piątek, 14 marca 2014

Ki(n)d of Surprise - rozdział V

Hejoł. c: 

Wiem, długo mnie nie było. Przepraszam. 
Łapcie rozdział. Mam nadzieję, że wyszedł choć trochę mniej cukierkowy niż reszta. *szatański śmiech*.

Proszę Was o komentarze, bo naprawdę, mordka mi się cieszy, jak czytam opinie od Was. Wtedy wiem, że mam dla kogo pisać i to daje mi ogromną motywację.

Rozdział niesprawdzony, wybaczcie. Zajmę się tym jutro, słowo harcerza. 

Nie wiem, kiedy ukaże się coś kolejnego. Co prawda, jestem już po konkursie wojewódzkim, jednak przede mną ciągle egzaminy i wybór przyszłej szkoły. Postaram się dodać coś nowego jak najszybciej, jednak nie chcę nic obiecywać. 
Pracuję nad nową miniaturką, ale kiedy ją skończę? Nie mam pojęcia.

Kocham Was, bardzo mocno tulę. 


            W swoim życiu Hermiona może nie przeżyła zbyt wielu pocałunków z różnymi mężczyznami, jednak uczucie, jakie poczuła, gdy chłodne usta blondyna delikatnie naparły na jej brzoskwiniowe wargi było nie do opisania. Jej umysł wybuchł, przed oczami zaciemniło się. Poczuła przysłowiowe motyle w brzuchu, a temperatura jej ciała wzrosła. Wręcz czuła, jak kolana uginają się pod nią i była wdzięczna Draco, że objął ją w talii. Tylko jego wyrzeźbione, umięśnione ramiona mogły uchronić ją przed upadkiem.
            Czuła się jak w ósmym niebie. Jego wargi były takie idealnie, wręcz stworzone do całowania. Tylko on powodował u niej stan podgorączkowy. To on był tym jedynym.
            Draco z kolei odczuwał to nieco inaczej, aczkolwiek nie mniej intensywnie. Od dawna miał chęć zasmakować ust szatynki. Już od dawna pragnął, by była tylko jego, a nie cierpiała nadal po rozstaniu z Weasley’em.
            Chciał nie tylko brać – chciał również dać coś od siebie.
            Ta kobieta miała na niego dziwny wpływ. Zmieniał się przy niej. Tracił swoją chłodną, obojętną maskę. Przestawał być potworem.
            Tak. Wiele się zmieniło od czasów bitwy o Hogwart. Wiele osób zmarło, na świecie pojawiły się za to dzieci tych, którym udało się przetrwać. Zniszczenia zostały odbudowane, ale nie wszystko udało się tak łatwo naprawić. Opinii o samym sobie nic nie mogło zmienić. I tak, nadal uważał się za potwora, ale gdy był przy niej, nie myślał o tym. Nie miało znaczenia, jak wielu ludzi zabił, torturował, okłamał. Przy niej liczyło się tylko to, że mimo tego, co przebył,  jak złym człowiekiem był, dostawał kolejną szansę.
            I nie zamierzał jej zmarnować.
            Nie tym razem.
            Odsunęli się od siebie dopiero, gdy zabrakło im powietrza.
            I wtedy zniknęły obłoki, raj, a na jego miejscu pojawił się chłodny rozsądek.
            Przecież Hermiona nie mogła z nim być. Nie mogła go kochać. Nie chciała znowu cierpieć, zostać zranioną, porzuconą, zdradzoną.
            - Ja… przepraszam – uciekła, bo tak było najprościej. Bo to nie wymagało wyjaśnień czy tłumaczeń. Zbyt bała się usłyszeć prawdę, by zostać.
            Draco patrzył, jak się teleportuje, nie zdążając zareagować. Scorpius wychylił się z objęć ojca, wskazując małą rączką na miejsce, gdzie zniknęła Hermiona.
            - Ma-ma!

*

            - Ginny, ratunku, ja nie wiem, co mam robić. To nie tak miało być! Ja nie mogę go kochać, po prostu nie mogę – Hermiona schowała twarz w dłoniach. Przyjaciółka potarła pocieszająco jej plecy, wtykając w dłonie kubek herbaty. Granger uśmiechnęła się. Dobrze wiedziała, że według panny Weasley gorący napar był ratunkiem na wszystko, cudownym eliksirem rozplątującym problemy.
            - Widzę, że się zmienił. To już nie jest ten sam Malfoy, którego znałam ze szkoły, który robił wszystko, byle uprzykrzyć nam życie. Może warto zaryzykować, Hermiono?
            Była Gryfonka podniosła wzrok. Jej wzrok napotkał przenikliwe, brązowe tęczówki Ginny. 
            - Zaryzykowałam, dopuszczając go do siebie. Spędziłam z nim tyle czasu! Każda minuta sprawiała, że w potworze zaczynałam widzieć człowieka. On nie jest zły, po prostu sam pogubił się w swoim życiu. Zniszczył wartości, które mogły go zmienić. On nie chce być ani dobry, ani zły. Chce po prostu przeżyć życie tak, by tego nie żałować. Chce być dobrym ojcem dla Scorpiusa. Stara się. On jest zupełnie inny niż Malfoy, którego kiedyś znałam.
            Hermiona przesunęła palcem po brzegu szklanki. Westchnęła ciężko, dając upust swojemu rozczarowaniu.
            - Ale wiesz, Ginny, ja już nie chcę ryzykować. Potrzebuję osoby, która zapewni mi ciepło, bezpieczeństwo. Życie z Draco jest nieustanną przygodą, wyzwaniem, jak jazda kolejką górską w dół, w dół, w dół. A ja potrzebuję spokojnej łódki, w której będę mogła płynąć, nie obawiając się o kolejny zakręt.
            Weasley spojrzała na przyjaciółkę, mrużąc oczy. Hermiona mogła twierdzić swoje, a Ruda i tak znała prawdę. Przyjaźniły się już od tylu lat, że nic nie mogło jej umknąć.
            - Znamy się od tylu lat. Mnie nie oszukasz, Hermiono. Ty nie chcesz łódki. Ze swoim charakterem i temperamentem zatopiłabyś ją, zanim zdążyłaby wypłynąć. Potrzebujesz tej kolejki górskiej, nieważne, jak mocno zaprzeczasz.
            Granger poderwała się z krzesła i spojrzała w okno. Przyłożyła palec do szyby i śledziła nim trasę skapujących po szklanej powierzchni kropel.
            Ginny miała rację. Potrzebowała Draco. Jej życie byłoby takie puste bez niego, jakby z dokładnie ułożonej układanki wyrwać jeden element. A przecież teoretycznie nic ich nie łączyło! Między nimi nic nie było!
            Może tylko te spojrzenia, chwile, gdy ciepła czekolada napotykała chłodną stal.
            Może tylko te chwile, spędzone na opiece nad Scorpiusem.
            Może tylko te krótkie chwile, gdy ich ręce się stykały, a jej malutka dłoń znikała w jego uścisku.
            Nie, nic ich nie łączyło.
            - Co ja mam zrobić? – wyszeptała, chociaż adresatem jej wypowiedzi nie był nikt konkretny. Ginny wyszła już z pokoju, zostawiając przyjaciółkę samą z jej rozmyślaniami. Hermiona musiała wreszcie podjąć konkretną decyzję. Wczorajsze zdarzenia nie chciały opuścić jej głowy. Kolejnego dnia musiała stawić się w pracy, co wiązało się z tym, że spotka Draco. Poza tym, tęskniła za Scorpiusem. To dziecko było niezwykłe, a ona czuła się za nie odpowiedzialna.
            Zamknęła oczy i oparła czoło o chłodną szybę. Chyba już znała odpowiedź.

*

            - Nie.
            - Smoku, nawet nie zdążyłem zadać ci pytania!
            - Nie, Blaise. Odpowiedzią na każde twoje pytanie jest „nie”. Jesteś kretynem, Zabini. Prawie zgubiłeś mi dziecko tylko dlatego, że chciałeś zdobyć numer jakieś brunetki! Była chociaż ładna?
            - Smoku, mówię ci, nie kobieta, tylko anioł!
            - Miała długie nog… ZABINI, NIE ZMIENIAJ TEMATU!
            - Draco, co to była za akcja z Granger?
            Malfoy westchnął ciężko, dając Scorpiusowi kolejną zabawkę, którą mały rzucił na podłogę. Od kilku dni jego humorki wyraźnie się nasiliły. Był osowiały, przerażająco spokojny lub wręcz przeciwnie, nadmiernie aktywny. Opieka nad nim jeszcze nigdy nie wydawała się Draco tak trudna!
            Ignorując buszującego w jego barku Blaise’a, Malfoy wziął na ręce syna. Muskając jego czoło, przeraził się. Mały miał nienaturalnie ciepłą skórę. Ślizgon przypatrzył się uważnie dziecku. Na policzkach Scorpiusa wykwitły różowe rumieńce, które mocno odznaczały się na przecież tak bladej skórze. Oczka malucha były nieco zamglone i patrzyły na ojca z radością, ale jednocześnie nieuwagą.
            O nie, nie, nie.
            Scorpius się przeziębił.
            Wyciągnął różdżkę, szybko przypominając sobie podstawy kursu pierwszej pomocy. Rzucił zaklęcie badające. Już po chwili miał wynik. W jego rękach ukazała się malutka karteczka z opisem stanu dziecka. Jego najgorsze przypuszczenia potwierdziły się. Scorpius miał wysoką gorączkę, a on nie miał najmniejszego pojęcia, jak mu pomóc.
            -Naprawdę, ze wszystkich kobiet na świecie wybrałeś właśnie Granger? Nienawidziliście się przez tyle lat! Ona była gotowa rzucić cię na pożarcie Puszkowi! Oczywiście, Smoku, całuj sobie kogo chcesz, ale pamiętaj o swojej i jej reputacji. Jesteś jej szefem, na Merlina! Wiesz, jestem pewien, że moja brunetka ma jakieś przyjaciółki. Gdy tylko odnajdę moją czarnowłosą piękność załatwię ci numer magofonu do któreś z jej koleżanek. Znaj moją łaskawość, Draco.
            - Blaise, przynieś zimny okład – blondyn wtrącił się przyjacielowi w pół zdania, przewracając oczami. Czasem miał wrażenie, że jego kumpel myśli nie tą częścią ciała, którą powinien i tak, nie miał tu na myśli mózgu.
            - Ale jak ona mogła mi nie podać swojego numeru?! Była taka piękna!
            - Zabini, proszę cię, przynieś mi…
            - Miała takie cudowne oczy!
            - ZABINI, DO MERLINA, PRZYNIEŚ MI TEN CHOLERNY KOMPRES!
            Blaise zamrugał nerwowo, wyrwany ze świata fantazji. Nie rozumiał, dlaczego Smok tak się oburzał. On tylko zachwycał się swoją nową znajomą! A okład? Spokojnie, przecież się nie paliło!
            - Już pędzę. Przyniosę okład i może jakąś melisskę, co, Smoku?

*

            Granger była zdenerwowana. O tak, jej wściekłość osiągała właśnie poziom maksymalny. Nie rozumiała, jak szefem jej firmy mógł zostać ktoś tak nieodpowiedzialny i niedojrzały. Czy naprawdę stawienie się na jednym z niewielu krótkich spotkań zarządu to za wiele? Tupała nerwowo nogą, oczekując rychłego pojawienia się swojego szefa. Posłała uspokajający uśmiech zagranicznym gościom, którzy ze zniecierpliwieniem wpatrywali się w swoje zegarki.
            Hermiona westchnęła. Jeżeli przez Draco stracą ten kontrakt, jej przystojny szefuńcio skończy jako karma dla Puszka. Zerknęła na wiszący na ścianie mosiężny zegar. Draco spóźniał się już pół godziny, cenne pół godziny. Każda kolejna minuta mogła ich kosztować utratę sponsorów.
            Cicho przepraszając, Gryfonka wyszła z pokoju i skierowała się w stronę sekretariatu. Była możliwość, że to tam ukrył się jej szef. I choć czuła, że coś pęka w niej na myśl o Malfoy’u podrywającym inną kobietę, zaryzykowała. Wtargnęła do pomieszczenia bez pukania.
            Draco jednak tam nie było. Za biurkiem siedziała jedynie Jenny, sekretarka o płomiennie czerwonych włosach i wesołych, ciemnych oczach. Na widok Hermiony uśmiechnęła się. Granger odpowiedziała jej tym samym. Jenny była uroczą dziewczyną, rozmowną i sympatyczną. Gdyby tylko nie interesował się nią Draco, mogłaby być idealnym materiałem na przyjaciółkę…
            Szatynka potrząsnęła głową, chcąc wyzbyć się bezsensownych myśli. Dlaczego nagle cały jej świat zaczął krążyć wokół Malfoy’a, mężczyzny, którego tak długo nienawidziła?
            - Cześć Hermiono! – Jenny zawołała głośno, machając do głównej doradczyni firmy.
            - Jen, nie było tu może Draco? – czerwonowłosa zmarszczyła brwi, nad czymś się zastanawiając. Po chwili wzruszyła ramionami.
            - Nie widziałam go, Herm. Nie sądzę, by był dzisiaj w pracy.
            Wściekłość buzowała w Gryfonce. Draco zachowywał się jak palant, uh! Dlaczego musiała zakochać się w kimś tak nierozsądnych, nieodpowiedzialnym, dziecinnym?!
            - Tak być nie będzie – mruknęła pod nosem, teleportując się pod dwór Malfoy’ów.

*
            - Draco, otwórz! – zakołatała w drzwi starą kołatką. Odpowiedziała jej jednak cisza. Z głębi domu nie wyszedł żaden jego mieszkaniec. Hermiona, jednocześnie poirytowana i może na pewien sposób zaskoczona, założyła ręce na piersi. Teraz przyszła pora, by zastanowić się, co robić dalej. Mugolscy biznesmani, z którymi mieli podpisać kontakt, pewnie już dawno ulotnili się, tłumacząc napiętym grafikiem. Nie dziwiła im się. Sama nie znosiła braku punktualności.
            Co się stało, że Malfoy nie był ani w domu, ani w pracy? Co ze Scorpiusem? Zaczynała martwić się o dwóch mężczyzn, którzy zrujnowali jej życie.
            To dziwne, jak pewne osoby targną do naszego życia i je zmieniają. Jak jedna, na pozór niewyróżniająca się z tłumu osoba przewraca wszystko do góry nogami. Draco Malfoy był w życiu Hermiony właśnie taką osobą. Zmienił tak wiele – od poglądów przez postrzeganie świata! Pozwolił jej się w sobie zakochać i to był błąd, który mógł drogo kosztować pannę Granger. 
Miłość nie jest jak staw – łagodny i spokojny, niezachwiany. To uczucie to ocean – porywczy i gwałtowny. Szalony. Nieokiełznany. A zakochanie to sztorm, który przybywa niewiadomo skąd i niewiadomo kiedy.
Hermiona czuła, jakby jej plaża już zniknęła, zmieciona przez nagłe fale. Pozostała za to woda, nieograniczona miłość do blondwłosego, irytującego mężczyzny. I mogła zaprzeczać. Wyrzekała się, że potrafi bez niego żyć.
Kłamała.
Draco nadał jej życiu nowego sensu. Nie była pewna, czy umiałaby sama stawiać kroki w tym wielkim, popapranym świecie. Chciała być przy jego boku, chciała każdego dnia budzić się w jego łóżku, patrzeć na jego śpiącą twarz, trzymać za rączkę Scorpiusa. Gdyby to wszystko było takie proste!
Niby była czarodziejką, ale nawet magia nie potrafiła zmienić uczuć. Nie mogła nic poradzić na to, że Malfoy nie umiał kochać. Nie umiał pokochać jej, szlamy. Była pewna, że on nie czuje do niej nic, poza pogardą i chęcią wyśmiania. A te pocałunki? Czyż nie była to jedynie wredna prowokacja?
Westchnęła ciężko. Pogrążona w swoim własnym świecie nie usłyszała, że od dobrych kilku minut pewna starsza kobieta coś do niej krzyczy. Dopiero teraz dotarł do niej jej głos.
- Moja droga! Hej, kochanieńka!
Starsza kobieta machała do niej, stojąc przed ogrodzeniem posiadłości. Opierała się o płot, wyczekując, aż Granger do niej podejdzie.
Tak właśnie zrobiła Hermiona. Już z daleka słyszała, jak kobieta wygłasza przemowę na temat grubszego ubierania się. Przypominała ona szatynce kochającą babcię. W jej oczach zauważalna była troska i czułość, oraz pewien gram zmartwienia, które zaniepokoiło Hermionę.
            - Widziałam cię, jak kilka dni temu spacerowałaś po ogrodzie z tym małym, Scorpiusem, prawda? – Gryfonka pokiwała głową. – Pewnie przyjaźnisz się z Draco. Powinnaś teraz go wspierać, nie radzi sobie zbyt dobrze. Sama wiesz, jaki on jest. Nie przyzna się do tego, że cierpi, ale naprawdę, choroba dziecka jest dla niego ciężkim przeżyciem. Nie może darować sobie, że pozwolił małemu chodzić w tak lekkiej kurteczce!
            - Zaraz, zaraz – przerwała jej Hermiona, marszcząc brwi. – Co się stało Scorpiusowi?
            - To ty nic nie wiesz? – staruszka wybałuszyła oczy. – Mały jest w szpitalu, ma ciężkie zapalenie płuc. Ja tam nie znam się na tych waszych sztuczkach magicznych. Jestem mugolką, ale od dawna wiem, że istnieje inny świat, świat, w którym możliwe jest wszystko – od skrzatów, poprzez smoki aż do tajemnych eliksirów i magicznych formułek wypowiadanych o północy. Mam nadzieję, że wasz szpital świętego Munga jest na odpowiednio dobrym poziomie, by pomóc Scorpiusowi. To takie radosne i urocze dziecko!
            Hermiona jednak już jej nie słuchała. Miała to, czego chciała – adres. Szybko przeprosiła i po raz kolejny tego dnia teleportowała się przed wystawę i wparowała do budynku, nie bacząc na zdziwione spojrzenia przechodniów, którzy właśnie zauważyli, jak kobieta przeszła przez szybę i zniknęła za lustrzaną powierzchnią.
            Nie zastanawiało ich to jednak długo. Mrugnęli, po czym tłumacząc sobie, że to tylko złudzenie optyczne, powrócili do swoich codziennych spraw.

*

            Pik, pik.
            Draco siedział przy szpitalnym łóżeczku. Scorpius jeszcze nigdy nie wydawał mu się tak mały i kruchy jak teraz, leżąc na sterylnej sali. Gdyby tylko mógł zamienić się ze swoim synem miejscami! To on chciałby leżeć na łóżku, podpięty do masy kabelków. Jego syn nie zasługiwał na to, by cierpieć.
            Na pozór choroba Scorpiusa nie wydawała się poważna. Tak, owszem, mały kichał, kaszlał, miał gorączkę, ale nie wyglądało to na zapalenie płuc! A może to on był zbyt zajęty myśleniem o Granger, by zauważyć, że jego dziecko zachowuje się podejrzanie. Tak! To wszystko wina tej upartej Gryfonki!
            Ukrył twarz w dłoniach. Doskonale wiedział, że to jego, tylko jego wina. Był beznadziejnym rodzicem. Starał się. Naprawdę zależało mu, by dać dziecku wszystko, czego tylko ono zapragnie, ale chyba nie do końca mu to wychodziło. Scorpius zasługiwał na lepszego ojca, na ojca, który będzie umiał mu pomóc, który byłby z nim od pierwszych dni jego życia, który… który nie byłby nim. Draco po prostu nie był dobrym materiałem na ojca. Nie nadawał się. Był zbyt młody, zbyt nieodpowiedzialny.
            Pik, pik.
            Maszyna wybijała rytm uderzeń serca jego dziecka. Magomedyk powiedział, że to popołudnie i noc będą najcięższe. Mały miał wysoką gorączkę, którą co prawda udało się zbić odpowiednim eliksirem, lecz nie mogąc spać przez uciążliwy kaszel, jedynie przekręcał się z boku na bok i płakał. Blondyn mógł jedynie odgarniać włoski ze spoconego czoła Scorpiusa.
            To było najgorsze.
            Ta pieprzona niepewność o każdą kolejną godzinę. Zmartwienie. Bezsilność.
Bał się. Naprawdę, był przerażony. Wiedział, że Scorpius wyzdrowieje, ale…
            Nie, nie było żadnego „ale”. On przynajmniej nie chciał wierzyć w „ale”. Musiało być dobrze.
            Przetarł dłońmi zmęczoną twarz. Podniósł głowę. Za szybą, która oddzielała salę szpitalną od korytarza, stała drobna szatynka ze zmartwieniem wypisanym na twarzy. Kiwnął dłonią, by weszła.
            Może sprawy między nimi były pokomplikowane. Unikali się przez ostatni tydzień. Teraz jednak nade wszystko potrzebował jej obecności, jej ciepła, jej zapewnienia, że będzie w porządku, że sobie poradzą. Że mimo wszystko tkwią w tym razem.
            Właśnie tego potrzebował. Spokoju, bezpieczeństwa. Miał dość bycia w ciągłym ruchu, miotania się, błądzenia. Chciał wreszcie odpocząć w ramionach ukochanej osoby, ze Scorpiusem przy boku.
            Nie wymagał chyba tak wiele, prawda?
            Hermiona weszła do sali, patrząc na dziecko. Scorpius na jej widok uśmiechnął się, jednak zaraz ponownie zakaszlał.
            - Draco – szepnęła. Chciała zadać mu tak wiele pytań. Jak to się stało? Jaki jest jego stan? Kiedy będą mogli wyjść ze szpitala? Jednak, gdy doszło do konfrontacji, słowa ugrzęzły jej w gardle. Nie potrafiła wykrztusić ani zdania.
            Blondyn chyba czuł to samo. Nie mówiąc nic, po prostu podszedł bliżej i wtulił się w jej ciało, chowając twarz w brązowych włosach. Objęła go delikatnie w talii, czując, jak lekko się odpręża.
            Cokolwiek się nie działo, byli w tym razem. 

27 komentarzy:

  1. Hej.:)
    Może rozdział nie był słodki, za to bardzo dobrze opisujący uczucia.
    Rozterki Dracona, Hermiony to jest coś. Czytając ostatni fragment miałam łzy w oczach, bo ból Draco i potrzeba ciepła, miłości, akceptacji była niemal namacalna.
    Ciekawi mnie co będzie dalej.
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słodki... nie słodki. Ale za to uczuciowy, trochę gwałtowny, trochę spokojny, ale świetny, naprawdę świetny. A ten ostatni fragment... Zakochałam się w Twoim opowiadaniu.
    Lumossy

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww boski rozdział *.* świetnie piszesz i oddajesz emocje bohaterów ;) czytając twojego bloga czuje się jak bym stała w tym samym pomieszczeniu co bohaterowie ;> pozdrawiam i dużo weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne! I to"ma-ma" Scorpiusa mnie rozwalili. Zapalenie płuc? U bobasy? Co to za ojciec? Blaise widzi tylko kobiety. Ciekawi mnie co bedzie hdy wróci Astoria..,
    Pozdrawiam,
    White Tiger

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski rozdział, uczuciowy;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały rozdział!
    Cudowny, uroczy, po poprostu mega!
    Draco słodki, Blaise zabawny i Scorrpius wogóle jak zwykle uroczy
    Pozdrawiam Diabełeek ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki uroczy koniec !!! Kocham cie za to opowiadanie :* Już się nie moge doczekać kolejnego rozdziału :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały rozdział :)
    Mam nadzieję, że Scor wyzdrowieje ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Możesz być ze mnie dumna! Właśnie jestem kradziejem, i kradnę komuś internety. Jak mnie złapią, to powiem, że to przez Ciebie! xD

    No nie, Scorpius nazwał Hermionę mamą, o jejciu, jakie słodkie :c
    A ta głupia uciekła no. Boże, co za logika.
    Ja zawsze mówiłam, że trzeba się ciepło ubierać, kurtka, szalik, czapka, ciepłe buty, rajstopy kuźwa. A Draco jak zwykle mądrzejszy ;_;
    Biedny Scor :C Jeju, mam nadzieję, że wyzdrowieje.
    I ogólnie tak pięknie opisujesz emocje i Draco i Hermiony, że japierdzielę, też tak chcę ;_; Normalnie łzy miałam w oczach, serio.
    No i czekam na kolejny rozdział i na tą miniaturkę :c Kocham Twoją twórczość, tak bardzo ;-;

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle czegoś zapomniałam. :c
      Cudowny rozdział, jak zwykle! :D

      M.

      Usuń
  10. Biedny malutki Scorpius! Naprawdę żal mi się go zrobiło. Draco z resztą też. Mimo całej sytuacji ostatnie zdania były naprawdę słodkie i poruszające. Cudne :)
    Pozdrawiam
    Cassandra
    kocham-cie-dwa-male-slowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny rozdział. Mały, słodki Scorpius. Biedaczysko. Ale wyzdrowieje. I najważniejsze, że są tam razem :)
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jaki cudowny rozdział! Taki uczuciowy i w ogóle <3
    Nic więcej nie mam do powiedzenia :3
    Czekam na kolejny :*
    Pozdrawiam i życzę Ci dużo weny :)
    Twoja Eveneth.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zauroczyłaś mnie. Masz bardzo ładne porównania, wiesz? Mi cukierkowatośc w ogóle nie przeszkadzała, bo po prostu tego potrzebowałam. Nie zmianiaj tego tylko dlatego, że jednej osobie nie będzie sie to podobało. Ten tekst jest w takiej stylistyce i takie, a nie inne sytuacje do niego pasują. Bardzo ładnie, naprawdę. Jedyne do czego mogę się przyczepic to Twoje opisy wtrącone w rozmowę. Sa jak najbardziej urokliwe, ba takie "życiowe" z głębią, którą lubię, ale wrzucane dosyc często między dialogi mogą stac się uciążliwe, a nie taka ma byc ich funkcja. Radziłabym może połączyc niektóre z opisów i wtedy jeden dłuższy wrzucic w odpowiednim momencie. Reszta bez zarzutu.
    Puchatości nigdy za dośc, dlatego za jakiś czas wpadnę zobaczyc jak się miewia uroczy Scorpius, dumny Draco i zdecydowanie zbyt dużo myśląca Hermiona ;-)
    Życzę wielu pomysłów, mnóstwa weny i cierpliwości! Także powodzenia w szkole! Trzymam kciuki!
    Dominika

    Jeżeli zechcesz zapraszam do mnie na miniatury: http://secrets-of-eternity.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniały rozdział.
    Zdecydowanie nie cukierkowy ;P
    Ach, te rozterki sercowe...
    Mam nadzieję, że Scorpius wyzdrowieje.
    Cudowny był, gdy nazwał Mionę mamą.
    Fajnie by było gdyby Draco i Hermiona powiedzieli sobie o swoich uczuciach.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  15. O jej jak się cieszę, że jest kolejny rozdział. Codziennie sprawdzałam czy jest już nowy rozdział. Twoje opowiadanie jest cudne, uwielbiam je. A rozdział nie jest cukierkowy. Podoba mi się w twoim opowiadaniu,że nie ma śmierciożerców i Voldemorta a jest to historia po prostu o Draco i hermionie. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  16. Jakie to słodkie <3 Wspaniałe! <3 Awwwww *_*

    OdpowiedzUsuń
  17. Suuuuuuper! Czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja już chyba wspominałam, że uwielbiam tę historię. Jest po prostu tym, czego trzeba, żeby poprawić humor.
    Gratulacje. Konkurs wojewódzki top naprawdę coś.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Ściskam, em.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wspaniały rozdział! Słodki był Scorpius z tym ja Hermionę nazwał mamą <3
    Uwielbiam tę historię! Pisz szybciutko następny rozdział!
    Pozdrawiam, Rose.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nawet nie wiesz jaką radość sprawił mi nowy rozdział
    te opowiadanie jest cudowne, małe dziecko zawsze zmienia wszystko i mimo, że początki były słodkie i ostatni rozdział też jest taki, to opowiadanie te ma coś w sobie co przyciąga
    mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybciej

    zapraszam do siebie dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Nienawidzę nie mieć czasu. Czujesz że czytałam Twój, notabene cudowny, rozdział przez dwa dni ?
    Mam za dużo nauki, za dużo wszystkiego ;-;
    Ach, dość o mnie i moich problemach z edukowaniem się.

    Czo ta Hermionka odwala ? Mówię Ci, to na pewno okres. Raz chce tak, raz chce inaczej... Nie nadążysz !
    I naprawdę smutno mi z powodu Scorpiusa. Obstawiam, że szpitalna przygoda zakończy się hepi endem, ale znając Ciebie... Kurka wodna, jak ty potrafisz zaskakiwać !

    Pozdrawiam,
    Mad.

    OdpowiedzUsuń
  22. Super, czekam na ciąg dalszy :3 Ja też czasami nie mam czasu, ale cóż... Jakoś się żyje, no nie? :3
    Zapraszam do mnie <3
    http://always-expecto-patronum.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Niesamowity, cudowny rozdział. Zazdroszczę ci umiejętności opisywania uczyć, która u ciebie jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Sama bym tak chciała. Czytając opis odczuć Hermiony lub Draco dosłownie czułam to, co oni. Ostatni fragment powalił mnie na kolana. Był cudowny. Tylko tyle mogę powiedzieć. No... kurcze niesamowicie piszesz <3 kocham to.
    Rozdział może i nie jest za
    .. hmm... wesoły lub tryskajacy szczęściem ale i tak jest genialny.
    Żeby tylko Scorpiusek z tego wyszedł. Niech oni też się już pogodzą. Ja rozumiem... wystąpiła krepujaca sytuacja ale no ludzie! Scorpiusek was teraz potrzebuje! Ogarnijcie się! :)
    Draco taki słodki w roli opiekuńczego taty *.* chciałabym żeby moje dzieci miały kiedyś takiego tatusia. Hermiona widać też się przyzwyczaiła do niech. Zdaje się że niedługo staną się niemalże częścią jej codzienności. I dobrze. Szczerze mówiąc na to liczyłam. A pozatym o to chodzi w Dramione :)
    Tak czy siak nie mogę się doczekac kolejnej notki :) pisz szybciutko a w wolnej chwili zapraszam do mnie ^^
    Pozdrawiam i życzę weny
    Martyna M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  24. Ale super rozdział, bajeczny po prostu ;) Dawno nie trafiłam na bloga pisanego tak fantastycznym, lekkim i niesamowitym stylem, jestem po prostu zachwycona ;) Najbardziej urzekły mnie porywające opisy uczuć i emocji, pocałunki, ta delikatność i subtelność, coś pięknego. Zwłaszcza sceny początkowej czułości i ostatnia scena ;) Ostatnie zdanie natomiast wręcz mnie uwiodło ;P Nie lubię tej historii, ja ją uwielbiam ;D cud, miód i orzeszki ;P Szkoda mi bardzo synka Malfoya, jednak jestem przekonana, że wszystko będzie dobrze ;) Draco i Hermiona stworzą dla niego wspaniałą rodzinę ;)
    pozdrawiam
    C.I.
    www.hgwk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  25. „Scorpius wychylił się z objęć ojca…
    -Ma-ma!” <--- piekne <3
    Powiem tyle.. Jesteś cudowna. Kocham twoje opowiadania, ale ty zresztą o tym bardzo dobrze wiesz ;)
    Nic ma się nie stać Scorpiusowi, bo jak coś się stanie to nie wiem co ci zrobię.
    Draco i Hermiona mają się pogodzić i ma być happyend i ma być tak i koniec :D
    Weny kochanaaaa <3
    Pozdrawiam Gabiii :*
    PS: i tak wiem, że będziesz pisać choć zawsze mi grozisz, że przestaniesz :)

    OdpowiedzUsuń