Witam, krasnoludki. :3
Wczorajsze walentynki zadziałały na mnie depresyjnie (jak zawsze, jejku, nienawidzę tego święta. ;___;), więc po prostu dodam rozdział bez większych przemów.
Następny, o ile uda mi się napisać, w kolejny piątek.
Komentujcie, dobrze?
Jesteście wspaniali, mordeczki moje. Kocham Was bardzo bardzo, nie zapominajcie.
Endżoj, czytajcie, opiniujcie, oceniajcie.
PS. Przepraszam, że taki krótki, ale nie chciałam zaczynać kolejnego wątku i jakoś tak mało tego rozdziału wyszło.
- Zapasy
mleka?
- Są.
- Ubranka
na przebranie?
- W
gotowości.
- Pampersy?
- Obecne.
- A…
- Granger, zostajemy
ze Scorpiusem sami tylko na kilka godzin! Poradzimy sobie, prawda, mały? –
dziecko wesoło zagaworzyło. Blondyn przewrócił oczami. Nie radził sobie
przecież tak najgorzej, prawda? Czemu więc Granger, która musiała wreszcie
zjawić się w pracy, by podpisać niezbędne papiery, aż tak obawiała się o życie
jego dziecka?
- Draco,
jak zabijesz małego, to własnoręcznie cię uduszę, poćwiartuję, ugotuję i
nakarmię tobą Puszka, a później z twoich szczątek Hagrid zrobi herbatniki!
Malfoy
zamarł w pół kroku, a uśmiech spełzł z jego twarzy.
- Granger,
nie sądziłem, że masz takie mordercze zapędy.
Usta
Hermiony wykrzywiły się w dziwny grymas.
- Tylko w
stosunku do ciebie, kotku.
- Stosunku?
Stosunku, powiadasz…
- Malfoy,
zboczeńcu, wynocha!
- Granger,
chcesz mnie wygonić z mojego własnego domu!
- Tak.
Precz, dupku.
- Zacna
Gryfonko, to ty wychodzisz. Miałaś iść do pracy, pamiętasz?
- UH! Jesteś
irytującym, wkurzającym…
- … ale
jakże przystojnym…
- zarozumiałym, upartym…
-…
seksownym…
- dupkiem!
Przestań mnie przedrzeźniać, idioto!
- Ach, nie
musisz mnie tak komplementować, moje ty gryfońskie słoneczko. Uważaj, bo się
zarumienię!
- Idę do
pracy. To będzie najlepsze, co mogę w obecnej sytuacji zrobić. Nienawidzę cię,
Malfoy.
- Też cię
kocham, pysiaczku! Będziemy tęsknić!
Hermiona
zniknęła, na pożegnanie jeszcze machając obydwu panom.
Draco
westchnął głęboko, ciesząc się ciszą. Tak miło było przez chwilę pomilczeć.
Nie, żeby przeszkadzało mu ciągłe trajkotanie Gryfonki. Lubił jej słuchać, miała
naprawdę ładny, ciepły głos, jednak czasem każdy potrzebuje chwili wytchnienia.
Malfoy zmarszczył
brwi. Powinien wrócić do pracy. Miał już za sobą kilka dni nieobecności,
podczas których jego współpracownicy prawdopodobnie roznieśli jego biuro. Byli
tacy niezdyscyplinowani. Musiał wrócić, dopilnować, by do siedziby Malfoy’s
Company powrócił ład i porządek.
Tylko co on
zrobi ze Scorpiusem?
Bał się zatrudnić opiekunkę,
bojąc się, że ta zrobi krzywdę jego dziecku. Scorpius był zbyt cenny, by oddać
go jakieś obcej kobiecie pod opiekę!
Tylko
jednej osobie, oprócz Granger, ufał na tyle, by powierzyć jej dziecko.
Blaise
Zabini miał wkrótce stać się zawodową niańką.
*
-
Żartujesz.
- Nie.
- Kpisz
sobie.
- Nie.
- Malfoy,
chodź raz w życiu bądź poważny!
- Ależ
jestem, słoneczko.
- Błagam,
powiedz, że żartujesz. Czy ty ogłupiłeś już całkiem, Malfoy?
Draco
krzątał się po pokoju, pakując rzeczy małego do niewielkiej torby podróżnej, w
międzyczasie rozmawiając przez magofon z Granger. Szatynka, ku jego wielkiemu
zdziwieniu, nie była zachwycona jego, wydawać by się mogło, genialnym pomysłem.
Wcześniej
umówił się z Zabinim, że podrzuci mu dziecko w drodze do pracy. Miał w planach
zostawić Scorpiusa z Blaise’m tylko na dwie, góra trzy godziny. Miał nadzieję,
że mulat wykaże się odpowiedzialnością i…
Przełknął
głośno ślinę. Spanikowany głos Granger w różdżce wzbudził w nim pewne
wątpliwości co do bezpieczeństwa małego.
- Malfoy,
błagam, nie rób tego. To będzie najgorsza decyzja twojego życia. Mały tego nie
przetrwa, przecież Zabini to… Zabini!
- Granger,
spokojnie. Wujek Blaise będzie umiał zająć się małym, prawda, Scorpius? – tu
pytanie skierował w stronę swojego siedzącego na dywaniku i bawiącego się
zabawką syna. Mały spojrzał na niego ze zdziwieniem wymalowanym w
szaroniebieskich, tak podobnych do oczu Draco, tęczówkach.
- Widzimy
się w biurze za godzinę, kotenieńku – zaśmiał się głośno do różdżki, słysząc
jak oburzona jego śmiałością Gryfonka głośno prycha i rozłącza się bez
pożegnania.
W końcu i
tak udawali parę narzeczonych, prawda?
Mężczyzna
zapakował jeszcze pieluchy i parę zapasowych śpioszków. Upewnił się, że butelka
oraz smoczek są na swoim miejscu. Wziął małego na ręce, przypiął do wózka i
udał się na krótki spacer w stronę domu bruneta.
Miał tylko
nadzieję, że ta przechadzka nie okaże się ostatnią w życiu jego dziecka.
*
Blaise
patrzył na Scorpiusa jak oczarowany.
Dziecko.
Prawdziwe,
żywe dziecko.
Jego
najlepszy kumpel miał syna.
- Gu gu –
Scorpius rzucił w oniemiałego mulata pluszową maskotką. Blaise zachichotał. Mały
Draco jak nic!
W głowie
Zabini’ego zaczęły kłębić się pomysły, jak spędzić popołudnie ze swoim (w końcu
przyjaźnili się z Draco od małego i traktowali się jak rodzeństwo) bratankiem.
Park rozrywki odpadał, dziecko było za małe na tego typu miejsca. Spacer
wydawał mu się nudną propozycją. W końcu Draco już nie raz zabierał swojego
syna na łono natury.
Blaise
obiecał sobie, że będzie najlepszym wujkiem na świecie. Dlatego właśnie musiał
wymyślić coś oryginalnego, czego mały Scorpius nie zapomni do końca swoich dni.
Mulat na chwilę pogrążył się w zadumie. Nie minęło więcej niż kilka minut, gdy
rozradowany klasnął w dłonie. Tak! Weźmie małego na plażę!
*
Blaise
wziął na ręce małego blondynka, sadzając go sobie na kolanach i pokazując
małemu, jak robi się zamki z piasku. Cierpliwym głosem tłumaczył, jak należy
uklepać piasek, by powstała wieża nie rozpadła się.
Scorpius
niweczył jego wysiłki, pisząc wesoło, gdy burzył kolejną misternie wykonaną
budowlę. Zabini próbował, naprawdę próbował, złościć się na dziecko, które
psuło te cuda architektury, lecz malec uśmiechał się, ukazując swoje dołeczki w
policzkach i serce nieczułego Diabła miękło.
-
Przepraszam? – do uszu Blaise’a dobiegł miły, wysoki głos nieznajomej kobiety.
Podniósł wzrok i zobaczył długonogą szatynkę, która uśmiechała się do niego
promiennie. – Uhm, to trochę niezręczna sytuacja, ale jestem na tej plaży
całkiem sama… Nie chciałabym się spiec. Czy mógłby pan posmarować mi plecy
olejkiem?– Diabeł spojrzał na nią rozmarzonym wzrokiem. Los mu sprzyjał!
Kobieta była niewiarygodnie piękna i seksowna, a spośród wszystkich mężczyzn na
plaży, do wykonania tego jakże trudnego zadania wybrała właśnie jego!
Bez chwili
zastanowienia wskazał szatynce miejsce na kocu, by usiadła. Kobieta wykonała
jego polecenie, odgarniając z pleców długie, ciemne loki. Zabini, niczym
zawodowy masażysta, wygniótł na dłonie krem i pokrył nimi skórę lekko opalonej
już nieznajomej.
- Gdzie
moje maniery! Nawet się nie przestawiłam! Jestem Dalia. Nie chciałam ci
przeszkadzać, widziałam, że jesteś zaaferowany opieką nad dzieckiem, ale…
Zabini
zamarł.
Dzieckiem.
Przecież on
miał pod opieką Scorpiusa!
Rozejrzał
się spanikowany dookoła. Małego nigdzie nie było. Na kocu, na którym wcześniej
siedział malec, pozostały jedynie chmary piasku oraz pluszowa maskotka smoka.
Blaise
poderwał się, chwytając się za głowę.
Draco go
zabije.
*
Draco
westchnął ciężko, podpisując kolejny dokument. Lekko rozmasował swój obolały od
pisania nadgarstek i upił łyk kawy. Wyjrzał przez okno, podziwiając przez szybę
miłą, słoneczną pogodę.
- Draco? –
do gabinetu szefa weszła Hermiona. Mężczyzna omiótł ją spojrzeniem. Wyglądała
cudownie, zresztą, jak zwykle. Lubił ją w takim poważnym wydaniu, w krótkiej,
sięgającej do kolana ołówkowej spódnicy i białej koszuli. Przeszkadzały mu
tylko spięte w gładki kok włosy. Wolał, gdy jej kasztanowe, delikatnie fale
opadały na ramiona, podrygując lekko przy każdym ruchu szatynki. O Merlinie,
była taka idealna!
Patrzył na
nią zmęczonymi oczami. Miał zostać w pracy tylko kilka godzin, ale niestety,
miał tyle zaległych formalności do uzupełnienia, że nie było szans, by wrócił
do syna przed późnym wieczorem.
- Mogę
zająć się Scorpiusem. Odbiorę go od Zabini’ego i wrócę do domu, wieczorem
spróbuj…
- Dlaczego
ci tak na nim zależy? – Blondyn wstał z fotela i podszedł do kobiety, po raz
kolejny w duchu śmiejąc się z niskiego wzrostu szatynki. Sięgała mu zaledwie do
ramienia! By spojrzeć mężczyźnie w oczy, zmuszona była poważnie podnosić głowę.
Hermiona
zagryzła wargę. Co miała odpowiedzieć?
Zakochała się w ojcu tego dziecka.
Zakochała się w sposób
niewytłumaczalny, niepojęty i nieodwołalny.
Nie chciała
przyznać nawet przed samą, że mogła pokochać takiego idiotę. Nie spodziewała
się, że tak potoczy się jej życie. Jeszcze niedawno uważała Draco Malfoy’a za
największe zło tego świata. Był upierdliwym szefem, czepiającym się o
najmniejsze szczegóły, byłym Śmierciożercą, nadętym, egoistycznym bufonem. Może
nadal te jego cechy gdzieś się kryły, jednak zostały przysłonięte przez
czułość, troskę i wrażliwość, którą okazywał w stosunku do Scorpius’a. Nie raz
przyłapywała blondyna na patrzeniu na śpiącego synka.
Ten tydzień, odkąd mały pojawił
się w jego (a może ich?) życiu, zmienił wszystko, także jej uczucia do ojca
dziecka.
Była zakochana, ale nie
zamierzała wyznać blondynowi prawdy. Bała się odrzucenia. Chociaż wiedziała, że
Draco naprawdę się zmienił, jego wszystkie wady nadal kryły się gdzieś we
wnętrzu, czekając na moment, by wybuchnąć. Jak zareagowałby na wieść o jej
uczuciach? Wyzwałby ją od szlam?
Jej oczy przygasły. To nie miało sensu.
Ale czy miłość jest racjonalna?
Nie.
Miłość jest kompletnie bezmyślnym
uczuciem. Pojawia się nie wiadomo skąd, nie wiadomo kiedy i nie wiadomo po co.
Zmienia nasze życie. Jest lekarstwem na wszystkie choroby, lecz potrafi być
także zabójczą trucizną. Jest zdolna do poświęceń, lecz potrafi zazdrościć,
zawodzić.
Miłość jest przeciwieństwem cech.
Jak Ślizgon i Gryfonka.
- Przywiązałam się do niego –
wzruszyła ramionami, kryjąc za tym pozornie obojętnym gestem wszystkie swoje
uczucia. Odwróciła wzrok. Nie chciała, by wyczytał coś z jej oczu.
Draco podniósł dłoń i wyjął
spinkę z jej włosów. Poczuła, jak na ramiona opada jej ciężka fala kasztanowych
włosów. Zerknęła na niego zdziwiona, przechylając lekko głowę. Na jego ustach
wykwitł lekko krzywy, lecz szczery uśmiech.
On sam nie rozumiał emocji, które
w nim kotłowały. Wydawało mu się, że zaczyna darzyć uczuciem tę Gyfonkę, a
miłość przecież nie istniała. Nigdy w nią nie wierzył. Myślał, że to pożądanie
kieruje ludzkimi odruchami, reakcjami.
Nie chciał wierzyć w miłość.
Gdyby uwierzył, czułby się
potworem, że nie umiał nikogo tym uczuciem obdarzyć. Jego serce już dawno
zmieniło się w bryłę lodu.
Lodu, który powoli roztapiał się
pod wpływem Granger oraz jego syna, Scorpiusa. To oni sprawili, że zaczął czuć.
I to go przerażało.
Spojrzał w oczy Hermiony. Miała
takie ciepłe tęczówki. Mógłby patrzeć na ten czekoladowy odcień godzinami…
Ciszę panującą w gabinecie
przerwał dzwonek magofonu.
Odebrał, nadal nie spuszczając
wzroku z Granger, która nieśmiało poprawiła włosy, zaplatając niesforny kosmyk
za ucho.
- Smoku, nie zabijaj, dobrze?
Stary, chyba zgubiłem ci dziecko.
*
- Blaise, jesteś nieodpowiedzialnym
kretynem – Hermiona narzekała głośno, przepatrując plażę w poszukiwaniu małego
dziecka. Draco zacisnął zęby. Jeśli Granger za chwilę zacznie swój monolog pod
tytułem „Mówiłam-przecież-że-to-się-źle-skończy”, zwariuje.
- Ona była taka ładna – Zabini rozpaczał
nad utratą szatynki. Kiedy wszczął alarm, brunetka zniknęła niezauważona. Nawet
nie dostał jej numeru! Tak po prostu odeszła, zostawiając go samego!
- Zabini – wysyczał Draco. Był
zły, bardzo zły, a głupie gadanie bruneta jeszcze bardziej działało mu na
nerwy. Dodatkowo, jego złość potęgował jeszcze stres i obawa o małego.
Panikował, musiał przyznać to sam przed sobą. Jego dłonie jeszcze nigdy tak się
nie trzęsły, jak tego popołudnia.
Co, jeżeli małemu coś się stało?
Mógł wpaść do morza, mógł go ktoś porwać…
Kucnął, oddychając głęboko.
Musiał się uspokoić, oczyścić umysł. Rozpaczanie i stres nie mógł mu pomóc.
- Draco, mam go, tutaj! – głos
Hermiony przeciął ciszę.
Draco poczuł, jak z jego pleców
spada ogromny ciężar. Chciał wstać, biegnąć do szatynki, uściskać małego, lecz
nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Dopiero, gdy zobaczył brunetkę, idącą w jego
stronę z dzieckiem na rękach, poczuł się zdolny, by wstać.
- Scorpius – wyszeptał, biorąc
syna na ręce. Ucałował blond włoski, radując się w duchu, słysząc cichy śmiech
małego.
- Dziękuję
– wyszeptał tak cicho, że Hermionie wydawało się, że nic nie powiedział.
Dopiero po chwili zrozumiała, co blondyn chciał jej przekazać.
Nie
dziękował wyłącznie za odebranie dziecka z budki ratowników, gdzie znajdowała
się ich zguba.
Dziękował
za wszystko. Za troskę, za nieprzespane noce, za rozmowy, za wsparcie.
I wtedy
stało się coś szalonego, niezrozumiałego, niewytłumaczalnego.
Draco pochylił się, składając na ustach Gryfonki czuły pocałunek.
Draco pochylił się, składając na ustach Gryfonki czuły pocałunek.
Yaaaaaaaaay *.* Jakie fajne i słodkie :D Strasznie podoba mi się to opowiadanie :3
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział :D
OdpowiedzUsuńBlaise jako niańka... no cóż nie sprawdził się :)
Rozdział zabawny . naprawdę super się czytało ! Nie mogę doczekać się kolejnego :D
Cudowny rozdział, ale chcesz we twarz, za to, że taki krótki?
OdpowiedzUsuńBlaise niańką, no tego jeszcze nie było! xD Co z tego, że zgubił dziecko. Takiej niańki to ze świecą szukać!
Jesteś leniem.
W Hermionie płynie prawdziwa, matczyna krew.
A Draco jest takim cudownym ojcem :c
HA! DRACO JĄ POCAŁOWAŁ, MOGĘ JUŻ UMIERAĆ XD
POCZUŁAM MOC CAPS LOCKA.
Idę odrabiać lekcje. M co się z Tobą dzieje?
Nie wiem czy wspomniałam, ale rozdział cudowny i uebdkuawhendkiw.
Pozdrawiam, M.
o jak słodko.:P
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny.:P
Wujek Blaisik jest cudowny.xD
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Słodkie to <3
OdpowiedzUsuńNajlepszy jest wujek Blaise :D Chociaż takiemu to ja bym dziecka nie powierzyła xD
Pozdrawiam ;*
I dlatego faceci nie powinni zajmować się dziećm. Wujek Blaise to zło, machina zniszczenia.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę historię. Jest taka...inna od tych wszystkich dramionowatości.
Świetny rozdział, majstersztyk po prostu.
Pozdrawiam, em.
PS. U mnie jest antywalentynkowa miniaturka.
to takie slodkie <3
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że to słodkie ;). Bardzo fajny rozdział, ogólnie pomysł na to opowiadanie jest super. Czekam na kolejną część ;)
OdpowiedzUsuńTAAAAAAAK!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńpocałowali sie:D
g.e.n.i.a.l.n.e :D
Weny.
Pozdrawiam,Lil.
A morał z tego taki niech draco słucha Hermiony :-) rozdział genialny od poczatku zastanawiałam się co dsiabełek zrobi z dzieckiem :-) pozdrawiam i życzę weny Agfa
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest świetne. Zawsze uważałam, że dziecko w opowiadaniach, książkach jest świetnym spoiwem łączącym nawet wrogów. Z jednej strony widać, że nie ma tej przepaści pomiędzy gryfonką a ślizgonem pracują razem i to już daje coś nowego a do tego połączenia małe dziecko, no cóż genialnie. Plus za to, że pojawiają się nowe postacie, nie tylko Zabini ale też i zwykli ludzie, mimo, że mała rola to w umysłach głównych postaci pojawia się nowe spojrzenie na otaczający świat
OdpowiedzUsuńciekawi mnie jak to dalej pociągniesz, więc czekam na kolejny rozdział
pozdrawiam
Ana
zaczełam również pisać bloga, więc jeśli będzie ktoś miał ochotę to zapraszam dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com to dopiero początki, więc jak na razie się rozwija
Nie ma co się zbytnio rozwijać, jak zwykle pięknie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duuużo weny~PurpleKey
No w końcu ! :D
OdpowiedzUsuńW tej chwili głupio się szczerzę :D
Cudowny rozdział ! To moje ulubione opowiadanie :)
Dramione True Love <3
OJEJU, JAK ŚWIETNIE PISZESZ *_*
OdpowiedzUsuńNo, no coraz bardziej mnie zaskakujesz tą historią i to jak najbardziej pozytywnie.
OdpowiedzUsuńWidzę tez jak rozwija się wspaniałe uczucie między Draco i Hermioną.
Od razu widać, że Ci dwoje są sobie pisani i nikt inny nie waży się temu przeczyć.
Zabini po prostu jest u Ciebie genialny, ja sama chyba lepiej nie umiałabym go opisać.
Zawsze wychodzi u mnie na mrocznego rycerza, a tymczasem taka niespodzianka.. jest prawdziwym przyjacielem i dobrym człowiekiem.
I to zgubienie Scorpiusa z pozoru niebezpieczna przygoda zamieniła się w fajną. Ubawiłaś mnie tym do łzez i jestem ciekawa co będzie dalej!
Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo fajny rozdział, choć spodziewałam się większej furii po Draco po tym, jak dowiedział się, że Blaise zgubił jego dziecko, jednakże pokazał się z tej bardziej wrażliwej strony, co też mi się podobało :D
OdpowiedzUsuńApropo Zabiniego, to wkurzył mnie swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem, gdy bardziej przejął się brakiem numeru telefonu od nieznajomej, niż tym, że małej kopii Draco naprawdę mogło się coś stać -.- no ale Diabeł, to Diabeł.
Hermiona się zakochała! Szkoda tylko, że sam zainteresowany nie ma o tym pojęcia.. Sam nieświadomie to odwzajemniając.. :D
Scorpius jak zawsze miszcz, uwielbiam go chyba najbardziej ze wszystkich <3
Ogólnie jak zawsze cud, miód i oby tak dalej!
Czekam na kolejną część, pozdrawiam serdecznie,
Silje.
No i co ja mam Ci powiedzieć? No co?
OdpowiedzUsuńJesteś po prostu MISTRZYNIĄ. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z blogiem, gdzie już od pierwszych zdań mam ochotę wręcz tańczyć! Tak cudownie! Masz rewelacyjny styl pisania. Nie wiem, jak ty to robisz, ale czytając Twoje teksty, wręcz się rozpływam!
I teraz bez przelewek - zasługujesz na Nobla Literackiego :D
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
Pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny <3
Twoja oddana czytelniczka - Eveneth.
Cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Scorpius się znalazł.
Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
Ciekawe co dalej wydarzy się między Mioną, a Draco.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńBlaise niańką? To nie był dobry pomysł!
Hermiona zachowuje się jak matka xd
Draco jest taki czuły!
Draco pocałował Hermionę! Fuck yeah! Mogę już iść spać :3
Pozdrawiam, Rose.
CUDOWNE!!
OdpowiedzUsuńHaha :) Blais jako niańka....fenomenalne! I nareszcie sie pocałowali!!! Ne moge sie doczekac następnego rozdzialu!!
Pozdrawiam
Czarna Róża
Merlinie, jak ja uwielbiam Scorpiusa! *.* A Draco w roli ojca jest po prostu boski :D Hahaha, Blaise, jako opiekunka, no to powodzenia życzę :DD No oczywiście, że Diabełek musi być najlepszym wujkiem na świecie :D Oh, ta Dalia musiała mu zawrócić na moment w głowie :P Jeeeej, pocałowali się! :DD W końcu! Jestem ciekawa, jak to dalej wszystko będzie wyglądać :> Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :] Pozdrawiam, Rose.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i w ogóle genialne opowiadanie :). Przeczytałam w nocy całe i żałuję, że wcześniej o nim nie słyszałam :) Najbardziej rozwalił mnie magofon od diabła: Smoku, nie zabijaj, dobrze? Stary, chyba zgubiłem ci dziecko..." Mam nadzieję, że następny rozdział już niedługo :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cassandra
Ps. Zaraz skomentuję resztę rozdziałów, tylko pomyślałam, że zacznę od tego, bo mnie wciągnęło i nie chciałam przerywać :) a wiem jak ważne są komentarze dla autora ;)
Kiedy dodasz coś nowego ?
OdpowiedzUsuńRozdział ukaże się najpóźniej w ten piątek. c:
OdpowiedzUsuń