Hejo.
Jesteście wspaniali.
Dziękuję Wam za wszystko.
I need komentarze.
Endżoj. :3
Hermiona przeglądała stos
papierów, nie skupiając się jednak zbytnio na wykonywanej pracy. Jej myśli
krążyły wokół obu Malfoy’ów. Czy Draco udało się samodzielnie ugotować mleko
dla Scorpiusa? Czy pokonał swoje obawy i przewinął małego? Tyle pytań, a tak mało
odpowiedzi. Postanowiła, że odwiedzi wesołą rodzinkę zaraz po zakończeniu pracy. Zresztą, i tak miała dostarczyć szefowi jakieś dokumenty, które wymagały
podpisu właściciela Malfoy’s Company.
Wzięła głęboki oddech, chcąc
chociażby na chwilę uwolnić myśli od zmartwień. Musiała skupić się na pracy, a
nie obawach o życie dziecka czy też westchnieniach o przystojnym blondynie.
Próbowała przekonać samą siebie,
że naga klatka piersiowa szarookiego mężczyzny, jaką miała przyjemność ujrzeć
poprzedniego wieczoru, nie zrobiła na niej wrażenia, tak samo jak nie
zaimponowało jej dojrzałe podejście Draco do wychowania dziecka. Myślała, że
będzie chciał pozbyć się Scorpiusa. Cóż, został postawiony w dość krępującej
sytuacji. Nie dość, że po roku dowiedział się, że ma syna, to jeszcze musiał
się nim zająć przez najbliższy miesiąc!
Był taki troskliwy, czuły, taki…
ludzki. Pierwszy raz pozwolił jej ujrzeć swoją prawdziwą twarz. Nie tę maskę,
którą zawsze zakładał, będąc aroganckim i samolubnym arystokratą. Wczorajszego
wieczoru Granger ujrzała w nim zagubionego, może nawet trochę niepewnego siebie
człowieka.
Hermiona zatrzasnęła ze złością
segregator z dokumentami. Jej myśli znów zeszły na inny temat! Miała się zająć
pracą!
Przeklęła cicho. To wszystko wina
tego dupka!
*
Draco przetarł dłonią twarz, po
czym opluskał ją zimną wodą, chcąc chociaż w pewnym stopniu zniwelować skutki
zmęczenia, jakie towarzyszyło mu po poprzedniej nocy. Scorpius budził się z
dziesięć razy, więc mężczyzna co chwilę biegał a to do kuchni, by przynieść
mleko, a to znowuż do łazienki, by przynieść świeże pampersy. Był wykończony, a
minął dopiero jeden dzień!
Przeszedł do kuchni, przy okazji
czochrając włosy siedzącemu grzecznie w foteliku, który dzisiaj rano ktoś,
najwidoczniej Granger, dostarczył z wielką kokardą i karteczką „powodzenia”,
dziecku.
- No mały – zaczął – zobaczmy, co
mógłbyś dzisiaj założyć.
Otworzył torbę i nieśpiesznie
zaczął przeglądać ubranka. Różowe śpioszki, fioletowa koszulka, spodenki w
groszki, majteczki w serduszka…
Draco oburzył się. Przecież jego
syn był mężczyzną! Jakby mógł ubrać go w to… różowe, podejrzane, błyszczące się
coś?
Musieli wybrać się na zakupy.
Koniecznie. Musieli kupić śpioszki, jak na prawdziwego mężczyznę przystało!
Założył Scorpiusowi najmniej
brokatowe ubranka. Sam zarzucił na siebie jasną koszulę i jeansy. W duchu podziękował
Merlinowi, że wiosna tego roku była wyjątkowo ciepła. Nienawidził ubierania
grubych, puchowych kurtek, uh!
Nagle do jego głowy wpadła pewna
myśl. Jak on się niby miał dostać do Londynu? Mieszkał na obrzeżach, od centrum
dzieliło go kilkanaście kilometrów. Normalnie nie byłoby to najmniejszym
problemem. Dzięki teleportacji w ciągu kilku sekund znalazłby się na miejscu,
ale przecież miał ze sobą dziecko! Nie mógł także użyć sieci Fiuu – bał się, że
małemu mogłyby zaszkodzić te pyły, sadza i brud.
Wyjął magofon i wybrał jeden z
najczęściej używanych przez niego numerów.
- Granger? Potrzebuję transportu
do centrum. Uda ci się coś załatwić?
Usłyszał w różdżce, że Hermiona
wzdycha ciężko. Po chwili jednak odpowiedziała, a w jej głosie dało się słyszeć
lekkie rozbawienie.
- Limuzyna będzie za kilka minut,
paniczu.
*
Słysząc słowo „limuzyna” Draco
nie do końca miał na myśli starego, rozklekotanego grata, jakim kierowała
Granger.
Samochody były dla blondyna
niezwykłym wynalazkiem. Dopiero po ukończeniu Hogwartu, gdy wreszcie przemógł
swoją nienawiść do mugoli, zaczął interesować się ich światem. W ciągu tych
kilku lat nauczył się już obsługi tostera, ekspresu do kawy, ostatnio nawet
udało mu się zrozumieć, jak zapakować pralkę. Co do samochodów, oczywiście,
pragnął zdać prawo jazdy, lecz to nie była jego wina, że ci wredni, parszywi
instruktorzy ciągle go oblewali!
Czerwony maluch dumnie stanął
przed wrotami willi. Siedząca za kierownicą Granger uśmiechnęła się promiennie
i zawołała:
- Wsiadaj! Fotelik dla Scorpiusa
jest z tyłu – Draco przypiął dziecko, przez dłuższą chwilę mocując się z zapięciem. Kto to wymyślił, czy
tu naprawdę musiało być tak wiele paseczków, szelek i zamków?
Po chwili sam wślizgnął się do
auta, zajmując miejsce pasażera. Oczywiście, mógłby walczyć z Gryfonką o posadę
za kółkiem, ale naprawdę chciał, by jego dzieciak dożył dorosłości, wolał więc
nie podejmować ryzyka.
Chociaż, oczywiście, był
doskonałym kierowcą.
- To gdzie jedziemy? – Draco
nerwowo chwycił się za brzeg siedzenia. W oczach Granger zabłysnęła jakaś
dziwna iskra. Nie podobał mu się ten wyraz twarzy. Wyglądała jak obłąkana,
siedząc za kierownicą i uśmiechając się szeroko.
- Muszę kupić Scorpiusowi jakieś
ubranka. Jedźmy do jakiegoś mugolskiego sklepu, kupmy co potrzeba i wracajmy do
domu, jestem wykończony. – odpowiedział na pytanie Gryfonki,
- Opieka nad dzieckiem daje się
we znaki, Malfoy? – Granger nagle przyśpieszyła, sprawiając, że ciało Draco
zostało przygniecione do fotela. Szatynka zdawała się nie zauważać przerażonego
wzroku towarzysza. Scorpius z tyłu gaworzył cicho, bawiąc się jednocześnie
jakąś kolorową grzechotką. Dorosły mężczyzna przełknął ciężko ślinę.
W duchu modlił się, by przeżyć.
*
- Żółta kaczuszka czy zielona
żabka? – Draco zapytał siedzącego na rękach Hermiony Scorpiusa. Blondyn trzymał
w rękach dwa śpioszki – jeden z ptakiem, a drugi z płazem - i nie mógł się
zdecydować, który wybrać. Dziecko jedynie popatrzyło na ojca, po czym uroczo
się zaśmiało, śmiechem brzmiącym jak dźwięk malutkich dzwoneczków. Popatrzył
wyczekująco na Granger, która zmarszczyła brwi i wydęła usta. Po chwili ze
śmiertelną powagą oświadczyła:
- Żabka. Zdecydowanie zielony, a
nie ten obrzydliwy żółty – swoim udawanym przejęciem wywołała uśmiech na twarzy
mężczyzny.
Była taka inna od Astorii!
Naturalna, słodka, urocza. Traktowała Scorpiusa z taką czułością, jakby był jej
własnym dzieckiem. Mógł na niej polegać, nigdy go nie zawiodła. Ufał jej, jak
nikomu innemu.
Przez głowę Draco przemknęła
dziwna myśl. Dlaczego to Astoria, a nie Granger została matką jego dziecka?
Zganił się za takie rozmyślania.
Było już za późno, żeby cokolwiek zmienić.
Poza tym, co się z nim, do
cholery jasnej, działo? Zachowywał się jak zakochany w Granger szczeniak. A
przecież miłość nie istniała.
A on nie był zakochany!
Musiał znaleźć sobie jakąś
dziewczynę, zdecydowanie.
- Draco? – Hermiona zawołała go z
przeciwnego kąta sklepu. Ruszył w jej stronę, słuchając, jak wesoły głos
Gryfonki miesza się z radosnym gaworzeniem jego syna. Szatynka odwróciła się w
jego stronę, pokazując mu wypatrzoną przez nią koszulkę z napisem „Mój tata
jest najlepszy!”
Poczuł niesamowite ciepło w
środku. Nie kontrolując swojego postępowania, zachowując się tak bezmyślnie,
jak tylko mógł, pochylił się nad kobietą, składając na jej policzku delikatny
pocałunek.
- Będzie idealna – powiedział,
zabierając od niej koszulkę i idąc do kasy, by sprzedawczyni zapakowała zakupy
i odliczyła z jego konta należną za nie kwotę.
- Scorpius, co ty zrobiłeś ze
swoim ojcem? Odkąd się pojawiłeś, stało się z nim coś dziwnego… Nie dosypałeś
mu czegoś do picia? Na pewno? Dobra, mały, trzymam cię za słowo, ale sprawa
jest co najmniej podejrzana – mruknęła kobieta do niemowlaka, który stwierdził
rzeczowym tonem:
- Ta-ta!
*
- W drodze
powrotnej to ja siadam za kółkiem – Malfoy oświadczył głosem nie przyjmującym
sprzeciwu. Hermiona prychnęła.
- Chyba
sobie żartujesz, jeśli myślisz, że powierzę w twoje ręce moje cudeńko –
odparła, mając widocznie na myśli starego, czerwonego malucha.
- Granger,
cud, że to auto jeszcze się nie rozpadło, przy twoim trybie jazdy!
-
Sugerujesz, że jestem złym kierowcą? – policzki Gryfonki zarumieniły się ze
złości. Ułożyła sobie Scorpiusa wygodniej na rękach. Pięknie, skończyła jako
niańka, podczas gdy Draco był tragarzem milionów toreb zakupów dla małego.
- Nie,
Granger. Złym kierowcą to jest Zabini. Ty jesteś tragiczna w prowadzeniu
pojazdów. Każda sekunda spędzona w twoim aucie mogła być moją ostatnią.
- Nadęty,
zarozumiały palant! Ty nie masz nawet prawa jazdy – prychnęła Hermiona. Przyspieszyła
kroku, wyprzedzając pewnego blond osobnika o kilka metrów.
- Nie moja
wina, że instruktorce najwyraźniej podobają się szatyni! – zawołał za nią.
Uwielbiał ją denerwować, mimo wszystko. Miała taki śmieszny, uroczy wyraz
twarzy, gdy się złościła.
Pogrążony w
myślach, mechanicznie stawiał kroki, nie bacząc na to, co działo się wokół
niego. Nie zwracał uwagi na mijających go ludzi. W końcu wpadł na jakąś
kobietę, sprawiając, że oboje – i Draco, i nieznajoma – upadli na ziemię, a
torby mężczyzny rozsypały się.
-
Przepraszam – mruknął, zbierając swoje pakunki.
- Ależ to
moja wina, zagapiłam się. Proszę, pomogę panu – miły głos nieznajomej zadziałał
na Malfoy’a pobudzająco. Zerknął na swoją ofiarę.
Była piękna, naprawdę. Miała
długie, jasne włosy, sięgające jej aż do pasa. Uwagę przyciągały także duże,
ciemnoniebieskie, niczym niebo przed burzą, oczy. Była szczupła, wysportowana
oraz niziutka, co wydało się Draco urocze.
- Dziękuję pani bardzo –
powiedział, używając swojego najlepszego, kusicielskiego głosu. Posłał kobiecie
najpiękniejszy uśmiech, przez co na jej twarzy pojawiły się rumieńce.
Biznesmen niemal się rozczarował.
Wszystkie kobiety tak na niego reagowały. Była tylko jedna, która kiedykolwiek
mu się oparła i nie zadziałało na nią spojrzenie szarych tęczówek.
Granger.
Wrócił do teraźniejszości, gdy
blondynka wyciągnęła przed siebie dłoń.
- Jaka tam ze mnie pani –
prychnęła. – Jestem Anastasia.
Malfoy, niczym dżentelmen,
szarmanckim gestem ujął dłoń dziewczyny i złożył na niej pocałunek.
- Mam na imię Draco –
odpowiedział z uśmiechem. Wtem zobaczył zdenerwowaną szatynkę podchodzącą w
jego stronę. Na jej twarzy jawił się co prawda uśmiech, jednak mowa ciała
sugerowała złość.
- Kochanie? Musimy się już
zbierać – szepnęła Hermiona, jednak na tyle głośno, by Anastasia doskonale ją
usłyszała. Jednocześnie lekko przesunęła dłonią po ramieniu mężczyzny.
Blondynka tylko odrzuciła włosy na plecy pogardliwym gestem, patrząc na
Scorpiusa, jakby zamordował jej rodzinę.
Draco zmarszczył brwi, a po chwili
na jego twarzy pojawiła się błogość.
Granger była o niego zazdrosna!
*
Hermiona sama nie potrafiła
wytłumaczyć, co kierowało jej zachowaniem. Gdy tylko zobaczyła tą blond
wywłokę, podrywającą jej szefa, ogarnęła ją nieopisana złość. Ruszyła przed siebie
dziarskim krokiem, szeptając do Draco, że muszą się zbierać i wciskając mu w
ramiona wyrywającego się Scorpiusa. Zmierzyła blondynkę pogardliwym
spojrzeniem. Jeżeli miała nadzieję na niezobowiązujący flirt z szarookim
arystokratą, to musiała zmienić plany.
- Tak, masz rację, kochanie –
powiedział miękko mężczyzna. Hermiona jęknęła. Do końca jej dni nie zapomni jej
nazwania go „kochaniem”! Co ją podkusiło do tak radykalnego czynu? Ogłupła już
całkiem? Przebywanie w towarzystwie tego nadętego bufona widocznie odbiło się
negatywnie na jej zdrowiu psychicznym – Miło było cię poznać, Anastasio. Mam
nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy – dodał, łapiąc Gryfonkę za dłoń,
której nie puściła, dopóki tapeciara, jak w myślach nazwała tę kobietę, nie
zniknęła z jej pola widzenia. Później wyrwała rękę z uścisku blondyna i ruszyła
do przodu, nie oglądając się za przytłoczonym ciężarem dziecka i toreb z
zakupami mężczyzną.
W myślach przeklinała swoją
głupotę. Co to w ogóle było? Dlaczego tak się przejęła tym, że Draco zwrócił
uwagę na tę kobietę? Jej szef podrywał wszystko, co miało długie nogi i
jakikolwiek chociażby cień biustu. Powinna przywyknąć do tego, a nie reagować w
sposób tak impulsywny i niewytłumaczalny!
- Granger! – zawołał za nią
blondyn, który w jednej trzymał pięć
toreb zakupów, w drugiej kolejne trzy, a za malutką rączkę trzymał niepewnie
stawiającego kroczki, niemowlaka. – Chodź tu, zazdrośnico!
Hermiona zaczerwieniła się. Ona
nie była zazdrosna. Nie mogła być, prawda?
Westchnęła ciężko, kucając. Draco
puścił dłoń Scorpiusa, który pomalutku, z trudem łapiąc równowagę, przeszedł
kilka kroków i wpadł w ramiona Gryfonki. Pisnął uradowany, gdy Hermiona wzięła
go na ręce i okręciła wokół własnej osi. Pocałowała delikatnie małego w
policzek. Dziecko zaśmiało się, ucieszone, gdy szatynka wyjęła z podręcznej
torebki misia i wcisnęła go w jego ręce.
- Ani słowa, Malfoy – warknęła
groźnie, gdy Draco już otworzył usta, by szepnąć jakąś złośliwą uwagę – Ani
słowa.
Mężczyzna, mimo wszystko, wolał
się nie narażać. W końcu, do domu daleko, a jedyny pojazd należał właśnie do
Granger…
Kilka minut
później doszli na parking, nadal nie rozmawiając. Kobieta szła przodem,
rozmawiając z synem swojego szefa, a mężczyzna wlókł się z tyłu, targając ze
sobą stosy siatek i toreb.
Hermiona wślizgnęła się na tyły
swojego nowoczesnego samochodu, zajmując miejsce obok Scorpiusa. Bała się pytań
blondyna. Bała się jego reakcji na jej, tak głupie i dziecinne, zachowanie. Nie
chciała patrzeć mu w oczy.
- Granger, co to było? – w końcu
to pytanie musiało zapaść. Hermiona skurczyła się w sobie, wyglądając przez
okno. Nie odpowiedziała. W końcu, z przodu auta dotarł do niej tak cichy głos,
że przez chwilę myślała, że się przesłyszała.
- Nie miałbym nic przeciwko,
żebyś częściej nazywała mnie „kochaniem” – mruknął Draco, nadal patrząc na
jezdnię.
W samochodzie zapadła cisza.
*
- Pójdę położyć Scorpiusa – mały
zasnął na rękach Hermiony. Podróż, choć nie długa, wyraźnie go wymęczyła. Teraz
słodko chrapał, chowając swoją głowę w zagłębieniu szyi Gryfonki. Draco,
roztargniony, tylko kiwnął głową.
Usiadł przy stole, chowając twarz
w dłoniach. W towarzystwie tej małej zazdrośnicy działo się z nim coś dziwnego.
Czuł się przy niej taki żywy, lekki radosny. Zmarszczył brwi. To było dziwne. I
te dziwne, irytujące trzepotanie w żołądku!
Musiał się przespać.
Zdecydowanie, musiał po prostu chwilę odpocząć. To powinno rozwiać wszelkie
jego wątpliwości.
Głupia Granger, czy naprawdę
musiała tak utrudniać mu życie? To przez nią miał teraz w głowie kompletny
mętlik, to wszystko jej wina!
Ruszył w stronę swojej sypialni.
Granger musiała być zmęczona, powinien pewnie zaproponować jej nocleg lub jak
najszybciej odesłać do domu a on, jak ostatni gbur, zgodził się jeszcze, by
zajęła się jego dzieckiem! Gdzie podziały się jego maniery?
Zaraz, zaraz. On był Malfoy’em.
On nie miał żadnych manier. Zawsze brał co chciał, nie przejmując się
konsekwencjami. Korzystał z życia na sto procent, bo nie był pewien, czy dożyje
kolejnego dnia, by mieć szansę spróbować czegoś następnego dnia.
Powoli otworzył drzwi. Widok,
który zastał, jednocześnie zdumiał go i rozczulił. Hermiona leżała na łóżku.
Jej oczy były zamknięte. Obok niej leżał malutki chłopczyk, którego obejmowała
ramieniem. Oboje pogrążeni byli w głębokim śnie.
Draco zatrzymał się, przez chwilę
po prostu patrzył na uroczy obrazek. Granger wyglądała tak cudownie, tak
niewinnie… Po raz kolejny zauważył, jak bardzo różniła się od Astorii, kobiety,
z którą miał dziecko. Po raz kolejny w myślach przeklinał, że to nie Gryfonka
była matką Scorpiusa.
Gdyby tak było, chciałby jako
pierwszy dowiedzieć się o ciąży, znajdując w paczce od Mikołaja maleńkie buciki. Chciałby być na pierwszym
badaniu, zobaczyć płód w brzuchu matki. Towarzyszyć jej w każdym momencie ciąży.
Ba, znosiłby nawet humorki, wymagania i zmiany nastroju!
Gdyby tylko to Granger była matką
jego dziecka…
Potrząsnął głową, już któryś raz
tego dnia ganiąc się za niezrozumiałe myśli. Ze sterty koców wziął jeden i
delikatnie, by nie obudzić śpiącej dwójki, przykrył ich ciepłym pledem.
Hermiona zamruczała przez sen, jednak nie otwarła oczu.
Draco stanął w drzwiach sypialni
rzucając długie spojrzenie na kobietę i małego. Uśmiechnął się pod nosem.
Nic nie mógł poradzić na to, że
podobał mu się widok Granger w jego łóżku.
ooooooo :) kocham, kocham, kocham :P
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie ;p strasznie mi sie podoba;p
chce wiedziec co bedzie dalej :)
przecudownie !!!
pisz więcej ;p
pozdrawiam, Asia
Och, to takie słodkie <3
OdpowiedzUsuńJuż się bałam, że Draco pójdzie na podryw, uff.
Tak, Mad., wmawiaj sobie: Moje życie to nie tylko dramiony !
Ha Ha dobre sobie.
Mówiłam Ci już, że podoba mi się tytuł tego opowiadania ? Nie.
To właśnie powiedziałam xd
Coś czuję, że za niedługo będę jeździć takim samym autem jak Hermiona. Ale dla bezpieczeństwa wszystkich wokół będę to robiła w okolicach czwartej rano.
Pozdrawiam,
Mad.
Słodziutki ten rozdział.:P
OdpowiedzUsuńMionka ma świetny samochód.:P A Draco najwyraźniej nie ma talentu do prowadzenia.:P
Fajna ta koszulka <3
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Nie mam słów aby wyrazić swój podziw dla ciebie i tego opowiadania :D Poprostu jest genialne !!!
OdpowiedzUsuńAhsvzhusvsfzuahwdgsushdysja *-*
OdpowiedzUsuńMój wujek ma koszulkę z napisem NAJLEPSZY TATA NA ŚWIECIE. Kupił ją z 5 lat temu i co roku zakłada ją tylko na urodziny swojej córeczki. Nie wspomnę o tym, że od pięciu lat nie była prana >.<
Dracze jest taki fajny. Ale i tak wolę Scorpiusa. Jest szuper. Jeszcze bardziej szuper od rozdziału, jeśli to w ogóle możliwe.
Tak jak napisała Mad.- za kilka lat i ja będę jeździć jak szalona Hermiona. No ale kto bogatemu zabroni? XD
Czekam na nowy rozdział :3
+zapraszam na mojego blogaska z wierszykami- nieco-pesymistycznie.blogspot.com
Pozdrawiam, em.
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńZmiana uczuć między Draco, a Hermioną była niesamowicie opisana.
Zazdrosna Mionka i reakcja Malfoya na to była niesamowita.
Uwielbiam Scorpiusa, jest taki słodki.
Urocze są myśli Dracona i Hermiony na temat drugiej osoby.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Halo dzień dobry już jestem, możesz wejść na gg!
OdpowiedzUsuńEh. Draco tak doskonale sprawdza się w roli ojca. Słodziak. :D
A Granger jest zazdrośnicą! Ale dobrze, że jest. Draco zaczyna o niej myśleć inaczej. Wszystko idzie w dobrym kierunku.
Ja też będę miała malucha. Czerwonego. Będę nim jeździła. I pojadę do Ciebie na to zadupie. M. kierowca. Tego jeszcze świat nie widział xD Nie wiem czy to będzie bezpieczne.. Ale zabawne! :D
Draco niech się bierze za Hermionę póki wolna.
Wejdziesz na gg, czy mam zleźć z tego drzewa, na którego kiedyś kazałaś mi spier... uciekać, i się do Ciebie przejść?
Aaaa... Zapomniałam o jednej kwestii.
Cudowny rozdział, jndhjwnedhoijknweoidjl :D
Pozdrawiam, M.
Tylko nie zapraszaj mnie do tego auta. Nie chce wiedzieć co robisz na tylnej kanapie, bo na pewno nie wozisz tam Scorpiusa xD
UsuńTen rozdział jest taki słodki i wspaniały ... eh szkoda słów! Chcę więcej i więcej!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :D
Super! Dodaj szybko następny ;)
OdpowiedzUsuńWdpaniałe. Draco i Hermiona uroczy. Scorpiusa rozwala system, ale końcówlka najlepsza:)
OdpowiedzUsuńO mamusiu jaki słodki rozdzialik <3 kocham to normalnie <3 jesteś niesamowita ;* a Scorius... ach wykapany tatuś :D ale faktycznie szkoda że to nie Miona jest matką dziecka <3 czekam na następny. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńMartyna M,
P.S. U mnie pojawił się Prolog. zapraszam ;*
http://storyofourlife98.blogspot.com/
Koncówka genialna. Och to jest w ogóle ganialne :)
OdpowiedzUsuńKocham.
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
"Gdyby tylko to Granger była matką jego dziecka…" - jakie to słoooodkie :)
OdpowiedzUsuńUnoszę się teraz parę metrów nad niebem normalnie :D
Genialne opowiadanie. Pozdrawiam, Dramione True Love :)
Hermiona zazdrośnica ;3 Scorpius jest taki słodki <3 Dracze nie wierzy w miłość? To takie smutne ;c Niech się bierze za Granger,póki wolna xd No i ogólnie rozdział gsjsydvsjuevrjduebe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Rose.
Jej jakie to slodkie ;)
OdpowiedzUsuńSuper notka zycze weny ;*
Good luck ;)
Wspaniały! Przecudny! Świetny rozdział! *0*
OdpowiedzUsuńTo jak Draco myśli o Hermionie :') <3
GŁUPIA ANASTASIA XD
czekam na nooowy :3
Zapraszam do mnie:
http://believe-in-impossible-feelings.blogspot.com/ :)
Pozdrawiam i weny, kochanie! :* XD
Twoja Eveneth.
Aaaaa! Znakomite! <3
OdpowiedzUsuńTwojego bloga znalazłam już jakiś czas temu, przeczytałam także poprzednie opowiadania i miniaturki, uważam, że piszesz naprawdę dobrze!
Ki(n)d of surpsise jest genialne! Nie mówię, że reszta była zła, bo nie, także mnie oczarowała, ale to jest dla mnie takie jakieś.. bliższe? Tak, chyba tak, przez to, że jestem prawie od początku.
Co do rozdziału to: wow! Kocham Twojego Draco, który jest taki czuły i opiekuńczy. Szczerze to też pomyślałam na początku, że będzie chciał się pozbyć Scorpiusa, ale na szczęście się pomyliłam :D
"Gdyby tak było, chciałby jako pierwszy dowiedzieć się o ciąży, znajdując w paczce od Mikołaja maleńkie buciki." - ocvh Boziu, najlepsze zdanie tego rozdziału !!!
I to ciągłe powtarzanie Draco, że chciałby, żeby to Granger była matką jego dziecka... *.* MNIAM !
A Hermiona taka zazdrosna, to też mi się podobuje :D
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i zapraszam przy okazji do siebie, dopiero zaczynam, jednak może prolog Ci się spodoba :)
www.still--into--you.blogspot.com
Strasznie spodobał mi się ten rozdział, a sama historia jest dość ciekawa. Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńMonika
Boziu... jakie słodkie :) Zazdrosna Hermiona uuu... coś się tu święci ;) Scorpius jest po prostu boski! Tak jak Dracuś ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cassandra
Wszystkie twoje opowiadania sa niesamowite! Mam nadzieje, ze juz zawsze bedziesz pisac, bo wspaniale ci to wychodzi. :)
OdpowiedzUsuńTo mi się zdecydowanie podobało. Utrzymuj poziom.
OdpowiedzUsuń