piątek, 6 września 2013

Nothing to Lose - rozdział trzeci


Cześć, Miśki. 

Mam dość szkoły. Chcę wakacje. Wy pewnie też. 

Nie mam czasu pisać, więc rozdziały będą pojawiać się zdecydowanie rzadziej. Mam na głowie masę rzeczy - dwa konkursy, do których muszę się przyłożyć i trochę innych obowiązków. Wybaczcie, kochani. :c

No, ale koniec smutów. Teraz cieszmy się i radujmy, gdyż Vilene spięła zadek i dodała rozdział, tak, brawa proszę! 

Mam nadzieję, że Wam się spodoba, kochani. Naprawdę się starałam.  c: 

Poza tym, strasznie dziękuję Wam za komnetarze pod miniaturką! Jej, to niesamowite! Tyle pozytywnych opinii... Wspaniałe. Naprawdę, tak bardzo się bałam, że miniaturka kompletnie się Wam nie spodoba, że zjedziecie mnie z góry na dół - a tu niespodzianka! 

Dobra, dobra, już, kończę. Zapraszam do czytania. :D 

Czytam? = Komentuję! 


* w rozdziale wykorzystane są zmienione przeze mnie fragmenty książki J.K Rowling "Harry Potter".  

***

- Błagam, czy nie mogę zamieszkać z kimś innym? Sama też sobie poradzę  – usilnie próbowała przekonać Harry’ego do zmiany decyzji.
Po ostatniej nocy czuła się… zaniepokojona. Z jednej strony, w obecności szarookiego blondyna jej serce szybciej pompowało krew, pikając w nienaturalnym rytmie. W jego ramionach czuła się, jakby wreszcie odnalazła zaginioną część siebie. Nie liczyła się wtedy choroba, niewiedza, był tylko on i jego wsparcie, dające nadzieję na lepszy dzień.  Jednak słyszała cichy głos podświadomości uświadamiający jej, że nie można ufać Draco. Nie wiedziała, jak wyglądała ich relacja przed amnezją, a Malfoy nie był skory do opowiadania na ten temat.
W co więc miała wierzyć?
Miała mętlik w głowie. Potrzebowała czasu, by poukładać wszystkie fakty w jedną, spójną całość. Chciała więc zmusić Harry’ego, by dał jej odpocząć od ciągłego, kilkudniowego już towarzystwa byłego Ślizgona. Wybraniec jednak twardo bronił swoich racji.
- Hermiono, to właśnie Draco był z tobą tego dnia, gdy straciłaś pamięć. Macie razem wiele wspomnień i to on…
- Harry! – Gryfonka podniosła głos, urażona odmową przyjaciela. – Jestem dorosła. Mam prawo do samodzielnego wybierania, gdzie chcę mieszkać!
- Robię to tylko i wyłącznie dla twojego dobra, Miona – Wybraniec patrzył na nią skruszonym spojrzeniem, które jednak nie uspokajało gniewu szatynki.
Była Gryfonka wyszła z gabinetu, walcząc z cisnącymi się jej do oczu łzami.
            Czuła się jak lalka. Nawet jej, podobno, były wróg, Draco, wiedział o niej więcej, niż ona sama.  Była pusta. Straciła coś, co najcenniejsze – samą siebie, ukrytą gdzieś we własnym wnętrzu.
            Szybko otarła łzę, ściekającą po policzku. Nie mogła się teraz poddać. Musiała walczyć i odzyskać to, co należało do niej - przeszłość.

***

Dom rodzinny powinien być miejscem, do którego wracamy z utęsknieniem, ciesząc się na widok rodziców. Co jednak w sytuacji, gdy rodzice są nieznanymi nam osobami, a dom to tylko budynek, kilka ścian, okien, drzwi? Gdy słowo „dom” nie wiąże nam się z żadnym sentymentem, a brzmi tak samo jak choćby „kura” czy „mugol”?
Rozmowa z rodzicami była… uh, po prostu niezręczna, mimo że Jean i Thomas ze wszystkich sił starali się, by ich córka czuła się komfortowo. Opowiadali jej o dzieciństwie, sprawiając, że na twarzy Hermiony pojawiały się delikatne rumieńce wstydu. Śmiali się wspólnie z wyczynów małoletniej czarownicy, gdy ta miała zaledwie pięć lat.
- I, och, Hermiono, to było naprawdę śmieszne! Byłaś taka urocza! – śmiech rodzicielki dźwięcznie roznosił się po pomieszczeniu. W jej źrenicach błyskały wesołe ogniki.
- Żałuję, że tego nie pamiętam – wyszeptała szatynka, odwracając wzrok. Wesoły głos jej matki sprowadził ją na ziemię. 
- Mamy mnóstwo albumów! Zaraz je przejrzymy! – z entuzjazmem stwierdziła Jean, kierując się w stronę sypialni. Po chwili wróciła, trzymając na ręku kilka albumów fotograficznych. Szatynka wzięła do ręki pierwszy z nich i spojrzała na zdjęcia.
   Część fotografii pokazywała Hermionę jako dziecko – siedzącą na nocniczku, ze smoczkiem w buzi, siedzącą na swoim pierwszym, różowym rowerku. Kilka z nich zostało zrobionych w Hogwarcie, razem z Harry’m i Ronem. Uśmiechnięci, objęci, wyglądali na wspaniałych przyjaciół.
   Była Gryfonka uważnie przyjrzała się jednemu z ruchomych zdjęć. Siedziała pod drzewem, plotkując wesoło z Ginny. Ich twarze rozświetlał uśmiech. W rogu fotografii, na kamieniu, siedział Draco, krzywiąc twarz w tak dobrze znanym kobiecie, aroganckim uśmiechu. Platynowa grzywka opadała mu na oczy, dlatego co chwilę poprawiał ją gestem dłoni. Hermiona uśmiechnęła się na jego widok. Wyglądał zupełnie inaczej! Te przylizane włoski! Była Gryfonka zachichotała. Papierowy Draco obdarzył ją ironicznym spojrzeniem.
- Kto to? – wskazała blondyna rodzicom. Chciała dowiedzieć się czegoś o swoich relacjach z mężczyzną.
- Draco Malfoy – głos zabrał jej ojciec – Nie mieliście zbyt dobrych kontaktów. Nienawidziliście się od pierwszych dni szkoły. Co prawda, ja tam zawsze uważałem, że kto się czubi ten się lu… AUĆ! – krzyknął cicho, otrzymując kuksańca w żebra od swojej żony – Za co, kobieto? – pytanie skierował w stronę swojej żony.
- Za piękny uśmiech – odpowiedziała, mrugając powiekami Jean.
Hermiona patrzyła z uśmiechem swoich rodziców. Czy zawsze się tak zachowywali? Obserwując tych ludzi była pewna, że jej dzieciństwo było radosne, kolorowe i szczęśliwe.
- Wracając do tematu Draco – kontynuował pan Granger, przezornie odsuwając się kawałek od Jean – spotkaliście się pierwszego dnia szkoły i nie zapałaliście do siebie sympatią. Później było już tylko gorzej. W trzeciej klasie nazwał cię sz… - tu Thomas zamilkł, nie chcąc zniechęcać córki do jej tymczasowego lokatora. On również wierzył, że obecność młodego Malfoy’a pomoże Hermionie wrócić do zdrowia. – Rywalizowaliście, oboje chcieliście być we wszystkim najlepsi.
Hermiona nie słuchała już jednak ojca. Jej myśli odpłynęły w innym kierunku…


            - Ale przynajmniej żaden członek drużyny Gryffindoru nie musiał się do niej wkupywać – powiedziała z pogardą szatynka, patrząc na Draco przenikliwym wzrokiem. Myślał, że jest bogiem, stojąc przed nią z najnowszym modelem miotły, w stroju do gry? Otóż nie! – Każdy po prostu miał talent.
            Mina Malfoy’a zmieniła się. Teraz jego oczy wyrażały tylko nienawiść, ciskając pioruny w Hermionę.
            - Nikt cię nie pytał o zdanie, ty nędzna szlamo – warknął wściekle.
            Później wszystko potoczyło się tak szybko. Zaklęcie Rona, ślimaki, śmiech Ślizgonów, ślimaki, transport do chatki, ślimaki, Hagrid, ŚLIMAKI…


   - Nazwał mnie szlamą, prawda? To zacząłeś mówić? – rodzice Hermiony patrzyli na nią w zdumieniu, nie wiedząc, czy cieszyć się z małego sukcesu córki – przypomnienia sobie pewnych faktów, czy smucić się, że odzyskała akurat to wspomnienie. Zgodnie pokiwali głowami.
   - Wybaczcie, ale muszę z kimś porozmawiać – posłała rodzicom uspokajający uśmiech. Nie zamierzała przecież zabić Draco.
   Przynajmniej dopóki nie wysłucha, co on ma do powiedzenia.

~*~


   - Malfoy, chodź tu! – krzyknęła, wkraczając do Malfoy Manor. Dalej czuła się niekomfortowo przebywając w domu blondyna. Stopniowo jednak przyzwyczajała się do otaczającej ją rzeczywistości.
   - Kocica znów pokazuje pazurki? – Draco wszedł do salonu nieśpiesznym krokiem, poluzowywując krawat. Cicho nucił pod nosem jakąś piosenkę Fatalnych Jędz. Hermionie na jego widok dosłownie zaparło dech w piersiach. Był taki przystojny, w tej ciemnej koszuli, tak wspaniale kontrastującej z jego bladą skórą i jasnymi włosami. Obcisłe dżinsy idealnie przylegały, podkreślając mięśnie mężczyzny.
   - Gapisz się, Granger – szepnął. Hermiona zarumieniła się gwałtownie.
   - Dlaczego tutaj jestem? Przecież mnie nienawidzisz – ostatnie słowo wręcz wysyczała. Mimo jadu w głosie czuła wzbierające się w oczach słone krople. – Od trzeciej klasy pomiatałeś mną jak śmieciem. Nie raz dałeś mi do zrozumienia, że jestem nikim. Tylko szlamą. Zgodziłeś się mną zająć, żeby po raz kolejny mnie upokorzyć? Bawi cię to, ta cała gra, całe przedstawienie?
- Skąd ty… pamiętasz? – Draco zabrał głos po krótkiej chwili ciszy. Jego oczy świdrowały postać szatynki.
   - Miałeś nadzieję,  że nigdy się nie dowiem?
   - Kiedy się poznaliśmy, sprawy wyglądały nieco inaczej, niż teraz. Ważniejsza była czystość krwi i pochodzenie, aniżeli charakter. Tak zostałem wychowany przez ojca – tu zamilkł na chwilę, zbierając myśli. Jego szare oczy przysłoniła kurtyna wspomnień – Odkąd pamiętam byłem świadkiem morderstw. Miałem pięć lat, gdy Lucjusz po raz pierwszy rzucił na mnie Crucio tylko za to, że powiedziałem własnej matce, że ją kocham. Nie mogłem doceniać ludzi za to, jacy są. W moim życiu nie było miejsca na uczucia. Nigdy nie miałem prawdziwego przyjaciela, bo przy jego wyborze musiałem kierować się statusem krwi. Nie mogłem tak zwyczajnie, po prostu, zakolegować się z mugolakiem.
   Hermiona patrzyła na niego zszokowana. Czy naprawdę tak wyglądało jego dzieciństwo? Jak różne musiało być od jej!
- Przepraszam. Przepraszam nawet za to, czego nie pamiętasz, Granger – Draco podniósł rękę i dotykiem lekkim jak skrzydło motyla musnął jej policzek. Jego oczy nadal były nieprzenikliwe, nie zawierające uczuć. Po chwili mężczyzna opuścił rękę i szybkim krokiem wyszedł z pokoju, mrucząc ciche przekleństwa i w myślach wołając swoich najlepszych przyjaciół – paczkę papierosów i Ognistą Whiskey.

~*~

   Zapach tytoniu zawsze go uspokajał, koił jego zszargane nerwy. Tym razem Draco wypalał nałogowo jednego papierosa po drugim, nie przejmując się ich negatywnym wpływem na wygląd. Sytuacja wymagała drastycznych metod zapobiegawczych, a do takich właśnie należał tytoń.
Ta kobieta budziła w nim zaprawdę dziwne odruchy. Chciał się nią opiekować, pomóc jej wrócić do zdrowia. Być z nią, troszczyć się o nią, wspierać, gdy nadejdzie chwila załamania…
Merlinie, co on odstawiał?
„Bredzisz, Draco” – upomniał się w myślach przystojny blondyn. Nagle usłyszał ciche pukanie do drzwi. Oprócz niego, w domu znajdowała się tylko jedna osoba.
- Draco… Um, miałam zły sen. Mogłabym tu dzisiaj zostać? – wyglądała tak niewinnie w swojej piżamie w słoniki, ze zmierzwionymi włosami. Była piękna. Nie mógł jej odmówić.

~*~

Hermiona przeciągnęła się na łóżku, czując pod sobą poduszkę. Ziewnęła. Po chwili znieruchomiała, zaszokowana faktem, że jej poduszka oddycha.
- Daj człowiekowi pospać, Granger – wymruczał śpiący Draco. Hermiona jak najszybciej wyskoczyła z łóżka, wręcz biegnąc do łazienki.
Co ona robiła w łóżku z tym człowiekiem? Pamiętała, jak późnym wieczorem Draco opowiadał jej o latach spędzonych w Hogwarcie. Jej umysł przenikały urywki wspomnień, za blade jednak, by sklecić je w całość.
Zatrzasnęła za sobą drzwi prowadzące do łazienki. Spojrzała na siebie w lustrze. Splotła włosy w niedbały kok, przygładzając niesforne kosmyki dłonią. Przygryzając nerwowo dolną wargę, wspominając zdarzenia sprzed chwili.
Uchyliła lekko drzwi i przez szparę podziwiała ciało leżącego na łóżku mężczyzny. Draco spał, przykryty do pasa kołdrą. Hermiona miała więc wspaniały widok na jego idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową. Spojrzała na jego spokojną, uśpioną twarz i niedbale rozczochrane blond kosmyki włosów. Zarumieniła się, gdy spostrzegła, że szaroniebieskie oczy mężczyzny są otwarte, a on sam patrzy na nią z pobłażliwym uśmiechem.
Cofnęła się kilka kroków, wpadając na stojącą nieopodal szafkę. Potknęła się i, upadając, straciła przytomność.


Niska, piętnastoletnia dziewczyna szybko przemykała korytarzem, chcąc wrócić przed nocą do swojego przytulnego dormitorium. Miała brązowe loki, spięte w niedbały kucyk. Taszczyła ze sobą torbę, w której schowała wszystkie niezbędne do zajęć pomoce naukowe.
W myślach przeklinała profesor McGonnagal. Czemu akurat ona została wytypowana do dostarczania notatek temu, obłożnie choremu, idiocie?
Szatynka weszła do skrzydła szpitalnego, szukając wzrokiem celu swojej wyprawy.
Był tam, leżał na łóżku i czytał książkę. Jego platynowe kosmyki rozsypały się, nadając mu wygląd niewinnego dziecka. Podniósł wzrok i jego szaroniebieskie spojrzenia spoczęło na Hermionie.
- Cześć, Granger – jego wargi wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu – od kiedy to panna Jestem-Naczelną-Kujonicą-Hogwartu włóczy się po nocach, wymykając się na potajemne spotkania z przystojnym arystokratą?
Hermiona zarumieniła się aż po krańce swoich brązowych włosów. W przypływie złości cisnęła torbę na łóżko Draco, sama siadając na krześle obok.
- Odkąd została zmuszona do zanoszenia notatek panu Jestem-Ideałem-Którego-Jedyną-Wadą-Jest-To-Że-Nie-Ma-Zalet?
- Jak mogłaś zranić moje uczucia, Granger? Przez ciebie popadnę w depresję, do końca mojego życia będę się pławić w smutku – Ślizgon teatralnym gestem otarł „łzy” z bladych policzków.
            - Skończ cyrki, Malfoy – uderzyła go mocno w lewe ramię.
            Chłopak zacisnął zęby, cicho sycząc.
            - Malfoy? – zaczęła niepewnie dziewczyna, patrząc na jego ściągniętą bólem twarz.
            - Wyjdź stąd, Granger – blondyn wskazał jej drzwi.
            - Ale przecież… - nie rozumiała jego reakcji. Wstała pośpiesznie z łóżka, nerwowo przygładzając szatę, z którą była ubrana.
            - Wynoś się.

            Szatynka powoli otworzyła najpierw jedno, następnie drugie oko. Zamrugała, czując otępiający ból w czaszce. Podniosła się do siadu, rozmasowując obolały kark.
            - Obudziłaś się, królewno? Uważaj, możesz znowu zemdleć na mój widok – Draco siedział tuż obok niej, spoglądając na nią rozbawiony.
            Hermiona, nie zwracając uwagi na ból, pośpiesznie wstała i zaczęła rozpinać koszulę mężczyzny.
            - Na gwałt się nie godziłem, Granger, co ty robisz? – spytał, patrząc oszołomionym wzrokiem na szatynkę. Ta rzuciła w kąt jego czarną, wspaniale kontrastującą z bladą cerą, koszulę i ujęła w dłonie lewe ramię mężczyzny.
            Obserwowała uważnie bladą skórę Draco, próbując doszukać się na niej blizn czy śladów po jakimś zaklęciu. Chciała wiedzieć, czy sen to naprawdę było jej wspomnienie, czy najwyżej wyimaginowana sytuacja. Skóra byłego Ślizgona była jednak idealnie blada i gładka.
            - Ja… Przepraszam  - szepnęła, wstając i wybiegając z pomieszczenia. Nie zauważyła już wahania i grymasu bólu na przystojnej twarzy Malfoy’a.

~*~

           
            Draco siedział na łóżku, niczym sparaliżowany. Owszem, chciał żeby kobieta przypomniała sobie przeszłość, co najwidoczniej miało przed chwilą miejsce, jednak wolałby, by akurat to wspomnienie zostało tajne, wymazane z życia.
            Mężczyzna szepnął kilka słów zaklęcia i na jego ramieniu zaczęły powoli rysować się znaki, układające się w Mroczny Znak. Draco westchnął, uważnie spoglądając na swoje ciało.
            Mroczny Znak był wspomnieniem jego okrutnego i brutalnego dzieciństwa. Nie był dumny z wyborów i decyzji, które wtedy podjął. Kto wie, jak potoczyło by się jego życie, gdyby odmówił zostania jednym z popleczników Czarnego Pana?
            Przejechał opuszkiem palca po bliźnie, zatrzymując się na dłużej przy wzorze węża. Mroczny Znak dało się zamaskować dzięki prostemu zaklęciu; blizny na duszy i uraz psychiki pozostaną już na zawsze.
            Wstał z łóżka i szybkim krokiem skierował się do kuchni, gdzie, popijając gorącą herbatę, siedziała Hermiona. Na jego widok spuściła wzrok, nerwowo odkładając kubek na blat stołu.
            - Wszystko w porządku? – Draco wykazał się niespotykaną jak dla niego, troskliwością.
            - Tak. Przepraszam, głupio wyszło. Po prostu... Musiałam się czegoś upewnić – Granger patrzyła na niego z lekkim… strachem? Bała się go?
            Nie chciał mówić jej o swojej przeszłości. Był to dla niego niejako temat tabu. Chciał przekonać ją, by spróbowała mu zaufać, bez tłumaczenia całej prawdy. Podsumował więc wszystko jednym zdaniem.
            - Nie wiem, ile wiesz, mogę cię tylko zapewnić, ze nie jestem Śmierciożercą. Zbieraj się, Granger. Chcę ci pokazać pewne miejsce.

~*~

            Hermiona czuła się niepewnie w towarzystwie Draco. Byli wrogami, lecz czy wróg zgodziłby się pomóc jej właśnie teraz, gdy sama nie była w stanie sobie poradzić? Nic nie układało się w spójną całość. Poza tym, gdy powiedział, że nie jest śmierciożercą, uwierzyła mu, tak po prostu mu zaufała.
Powoli zeszła do holu, gdzie czekał już na nią blondyn. Ujął jej dłoń i wspólnie teleportowali się.
Znajome mury zamku przypominały Draco zarówno dobre, jak i złe chwile. To tutaj mógł przez pierwsze kilka lat czuć się jak w domu. Był tu władcą, panem Slytherinu. Później był już tylko krzyk, ból i łzy…
            Draco chwycił mocniej dłoń szatynki, która zaskoczonymi oczami wpatrywała się w krajobraz.
            - Hogwart – szepnęła wzruszonym głosem. Były ślizgon spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. Pokiwał głową.
            - A więc pamiętasz.
            - Jak my… Przecież… Tu nie można się teleportować – Draco miał ochotę ucałować gryfonkę. Wreszcie brzmiała jak wiecznie zarozumiała, przemądrzała, niesamowita, nadęta Granger.
            - Od czasu wojny trochę się tu zmieniło. Nic już nie grozi uczniom, więc niektóre zabezpieczenia zostały zdjęte. Chodź, pokażę ci coś – powiedział, ciągnąc za sobą szatynkę.
            Schody prowadzące do zamku nie wyglądały zbyt okazale. Widać było na nich widoczny znak czasu.
            - Pamiętasz? – Draco pochylił się nad szatynką, niemalże opierając swój podbródek o jej ramię. Hermiona czuła się jednocześnie skrępowana i zadowolona z tak bliskiej odległości mężczyzny. Jej myśli pognały w stronę blondyna, wspominając pewne wydarzenie…

            - Widzieliście kiedyś coś tak żałosnego? – zadrwił Draco, patrząc na opłakującego Hardodzioba Hagrida. Twarz arystokraty wykrzywiła się w ironicznym uśmiechu. – I on ma być naszym nauczycielem?
            Hermiona podbiegła do niego, wyprzedzając Harry’ego i Rona. Wzięła zamach i…
            CHLAST!
            Draco wyglądał na zszokowanego. Przyłożył rękę do pulsującego, zaczerwienionego policzka.
            - Jak śmiesz mówić o Hagridzie, że jest żałosny, ty głupi… podły…- zaczęła litanię Hermiona. Jej policzki przybrały intensywny rumieniec ze złości.
            W oddali usłyszała głosy przyjaciół, próbujące ją uspokoić. Ich próby były daremne, Gryfonka nadal buzowała wściekłością.

            - Uderzyłam cię? – spytała Hermiona, zszokowana. Nie przypuszczała, że kiedykolwiek mogła skrzywdzić blondyna, a raczej nie przypuszczała, że mężczyzna pozwoliłby jej na to.
            - Do tej pory czuję ten perfekcyjnie wymierzony policzek – mruknął Draco, lekko wykrzywiając kąciki ust w uśmiechu. Hermiona przypominała sobie coraz więcej faktów, był więc pewien, że jej amnezja niedługo całkowicie ustąpi, a szatynka opuści jego dom. Wszystko powróci wtedy do względnej normalności.
            Tylko że były Ślizgon sam nie wiedział, czy chce, by z kobietą łączyła go jedynie nienawiść.






11 komentarzy:

  1. Tak!
    *le werbelki*
    Teraz tylko ja muszę się ogarnąć i coś naskrobać :D
    Pięknie! Cały pomysł mi się strasznie podoba. Tak w ogóle to interesuję się amnezją. :D
    Świetny pomysł z ich "wycieczką" do Hogwartu. W końcu spędzili tam spory kawał życia.
    No i to wspomnienie ze Skrzydła Szpitalnego bardzo mnie zainteresowało.
    Ech, nawet do komentarzy weny nie mam :/
    Pozdrawiam, em. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoła pozbawiła mnie weny.
    Ostrzegam przyszłych średniaków: Technikum Hotelarskie jest zue. 35 godzin tygodniowo ?
    Podziękował...


    Doczekałam się i jestem happy !! ;33
    Miona stopniowo odzyskuje pamięć, ale czy gdy przypomni sobie wszystko, będzie chciała w ogóle z zadawać z Dracze ?
    Ciekawość mnie zżera...
    ;33

    Pozdrawiam,
    Zmęczona Mad.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział , będę czekać na następny!!

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie podoba mi się ten rozdział. ;)
    Ciekawie napisany, ale się wkręciłam :D
    Świetny rozdział :)
    Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział. Ogólnie ciekawy pomysł na opowiadanie ;) Czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
  6. To słodkie. Jejku, dla mnie ostatnio wszystko jest słodkie. Dziwne.
    Ło matko, już 14 a ja się w ogóle z niczego nie uczyłam.. Kurde, M. ogar.
    Kurde, o tym to będziemy gadać wieczorem :>
    Ale zanim pójdę napisać mój nowy rozdział, muszę zostawic tu mój jakże wspaniały komentarz c:
    Jejciu, a rozdział jest cudowny :> Czytałam go już kiedyś :D Ale to taki szczególik :P
    Wspomniałam kiedyś, że kocham Draco? Chyba tak. A wspomniałam jak bardzo seksownie wygląda w czarnej koszuli? Chyba nie... Boże, jak on seksownie wygląda w czarnej koszuli.... :3
    Cieszę się, że Hermiona ma takie momenty, kiedy przypomina sobie niektóre wydarzenia.
    Mam nadzieję, że Draco pomoże jej w odzyskaniu reszty pamięci :D
    No i cóż mam jeszcze napisać, Kocie..
    W tym momencie dziękuję Harremu, że kazał Hermionie mieszkać z Draco :D
    Irytujące, ale dobre stworzonko. Harry oczywiście xd
    Czekam na kolejny rozdział, Kochanie :>

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Tylko że były Ślizgon sam nie wiedział, czy chce, by z kobietą łączyła go jedynie nienawiść.: właśnie ... Genialny rozdział :) ehhh ;) Weny :D Pozdrawiam,Lili :D
    panstwoweasley.blogspot.com zapraszam i proszę o opinię ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie piszesz. Nie mogłam się tego rozdziału wręcz doczekać. Mam nadzieję, że Hermiona (już po powrocie pamięci) dalej będzie chciała być z Draco. Oni razem są tacy uroczy!
    Pozdrawiam i życzę wenki!
    Nawiasem mówiąc odważyłam się napisać własne Dramione. Więc jeśli będziesz miała czas i chęci to zapraszam do czytania.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, trafiłam tutaj przypadkiem i czytam i czytam i muszę powiedzieć, że na prawdę fajne opowiadanie! :) Motyw z utratą pamięci już widziałam, ale zobaczymy jak to się tutaj rozwinie :)

    pozdrawiam, Zou.
    http://hermionyswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. No no kochana naprawdę fajnie pokazany rozdział.
    Draco i Hermiona coraz bardziej zacierają zawiść między sobą.
    To naprawdę bardzo fajne jest i zobaczymy co wyniknie z tego dalej.
    Podobają mi się też fagmenty wspomnień.
    Świetnie wplecione w całość tworzą zgrabny kawał treści.
    Naprawdę kochana możesz być z siebie bardzo dumna i widzę jak się rozwijasz coraz bardziej.

    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. super rozdzial super napiecie:D

    OdpowiedzUsuń