Halo halo :3
Kocham Was.
Dziękuję, że jesteście.
Obiecałam, że dodam, więc łapcie.
Komentujemy, pamiętajcie?
*
Hermiona
Granger, będąc księgową i jednocześnie głownią doradczynią Mafoy’s Company,
przyzwyczaiła się, że została prawą ręką jej szefa, Draco. Zdążyła przywyknąć
do ciągłych magofonów od irytującego blondyna. Okazało się, że odkąd zatrudniła
się w firmie mężczyzny, musiała podejmować wszystkie decyzje za niego. Bo Draco
nie wiedział, w co się ubrać na spotkanie biznesowe, bo zgubił kosztorys, to
znowuż nie wiedział, jakich tematów unikać w rozmowie z mugolskim
przedsiębiorcą. Hermiona była jego mózgiem, pamiętającym o ważnych wizytach czy
planującym kolejne uroczystości. Była trzonem Malfoy’s Company i ta rola
zdecydowanie jej odpowiadała.
Posada
miała tylko jedną, poważną wadę. W przypadku Draco Malfoy’a ograniczone godziny
pracy nie wchodziły w grę. Granger miała być pod telefonem zawsze, by wspomóc
szefa niezbędną radą w każdej sytuacji.
Dlatego
właśnie Hermionie nie udało się nacieszyć samotnym wieczorem. Mimo przygotowanych
wcześniej komedii romantycznych, lampki wina i ciepłego kocyka, czyli
wszystkiego, czego potrzebowała do pełnego relaksu, nie mogła długo rozkoszować
się odpoczynkiem. Chwilę po siedemnastej, gdy właśnie z zacięciem szeptała
„całuj, no pocałuj ją wreszcie!” do ekranu, idealny spokój zakłócił ostry
dźwięk telefonu.
Granger
westchnęła ciężko. Oczywiście, jej nienormalny szef nawet w wolne popołudnie
musiał ją napastować. Ciekawe, co się stało tym razem. Podpalił biuro? Zgubił
niezbędne papiery? Nie wiedział, który krawat lepiej pasuje do koszuli?
Niechętnie
przyłożyła słuchawkę do ucha.
- Słucham –
oznajmiła swojemu rozmówcy, którym, jak słusznie podejrzewała, okazał się Draco
Malfoy. Jej były największy wróg, a teraz szef.
Jak
wyglądały ich relacje? Na początku współpracy próbowali z całych sił się nie
nienawidzić. Dla dobra interesów postanowili cofnąć własne uprzedzenia w kąt. Z
czasem zaczęli się tolerować. I chociaż ich relacje nadal były czysto służbowe,
udawało im się znosić swoją obecność przez ponad osiem godzin, każdego dnia.
Hermiona często myślała nawet, że udało jej się polubić Malfoy’a, co jeszcze
niedawno wydawało się niewykonalne. Chociaż był irytującym, roztrzepanym,
zapominalskim i namolnym szefem, darzyła go w pewien sposób szacunkiem. Draco z
kolei doceniał pracowitość i upór swojej pracownicy, mimo że przez wygórowane
ambicje Hermiony często musiał zarywać noce, byle tylko projekty Malfoy’s
Company były przygotowane idealnie, bez żadnych usterek.
- Granger?
Pamiętasz, że jesteś mi winna przysługę? – była Gryfonka zmarszczyła brwi. Po
pierwsze, głos Draco niebotycznie się trząsł. Było to dziwne zachowanie jak na
osobę, która zawsze zachowywała stoicki spokój. Coś musiało się wydarzyć, była
tego pewna. A po drugie, hej! Ona nie była winna temu dupkowi żadnej przysługi,
to on zalegał z długami wdzięczności!
- O co
chodzi? – westchnęła, z tęsknotą patrząc na zatrzymany kadr filmu. Jeden wolny
wieczór, czy prosiła naprawdę o tak wiele?
- Dzi-z-oiłem.
- Dziadka
upiłeś? – oczy szatynki rozszerzyły się w zdumieniu. Może Malfoy wypił za dużo
Ognistej? Tak, to by tłumaczyło roztrzęsiony głos, niewyraźną mowę…
- Dziecko
zrobiłem.
Po obu
stronach słuchawki zapadła cisza. Hermiona powoli przyswajała szokujące
informacje.
- Żartujesz.
– wyszeptała. Malfoy ojcem, toż to przecież istna katastrofa! Przecież ten
dupek nie ma pojęcia o wychowaniu dzieci! Czy on w ogóle wie, do czego służy
pampers? Hermiona mimowolnie zachichotała na myśl o przewijającym noworodka,
dumnym arystokracie.
- Granger…
Astoria podrzuciła mi Scorpiusa, przy okazji łaskawie mnie informując, że
jestem jego ojcem. Mam się nim zająć przez miesiąc, podczas gdy ona będzie
podrywać Latynosów. Przecież ja nie mam pojęcia, co zrobić z dzieckiem! On
ciągle tylko gada i beczy i chyba chce jeść i ja nie wiem, co robić, Granger,
ratunku! – Malfoy wyraźnie panikował. W tle Hermiona usłyszała płacz dziecka.
Coś ciężkiego spadło na podłogę.
Sytuacja
była trudna do opanowania. Szatynka miała wyłącznie chwilę na zadecydowanie, co
zrobić. Trzeba było podjąć radykalne kroki, zanim Draco zabije to dziecko lub
jego własny syn zabije szarookiego dupka.
- Będę za
pięć minut – rzuciła, rozłączając się.
Z bólem
serca wyłączyła telewizor, żegnając się z Hugh Grantem. Zmusi Malfoy’a do podwyżki za te wszystkie
nadgodziny!
*
- Hej,
spokojnie, już nie rycz, dobrze? Patrz, dostaniesz złotego galeona, tak! Ładnie
się błyszczy, prawda?
- Ma-ma!
- Tatuś jest bardzo hojny, nie
sądzisz, Scorpiusie?
- Ma-da!
- Ciekawe,
kiedy zaczniesz okazywać pierwsze oznaki bycia czarodziejem. Ja, gdy miałem
pięć lat, zaczarowałem mój rowerek tak, że latał, zamiast jeździć po ziemi.
- Cia-ma!
Draco
prowadził bardzo interesujący dialog ze swoim synem, przy okazji dostrzegając,
jak bardzo Scorpius podobny był do klanu Malfoy’ów. Miał szaroniebieskie,
błyszczące oczy i blond włoski, które uroczo opadały mu na czoło. Miał
trójkątną twarz, tak jak jego matka. Gdy się uśmiechał, w jego policzkach
pojawiały się malutkie dołeczki. Pulchne paluszki trzymał kurczowo zaciśnięte w
piąstki, którymi wymachiwał na wszystkie strony.
Jego syn
był najsłodszym dzieckiem na całej planecie.
Z wyjątkiem
chwil, kiedy płakał.
I tych, gdy
krzyczał.
Plus
dodając jeszcze te, gdy seplenił jakieś niezrozumiałe słowa.
Podsumowując,
dopóki siedział cicho, Scorpius był idealnym dzieckiem.
Draco
zerknął niemrawo na zegarek. Granger miała jeszcze minutę, by przybyć na
miejsce. Popatrzył z nieufnością na torbę z akcesoriami do pielęgnacji
noworodka. Skąd on miał wiedzieć, do
czego służy ta odżywka, a do czego krem? Dlaczego na pampersach nie ma
instrukcji założenia? Nie wszyscy są geniuszami, takie szczegóły powinny zostań
uwzględnione!
Scorpius
wyciągnął rączki i uroczo przekrzywił głowę, spoglądając na swojego tatę. Malfoy
zawahał się. Miał wziąć dziecko na ręce? A co, jeśli go upuści? Nie chciał
przecież zrobić mu krzywdy!
W tym
momencie w jego drzwiach stanęła Hermiona.
- Miałam
nadzieję, że żartowałeś – powiedziała, widząc radośnie gaworzące na kanapie
dziecko. Podeszła do małego blondynka i spokojnie wzięła go na ręce. Scorpius
zadowolony objął ja za szyję.
- Gaga!
-. Jesteś
pewien, że to twój syn? Nie widzę żadnych podobieństw. Jest słodki, uroczy,
śliczny… - wymieniała Gryfonka, z zachwytem spoglądając na dziecko.
Draco
prychnął, słysząc jej słowa.
-
Oczywiście, że to mój syn. Dzięki Merlinowi, jest bardziej podobny do mnie, niż
do powtorzycy.
- Potworzycy?
– szatynka zdusiła chichot, próbując zachować powagę.
- Astorii –
samo wymówienie imienia tej… kobiety przychodziło Malfoy’owi z trudem. Nie
rozumiał, jak mógł być takim idiotą, by wplątać się z związek z tą pokraką.
Musiał widocznie wypić wiele kieliszków Ognistej, które uszkodziły mu komórki
mózgowe. W jego otoczeniu było przecież wiele ładniejszych kobiet.
O, taka Granger na przykład.
Wcale nie była taka brzydka. Zdecydowanie zmieniła się na plus od czasów
Hogwartu. Opanowała swoją burzę włosów, które teraz falami spływały po jej
ramionach. Zaczęła zwracać większa uwagę na swój strój. Zniknęły wyciągnięte
swetry i wygodne jeansy. Ich miejsce zajęły szykowne spódniczki i eleganckie
bluzeczki, często ze sporymi dekoltami, co budziło aprobatę jej szefa. Lekki
makijaż podkreślał jej brązowe oczy i długie rzęsy.
Gdyby nie była taka irytująca,
mógłby się z nią umówić.
Rozmyślania blondyna przerwał
cichy szloch dziecka i gruchanie Gryfonki:
- Cii, cii, Scorpius, cichutko,
mały. Zaraz cię nakarmimy, dobrze, skarbie? Zmusimy twojego tatę do ugotowania
mleka, co ty na to? Zakład, mały, że rozsadzi dom?
Draco powlókł się z nieszczęśliwą
miną do kuchni.
To miał być dla niego trudny
miesiąc.
*
- Dobrze,
teraz zostawiamy gotującą się wodę na kilka minut. Musi być przegotowana, żeby
nie zaszkodziła małemu. Umyję butelkę, a ty odmierz odpowiednią ilość mleka w
proszku. – Hermiona zniknęła za drzwiami kuchni, podczas gdy Draco próbował
znaleźć informację, jak wiele proszku należało wsypać, by otrzymać odpowiedni
dla Scorpiusa pokarm. Blondyn zmarszczył brwi, z uwagą śledząc ulotkę. Był mały
problem. Ilość pokarmu należało dopasować do wieku dziecka, a przecież on nie
miał pojęcia, ile lat ma jego syn!
- Granger? –
zawołał. Szatynka wychyliła głowę zza drzwi, patrząc na niego zaciekawionym
spojrzeniem. – Ile lat ma mój syn?
Hermiona
westchnęła ciężko.
- Naprawdę mam
ci tłumaczyć, skąd biorą się dzieci? Skoro byłeś w związku z Astorią trzy lata
temu, to Scorpius ma pewnie około roku.
Draco ponownie
skierował swoje spojrzenie na ulotkę, wreszcie znajdując niezbędną mu
informację. Dokładnie odmierzył niezbędną ilość proszku, po czym, gdy Hermiona
wróciła z butelką, wsypał do niej białą substancję i zalał odpowiednią ilością
wody. Scorpius siedział grzecznie w foteliku. Blondyn chciał podać szatynce
butelkę, gdy ta pokiwała głową.
- Sam to zrób.
Malfoy
zastygł, przerażony. Naprawdę musiał sam sobie poradzić? Podszedł do syna i już
miał mu wetknąć do ust smoczek, gdy przerwał mu krzyk Gryfonki.
-
Hej, musisz najpierw spróbować, czy jest odpowiednio ciepłe!
Mężczyzna
spojrzał na nią bezrozumnym wzrokiem i zmarszczył brwi. Co miał zrobić?
-
Po prostu... wypij trochę mleka – Hermionie nie udało się do końca zdusić
śmiechu. Jej szefuńcio z butelką, to dopiero był widok!
Wykonał
polecenia szatynki, po czym nakarmił niemowlę. Udało mu się! Co prawda, mleko
było dosłownie wszędzie, jednak, udało się! Kobieta patrzyła na niego z
prawdziwą dumą.
-
Gratuluję, Malfoy. Właśnie nakarmiłeś dziecko, nie ponosząc przy tym ofiar
śmiertelnych. Jestem z ciebie dumna – powiedziała radośnie Hermiona, podnosząc
Scorpiusa i przytulając go do piersi.
Po
wypowiedzeniu tych kilku słów zarumieniła się nieco, chowając twarz w jasnych
włosach blondynka. I mimo, że szybko spuściła wzrok, Draco zauważył, że miała
naprawdę piękne oczy. Nie takie jak Astoria, ciemne i puste.
W jej oczach kryły się miłość,
szczerość i radość, ukryte za przyjemną, czekoladową barwą.
*
Była już
dwudziesta druga, gdy Granger zaczęła pomału zbierać się do wyjścia. Blondyn
wreszcie odważył się wziąć niemowlę na ręce i teraz prawdopodobnie spacerował z
nim po całym domu, pragnąc uspokoić zapłakane dziecko. Nowo ochrzczony ojciec
nauczył się już karmić i przewijać małego, co Hermiona uważała za osobisty
sukces. Może Scorpiusowi uda się przeżyć tę noc. Kto jak kto, ale opiekujący
się synem Malfoy? To prędzej czy później musiało zakończyć się tragedią!
Weszła po
schodach, ignorując ciekawskie spojrzenie wiszących na ścianach portretów.
Zerknęła do jadalni, nie znajdując tam jednak ani śladu niemowlęcia. Zaglądnęła
też do kilku innych pomieszczeń. Wszystko nadaremno. Draco zniknął. W końcu
stanęła przed drzwiami do sypialni blondyna.
To miejsce
różniło się od wszystkich innych w Malfoy Manor. Nie miał do niego wstępu nikt
inny, za wyjątkiem prawowitego właściciela. Mężczyzna cenił sobie prywatność.
Jego sypialnia była dla niego spokojnym azylem, jedynym miejscem, w którym mógł
się w pełni zrelaksować, pobyć przez chwilę sam, nie zaprzątając sobie głowy
kolejnymi problemami biznesowymi.
Szatynka
zapukała do drzwi. Po krótkiej chwili usłyszała ciche „wejdź” i wtargnęła do
środka pomieszczenia.
Na dużym,
małżeńskim łożu siedział Draco. Zdjął koszulę, zostając w samych spodniach. W
umięśnionych ramionach trzymał małego Scorpiusa, który spał spokojnie, co
chwilę tylko delikatnie się wiercąc.
Na twarzy starszego Malfoy’a
malował się lekki uśmiech, gdy patrzył na swojego synka. Chociaż dopiero
dzisiaj dowiedział się o jego istnieniu, już wiedział, że byłby w stanie oddać
życie za to dziecko, wypłacić wszystkie swoje pieniądze, wszelkie bogactwa,
byleby tylko małemu nic się nie stało.
Hermiona usiadła tuż obok Draco.
Oboje zapatrzyli się na śpiące oblicze niemowlaka.
- Jest taki malutki – szepnął
mężczyzna. Faktycznie, w porównaniu do jego umięśnionej, starannie wyrzeźbionej
sylwetki, noworodek był kruszynką. – Zasługuje na lepszego ojca, niż ja –
skrzywił się, wymawiając te słowa.
Granger zmarszczyła brwi.
Malfoy’owi musiało naprawdę zależeć na tym dziecku, skoro był w stanie się
przyznać do swojej słabości. Zawsze krył w sobie uczucia za pokerową maską,
której nikt nie był w stanie rozszyfrować. Nawet Blaise, najlepszy przyjaciel
Ślizgona, nie wiedział, co kryje się za pogardliwą miną.
Spojrzenie kobiety złagodniało.
Położyła dłoń na ramieniu Draco, przy okazji rozkoszując się miękkością jego
skóry. Oh, Merlinie, blondyn mógłby być ideałem każdej kobiety. Wysoki,
wysportowany, przystojny, troskliwy w stosunku do dzieci. Idealny.
„Hermiono, opanuj się!” skarciła się w myślach. Nie mogła myśleć o
swoim szefie w… ten sposób. To było bardzo nieprofesjonalne!
- Jesteś dobrym ojcem –
powiedziała, składając delikatny pocałunek na czole małego. Spojrzała na Draco
i zobaczyła na jego twarzy szczery uśmiech.
- Dziękuję, Granger. Idź już,
będziesz jutro niewyspana. Wezmę urlop na kilka dni. Przypilnuj tych idiotów,
żeby nie rozwalili mojego biura, dobrze?
Hermiona posłała mu ostatni
uśmiech, kiwając głową. Rzuciła szybkie „do zobaczenia” i teleportowała się do
swojego wygodnego, spokojnego mieszkania.
Draco jeszcze długo siedział i
wpatrywał się w swojego śpiącego syna, gotów zareagować na jego najcichszy
płacz.
Obiecał sobie, że będzie dobrym
ojcem i zamierzał tej obietnicy dotrzymać.
Nie zepsuje życia swojemu
dziecku, tak jak Lucjusz zepsuł jemu.
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawy miesiąc.
Draco jest uroczym tatą.
Uwielbiam Scorpiusa.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Awrrr *_* Draco jest taki troskliwy w stosunku do małego.
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział i już nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń. ;)
Mam jedno pytanie ... Czemu tak krótko ??? :D Cudowny rozdział. Draco jako ojciec... Brak mi słów. Zakochałam się w tym opowiadaniu :*
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że następny rozdział dodasz szybciej, bo inaczej chyba umrę z nudów :D
Na stringi Umbridge!
OdpowiedzUsuńBajeczny rozdział. Niby taki śmieszny, ale też poważny.
Padam Ci do stóp i biję pokłony, o Vilene.
Nie mogę się doczekać kolejnego.
Pozdrawiam, em.
To po prostu.. Arcydzieło... Nie.. na to nie ma właściwego słowa. Genialny rozdział ! :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym opowiadaniu.. Draco tatusiem. Jak słodko :) Jeszcze bardziej go kocham.
Pozdrawiam i życzę weny, Dramione True Love :)
Jeeejku, toż to jest spełnienie moich marzeń ! Dramione idealne nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńJestem uwięziona u babci. Właśnie szykuje dla mnie kolejnego pączka. Przestałam liczyc, ktory to. RATUNKU?
OdpowiedzUsuńNapisze komcia jak wroce do domu. O ile wtoczę do domu.
Buziaki.
M.
Dzień dobry, witam.
UsuńPrzytoczyam się, uf. Uciekłam stamtąd xD
Rozdział jest cudowny i taki dshjxnhgehsvdbjhawieujhcnawiehu.
Draco w roli ojca jest wyjątkowo cudowny. Skromny. Tak bardzo przystojny. Po prostu ideał :o
A Granger jest dobrą ciocią. Zawsze wiedziałam, że drzemie w niej matczyny potencjał.
Mam nadzieję, że Astoria zginie w jakiejś katastrofie. Albo zostanie z tym latynosem na bezludnej wyspie.
Najkrótszy komentarz w historii mojej kariery komentatorskiej. :O
Wybacz. Chujowy humor. UPS. xD
Pozdrawiam, (z bolącym gardłem) M.
To było wspaniałe... Czekam na nn ;) Mam nadzieję, że pojawi się już wkrótce.. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńfajne.:P
OdpowiedzUsuńTo jest cudo!! Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńHmm ciekawy początek.
OdpowiedzUsuńTakiej historii się nie spodziewałam i jesteś naprawdę coraz bardziej niesamowita.
Skąd Ty kochana bierzesz te wszystkie pomysły, co?
Będę czekać na ciąg dalszy;d
Świetny rozdział, ciągle się śmiałam, gdy go czytalam ;) Malfoy tatusiem, hehe :-P
OdpowiedzUsuńAle fajne! Czekam na kolejny rozdział, chcę wiedzieć co będzie dalej ;)
OdpowiedzUsuńOjej, to takie... słodkie <3
OdpowiedzUsuńDracze ojcem to naprawdę komiczny widok, nie mogę powstrzymać uśmiechu ;)
I ogółem Hermajn taka fajna, taka... Vilenowata ?
Nie funkcjonuję ostatnio najlepiej.
Pozdrawiam,
Mad.
Jak zwykle c.u.d.o.w.n.i.e.!!! *O*
OdpowiedzUsuńNo i co ja mam więcej napisać, no? No jesteś najlepsza! :D
Czekam na kolejny i zapraszam do mnie:
http://believe-in-impossible-feelings.blogspot.com/
Dopiero zaczynam :3
Jeśli znajdziesz czas, to liczę na to, że przeczytasz i skomentujesz :3 Bo przecież sama najlepiej wiesz, jak komentarze motywują do działania :*
Pozdrawiam i weny życzę, kochana <3
Twoja Eveneth (dawna //Lav.)
Świetny rozdział! Wyobraziłam sobie Draco z dzieckiem na rękach... To takie słodkie <3 Hermiona taka opiekuńcza.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam,
Rose.
Świetne choć szkoda że Astoriato matka Scorpiusa... Hermiona ma wieczory takie jak ja:) Przystojny facet z dzieckiem to marzenie
OdpowiedzUsuńGenialne :D
OdpowiedzUsuńKocham.
Uwielbiam :D
Pozdrawiam.
Boże... Naszła mnie wizja jak mój przyjaciel do mnie dzwoni i mówi: z-zrobiłem dz-dziecko xD Pewnie następnym razem jak go zobaczę to ryknę śmiechem :D
OdpowiedzUsuńRozwalił mnie moment kiedy Draco daje małemu do zabawy galeona, typowy Malfoy :P
Ogółem cudo *_* ;)
Pozdrawiam
Cassandra