Hejoł. c:
Wiem, długo mnie nie było. Przepraszam.
Łapcie rozdział. Mam nadzieję, że wyszedł choć trochę mniej cukierkowy niż reszta. *szatański śmiech*.
Proszę Was o komentarze, bo naprawdę, mordka mi się cieszy, jak czytam opinie od Was. Wtedy wiem, że mam dla kogo pisać i to daje mi ogromną motywację.
Rozdział niesprawdzony, wybaczcie. Zajmę się tym jutro, słowo harcerza.
Nie wiem, kiedy ukaże się coś kolejnego. Co prawda, jestem już po konkursie wojewódzkim, jednak przede mną ciągle egzaminy i wybór przyszłej szkoły. Postaram się dodać coś nowego jak najszybciej, jednak nie chcę nic obiecywać.
Pracuję nad nową miniaturką, ale kiedy ją skończę? Nie mam pojęcia.
Kocham Was, bardzo mocno tulę.
W swoim
życiu Hermiona może nie przeżyła zbyt wielu pocałunków z różnymi mężczyznami,
jednak uczucie, jakie poczuła, gdy chłodne usta blondyna delikatnie naparły na
jej brzoskwiniowe wargi było nie do opisania. Jej umysł wybuchł, przed oczami
zaciemniło się. Poczuła przysłowiowe motyle w brzuchu, a temperatura jej ciała
wzrosła. Wręcz czuła, jak kolana uginają się pod nią i była wdzięczna Draco, że
objął ją w talii. Tylko jego wyrzeźbione, umięśnione ramiona mogły uchronić ją
przed upadkiem.
Czuła się
jak w ósmym niebie. Jego wargi były takie idealnie, wręcz stworzone do
całowania. Tylko on powodował u niej stan podgorączkowy. To on był tym jedynym.
Draco z
kolei odczuwał to nieco inaczej, aczkolwiek nie mniej intensywnie. Od dawna
miał chęć zasmakować ust szatynki. Już od dawna pragnął, by była tylko jego, a
nie cierpiała nadal po rozstaniu z Weasley’em.
Chciał nie
tylko brać – chciał również dać coś od siebie.
Ta kobieta
miała na niego dziwny wpływ. Zmieniał się przy niej. Tracił swoją chłodną,
obojętną maskę. Przestawał być potworem.
Tak. Wiele
się zmieniło od czasów bitwy o Hogwart. Wiele osób zmarło, na świecie pojawiły
się za to dzieci tych, którym udało się przetrwać. Zniszczenia zostały
odbudowane, ale nie wszystko udało się tak łatwo naprawić. Opinii o samym sobie
nic nie mogło zmienić. I tak, nadal uważał się za potwora, ale gdy był przy
niej, nie myślał o tym. Nie miało znaczenia, jak wielu ludzi zabił, torturował,
okłamał. Przy niej liczyło się tylko to, że mimo tego, co przebył, jak złym człowiekiem był, dostawał kolejną
szansę.
I nie
zamierzał jej zmarnować.
Nie tym
razem.
Odsunęli
się od siebie dopiero, gdy zabrakło im powietrza.
I wtedy
zniknęły obłoki, raj, a na jego miejscu pojawił się chłodny rozsądek.
Przecież
Hermiona nie mogła z nim być. Nie mogła go kochać. Nie chciała znowu cierpieć,
zostać zranioną, porzuconą, zdradzoną.
- Ja…
przepraszam – uciekła, bo tak było najprościej. Bo to nie wymagało wyjaśnień
czy tłumaczeń. Zbyt bała się usłyszeć prawdę, by zostać.
Draco
patrzył, jak się teleportuje, nie zdążając zareagować. Scorpius wychylił się z
objęć ojca, wskazując małą rączką na miejsce, gdzie zniknęła Hermiona.
- Ma-ma!
*
- Ginny,
ratunku, ja nie wiem, co mam robić. To nie tak miało być! Ja nie mogę go
kochać, po prostu nie mogę – Hermiona schowała twarz w dłoniach. Przyjaciółka
potarła pocieszająco jej plecy, wtykając w dłonie kubek herbaty. Granger
uśmiechnęła się. Dobrze wiedziała, że według panny Weasley gorący napar był
ratunkiem na wszystko, cudownym eliksirem rozplątującym problemy.
- Widzę, że
się zmienił. To już nie jest ten sam Malfoy, którego znałam ze szkoły, który
robił wszystko, byle uprzykrzyć nam życie. Może warto zaryzykować, Hermiono?
Była
Gryfonka podniosła wzrok. Jej wzrok napotkał przenikliwe, brązowe tęczówki
Ginny.
-
Zaryzykowałam, dopuszczając go do siebie. Spędziłam z nim tyle czasu! Każda
minuta sprawiała, że w potworze zaczynałam widzieć człowieka. On nie jest zły,
po prostu sam pogubił się w swoim życiu. Zniszczył wartości, które mogły go
zmienić. On nie chce być ani dobry, ani zły. Chce po prostu przeżyć życie tak,
by tego nie żałować. Chce być dobrym ojcem dla Scorpiusa. Stara się. On jest
zupełnie inny niż Malfoy, którego kiedyś znałam.
Hermiona
przesunęła palcem po brzegu szklanki. Westchnęła ciężko, dając upust swojemu
rozczarowaniu.
- Ale
wiesz, Ginny, ja już nie chcę ryzykować. Potrzebuję osoby, która zapewni mi
ciepło, bezpieczeństwo. Życie z Draco jest nieustanną przygodą, wyzwaniem, jak
jazda kolejką górską w dół, w dół, w dół. A ja potrzebuję spokojnej łódki, w
której będę mogła płynąć, nie obawiając się o kolejny zakręt.
Weasley
spojrzała na przyjaciółkę, mrużąc oczy. Hermiona mogła twierdzić swoje, a Ruda
i tak znała prawdę. Przyjaźniły się już od tylu lat, że nic nie mogło jej
umknąć.
- Znamy się
od tylu lat. Mnie nie oszukasz, Hermiono. Ty nie chcesz łódki. Ze swoim
charakterem i temperamentem zatopiłabyś ją, zanim zdążyłaby wypłynąć.
Potrzebujesz tej kolejki górskiej, nieważne, jak mocno zaprzeczasz.
Granger
poderwała się z krzesła i spojrzała w okno. Przyłożyła palec do szyby i
śledziła nim trasę skapujących po szklanej powierzchni kropel.
Ginny miała
rację. Potrzebowała Draco. Jej życie byłoby takie puste bez niego, jakby z
dokładnie ułożonej układanki wyrwać jeden element. A przecież teoretycznie nic
ich nie łączyło! Między nimi nic nie było!
Może tylko
te spojrzenia, chwile, gdy ciepła czekolada napotykała chłodną stal.
Może tylko
te chwile, spędzone na opiece nad Scorpiusem.
Może tylko
te krótkie chwile, gdy ich ręce się stykały, a jej malutka dłoń znikała w jego
uścisku.
Nie, nic
ich nie łączyło.
- Co ja mam
zrobić? – wyszeptała, chociaż adresatem jej wypowiedzi nie był nikt konkretny.
Ginny wyszła już z pokoju, zostawiając przyjaciółkę samą z jej rozmyślaniami.
Hermiona musiała wreszcie podjąć konkretną decyzję. Wczorajsze zdarzenia nie
chciały opuścić jej głowy. Kolejnego dnia musiała stawić się w pracy, co
wiązało się z tym, że spotka Draco. Poza tym, tęskniła za Scorpiusem. To
dziecko było niezwykłe, a ona czuła się za nie odpowiedzialna.
Zamknęła
oczy i oparła czoło o chłodną szybę. Chyba już znała odpowiedź.
*
- Nie.
- Smoku,
nawet nie zdążyłem zadać ci pytania!
- Nie,
Blaise. Odpowiedzią na każde twoje pytanie jest „nie”. Jesteś kretynem, Zabini.
Prawie zgubiłeś mi dziecko tylko dlatego, że chciałeś zdobyć numer jakieś
brunetki! Była chociaż ładna?
- Smoku,
mówię ci, nie kobieta, tylko anioł!
- Miała
długie nog… ZABINI, NIE ZMIENIAJ TEMATU!
- Draco, co
to była za akcja z Granger?
Malfoy
westchnął ciężko, dając Scorpiusowi kolejną zabawkę, którą mały rzucił na
podłogę. Od kilku dni jego humorki wyraźnie się nasiliły. Był osowiały,
przerażająco spokojny lub wręcz przeciwnie, nadmiernie aktywny. Opieka nad nim
jeszcze nigdy nie wydawała się Draco tak trudna!
Ignorując
buszującego w jego barku Blaise’a, Malfoy wziął na ręce syna. Muskając jego
czoło, przeraził się. Mały miał nienaturalnie ciepłą skórę. Ślizgon przypatrzył
się uważnie dziecku. Na policzkach Scorpiusa wykwitły różowe rumieńce, które
mocno odznaczały się na przecież tak bladej skórze. Oczka malucha były nieco
zamglone i patrzyły na ojca z radością, ale jednocześnie nieuwagą.
O nie, nie,
nie.
Scorpius
się przeziębił.
Wyciągnął
różdżkę, szybko przypominając sobie podstawy kursu pierwszej pomocy. Rzucił
zaklęcie badające. Już po chwili miał wynik. W jego rękach ukazała się malutka
karteczka z opisem stanu dziecka. Jego najgorsze przypuszczenia potwierdziły
się. Scorpius miał wysoką gorączkę, a on nie miał najmniejszego pojęcia, jak mu
pomóc.
-Naprawdę,
ze wszystkich kobiet na świecie wybrałeś właśnie Granger? Nienawidziliście się
przez tyle lat! Ona była gotowa rzucić cię na pożarcie Puszkowi! Oczywiście, Smoku,
całuj sobie kogo chcesz, ale pamiętaj o swojej i jej reputacji. Jesteś jej
szefem, na Merlina! Wiesz, jestem pewien, że moja brunetka ma jakieś
przyjaciółki. Gdy tylko odnajdę moją czarnowłosą piękność załatwię ci numer
magofonu do któreś z jej koleżanek. Znaj moją łaskawość, Draco.
- Blaise,
przynieś zimny okład – blondyn wtrącił się przyjacielowi w pół zdania,
przewracając oczami. Czasem miał wrażenie, że jego kumpel myśli nie tą częścią
ciała, którą powinien i tak, nie miał tu na myśli mózgu.
- Ale jak
ona mogła mi nie podać swojego numeru?! Była taka piękna!
- Zabini,
proszę cię, przynieś mi…
- Miała
takie cudowne oczy!
- ZABINI,
DO MERLINA, PRZYNIEŚ MI TEN CHOLERNY KOMPRES!
Blaise
zamrugał nerwowo, wyrwany ze świata fantazji. Nie rozumiał, dlaczego Smok tak
się oburzał. On tylko zachwycał się swoją nową znajomą! A okład? Spokojnie,
przecież się nie paliło!
- Już
pędzę. Przyniosę okład i może jakąś melisskę, co, Smoku?
*
Granger
była zdenerwowana. O tak, jej wściekłość osiągała właśnie poziom maksymalny.
Nie rozumiała, jak szefem jej firmy mógł zostać ktoś tak nieodpowiedzialny i
niedojrzały. Czy naprawdę stawienie się na jednym z niewielu krótkich spotkań
zarządu to za wiele? Tupała nerwowo nogą, oczekując rychłego pojawienia się
swojego szefa. Posłała uspokajający uśmiech zagranicznym gościom, którzy ze
zniecierpliwieniem wpatrywali się w swoje zegarki.
Hermiona
westchnęła. Jeżeli przez Draco stracą ten kontrakt, jej przystojny szefuńcio
skończy jako karma dla Puszka. Zerknęła na wiszący na ścianie mosiężny zegar.
Draco spóźniał się już pół godziny, cenne pół godziny. Każda kolejna minuta
mogła ich kosztować utratę sponsorów.
Cicho
przepraszając, Gryfonka wyszła z pokoju i skierowała się w stronę sekretariatu.
Była możliwość, że to tam ukrył się jej szef. I choć czuła, że coś pęka w niej
na myśl o Malfoy’u podrywającym inną kobietę, zaryzykowała. Wtargnęła do
pomieszczenia bez pukania.
Draco
jednak tam nie było. Za biurkiem siedziała jedynie Jenny, sekretarka o
płomiennie czerwonych włosach i wesołych, ciemnych oczach. Na widok Hermiony
uśmiechnęła się. Granger odpowiedziała jej tym samym. Jenny była uroczą
dziewczyną, rozmowną i sympatyczną. Gdyby tylko nie interesował się nią Draco,
mogłaby być idealnym materiałem na przyjaciółkę…
Szatynka
potrząsnęła głową, chcąc wyzbyć się bezsensownych myśli. Dlaczego nagle cały
jej świat zaczął krążyć wokół Malfoy’a, mężczyzny, którego tak długo
nienawidziła?
- Cześć
Hermiono! – Jenny zawołała głośno, machając do głównej doradczyni firmy.
- Jen, nie
było tu może Draco? – czerwonowłosa zmarszczyła brwi, nad czymś się
zastanawiając. Po chwili wzruszyła ramionami.
- Nie
widziałam go, Herm. Nie sądzę, by był dzisiaj w pracy.
Wściekłość
buzowała w Gryfonce. Draco zachowywał się jak palant, uh! Dlaczego musiała
zakochać się w kimś tak nierozsądnych, nieodpowiedzialnym, dziecinnym?!
- Tak być
nie będzie – mruknęła pod nosem, teleportując się pod dwór Malfoy’ów.
*
- Draco,
otwórz! – zakołatała w drzwi starą kołatką. Odpowiedziała jej jednak cisza. Z
głębi domu nie wyszedł żaden jego mieszkaniec. Hermiona, jednocześnie
poirytowana i może na pewien sposób zaskoczona, założyła ręce na piersi. Teraz
przyszła pora, by zastanowić się, co robić dalej. Mugolscy biznesmani, z
którymi mieli podpisać kontakt, pewnie już dawno ulotnili się, tłumacząc napiętym
grafikiem. Nie dziwiła im się. Sama nie znosiła braku punktualności.
Co się
stało, że Malfoy nie był ani w domu, ani w pracy? Co ze Scorpiusem? Zaczynała
martwić się o dwóch mężczyzn, którzy zrujnowali jej życie.
To dziwne,
jak pewne osoby targną do naszego życia i je zmieniają. Jak jedna, na pozór niewyróżniająca
się z tłumu osoba przewraca wszystko do góry nogami. Draco Malfoy był w życiu
Hermiony właśnie taką osobą. Zmienił tak wiele – od poglądów przez postrzeganie
świata! Pozwolił jej się w sobie zakochać i to był błąd, który mógł drogo
kosztować pannę Granger.
Miłość nie jest jak staw –
łagodny i spokojny, niezachwiany. To uczucie to ocean – porywczy i gwałtowny.
Szalony. Nieokiełznany. A zakochanie to sztorm, który przybywa niewiadomo skąd
i niewiadomo kiedy.
Hermiona czuła, jakby jej plaża
już zniknęła, zmieciona przez nagłe fale. Pozostała za to woda, nieograniczona
miłość do blondwłosego, irytującego mężczyzny. I mogła zaprzeczać. Wyrzekała
się, że potrafi bez niego żyć.
Kłamała.
Draco nadał jej życiu nowego
sensu. Nie była pewna, czy umiałaby sama stawiać kroki w tym wielkim,
popapranym świecie. Chciała być przy jego boku, chciała każdego dnia budzić się
w jego łóżku, patrzeć na jego śpiącą twarz, trzymać za rączkę Scorpiusa. Gdyby
to wszystko było takie proste!
Niby była czarodziejką, ale nawet
magia nie potrafiła zmienić uczuć. Nie mogła nic poradzić na to, że Malfoy nie
umiał kochać. Nie umiał pokochać jej, szlamy. Była pewna, że on nie czuje do
niej nic, poza pogardą i chęcią wyśmiania. A te pocałunki? Czyż nie była to
jedynie wredna prowokacja?
Westchnęła ciężko. Pogrążona w
swoim własnym świecie nie usłyszała, że od dobrych kilku minut pewna starsza
kobieta coś do niej krzyczy. Dopiero teraz dotarł do niej jej głos.
- Moja droga! Hej, kochanieńka!
Starsza kobieta machała do niej,
stojąc przed ogrodzeniem posiadłości. Opierała się o płot, wyczekując, aż
Granger do niej podejdzie.
Tak właśnie zrobiła Hermiona. Już
z daleka słyszała, jak kobieta wygłasza przemowę na temat grubszego ubierania
się. Przypominała ona szatynce kochającą babcię. W jej oczach zauważalna była
troska i czułość, oraz pewien gram zmartwienia, które zaniepokoiło Hermionę.
- Widziałam
cię, jak kilka dni temu spacerowałaś po ogrodzie z tym małym, Scorpiusem,
prawda? – Gryfonka pokiwała głową. – Pewnie przyjaźnisz się z Draco. Powinnaś
teraz go wspierać, nie radzi sobie zbyt dobrze. Sama wiesz, jaki on jest. Nie
przyzna się do tego, że cierpi, ale naprawdę, choroba dziecka jest dla niego
ciężkim przeżyciem. Nie może darować sobie, że pozwolił małemu chodzić w tak
lekkiej kurteczce!
- Zaraz,
zaraz – przerwała jej Hermiona, marszcząc brwi. – Co się stało Scorpiusowi?
- To ty nic
nie wiesz? – staruszka wybałuszyła oczy. – Mały jest w szpitalu, ma ciężkie
zapalenie płuc. Ja tam nie znam się na tych waszych sztuczkach magicznych.
Jestem mugolką, ale od dawna wiem, że istnieje inny świat, świat, w którym
możliwe jest wszystko – od skrzatów, poprzez smoki aż do tajemnych eliksirów i
magicznych formułek wypowiadanych o północy. Mam nadzieję, że wasz szpital
świętego Munga jest na odpowiednio dobrym poziomie, by pomóc Scorpiusowi. To
takie radosne i urocze dziecko!
Hermiona
jednak już jej nie słuchała. Miała to, czego chciała – adres. Szybko
przeprosiła i po raz kolejny tego dnia teleportowała się przed wystawę i
wparowała do budynku, nie bacząc na zdziwione spojrzenia przechodniów, którzy
właśnie zauważyli, jak kobieta przeszła przez szybę i zniknęła za lustrzaną
powierzchnią.
Nie
zastanawiało ich to jednak długo. Mrugnęli, po czym tłumacząc sobie, że to
tylko złudzenie optyczne, powrócili do swoich codziennych spraw.
*
Pik, pik.
Draco
siedział przy szpitalnym łóżeczku. Scorpius jeszcze nigdy nie wydawał mu się
tak mały i kruchy jak teraz, leżąc na sterylnej sali. Gdyby tylko mógł zamienić
się ze swoim synem miejscami! To on chciałby leżeć na łóżku, podpięty do masy
kabelków. Jego syn nie zasługiwał na to, by cierpieć.
Na pozór
choroba Scorpiusa nie wydawała się poważna. Tak, owszem, mały kichał, kaszlał,
miał gorączkę, ale nie wyglądało to na zapalenie płuc! A może to on był zbyt
zajęty myśleniem o Granger, by zauważyć, że jego dziecko zachowuje się
podejrzanie. Tak! To wszystko wina tej upartej Gryfonki!
Ukrył twarz
w dłoniach. Doskonale wiedział, że to jego, tylko jego wina. Był beznadziejnym
rodzicem. Starał się. Naprawdę zależało mu, by dać dziecku wszystko, czego
tylko ono zapragnie, ale chyba nie do końca mu to wychodziło. Scorpius
zasługiwał na lepszego ojca, na ojca, który będzie umiał mu pomóc, który byłby
z nim od pierwszych dni jego życia, który… który nie byłby nim. Draco po prostu
nie był dobrym materiałem na ojca. Nie nadawał się. Był zbyt młody, zbyt
nieodpowiedzialny.
Pik, pik.
Maszyna
wybijała rytm uderzeń serca jego dziecka. Magomedyk powiedział, że to
popołudnie i noc będą najcięższe. Mały miał wysoką gorączkę, którą co prawda
udało się zbić odpowiednim eliksirem, lecz nie mogąc spać przez uciążliwy
kaszel, jedynie przekręcał się z boku na bok i płakał. Blondyn mógł jedynie
odgarniać włoski ze spoconego czoła Scorpiusa.
To było
najgorsze.
Ta pieprzona
niepewność o każdą kolejną godzinę. Zmartwienie. Bezsilność.
Bał się. Naprawdę, był
przerażony. Wiedział, że Scorpius wyzdrowieje, ale…
Nie, nie
było żadnego „ale”. On przynajmniej nie chciał wierzyć w „ale”. Musiało być
dobrze.
Przetarł
dłońmi zmęczoną twarz. Podniósł głowę. Za szybą, która oddzielała salę
szpitalną od korytarza, stała drobna szatynka ze zmartwieniem wypisanym na
twarzy. Kiwnął dłonią, by weszła.
Może sprawy
między nimi były pokomplikowane. Unikali się przez ostatni tydzień. Teraz
jednak nade wszystko potrzebował jej obecności, jej ciepła, jej zapewnienia, że
będzie w porządku, że sobie poradzą. Że mimo wszystko tkwią w tym razem.
Właśnie
tego potrzebował. Spokoju, bezpieczeństwa. Miał dość bycia w ciągłym ruchu, miotania
się, błądzenia. Chciał wreszcie odpocząć w ramionach ukochanej osoby, ze
Scorpiusem przy boku.
Nie wymagał chyba tak wiele, prawda?
Hermiona
weszła do sali, patrząc na dziecko. Scorpius na jej widok uśmiechnął się,
jednak zaraz ponownie zakaszlał.
- Draco –
szepnęła. Chciała zadać mu tak wiele pytań. Jak to się stało? Jaki jest jego
stan? Kiedy będą mogli wyjść ze szpitala? Jednak, gdy doszło do konfrontacji,
słowa ugrzęzły jej w gardle. Nie potrafiła wykrztusić ani zdania.
Blondyn
chyba czuł to samo. Nie mówiąc nic, po prostu podszedł bliżej i wtulił się w
jej ciało, chowając twarz w brązowych włosach. Objęła go delikatnie w talii,
czując, jak lekko się odpręża.
Cokolwiek
się nie działo, byli w tym razem.
Hej.:)
OdpowiedzUsuńMoże rozdział nie był słodki, za to bardzo dobrze opisujący uczucia.
Rozterki Dracona, Hermiony to jest coś. Czytając ostatni fragment miałam łzy w oczach, bo ból Draco i potrzeba ciepła, miłości, akceptacji była niemal namacalna.
Ciekawi mnie co będzie dalej.
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Nie słodki... nie słodki. Ale za to uczuciowy, trochę gwałtowny, trochę spokojny, ale świetny, naprawdę świetny. A ten ostatni fragment... Zakochałam się w Twoim opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńLumossy
Aww boski rozdział *.* świetnie piszesz i oddajesz emocje bohaterów ;) czytając twojego bloga czuje się jak bym stała w tym samym pomieszczeniu co bohaterowie ;> pozdrawiam i dużo weny życzę :D
OdpowiedzUsuńPiękne! I to"ma-ma" Scorpiusa mnie rozwalili. Zapalenie płuc? U bobasy? Co to za ojciec? Blaise widzi tylko kobiety. Ciekawi mnie co bedzie hdy wróci Astoria..,
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
White Tiger
Boski rozdział, uczuciowy;)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńCudowny, uroczy, po poprostu mega!
Draco słodki, Blaise zabawny i Scorrpius wogóle jak zwykle uroczy
Pozdrawiam Diabełeek ♥
Jaki uroczy koniec !!! Kocham cie za to opowiadanie :* Już się nie moge doczekać kolejnego rozdziału :**
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Scor wyzdrowieje ;)
Możesz być ze mnie dumna! Właśnie jestem kradziejem, i kradnę komuś internety. Jak mnie złapią, to powiem, że to przez Ciebie! xD
OdpowiedzUsuńNo nie, Scorpius nazwał Hermionę mamą, o jejciu, jakie słodkie :c
A ta głupia uciekła no. Boże, co za logika.
Ja zawsze mówiłam, że trzeba się ciepło ubierać, kurtka, szalik, czapka, ciepłe buty, rajstopy kuźwa. A Draco jak zwykle mądrzejszy ;_;
Biedny Scor :C Jeju, mam nadzieję, że wyzdrowieje.
I ogólnie tak pięknie opisujesz emocje i Draco i Hermiony, że japierdzielę, też tak chcę ;_; Normalnie łzy miałam w oczach, serio.
No i czekam na kolejny rozdział i na tą miniaturkę :c Kocham Twoją twórczość, tak bardzo ;-;
Pozdrawiam, M.
Jak zwykle czegoś zapomniałam. :c
UsuńCudowny rozdział, jak zwykle! :D
M.
Biedny malutki Scorpius! Naprawdę żal mi się go zrobiło. Draco z resztą też. Mimo całej sytuacji ostatnie zdania były naprawdę słodkie i poruszające. Cudne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cassandra
kocham-cie-dwa-male-slowa.blogspot.com
Cudowny rozdział. Mały, słodki Scorpius. Biedaczysko. Ale wyzdrowieje. I najważniejsze, że są tam razem :)
OdpowiedzUsuńDramione True Love <3
Jaki cudowny rozdział! Taki uczuciowy i w ogóle <3
OdpowiedzUsuńNic więcej nie mam do powiedzenia :3
Czekam na kolejny :*
Pozdrawiam i życzę Ci dużo weny :)
Twoja Eveneth.
Zauroczyłaś mnie. Masz bardzo ładne porównania, wiesz? Mi cukierkowatośc w ogóle nie przeszkadzała, bo po prostu tego potrzebowałam. Nie zmianiaj tego tylko dlatego, że jednej osobie nie będzie sie to podobało. Ten tekst jest w takiej stylistyce i takie, a nie inne sytuacje do niego pasują. Bardzo ładnie, naprawdę. Jedyne do czego mogę się przyczepic to Twoje opisy wtrącone w rozmowę. Sa jak najbardziej urokliwe, ba takie "życiowe" z głębią, którą lubię, ale wrzucane dosyc często między dialogi mogą stac się uciążliwe, a nie taka ma byc ich funkcja. Radziłabym może połączyc niektóre z opisów i wtedy jeden dłuższy wrzucic w odpowiednim momencie. Reszta bez zarzutu.
OdpowiedzUsuńPuchatości nigdy za dośc, dlatego za jakiś czas wpadnę zobaczyc jak się miewia uroczy Scorpius, dumny Draco i zdecydowanie zbyt dużo myśląca Hermiona ;-)
Życzę wielu pomysłów, mnóstwa weny i cierpliwości! Także powodzenia w szkole! Trzymam kciuki!
Dominika
Jeżeli zechcesz zapraszam do mnie na miniatury: http://secrets-of-eternity.blogspot.com/
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie cukierkowy ;P
Ach, te rozterki sercowe...
Mam nadzieję, że Scorpius wyzdrowieje.
Cudowny był, gdy nazwał Mionę mamą.
Fajnie by było gdyby Draco i Hermiona powiedzieli sobie o swoich uczuciach.
Pozdrawiam
Hermione Granger
O jej jak się cieszę, że jest kolejny rozdział. Codziennie sprawdzałam czy jest już nowy rozdział. Twoje opowiadanie jest cudne, uwielbiam je. A rozdział nie jest cukierkowy. Podoba mi się w twoim opowiadaniu,że nie ma śmierciożerców i Voldemorta a jest to historia po prostu o Draco i hermionie. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńWspaniały ♥
OdpowiedzUsuńJakie to słodkie <3 Wspaniałe! <3 Awwwww *_*
OdpowiedzUsuńSuuuuuuper! Czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńJa już chyba wspominałam, że uwielbiam tę historię. Jest po prostu tym, czego trzeba, żeby poprawić humor.
OdpowiedzUsuńGratulacje. Konkurs wojewódzki top naprawdę coś.
Z niecierpliwością czekam na kolejny.
Ściskam, em.
Wspaniały rozdział! Słodki był Scorpius z tym ja Hermionę nazwał mamą <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę historię! Pisz szybciutko następny rozdział!
Pozdrawiam, Rose.
Nawet nie wiesz jaką radość sprawił mi nowy rozdział
OdpowiedzUsuńte opowiadanie jest cudowne, małe dziecko zawsze zmienia wszystko i mimo, że początki były słodkie i ostatni rozdział też jest taki, to opowiadanie te ma coś w sobie co przyciąga
mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybciej
zapraszam do siebie dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com
pozdrawiam
Nienawidzę nie mieć czasu. Czujesz że czytałam Twój, notabene cudowny, rozdział przez dwa dni ?
OdpowiedzUsuńMam za dużo nauki, za dużo wszystkiego ;-;
Ach, dość o mnie i moich problemach z edukowaniem się.
Czo ta Hermionka odwala ? Mówię Ci, to na pewno okres. Raz chce tak, raz chce inaczej... Nie nadążysz !
I naprawdę smutno mi z powodu Scorpiusa. Obstawiam, że szpitalna przygoda zakończy się hepi endem, ale znając Ciebie... Kurka wodna, jak ty potrafisz zaskakiwać !
Pozdrawiam,
Mad.
Super, czekam na ciąg dalszy :3 Ja też czasami nie mam czasu, ale cóż... Jakoś się żyje, no nie? :3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie <3
http://always-expecto-patronum.blogspot.com/
Niesamowity, cudowny rozdział. Zazdroszczę ci umiejętności opisywania uczyć, która u ciebie jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Sama bym tak chciała. Czytając opis odczuć Hermiony lub Draco dosłownie czułam to, co oni. Ostatni fragment powalił mnie na kolana. Był cudowny. Tylko tyle mogę powiedzieć. No... kurcze niesamowicie piszesz <3 kocham to.
OdpowiedzUsuńRozdział może i nie jest za
.. hmm... wesoły lub tryskajacy szczęściem ale i tak jest genialny.
Żeby tylko Scorpiusek z tego wyszedł. Niech oni też się już pogodzą. Ja rozumiem... wystąpiła krepujaca sytuacja ale no ludzie! Scorpiusek was teraz potrzebuje! Ogarnijcie się! :)
Draco taki słodki w roli opiekuńczego taty *.* chciałabym żeby moje dzieci miały kiedyś takiego tatusia. Hermiona widać też się przyzwyczaiła do niech. Zdaje się że niedługo staną się niemalże częścią jej codzienności. I dobrze. Szczerze mówiąc na to liczyłam. A pozatym o to chodzi w Dramione :)
Tak czy siak nie mogę się doczekac kolejnej notki :) pisz szybciutko a w wolnej chwili zapraszam do mnie ^^
Pozdrawiam i życzę weny
Martyna M. ;*
Ale super rozdział, bajeczny po prostu ;) Dawno nie trafiłam na bloga pisanego tak fantastycznym, lekkim i niesamowitym stylem, jestem po prostu zachwycona ;) Najbardziej urzekły mnie porywające opisy uczuć i emocji, pocałunki, ta delikatność i subtelność, coś pięknego. Zwłaszcza sceny początkowej czułości i ostatnia scena ;) Ostatnie zdanie natomiast wręcz mnie uwiodło ;P Nie lubię tej historii, ja ją uwielbiam ;D cud, miód i orzeszki ;P Szkoda mi bardzo synka Malfoya, jednak jestem przekonana, że wszystko będzie dobrze ;) Draco i Hermiona stworzą dla niego wspaniałą rodzinę ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
C.I.
www.hgwk.blogspot.com
„Scorpius wychylił się z objęć ojca…
OdpowiedzUsuń-Ma-ma!” <--- piekne <3
Powiem tyle.. Jesteś cudowna. Kocham twoje opowiadania, ale ty zresztą o tym bardzo dobrze wiesz ;)
Nic ma się nie stać Scorpiusowi, bo jak coś się stanie to nie wiem co ci zrobię.
Draco i Hermiona mają się pogodzić i ma być happyend i ma być tak i koniec :D
Weny kochanaaaa <3
Pozdrawiam Gabiii :*
PS: i tak wiem, że będziesz pisać choć zawsze mi grozisz, że przestaniesz :)