę Hermiony uszły mu
na sucho. Sprezentował więc Ronowy potężne uderzenie w twarz, uśmiechając się z
satysfakcją, gdy były gryfon upadł na ziemię.
- Chodź
Granger, tu już nie mamy czego szukać.
~*~
Nie. Draco
nie mógł być Śmierciożercą. Nie miał Mrocznego Znaku. On nie był zły, nie
ważne, co mówił Ron. Opiekował się nią. Był przy niej, kiedy go potrzebowała.
Jasne, kiedyś łączyła ich nienawiść, lecz teraz byli dla siebie… ważni. Poza
tym, sam powiedział jej, że nie jest Śmierciożercą. Ufała mu, mimo całej jego
podłości, wrednego charakteru i naprawdę dziwnego poczucia humoru.
A jeżeli to wszystko było jedną, wielką
farsą? Jeżeli każdy gest, względnie ciepłe słowo było jedynie grą, która miała
na celu jakiś spisek?
Draco był
aurorem. Kolegował się z Harry’m. Nie mógł być zły, mimo swojego iście
ślizgońskiego, wrednego, cynicznego, egoistycznego charakteru.
Kiedyś przyjaźniła się z Ronem. Mógł mówić prawdę…
Draco nie
ma Mrocznego Znaku, sama przecież sprawdzała!
A jeżeli ukrył go pod zaklęciem
kamuflującym?
Hermiona z
hukiem zatrzasnęła książkę, którą próbowała czytać. Jej myśli ciągle powracały
do rozmowy z Ronem, a raczej tego, co Rudzielec powiedział na temat Draco.
Znów nie
wiedziała, komu wierzyć. Ponownie czuła się zagubiona we własnym świecie.
Musiała porozmawiać z kimś, kto odpowie jej na nurtujące ją pytania.
Ginny!
~*~
Hermiona w
zawrotnym tempie pakowała wszystkie swoje rzeczy, dotychczas ulokowane w
szafach, do walizki, nawet ich nie składając. Chciała wynieść się z tego domu
jak najszybciej, by uniknąć konfrontacji z Draco, który miał wrócić za niecałą
godzinę. W uszach ciągle świszczały jej słowa Ginny.
- On jest śmierciożercą, Hermiono. To Malfoy,
oni się nie zmieniają.
Drzwi
skrzypnęły. Hermiona gwałtownie obróciła się, spoglądając w ich stronę i
przerywając na chwilę pakowanie. Draco wychylił się spod futryny, bezczelnie
się uśmiechając.
- Puk, puk
– postać szatynki skuliła się pod ścianą. Bała się. Blondyn zmarszczył brwi. –
Czemu się pakujesz?
Podszedł do
niej, powoli się przybliżając. Z każdym jego krokiem kobieta coraz bardziej oddalała
się w głąb pokoju, aż wreszcie zaczęła napierać plecami na stojącą za nią
ścianę.
- Co się
dzieje, Granger? – blondyn nie rozumiał postępowania Hermiony. Jeszcze dwa dni
temu, w ministerstwie, było wszystko w porządku. Pozwalała mu obejmować się i trzymać
za rękę; teraz bała się jego bliskości.
- Zostaw
mnie, Śmierciożerco – warknęła gardłowo, nie mogąc opanować drżenia. Okłamał
ją. On naprawdę ją okłamał. Zaufała mu, a on tak po prostu nie potrafił
powiedzieć jej prawdy.
Draco
cofnął się, niczym uderzony w policzek. Skąd wiedziała…?
- Nie
jestem Śmierciożercą – próbował tłumaczyć, ale widział w tych brązowych oczach,
że mu nie wierzyła. Straciła do niego całe zaufanie. Patrząc w jej orzechowe
tęczówki zrozumiał swój błąd, jakim było częściowe kłamstwo.
Nie był
przecież Śmierciożercą. Te czasy minęły bezpowrotnie. Nie chciał wracać do tego
nawet myślami. Uwolnił się od tej klątwy przeszłości.
- Byłem,
ale już nie jestem – szepnął, gdy Hermiona zabrała z łóżka walizkę i skierowała
się w stronę drzwi. Jej ciało nadal było spięte, a w oczach czaił się strach.
Na słowa blondyna zatrzymała się i spojrzała w jego stronę. Zauważyła ból i żal
ukryty w stalowych tęczówkach. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie umiała
być na niego zła. Nie umiała być na niego wściekła. Nie potrafiła go nienawidzić. Mimo wszystko.
- Opowiesz
mi o tym? – spytała, poniekąd sprawdzając Draco. Jeżeli miała tu zostać, musiała znać prawdę.
- Miałem
piętnaście lat, gdy przyjęli mnie w grono Śmierciożerców – jego głos był cichy,
spokojny, aż nienaturalny – Moja przyszłość była zaplanowana od najmłodszych
lat. Nie mogłem sam o sobie decydować. W dniu piętnastych urodzin wypalili mi
na skórze Mroczny Znak.
Draco
powoli zaczął rozpinać guziki swojej ciemnej koszuli, patrząc przy tym
Hermionie prosto w oczy. Ta zarumieniła się, obserwując jego ruchy. Malfoy był niewątpliwie bardzo przystojnym mężczyzną.
Blondyn
odrzucił swoją koszulę, przykładając do bladej skóry różdżkę. Po wyszeptaniu
kilku słów na jego ramieniu zaczęły rysować się znaki, układające się w znak
czaszki, z której ust wychodził wąż.
Hermiona
patrzyła jak zafascynowana. Była jednocześnie przerażona i zaciekawiona
- Mogę…? –
spytała. Draco kiwnął głową. Rozumiał.
Kobieta
delikatnie przejechała palcem po ramieniu mężczyzny, obrysowując tatuaż. Nie
zauważyła, że pod wpływem jej dotyku na skórze Malfoy’a pojawiła się gęsia
skórka.
- Czy…
tatuowanie tego… bolało? – wyszeptała, nie odrywając dłoni od ramienia
blondyna.
Draco
uśmiechnął się nieszczerze. Czy bolało? „Bolało” to za mało powiedziane. Mężczyzna
do teraz pamiętał uczucie, jakie towarzyszyło mu podczas włączania w poczet
Śmierciożerców. Nie mógł zapomnieć, jak modlił się, by to wszystko się już
skończyło. Pragnął umrzeć, byle tylko nie czuć. Ból wręcz rozrywał jego ciało
na kawałki. Przyłożenie do skóry rozgrzanego, metalowego pręta byłoby mniej
bolesne, niż jedno zaklęcie tatuujące Mroczny Znak. Samo wspomnienie tego
wydarzenia było okrutną męką.
- Tak –
szepnął tylko, nie chcąc wgłębiać szatynki w szczegóły. Ona jednak zrozumiała,
że za tym jednym słowem kryje się więcej bólu, niż mogła przypuszczać.
Wtedy
przestało liczyć się to, że ją okłamał, że jej zaufanie do niego zostało
zachwiane. Przestała myśleć, co w obecnej sytuacji zrobiłaby ta dawna Hermiona. Zalała ją potężna
fala troski i współczucia dla tego dorosłego mężczyzny z tak wrednym,
ironicznym charakterem, który w przypływie wspomnień stawał się bezbronny
niczym dziecko.
Serce
mocniej jej zabiło, gdy jej orzechowe tęczówki spotkały się z jego stalowymi
oczami. Nie odrywali od siebie spojrzenia, w ciszy ciesząc się chwilą oraz
próbując odczytać wszystkie swoje ukryte myśli.
Nagle
Hermiona, wiedziona jakimś impulsem, schyliła się i przyłożyła swoje usta do
tatuażu. Draco zachłysnął się powietrzem, zszokowany, gdy szatynka składała
delikatny pocałunek na Mrocznym Znaku. Mężczyzna ujął jej podbródek, unosząc go
w górę, by spojrzała ponownie w jego oczy. W jej tęczówkach widział jedynie
troskę, zrozumienie i coś nieokreślonego, jakiś dziwny przebłysk… czułości?
Powoli przybliżył się do niej, chcąc przyłożyć swoje wargi do jej, tak
różowych, delikatnych ust. Zbliżali się do siebie, nie kończąc kontaktu
wzrokowego. Gdy ich usta miały się spotkać, nagle coś przerwało ich romantyczny
moment.
Do pokoju
wtargnął patronus w postaci srebrzystego jelenia, wzywając Draco jako aurora do
ministerstwa. Nastąpił kolejny atak Śmierciożerców.
Malfoy nie
oglądając się na szatynkę jak najszybciej wyszedł z pokoju, teleportując się do
pracy. W głowie mu huczało, serce biło nienaturalnie szybko. Odczuwał
wściekłość na samego siebie, zdenerwowanie
oraz podniecenie i żal, że im przerwano.
Potrząsnął
głową. Czuł coś do tej kobiety. Nie
mógł jednak pozwolić sobie na zakochanie się w niej.
To nie była
Granger.
To była
obca kobieta, która wyglądała jak
Granger.
Gdy to
wszystko wróci do normy, a ona odzyska pamięć, znów będą wrogami. Jednak teraz Draco był pewien, że wcale tego
nie chce.
Chciał być
przy niej, trzymać ją w swoich ramionach. Pocieszać, gdy nadejdą gorsze dni.
Patrzeć, jak uroczo wygląda, gdy marszczy brwi, zdenerwowana. Być z nią i być dla niej.
Kompletnie
mu odbiło.
~*~
Minęło
kilka dni i Hermiona usilnie próbowała udawać, że między nią a Draco nigdy nic
się nie wydarzyło. Starała się przekonać samą siebie, że te sytuacje nie miały
miejsca.
O Merlinie,
zakochała się. Zakochała się w
mężczyźnie o paskudnym charakterze. Zakochała się w byłym Śmierciożercy.
Zakochała się w ślizgonie, z którym od zawsze łączyła ją jedynie nienawiść.
Kochała mężczyznę, który odsłonił
przed nią swoją lepszą, wrażliwą stronę. Kochała byłego Śmierciożercę, który
jak nikt żałował swojej przeszłości. Pokochała ślizgona.
A przypominała sobie coraz więcej
faktów, które powinny skreślić blondyna w jej oczach i sprawić, że znienawidziłaby
go.
- Wyjdź stąd, Granger. Dla swojego dobra nie
mieszaj się w to – szepnął cicho blondyn, pochylając się nad kociołkiem, by
Hermiona nie mogła dostrzec jego zawartości.
- Malfoy, jeżeli nie chcesz, żebym
powiedziała dyrektorowi o eliksirze, który warzysz w nieużywanej, damskiej
łazience, powiedz mi, co to.
Draco spojrzał na nią. Gryfonka
zauważyła jego podkrążone i błyszczące z niewyspania oczy.
- Zostaw mnie w spokoju. Po prostu
odejdź, Granger. Proszę.
Hermiona wiedziała, że powinna
zapytać o szczegóły, by następnie wyjawić je nauczycielom. Warzenie eliksirów
było niezgodne z regulaminem, a jeszcze gdy w grę wchodziła postać Draco… Mimo
to, skinęła jednak głową i opuściła łazienkę.
Nikt nigdy nie dowiedział się o tym
spotkaniu dwójki wrogów.
Przypominała sobie coraz więcej
faktów. Pamiętała już, jak wyglądały jej relacje z Ronem, jak ich przyjaźń
zmieniła się w jednostronne uczucie od strony chłopaka.
Hermiona siedziała na błoniach, patrząc na
jezioro. Po jej prawej stronie siedział Ron, który głośno okazywał swoje
niezadowolenie z powodu zbliżających się SUM’ów. Szatynka nie słuchała go
jednak, podziwiając krajobraz.
- Hermiono, chciałbym ci coś
powiedzieć – poważny ton głosu Rona przywrócił ją do rzeczywistości. Odwróciła
się w stronę Rudzielca, unosząc pytająco brwi. Chłopak zaczerpnął gwałtownie
powietrza.
- Czytychciałabyśsięzemnąumówić? –
wydyszał na jednym wdechu. Granger zastygła. Nie wiedziała, co powinna
odpowiedzieć, by nie zranić chłopaka. Nie odwzajemniała jego uczuć i nie
chciała dawać mu fałszywej nadziei.
Wtedy jej wzrok padł na
przysłuchującą się rozmowie postać Draco. Blondyn siedział samotnie, zamyślony,
patrząc na rozmawiającą dwójkę. W jego oczach był pewien błysk, którego
Hermiona nie umiała nazwać.
I nagle panna Granger zrozumiała, że
musi odmówić Ronowi.
Uświadamiała sobie powoli, że
Draco zawsze był w jej życiu, nie był
wcale obcą dla niej postacią. Ciągle mogła odczuwać jego obecność i nienawiść,
którą wtedy ją darzył.
Pamiętała
go.
~*~
Draco zdawał sobie sprawę, że unikanie
Hermiony, gdy ta mieszkała z nim w jednym domu, było raczej bezsensowne. Był
jednak skrępowany obecnością kobiety. Wiedziała o nim dużo. Zbyt dużo.
Siedział
właśnie w wielkiej, starej bibliotece, gromadzącej okazy przeróżnych lektur. Ze
znudzeniem przerzucał strony pierwszej lepszej księgi, chcąc zająć czymś swoje
myśli.
Rozległo
się ciche pukanie i w drzwiach stanęła tak dobrze znana mu postać drobnej
szatynki. Mężczyzna zaklął cicho pod nosem. Jego serce zaczęło bić znacznie
szybciej, niż powinno. Głupie uczucia. Głupie serce.
- Draco,
możemy porozmawiać? – szepnęła cicho, kołysząc się nerwowo w przód i w tył.
Nerwowo przygryzła dolną wargę, co Malfoy uznał za cholernie seksowne.
Wymierzył
sobie w myślach mentalny policzek i pokiwał głową, wskazując szatynce
przeciwległy fotel. Gdy ta usiadła, spojrzał na nią wyczekująco.
- To, co
ostatnio miało miejsce… - Draco pobladł. Nie chciał o tym rozmawiać,
zdecydowanie nie chciał. Sam nie rozumiał swojego postępowania. Nie wiedział,
dlaczego wytłumaczył kobiecie całą historię.
Może po prostu bał się iść dalej bez
niej? Bez jej wsparcia, ciągłej obecności?
Potrząsnął
głową, przysłuchując się dalszemu monologowi panny Granger.
- To nie
powinno się wydarzyć. Zapomnijmy o tym– blondyn zdziwiony zmarszczył brwi.
Naprawdę w to wierzyła? Myślała, że po tym, co się stało, znów będzie umiał ją
traktować jak wroga? Kurwa, czuł coś
do niej. Była pierwszą dziewczyną, która w pewien dziwny sposób przedarła się
przez lodową zasłonę w jego sercu.
Nie umiał
zapomnieć.
~*~
Hermiona
sama nie wierzyła w to, co mówi. Przecież ona nie chciała, by było jak
wcześniej. Serce podpowiadało, żeby wyznała blondynowi wszystko, co czuje, by
nie owijała prawdy w bawełnę.
Rozum
tłumaczył jednak, że nie chce być kolejną zabawką w kolekcji Draco Malfoy’a, o
których wspominał Ron. Nie było mowy o tym, by ten przystojny arystokrata
odwzajemniał jej uczucie.
A Hermiona
Granger, naczelna uczennica Hogwartu, zawsze kierowała się w swoim życiu
rozsądkiem. Całe swe życie zaplanowała, misternie zbudowała przyszłość, niczym
domek z kart, który runął, gdy straciła wszystkie swoje wspomnienia.
Wolała
zapomnieć, niż wplątywać się w sieć kłamstw i oszustw Draco Malfoy’a. Dlatego
właśnie uciąć kontakt z szarookim, niż dawać sobie złudną nadzieję na lepsze
jutro.
-
Pierdolisz, Granger – to nie była wściekłość. W jego oczach kryło się coś,
czego szatynka nie umiała odszyfrować. Jakiś błysk żalu, zawodu? Przebłysk
smutku, który łamał Hermionie serce.
Mierzyli
się spojrzeniami i szatynka już wiedziała, że, o Merlinie, podjęła złą decyzję.
Ironia, pierwszy raz od czasu wypadku chciała zapomnieć, a nie przypomnieć
sobie jakieś wydarzenie.
I wtedy
stało się coś nieoczekiwanego.
Pod Draco
ugięły się kolana. Blondyn upadł na kolana, zwijając się w kłębek. Hermiona
stała przerażona, nie wiedząc, co się dzieje.
~*~
Tak
potwornego bólu Draco nie doświadczył w całym swoim życiu. Tatuowanie Mrocznego
Znaku? Proszę bardzo! W porównaniu z tym całe te męki były jedynie delikatnym
smaganiem piórkiem po skórze. Łamanie kości na wielogodzinnych treningach
Quidditcha? To nawet nie był ból.
Nie mógł
krzyczeć, był niczym sparaliżowany. Poczuł, jak jego ciało bezwładnie opada na
kolana, czując się niczym lalka, której ktoś podciął sznurki. Słyszał krzyk
przerażonej Hermiony, która natychmiast klęknęła obok niego. Spojrzał w jej
oczy, chcąc w tym momencie dostać dawkę najlepszej możliwej morfiny, jaką były
te orzechowe, ciepłe tęczówki.
Zerknął na
swoje lewe ramię. Jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu, gdy zobaczył Mroczny
Znak, który był wyraźny, czarny niczym węgiel, jak jeszcze nigdy.
To mogło
znaczyć tylko jedno.
Czarny Pan
powrócił.
Ostatnim
razem, gdy dostał wezwanie do ministerstwa, osobiście pomógł w złapaniu jednego
Śmierciożercy. W tych czasach słudzy Czarnego Pana praktycznie już nie
istnieli. Większość z nich została złapana i gniła w Azkabanie. Część albo
odkupiła swoje winy, albo nadal ukrywała się, uciekając przed
odpowiedzialnością za swoje czyny.
A część
hasała sobie wesoło na wolności, jak na przykład jego kochany ojczulek i jego
przyjaciele.
W każdym
razie Śmierciożerca, złapany przez aurorów wyznał przerażający i wręcz
niemożliwy do zrozumienia fakt.
Bo to było
przecież niemożliwe, żeby Czarny Pan powrócił, prawda?
Żadna siła nie była w stanie przywrócić do życia zmarłego.
Żadna siła nie była w stanie przywrócić do życia zmarłego.
Ale tym
zmarłym nie był jakiś tam, przeciętny czarodziej. Chodziło o Lorda Voldemorta –
człowieka… lub kreaturę, rządzącą innymi siłami. Potężny Pan ciemności, opanowujące
najmroczniejsze, najtajniejsze sekrety magii.
Ból powoli
ustawał i Draco poczuł się na siłach, by usiąść. Hermiona pomogła mu i oparła
go o ścianę, siedząc w milczeniu, gdy były Ślizgon nerwowo łapał powietrze,
próbując się uspokoić. Jego ciałem ciągle wstrząsały dreszcze. Szatynka porwała
narzutę z łóżka, po czym otuliła nią mężczyznę. Mimo swoich dwudziestu siedmiu
lat w tym momencie wydawał jej się bezbronny niczym dziecko, z wzrokiem
zawieszonym w jednym punkcie, dyszący ciężko.
- Hermiono…
- Hermiono, nie Granger. – Proszę –
wyszeptał, patrząc na nią błagalnym wzrokiem.
Zrozumiała.
Przytuliła
go z całych sił, zapominając o swoich postanowieniach, że będą się zachowywać,
jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Cierpiał, a skoro cierpiał on, jej serce także niemo płakało.
- On
powrócił, Granger – na pozór obojętny głos Draco rozdarł ciszę, panującą w
pokoju. Była noc, wtuloną w siebie parę oświetlało jedynie światło księżyca,
wpadające przez niewielkie okno.
Szatynka
podniosła głowę, którą wcześniej opierała na piersi Draco. Czuła się dziwnie z
faktem, jak bardzo uspokajała i wspierała ją obecność blondyna. Jego
cudowny zapach łagodnie drażnił jej nozdrza, sprawiając, że nie miała ochoty
zmieniać pozycji. Ramiona mężczyzny były tak opiekuńcze, troskliwe…
Teraz jednak gwałtownie
poderwała się, słysząc słowa Malfoy’a.
- To
niemożliwe – szepnęła, szukając potwierdzenia w jego stalowych oczach. Ten
jedynie skinął głową, jakby nie stać go było na większy gest.
- Inaczej
Znak nie wyglądałby tak… prawdziwie. Przerażająco. – Hermiona zaprzeczyła
ruchem głowy.
- Draco, on
nie żyje. Nic nie jest w stanie przywrócić do życia zmarłego, nawet
najczarniejsza, mroczna magia. Koszmar zakończył się i nie powróci więcej.
Malfoy
westchnął ciężko. Nie wierzyła mu. Zawsze kierowała się wyłącznie rozsądkiem, a
skoro definicja w podręczniku nie mówiła o zmartwychwstaniu Czarnego Pana, ona
nie przyjmie do wiadomości tego faktu. Wstał i wyszedł z pokoju.
Pora
przygotować się na samotną walkę z ciemnością.
Pobiłam rekord świata w wyskakiwaniu z łóżka i biegu sprintem do komputera.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, seryjnie.
Kurcze, nie wiem co powiedzieć...
Komplikacje, komplikacje, bo któż nie lubi komplikacji ? Draco kocha Hermionę, ale to NIE TA Hermiona. No bo co to niby będzie, gdy Miona odzyska wspomnienia ? Hej, Dracze, to ty romansów nie czytasz ? M jak miłość nie oglądałeś ?!
A ta NIE Miona też kocha, ale się nie przyzna, bo jak to tak się w platynowłosym zakochać ?
Ech...
I wtedy przychodzi Ron ze swoim tekstem o godziwych płatnościach. Aż dziw, że nie zapytał ile Draco bierze za jeden raz.
Buzi buzi, cmok cmok.
A szkoda, że nie wyszło. Nigdy nie przepadałam za jeleniami. Wolę klulicki ;33
I potem OMG, WTF !
Beznos powraca ? Znowu ? Widać facet lubi umierać i zmartwychwstawać. Tak w ramach rekreacji, a co. Może tym razem trafi na ciało z nosem ? ;)
W każdym razie, trzymasz mnie w napięciu i to nieźle.
Ech, nie ma luzu. W środę mam od siódmej do siedemnastej. I bądź tu człowieku ogarnięty.
Coś mi pachnie ciastem. Mamo, czyżby to ty ? Idę sprawdzić...
Nie, to nie mamusia. Sąsiedzi ;c
Sama sobie zrobię ciastka ! A co !
Pozdrawiam,
Mad.
Płacze ze śmiechu XD najbardziej rozwaliło "buzi, buzi, cmok, cmok" ^-^
UsuńDługaśny genialny rozdział, czyli to, co tygryski lubią najbardziej. ^^
OdpowiedzUsuńCzyżby Voldek zorganizował sobie wielki come-back? Serpentyny, baloniki- coś w tym rodzaju? :D
Pięknisty rozdział :3
Nosz cholercia, nie mam weny do komentarzy :<
Pozdrawiam, em. :*
Omg! Czaarny Pan, powraca? Serio? No nieee ... tylko nie on xd
OdpowiedzUsuńoczywiście za pewne będzie ciekawie i już nie mogę się doczekac kolejnych rozdziałów! :)
Zaciekawiło mnie to opowiadanie. Czytałam bardzo dużo Dramione gdzie Hermiona straciła pamięć, jednak ze wszystkich to podoba mi się najbardziej ! :DDD
Dużo weny i zapraszam do mnie:
nowa-hermiona-granger.blogspot.com
Ło matko, co za emocje.
OdpowiedzUsuńWróciłam do domu, zmęczona, cała zmoknięta, od góry do dołu, wściekła na wszystkich i na wszystko (bez kija nie podchodzić :D)a tu proszę- taki miły akcent tego pojebanego dnia :3 Dzięki Ci Vilene, że tam jesteś! :D No , bez Ciebie moje życie byłoby mega nudne. Tak. Stwierdziłam to właśnie.
Miałam pisać rozdział, ale kurde, olać to! :>
A rozdział jest cudowny. Wiecie, że go czytałam już jakieś dwa miesiące temu? :D HA! Wpływy się ma! Kurde, po kiego ja to piszę? :D
Jej, mój Draco jest taki słodki, i taki cudowny... :3 Jak ja go kocham!♥
Osz Ty, jednak odrodziłaś Czarnego Pana? :o Powiedz, że to żart, powiedz, proszę!
Ah, ta nasza Hermionka. Sama nie wie co czuję. A nawet ja wiem co ona czuje. Aha! Zakochała się. Wpadła po uszy xd
Ten Ron... Jego to trzeba usunąć. Za bardzo mi przeszkadza. XD
Dobra, to chyba wszystko, so nie.
Teraz będę odbywała długaśną rozmowę z rodzicielką i rodzicielem (wtf? Jest takie słowo? xd) więc znikam.
Nox.
Pozdrawiam M.
Voldemort?! O co do cholery chodzi? Nie, nie... wystarczy, że Hermiona ma amnezję (chociaż gdyby nie ona, to na pewno nie zakochałaby się w Malfoy'u).
OdpowiedzUsuńRon. Nie będę owijała. Dupek. Jest jak pies ogrodnika... Mógłby zaakceptować jej wybór jeśli naprawdę ją "kocha". No cóż...
Rozdział oczywiście przecudowny. Czytany przeze mnie z kubkiem herbaty w ręku i w kokonie z ciepłego koca.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny rzecz jasna :)
Temu to się chyba nigdy nie znudzi to umieranie i zmartwychwstanie... -,-
OdpowiedzUsuńJaaaaaak ja nienawidzę RONA!!! Zawsze musi wszystko zepsuć idiota jeden. Nigdy za nim nie przepadałam, ale teraz to jest stu-procentowa nienawiść. Przecież jeśli ja tak bardzo kocha to niech się ogarnie. Debil. No, ale cóż ja zawsze muszę mieć jakiegoś bohatera którego nie cierpię...
Chociaż zawsze ci to pisze. "Kocham jak piszesz" i jeszcze ;) "jesteś GENIUSZEM" :D
No i coż mogę jeszcze napisać.
Nie mogę sie doczekać nastęnego rozdziału :D
Weny kochana <3
Gabii :*
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny *0*
OdpowiedzUsuńAle... VOLDEMORT?! Jak to w ogóle możliwe?! *.*
On nie może powrócić! Tak się nie da! ;O
I ta romantyczna chwila ;D
Po prostu świetne <3
Czytałam z tchem zapartym w piersiach!
Czekam na kolejny, cudowny rodział NTL :*
Pozdrawiam :* //Lav.
Przepraszam, że dopiero dzisiaj komentuję i czytam, ale szkoła się zaczęła... ;c
OdpowiedzUsuńVolemort powraca! Reaktywacja ;3 hah Nie wiem co dzisiaj ćpałam, nie pytaj.
Rozdział cud, miód i malinki. Dracze się zakochał, Mionka ale nie TA Mionka też. To zdanie wg nie ma sensu...
Czekam na następny rozdział i postaram się przeczytać go w miarę normalnym terminie ;3
Pozdrawiam i życzę weny,
Rose.
Kiedy coś nowego? :)
OdpowiedzUsuńWybacz że tak późno komentuje ale rozdział mi sie podobał.
OdpowiedzUsuńSporo wydarzeń między Draco i Hermioną.
wspaniale pokazujesz rozwijający się ich mały romans.
Oczywiście Weasley mnie wkurzył jak zawsze.
Dobrze że Malfoy dał mu popalić.
Czyżby Voldemort powrócił?
Aj aż się boje na samą myśl o tym.
pozdrawiam serdecznie i czekam na NN