Heloł, moi Kochani! c:
Czytając komentarze pod ostatnim rozdziałem stwierdziłam, że uważacie, że opisywanie emocji wychodzi mi nienajgorzej. Zawsze miałam problem, by wczuć się w sytuację bohatera, więc te opinie naprawdę mnie zdziwiły.
Zmotywowana Waszymi opiniami wzięłam i się do pisania i tadam! oto powstała miniaturka na postawie filmu "PS. I love you". Kto oglądał ten film, pewnie wie, że pora uzbroić się w chusteczki! :)
Dedykuję miniaturkę M., bo oglądając ten film, wspólnie ryczałyśmy i przeżywałyśmy, na przemian się zachwycając. Jesteśmy głupie, tak, właśnie. Poza tym, jest to praktycznie nasza wspólna miniaturka z racji, że M. napisała pewnie około półtorej, dwóch stron opowiadanka, gdy mnie dopadł zastój weny i nie mogłam sklecić ani jednego sesownego zdania.
Miniaturka ma prawie 12 stron i jest chyba najdłuższą, jaką kiedykolwiek stworzyłam.
Wybaczcie mi brak akapitów na pierwszych 4 stronach. Word mnie nienawidzi i odmawia mi współpracy, ten okrutny.
I przepraszam, że Draco jest taki mało Dracowaty, Hermiona mało Hermionowata, a Zabini... Nie, dobra, Zabini to Zabini.
Komentujcie, ok? Chcę wiedzieć, czy wolicie takie miniaturki, w których mniej się dzieje, za to rozbudowane są opisy emocji bohaterów, czy takie, w których akcja goni akcję. c:
Miłego czytania, Misie! :3
Hermiona Granger miała wszystko, czego normalny człowiek
mógłby pragnąć.
Była piękna, młoda (zbliżała się dopiero do trzydziestki!), utalentowana i zdolna (w końcu nie na darmo została nazwana najwybitniejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw). Miała dobrze opłacaną, choć może nie wymarzoną pracę. U jej boku trwali wierni, oddani przyjaciele: Harry, Ron, Ginny oraz Lavander.
Była piękna, młoda (zbliżała się dopiero do trzydziestki!), utalentowana i zdolna (w końcu nie na darmo została nazwana najwybitniejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw). Miała dobrze opłacaną, choć może nie wymarzoną pracę. U jej boku trwali wierni, oddani przyjaciele: Harry, Ron, Ginny oraz Lavander.
A przede
wszystkim znalazła swoją drugą połówkę, którą był nie kto inny, jak Draco Malfoy.
Ich miłość była szalona, nieobliczalna i, przede wszystkim,
niezrozumiała dla wszystkich poza nimi samymi. Nikt nie pojmował, jak w ciągu
roku mogli przestać się nienawidzić, zaręczyć i wziąć ślub. Było to po prostu
niepojęte. Bo kto to widział, żeby Gryfonka i Ślizgon byli razem?
W ich związku, oczywiście, były lepsze i gorsze chwile. Kłócili się, jak każda para, a w ruch szły porcelanowe talerze, ciskane w ścianę przez rozgniewaną szatynkę. Ich fochy trwały zazwyczaj bardzo długo. Oboje byli wyjątkowo uparci i dumni, nie chcąc przyznać, że tęsknią za swoją obecnością, śmiechem, pocałunkami.
Słowa nie były im jednak potrzebne, by się zrozumieć, by wyczuć problemy i troski tej drugiej osoby.
Hermiona uwielbiała momenty, w których liczyła się tylko ona i Draco. Kochała, gdy oboje spędzali wieczory ogrzewając się w cieple kominka, gdy blondyn kładł głowę na jej kolanach, a ona automatycznie głaskała go po jasnych kosmykach włosów. Odpływała, gdy mężczyzna kładł swoje dłonie na jej smukłej talii i wtulał twarz w jej włosy, obdarzając bladą szyję czułymi pocałunkami.
- Nad czym się tak zamyśliłaś? – cichy pomruk blondyna przywrócił ją do rzeczywistości. Spojrzała na niego z miłością. Był blady, miał podkrążone oczy, ale jednak na jego twarzy gościł uśmiech. – Czyżbyś właśnie zadumała się nad moim perfekcyjnym ciałem? Wiem, jestem idealny, przepraszam. To aż grzech być tak perfekcyjnym… – przejechał nosem po jej nagim ramieniu. Hermiona tylko wywróciła oczami i uderzyła go w ramię.
- Twoja skromność mnie przeraża.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Ale za to mnie kochasz.
Westchnęła dramatycznie, wachlując się dłonią.
- No nie wiem, nie wiem… Ostatnio zaczynam poważnie zastanawiać się nad moimi uczuciami. Mój najnowszy współpracownik jest taki przystojny! – udała powagę.
Twarz Draco stężała.
- Nie pozwalam ci nawet tak myśleć – warknął. – To ja jestem twoim mężem. Nie powinnaś nawet patrzeć na innych mężczyzn.
- Nie jestem twoją własnością! – odpowiedziała, zdziwiona, jak szybko z niewinnych żartów zrodziła się zacięta kłótnia.
- Jestem twoim mężem – przypomniał jej, zaciskając dłonie w pięści. Po chwili westchnął, przyciągając do siebie kobietę i wtulając się w jej ciało.
- Nie kłóćmy się – poprosił. – Życie jest takie krótkie. Nawet jutro może wydarzyć się coś, co zmieni nasze życie już na zawsze, co nas rozdzieli. Cieszę się, że mogę mieć cię teraz przy sobie. Kocham cię i pamiętaj, to się nigdy nie zmieni, niezależnie od tego, co się stanie.
Hermiona zmarszczyła brwi. Słowa Draco powinny ją zaniepokoić, ale mężczyzna złączył ich usta w pocałunku sprawiając, że wszystkie podejrzliwe myśli uleciały z jej głowy. Poczuła, jak ramiączko sukienki delikatnie zsuwa się z jej ramienia.
Później nie miała już czasu na rozmyślania, zbyt rozproszona przez żarliwe pocałunki męża.
W ich związku, oczywiście, były lepsze i gorsze chwile. Kłócili się, jak każda para, a w ruch szły porcelanowe talerze, ciskane w ścianę przez rozgniewaną szatynkę. Ich fochy trwały zazwyczaj bardzo długo. Oboje byli wyjątkowo uparci i dumni, nie chcąc przyznać, że tęsknią za swoją obecnością, śmiechem, pocałunkami.
Słowa nie były im jednak potrzebne, by się zrozumieć, by wyczuć problemy i troski tej drugiej osoby.
Hermiona uwielbiała momenty, w których liczyła się tylko ona i Draco. Kochała, gdy oboje spędzali wieczory ogrzewając się w cieple kominka, gdy blondyn kładł głowę na jej kolanach, a ona automatycznie głaskała go po jasnych kosmykach włosów. Odpływała, gdy mężczyzna kładł swoje dłonie na jej smukłej talii i wtulał twarz w jej włosy, obdarzając bladą szyję czułymi pocałunkami.
- Nad czym się tak zamyśliłaś? – cichy pomruk blondyna przywrócił ją do rzeczywistości. Spojrzała na niego z miłością. Był blady, miał podkrążone oczy, ale jednak na jego twarzy gościł uśmiech. – Czyżbyś właśnie zadumała się nad moim perfekcyjnym ciałem? Wiem, jestem idealny, przepraszam. To aż grzech być tak perfekcyjnym… – przejechał nosem po jej nagim ramieniu. Hermiona tylko wywróciła oczami i uderzyła go w ramię.
- Twoja skromność mnie przeraża.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Ale za to mnie kochasz.
Westchnęła dramatycznie, wachlując się dłonią.
- No nie wiem, nie wiem… Ostatnio zaczynam poważnie zastanawiać się nad moimi uczuciami. Mój najnowszy współpracownik jest taki przystojny! – udała powagę.
Twarz Draco stężała.
- Nie pozwalam ci nawet tak myśleć – warknął. – To ja jestem twoim mężem. Nie powinnaś nawet patrzeć na innych mężczyzn.
- Nie jestem twoją własnością! – odpowiedziała, zdziwiona, jak szybko z niewinnych żartów zrodziła się zacięta kłótnia.
- Jestem twoim mężem – przypomniał jej, zaciskając dłonie w pięści. Po chwili westchnął, przyciągając do siebie kobietę i wtulając się w jej ciało.
- Nie kłóćmy się – poprosił. – Życie jest takie krótkie. Nawet jutro może wydarzyć się coś, co zmieni nasze życie już na zawsze, co nas rozdzieli. Cieszę się, że mogę mieć cię teraz przy sobie. Kocham cię i pamiętaj, to się nigdy nie zmieni, niezależnie od tego, co się stanie.
Hermiona zmarszczyła brwi. Słowa Draco powinny ją zaniepokoić, ale mężczyzna złączył ich usta w pocałunku sprawiając, że wszystkie podejrzliwe myśli uleciały z jej głowy. Poczuła, jak ramiączko sukienki delikatnie zsuwa się z jej ramienia.
Później nie miała już czasu na rozmyślania, zbyt rozproszona przez żarliwe pocałunki męża.
*
Kap, kap.
Jedna łza, potem kolejna. Ścieżka kropel spływających po policzku.
Pustka, bezgraniczna pustka.
Niemożliwa do wypełnienia dziura w sercu.
Hermiona siedziała przy drewnianym stole, bezmyślnie patrząc na ścianę, na której wisiały przeróżne zdjęcia. Postacie na nich uśmiechały się radośnie, machając w stronę obiektywu.
Ciągle żywe wspomnienia.
Za oknem rozgorzała ulewa. Krople uderzały o okno, pozostawiając na nim przeciągłe smugi. Ponura pogoda idealnie oddawała nastrój zranionej, samotnej Gryfonki.
Draco umarł.
Nie: „odszedł” czy „zasnął”. Mówiąc w ten sposób nadal kryłaby w sobie nadzieję, że on powróci, że stanie w drzwiach ze swoim zwykłym, szelmowskim uśmiechem i szepnie, że ją kocha.
Bańka szczęścia, w której żyła do tej pory, prysnęła z bolesnym dźwiękiem. Wszystkie najwspanialsze wspomnienia wydały jej się jedynie snem, który nigdy nie miał miejsca.
Gdyby tylko mogła jeszcze raz go spotkać…
Gdyby tylko mogła usłyszeć jego głos…
Ile oddałaby, by po prostu wrócił, przytulił ją, objął, obiecał, że wszystko się ułoży!
Po jej policzkach popłynęły kolejne krople, których nawet nie ocierała. Szloch wstrząsnął jej ciałem.
Straciła Draco.
Straciła wszystko.
Czy można czuć się zdruzgotanym, a jednocześnie obojętnym na wszystko wokół?
Mieszanina uczuć, a jednocześnie niewyobrażalna pustka.
Żal.
Jej mąż, człowiek, który całe życie uczył się bronić przed śmiercionośnymi zaklęciami, eliksirami i niebezpiecznymi zwierzętami zginął z powodu raka mózgu. Czyż to nie gorzki paradoks?
I chociaż umarł, nadal czuła jego obecność. Pokój był pusty, jednak wiedziała, że on przy niej jest.
- Jesteś tutaj? – szepnęła w przestrzeń.
Odpowiedziała jej cisza.
- Kocham cię.
*
Trzydzieste urodziny powinny być szczególnym świętem. Jest to dzień, w którym liczba świeczek na torcie nieubłaganie się zwiększa, a my tracimy nieodpowiedzialność i beztroskość dwudziestolatka, stając się poważnymi trzydziestolatkami.
Hermiona jednak nie świętowała. Swoje urodziny spędzała samotnie w domu, ze zdjęciem Draco w dłoni. Z ponurym uśmiechem szepnęła:
- Wszystkiego najlepszego, Hermiono – z jej oczu spłynęła słona kropla. Od śmierci Draco minął dopiero miesiąc. Nadal, wstając rano, miała nadzieję, że zobaczy go po drugiej stronie łóżka, rozkosznie się przeciągającego. Żyła złudzeniami, zdawała sobie z tego sprawę.
Ale chociaż magia poszła do przodu – wynaleziono lekarstwa praktycznie na wszelkie objawy, od zwykłej wysypki spowodowanej jakąkolwiek trującą rośliną po śmiertelne obrażenia – leku na ból po stracie bliskiej osoby nadal nie wynaleziono.
Ciche pukanie do drzwi przerwało jej rozmyślania. Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić i krzyknęła „proszę”. Do salonu weszli jej przyjaciele – Ron, Harry i Ginny.
Rudowłosa od razu pobiegła do przyjaciółki, przyciągając ją w objęcia. Hermiona cicho jęknęła, niemalże zmiażdżona przez kruchą dziewczynę.
Harry wyglądał niepewnie. Stał pośrodku salonu, trzymając w dłoniach kopertę, nerwowo szarpiąc ją za rogi.
- Hermiono? – zaczął. – Miałem ci to przekazać – podał papier Gryfonce, uważnie obserwując jej reakcję. Szatynka, wyplątawszy się z objęć przyjaciółki, otworzyła list.
Hermiono!
Dzisiaj Twoje trzydzieste urodziny. Skoro to czytasz, nie ma mnie już z Tobą, a Ty siedzisz sama w domu, płacząc, przeglądając moje zdjęcia.
Dziś Twój szczególny dzień! Idź się zabawić. Zrób coś szalonego. Spełnij skryte głęboko w sercu marzenie. Bądź szczęśliwa, choć na chwilę oderwij się od codziennych trosk i zmartwień.
Ja sam życzę Ci wszystkiego najlepszego, Kochanie.
Nawet jeżeli mnie nie widzisz, wiedz, że jestem ciągle z Tobą.
Możesz mnie nie słyszeć, ale ja ciągle szeptam Ci do ucha słowa pociechy.
Co pewien czas będziesz otrzymywała listy jak ten. Nie martw się, wszystko zaplanowałem. Łatwiej było mi odejść wiedząc, że coś po mnie pozostanie.
Do następnej wiadomości, moja uparta Gryfonko!
Draco
PS. Kocham Cię.
Ręce Hermiony trzęsły się, gdy po przeczytaniu listu chciała odkładała go na stolik. W jej oczach na nowo ukazały się łzy, jednak na twarzy widniał słaby uśmiech.
- Wychodzimy – zawołała do swoich przyjaciół, kierując się w stronę sypialni, by doprowadzić się do porządku. Założyła czyste ubrania, przeczesała skołtunione włosy. Spojrzała w lustro i delikatnie się uśmiechnęła. Szczerze.
Draco chciał, by się uśmiechnęła, więc chociaż pochodzenie listu było dla niej niejasne, nie rozumiała sensu, dla którego jej mąż pozostawił takie wiadomości, zamierzała spełnić jego prośbę.
Nadeszła pora, by zaszaleć.
*
Hermiona wygładziła dłońmi czerwoną sukienkę, przyglądając się swojemu lustrzanemu odbiciu. Zagryzła wargę, zastanawiając się, czy to co robi jest oby na pewno dobre. Przecież Draco zmarł dopiero miesiąc temu! Czy nie powinna zaszyć się w kącie i wpatrywać się w pustą ścianę? Czy to nie to robią kobiety, które straciły swoją cenną, drugą połówkę? Ale on chciał, żebyś była szczęśliwa… - szepnęła do ucha dziewczyny podświadomość. Hermiona poprawiła włosy, ostatni raz pryskając je lakierem. Policzki, które ostatnimi czasy były niesamowicie blade, uszczypnęła, aby nadać im nieco koloru.
- To dla ciebie, Draco. – powiedziała do siebie, przymykając oczy. Tego wieczoru miała się zabawić i sprawić, że Malfoy będzie z niej dumny. Bo wiedziała, że blondyn jest gdzieś obok niej i ciągle ją wspiera. Czuła to.
*
- To jest stanowczo zły pomysł! – krzyknęła ze złością Hermiona, głośno tupiąc. Razem z Lavander i Ginny stały przed klubem, z którego dochodził dźwięk głośnej muzyki.
- Będzie świetnie, zobaczysz! – przekonywała Ginny. – Poczekajcie.
Dziewczyna ruszyła w stronę ochroniarza, kręcąc ponętnie biodrami. Stanęła na palcach, szepcząc coś do ucha mężczyzny. Ten w odpowiedzi zrobił zniesmaczoną minę, pokręcił z niedowierzaniem głową i otworzył drzwi. Ginny uśmiechnęła się triumfalnie pod nosem i zawołała swoje przyjaciółki. Zapowiadała się całkiem zabawna noc.
*
- Poproszę jeszcze raz. – wybełkotała pijana Hermiona do barmana, który spoglądał na nią czujnym wzrokiem, jakby oceniając, czy oby na pewno ma mocną głowę do alkoholu. – Powiedzieć panu coś?
Mężczyzna kiwnął głową, odkręcając zakrętkę od Ognistej i
nalewając trunku do szklanki.
- Miłość jest do bani. Przychodzi sobie od tak,
wywraca życie do góry nogami, a potem? A potem sobie… idzie! – krzyknęła
brązowowłosa. Jednym ruchem przechyliła szklaneczkę i wypiła alkohol.
- Może już pani wystarczy? – zapytał barman,
podnosząc brew do góry.
- Nie! Nie, nie, nie!
- A ja sądzę, że tak. – wcięła się Ginny,
siadając na stołku barowym. Zabrała od dziewczyny szklankę, odstawiając ją jak
najdalej ode niej. – Hermiono, miałaś się zabawić, a nie upić.
- Hermiono? – krzyknął mężczyzna zbyt głośno. W
klubie zapanowała chwilowa cisza, która po chwili została znów zastąpiona przez
muzykę. – Pani Hermiona Granger?
- Taaak, a co? – Ziewnęła, okazując swoje
znudzenie.
- Mam dla pani list.
Barman zniknął za drzwiami zaplecza. Czas zdawał się dłużyć. Hermiona stukała nerwowo palcami po blacie baru. Zastanawiała się kto zostawił dla niej list… Czyżby Draco? Ale jak to możliwe? Spojrzała na Ginny siedzącą obok niej. Rudowłosa miała zaciśnięte dłonie, jakby czymś się stresowała. Tylko czym?
- Proszę. – powiedział mężczyzna, kiedy znów się pojawił. Podał Hermionie kopertę, patrząc na nią niespokojnie. Granger sztywno skinęła głową, zsunęła się ze stolika i wybiegła z sali, kierując się w stronę łazienek. Otworzyła drzwi jednej z kabin łazienki i z powrotem je zatrzasnęła. Niecierpliwie rozerwała kopertę, wyjmując z niej ostrożnie kartkę. W jej krwi wciąż buzował alkohol, ale w tym momencie myślała jaśniej.
- Mam dla pani list.
Barman zniknął za drzwiami zaplecza. Czas zdawał się dłużyć. Hermiona stukała nerwowo palcami po blacie baru. Zastanawiała się kto zostawił dla niej list… Czyżby Draco? Ale jak to możliwe? Spojrzała na Ginny siedzącą obok niej. Rudowłosa miała zaciśnięte dłonie, jakby czymś się stresowała. Tylko czym?
- Proszę. – powiedział mężczyzna, kiedy znów się pojawił. Podał Hermionie kopertę, patrząc na nią niespokojnie. Granger sztywno skinęła głową, zsunęła się ze stolika i wybiegła z sali, kierując się w stronę łazienek. Otworzyła drzwi jednej z kabin łazienki i z powrotem je zatrzasnęła. Niecierpliwie rozerwała kopertę, wyjmując z niej ostrożnie kartkę. W jej krwi wciąż buzował alkohol, ale w tym momencie myślała jaśniej.
Hermiono!
Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że Ginny dobrze wypełniła swoją powinność, a Ty upiłaś się przy barze. Kochanie, oboje wiemy, że masz słabą głowę, więc dzisiejszego wieczoru zabraniam Ci dotykać więcej alkoholu!
Masz iść potańczyć. I to nie jest prośba, Skarbie, a rozkaz.
Nie próbuj dowiedzieć się, skąd pochodzą listy. To niespodzianka, wiesz, Kochanie?
Kolejny list za równy miesiąc.
Draco
PS. Kocham Cię.
Hermiona oparła się o drzwi kabiny, przyciskając list do
swojej klatki piersiowej. Po jej policzkach popłynęło kilka łez, które niedbale
wytarła dłonią. Cicho się zaśmiała. Draco znał ją tak dobrze, jak nikt inny.
Rozumieli się bez słów.
Odetchnęła kilka razy głęboko, starła z policzków resztki łez
i wyszła z kabiny. Ginny opierała się o umywalkę, patrząc na przyjaciółkę
podejrzliwie.
- Hermiono? Wszystko w porządku? – zapytała rudowłosa,
spuszczając wzrok. Granger zmarszczyła brwi. Nie chciała naciskać. Wiedziała,
że Ruda coś ukrywa, jeżeli jednak Ginny miała jakiś problem, zawsze mogła się z
nim skierować do Hermiony. Gryfonce pozostało tylko czekać, aż przyjaciółka
przyjdzie się wyżalić. Granger uśmiechnęła się, ocierając oczy i poprawiając
lekko rozmazany makijaż.
- Tak – stwierdziła tylko. – Chodźmy potańczyć.
*
Hermiona obudziła się, czując, jak mimo zamkniętych powiek, jej
oczy razi jasne światło. Jęknęła cicho, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Która to godzina? Zerknęła na stojący na niewysokiej szafeczce nocnej zegarek,
wzdychając. Dochodziła trzynasta.
Granger chwyciła się za bolącą głowę. Kac i ból nóg wyraźnie
dawały jej się we znaki.
Ostatniej nocy
zaszalały. Hermiona pamiętała wyłącznie urywki wspomnień – karaoke, gdzie
śpiewała jakąś głupią piosenkę, pożądliwe spojrzenia mężczyzn, gdy razem z
Ginny wymiatały na parkiecie.
Gryfonka przewróciła się na plecy, wpatrując się w biały
sufit. Myślami odpłynęła do czasów, gdy swoje urodziny w klubie świętowała
razem z Draco…
- Zatańczymy? – Hermiona
zmierzyła pogardliwym spojrzeniem stojącą przed jej mężem blondynkę. Ta
bezczelna, farbowana wywłoka miała odwagę, by podrywać JEJ męża na JEJ oczach?!
Prychnęła głośno, przyciągając tym gestem uwagę blondyna, który położył jej
rękę na talii, przyciągając ją do siebie. Kochała czuć się taka mała i krucha w
jego ramionach. Był jedynym mężczyzną, któremu pozwalała nad sobą panować.
Ale nie w tej sytuacji.
- Nie, złotko – syknęła ze
złością w stronę kobiety – Ten facet jest już zajęty. Znajdź sobie innego –
Malfoy zachichotał złośliwie, podczas gdy blondynka zarzuciła włosy na plecy i
odeszła, kusząco ruszając biodrami.
Draco jednak na nią nie
patrzył. Dla niego istniała tylko jedna, złośliwa, podstępna, zazdrosna
kobieta. Kochał tylko Granger. Tylko ją.
- Zazdrośnica – mruknął do
ucha swojej kobiety, w duchu ciesząc się widząc, że na jej skórze pojawia się
gęsia skórka na dźwięk jego głosu.
- Twoja zazdrośnica –
odpowiedziała, obracając się w jego stronę i sunąc dłońmi po jego klatce
piersiowej – Tylko twoja.
Te dni już odeszły. Choć ciężko było jej się z tym pogodzić,
on odszedł. Umarł. W listach Draco wspominał, by spełniła jakieś swoje
marzenie.
Tylko że wszystkie jej marzenia wiązały się z nim…
Mieli być razem już do końca. Marzyła, że założą rodzinę. Tak
bardzo chciała, by na świecie pojawił się chłopczyk z jego oczami, by ich
córeczka miała cudowne, platynowe włoski, które mogłaby zaplatać w długie
warkocze… Marzyła o wspólnym zestarzeniu się. Pragnęła, by za pięćdziesiąt lat
Draco nadal widział w niej to, co zadecydowało, że to właśnie z nią stanął
przed ołtarzem.
Ale Draco już z nią nie było. Musiała radzić sobie sama.
Gdy była mała, marzyła że zostanie księżniczką.
To marzenie spełniło się. W oczach Draco była tą jedyną,
najpiękniejszą kobietą na świecie, nie księżniczką, lecz królową jego serca.
Później, gdy
nieco dorosła, zapragnęła księcia na białym rumaku. Konia nie było, lecz książę
się znalazł. Tak idealny, perfekcyjny.
Czy miała jakiekolwiek marzenie niezwiązane z Malfoy’em?
Zadumała się, pocierając dłonią o podbródek. No tak, zawsze
chciała zostać projektantką mody. W jej sekretnym notatniku znajdowały się szkice
wielu, nigdy niezrealizowanych projektów. Gdyby udało jej się wypuścić własną
kolekcję…
Klasnęła w dłonie. Po raz pierwszy od śmierci Draco znalazła
jakiś cel, coś, czym chciała się zająć.
*
- Hermiono, ta sukienka jest cudowna! – pisnęła Ginny do
zapracowanej Granger. Lavander tylko westchnęła na widok tak cudownej kreacji. Projektantka
tylko uśmiechnęła się pod nosem. Sama była dumna ze swojego najnowszego dzieła.
Sukienka była idealna, zwiewna, dziewczęca. Ten projekt okazał się strzałem w
dziesiątkę!
Gdyby tylko wszystkie były tak udane… Spojrzała krzywo na
stos kulek papieru, rozrzuconych po podłodze. Jej interes powoli, ale
skutecznie się rozwijał. Kilka projektów już zostało wysłanych do firm, zajmujących
się szyciem kolekcji. Nadal oczekiwała odpowiedzi, lecz wydawało jej się, że
podania zostaną rozpatrzone pozytywnie.
Każdego dnia wstawała rano, w biegu jadła śniadanie, popijała
je gorącą kawą i biegła do niedawno wynajętej pracowni. Całe dnie spędzała w
pomieszczeniu z ołówkiem w ręku i otwartym szkicownikiem. W jej oczach
pojawiały się radosne iskierki, gdy myślała o projektowaniu ubrań. Hobby
nadawało jej życiu nowego sensu, sensu, który zniknął tego dnia, gdy
dowiedziała się o śmierci męża.
Właśnie dodawała kolorów szkicowi płaszcza, gdy do drzwi
zadzwonił dzwonek. Wstała, niechętnie odrywając się od wykonywanej czynności i
podeszła do drzwi. Otwarła je, zamierając. Przed drzwiami leżał wyłącznie
ogromny bukiet różyczek oraz koperta.
Zgarnęła prezenty i wchodząc z powrotem do przedpokoju,
oparła się o ścianę. Jej dłonie drżały, gdy otwierała kolejną, kremową kopertę.
Hermiono!
Dzisiaj nasza rocznica. To już 2 lata, 102
tygodnie, 712 dni odkąd powiedzieliśmy sobie uroczyste „tak” przed ołtarzem.
Pamiętasz, jak pięknie świeciło wtedy słońce? Wydawało mi się, jakby wszyscy
ci, którzy zginęli w czasie bitwy o Hogwart, życzyli nam powodzenia na nowej
drodze życia.
Przez Ciebie stałem się zbyt patetyczny.
Czasem bywało ciężko, prawda, Kochanie? Cieszę
się, że powoli godzisz się z tym, że nie ma mnie przy Tobie. Rzuciłaś tą nudną
pracę w biurze, tak? To wspaniale, Skarbie. Naprawdę. Wreszcie możesz zająć
się czymś, co kochasz.
Żałuję, że nie mogę trzymać Cię teraz za rękę.
Może umarłem, ale nadal cholernie tęsknię. W
końcu przysięgałem „kochać aż do śmierci i o jeden dzień dłużej”. Dotrzymuję
obietnicy.
Mam dla Ciebie zadanie, Kochanie.
Jedź do miejsca, gdzie spotkaliśmy się po raz
pierwszy i zapytaj o Zabini’ego. Jest idiotą, ale ma dla Ciebie prezent.
Draco
PS. Kocham Cię.
*
Wiedziała, że to, co robi, jest
absurdalne. Nie powinna jak głupia gnać na dworzec King Cross tylko po to, by
otrzymać prezent. Kolejną rzecz przypominającą jej o Draco.
Jak miała
nauczyć się żyć bez niego, skoro on nie pozwalał jej zapomnieć? A ona trzymała
się ostatniego rąbka nadziei, jakim były listy od męża. To przez te, na pozór
niewyróżniające się niczym kartki papieru nadal czuła jego obecność.
Przeszła przez barierkę prowadzącą na peron 9 i 3/4.
Rozejrzała się uważnie. Była sama. Peron był pusty. Zmarszczyła brwi. Coś się
nie zgadzało. Przecież to tutaj miał czekać Blaise.
Tutaj, prawda?
Uciekła myślami do ich pierwszego spotkania…
Miała
pięć lat, gdy po raz pierwszy zaczęły ujawniać się jej umiejętności magiczne.
Siedziała w piaskownicy, budując zamek, gdy nagle mocny podmuch wiatru
zniszczył misternie budowaną przez dziewczynkę budowlę. W oczach szatynki
pojawiły się łzy. Nie była beksą, jednak tak długo pracowała nad tym zamkiem!
Tak jej zależało, by był skończony, gdy mama, która na chwilę się oddaliła, po
nią przyjdzie!
-
Nie rycz, głupia – zza pleców dziewczynki wyszedł szczupły, drobny blondyn.
Mógł mieć niewiele więcej lat niż ona lub być w jej wieku. Szatynka zwróciła
jednak szczególną uwagę na jego oczy – zimne, szare. Obojętne na świat.
Nie
wiedziała, że już za kilka lat w tych tęczówkach zobaczy wypisaną miłość i
czułość.
- Nie jestem głupia i wcale nie
ryczę! – oburzyła się, zaplatając ręce na piersiach. Draco zachichotał.
-
Tylko oczy ci się pocą?
-
Nie! – wykrzyknęła ze złością. I nagle, nie wiadomo jak, na blondyna spadła
kupa liści z pobliskiego drzewa. Zdenerwowany chłopak otrzepał się, posyłając
dziewczynce pogardliwe spojrzenie.
-
I tak jesteś tylko głupią mugolką – zniknął za zakrętem. Hermiona została sama.
Zastanawiało ją, jakim cudem liście z dębu opadły na blondyna. Był lipiec!
Pokiwała ze
zrozumieniem głową. Do tej pory myślała, że jako ich pierwsze spotkanie Draco uznaje
sprzeczkę na dworcu King Cross. Teraz zrozumiała jednak, że chodziło mu o
wydarzenie, które miało miejsce sześć lat wcześniej, w pewnym małym miasteczku
w Anglii. Musiała jak najszybciej się tam wybrać. Przy okazji mogła odwiedzić
rodziców. Była pewna, że ta wizyta dobrze jej zrobi.
*
- Hermiono, jesteś pewna, że wiesz, co robisz? – Ginny była
zmartwiona. – W ten sposób nigdy o nim nie zapomnisz! Listy w końcu się
skończą. Nie wiem, ile on – imię Draco było w pewien sposób tabu, nikt go nie
wypowiadał, by nie sprawiać Granger dodatkowego bólu – ich napisał, ale z
pewnością nie wystarczy ich do końca twojego życia.
Lavander pokiwała żarliwie głową, niemo zgadzając się z
rudowłosą przyjaciółką. Hermiona jednak nic nie odpowiedziała, kontynuowała
tylko pakowanie walizek do swojego niewielkiego auta. Czekała ją długa podróż.
- Musisz ruszyć dalej, Hermiono. On nie żyje. Jego tu nie ma,
Herm! Pozwól mu wreszcie odejść – dodała Lavander. Szatynka tylko westchnęła,
obracając się w stronę przyjaciółek i ściskając je z całej siły. Na policzku
każdej z nich złożyła krótki pocałunek na pożegnanie.
- Ja… czuję, że muszę to zrobić. Potrzebuję czasu, by
poukładać sobie wiele rzeczy. Chcę znaleźć odpowiedzi na wiele dręczących mnie
pytań. Tutaj wszystko mi go przypomina. Wstaję rano i spoglądam na drugą stronę
łóżka. Codziennie zaskakuje mnie fakt, że jego nie ma już w sypialni. Myślę
wtedy, że pewnie jest w łazience, układając swoje niesforne włosy, więc tam
idę. Najczęściej w połowie drogi przypominam sobie, że on odszedł. Mimo to, z
nadzieją wchodzę do łazienki. Jest jego szczoteczka, grzebień, szampon,
perfumy. Wszystko jest. Nie ma tylko jego. Muszę się dowiedzieć, co chciał mi
przekazać w kolejnym liście. Po prostu muszę.
Jej przyjaciółki z akceptacją pokiwały głowami. Była im
wdzięczna. Trwały przy jej boku nawet teraz, gdy cały świat zmienił swój bieg.
Czasem myślała, że przyjaźń była jedyną pewną rzeczą, którą posiadała.
Wsiadła do auta, zapięła pasy i wcisnęła pedał gazu. Czekało
ją spotkanie z rodzicami oraz Zabinim.
*
- Granger, moja ty mordo! – Blaise, jak zawsze radosny,
uściskał przyjaciółkę. Kiedyś mieli wspaniały kontakt. Zabini był w szczęśliwym
związku z Ginny, a Hermiona była pierwszą osobą, która całkowicie zaakceptowała
i wspierała ich związek. Niestety. Ginny i Blaise byli zbyt różni, zbyt inni.
Nie potrafili być parą. Rozstali się po niecałym roku, a mulat wyprowadził z
miasta, tracąc kontakt z przyjaciółmi. Spotkali się po kolejnych dwóch latach
przerwy dopiero na pogrzebie Draco.
- Blaise! – szatynka rzuciła się w ramiona przyjaciela, mocno
go ściskając. Był słońcem, rozjaśniającym swoją obecnością ponure dni. Po
śmierci Malfoy’a kontaktował się z nią codziennie, upewniając się, że wszystko
jest w porządku.
- Urosłaś, moja panno – stwierdził krytycznie mężczyzna,
uważnie się jej przyglądając.
- Po prostu założyłam wyższe szpilki, Blaise – roześmiała się
na widok miny mulata.
Roześmiała się. Szczerze. Pierwszy raz od tego dnia, dnia,
który zabrał jej wszystko, w co wierzyła, co kochała.
Draco wiedział, co robi, wysyłając ją do Zabini’ego.
Odkąd odszedł, odcinała się od znajomych. Wolała zamykać się
w swojej własnej skorupie nie zdając sobie sprawy, jak bardzo ludzie, którzy ją
kochają, martwią się o nią. Odcięła się od Blaise’a, chociaż był jedyną osobą
oprócz Draco, która potrafiła wywołać na jej twarzy szczery uśmiech.
Spędzili bardzo przyjemny dzień, wspominając dawne czasy.
Rozmawiali nawet o chwilach, gdy był jeszcze z nimi Draco.
Przy mulacie wspominanie nie było tak bolesne, jak przy
innych ludziach. Hermiona wiedziała, że on także cierpi. Nie tylko ona straciła
męża. On stracił przyjaciela, kompana, brata.
Gdy dzień przeminął, a niebo zabarwiło się na różowo,
zwiastując nadchodzący zmierzch, Zabini odprowadził ją na parking, gdzie stało
jej auto. Na pożegnanie mężczyzna wręczył jej kopertę oraz mały pakunek.
Blaise złożył pocałunek na jej policzku i zniknął, machając
jej, gdy znikał za zakrętem.
Granger
wsiadła do auta. Oparła głowę o zagłówek i otwarła kopertę, czytając kolejną
wiadomość od zmarłego męża.
Hermiono!
Skoro czytasz ten list, widocznie spotkałaś się z
tym idiotą, zwanym też czasem Blaise’m Zabinim, moim najlepszym przyjacielem. Mam
nadzieję, że chociaż jemu udało się wywołać uśmiech na Twojej pięknej twarzy.
Nie chcę, żebyś się smuciła.
Musisz żyć dalej, mimo wszystko.
Minęły już dwa miesiące, odkąd odszedłem. Pora
się podnieść, Kochanie.
Od teraz, obiecaj mi, że nie wylejesz żadnej łzy.
Chyba, że te szczęścia, chociaż i tak wolałbym nie widzieć na Twojej twarzy
słonych kropel.
To jeden z ostatnich listów. Zanim napiszę do
Ciebie ostatnią wiadomość, chciałbym, żebyś odwiedziła moich rodziców. To oni
przekażą Ci ostatni list i odpowiedzą na Twoje pytania.
Draco
PS. Kocham Cię.
Draco
PS. Kocham Cię.
*
Miała nie płakać.
Miała być silna, wreszcie się podnieść, ale jak, skoro na jej
plecach nadal spoczywał ogromny ciężar, którego nie umiała się pozbyć?
Draco był przy niej tak długo. Od tylu lat, zawsze razem.
Kiedy go zabrakło, poczuła, jakby zniknęła cząstka niej. A teraz? Teraz miała
rozstać się z jedynym źródłem nadziei, listami. Miała dobrowolnie rozerwać
swoją duszę na jeszcze mniejsze części.
Listy pozwalały jej się pogodzić z jego śmiercią, ale
jednocześnie ciągle o nim przypominały. O tym, że był, że jest, że będzie.
Musiała pozwolić mu odejść ze swojej głowy. Nie z pamięci.
Chciała zachować w głębi umysłu wszystkie piękne chwile, jakie razem dzielili.
Musiała jednak żyć bez niego. Ponownie pokochać. Znów być sobą – Hermioną
Granger, a nie wdową po Draco Malfoy’u.
Trzymając w dłoniach ostatnią kopertę, uzyskaną od rodziców
męża, uśmiechnęła się. Jej zdobycie przysporzyło jej sporo trudu!
Dwór
był ogromny. Oczywiście, Hermiona nie była tym faktem zbyt zszokowana. Czego
innego można by się spodziewać po Malfoy’ach? Nerwowo wykręcając palce,
podeszła do drzwi. Zapukała, oczekując odpowiedzi.
- Dzień dobry! – zawołała, uchylając drzwi, gdy
nie doczekała się reakcji mieszkańców domu. Nigdy nie była w tym miejscu. Draco odnowił
kontakty z rodzicami, jednak nie spotykali się zbyt często, a jeśli w ogóle, to
w ich mieszkaniu. Blondyn nie chciał wracać do dworu. Wydarzyło się tam zbyt
wiele rzeczy, o których pragnął zapomnieć. Granger akceptowała jego decyzję.
Wiedziała, że przeszłość Ślizgona nie była kolorowa i on sam się jej
wstydził.
W końcu w korytarzu pojawiła
się jakaś postać. Hermiona poznała w niej Narcyzę, matkę Draco.
- Witaj, moja droga – zaczęła
poważna blondynka, mierząc swoją synową spojrzeniem. – Nie wyglądasz dobrze.
Jesteś taka blada!
- Mamo – już od dawna
zwracała się tak do teściowej – On… On prosił, żebym tu przyjechała. Zostawił
tutaj kolejny list.
- Och, tak, list tutaj jest!
Niestety, nie mogę ci go wręczyć, Hermiono. Nie jesteś jeszcze gotowa.
Hermiona zdębiała. O co
chodziło? Jak mogła nie być gotowa na kolejną wiadomość? Co ten idiota, zwany
też jej mężem, zaplanował?
- Draco poprosił, bym
wręczyła ci tą wiadomość dopiero wtedy, gdy będziesz umiała wymówić jego imię,
nie zastępując go zaimkiem „On”.
Gryfonka wytarła o spodnie
spocone dłonie. To miał być jakiś test? Faktycznie, odkąd odszedł, nie była w
stanie wymówić jego imienia. Jego brzmienie powodowało ból w jej sercu, a ona nie była masochistką.
Narcyza spojrzała na nią
wyczekująco. Gdy szatynka milczała, jej teściowa zaczęła mówić:
- Wiesz, Hermiono, gdy Draco
oznajmił mi o swojej chorobie, stwierdziłam, że żartuje. Był taki młody, miał
tyle planów na przyszłość, miał dla kogo żyć. Jak Bóg mógł być tak okrutny, by
zabierać osobę, której dopiero teraz udało się na nowo odbudować życie? Której
dopiero teraz, przy twoim boku, udało się zaznać szczęścia? Nie wierzyłam w to.
Uwierzyłam dopiero, gdy przyniósł kopertę, prosząc, bym przekazała ci ją, gdy
jego już nie będzie. Pierwszy raz widziałam go wtedy takiego zrezygnowanego, a
jednocześnie nie umiejącego się poddać. Jego ciało nie wytrzymywało już
obciążenia choroby. Organy wewnętrzne zaczynały szwankować. A jednak, w jego
oczach tkwiła siła. Jak zawsze. On zawsze był tak dumny i silny, moje
dziecko… Powiedziałam mu, że te listy to
nie jest pomysł perfekcyjny. Zamiast zapomnieć, będziesz wyczekiwać na kolejną
wiadomość. Pamiętam do dzisiaj wyraz jego oczu, gdy to mówiłam. Stwierdził, że
on chce tylko, żebyś była szczęśliwa. Miał nadzieję, że w ten sposób uda ci się
pogodzić ze stratą. Wtedy widziałam go po raz ostatni. Gdy znikał za drzwiami,
słyszałam, jak mruczy pod nosem: „chcę tylko, by była szczęśliwa”… - Po
policzkach Narcyzy spłynęły łzy. – Nigdy nie umiałam być dla niego dobrą matką.
Nie potrafiłam mu przekazać, jak mocno jestem z niego dumna. Chciałabym mieć
jeszcze jedną szansę, by udowodnić mu, że był, nie, JEST, całym moim światem,
moim jedynym, ukochanym dzieckiem.
Hermiona również zaczęła
cicho łkać.
- Och, Draco… - szepnęła, nie
zdając sobie sprawy, że ta chwila okazała się przełomową. Wypowiedziała jego
imię. Narcyza uśmiechnęła się przez łzy i wcisnęła jej w dłoń kopertę,
przytulając synową. Płakały razem, wtulone w swoje ramiona.
Hermiona uśmiechnęła się na to wspomnienie. Już dawno nie
czuła takiej więzi z Narcyzą. Przecież pani Malfoy nie była zła. Popełniła w
swoim życiu wiele błędów, ale koniec końców, była tylko matką, która cierpiała
po stracie swojego dziecka.
Takie myśli
zaprzątały jej głowę, gdy powoli szła na cmentarz. Ten ostatni list chciała odczytać,
czując jego obecność. Nie była na cmentarzu od czasu pogrzebu. Nie potrafiła.
Teraz sama chciała tam iść, wiedząc, że on tam będzie.
Zabłądziła między alejkami, nie mogąc się odnaleźć. Dopiero
po chwili odnalazła właściwy nagrobek.
- Cześć – szepnęła do płyty. – Dawno mnie tu nie było,
prawda, skarbie? – nagrobek wykonany był z czarnego marmuru. Na jego
powierzchni wygrawerowane było imię i nazwisko, oraz jego zdjęcie, na którym
uśmiechał się ironicznie i poprawiał grzywkę. W pierwszej chwili zdziwiła się,
że jego rodzice wybrali właśnie taki portret. Po chwili zastanowienia,
stwierdziła jednak, że była to słuszna decyzja. To zdjęcie najlepiej oddawało
Draco takiego, jakim naprawdę był.
- Um, wiesz, wiele razy myślałam, co powiem, gdy w końcu się
tu pojawię. Miałam ułożoną przemowę, ale teraz to nie ma znaczenia. Chcę ci
tylko powiedzieć, że bardzo za tobą tęsknię. Brakuje mi nawet naszych głupich
kłótni, ty uparty, irytujący Ślizgonie. Poza tym, chcę ci podziękować za
listy. Każda koperta pozwalała mi się podnieść, choć w niewielkim stopniu, ale
jednak pomagała pogodzić się z twoją stratą. Tą ostatnią wiadomość chciałam
przeczytać tutaj, chciałam, byś przy tym był, Draco.
Otwarła drżącymi dłońmi kopertę. Wziąwszy głęboki oddech,
zaczęła czytać.
Droga Hermiono!
To już ostatni list. Towarzyszyłem ci przez
pierwsze trzy miesiące po mojej śmierci.
Sam nie wierzę, że to już koniec. Piszę ostatnią
wiadomość, a Ty śpisz, nieświadoma, że już niedługo odejdę, zniknę na zawsze.
Uroczo marszczysz nos, a ja myślę tylko o tym, jak bardzo będzie mi tego
brakować po drugiej stronie.
Przepraszam, że nie powiedziałem Ci o chorobie.
Nie chciałem, żebyś ostatnie miesiące mojego życia spędziła na płaczu. Wolałem
udawać, że wszystko jest w porządku, chociaż wcale nie było. Bolało, wiesz?
Draco Malfoy przyznaje się do słabości, panie i
panowie, zapiszcie to w komentarzu.
Chcę, żebyś pamiętała, że zawsze jestem przy
Tobie. Możesz mnie nie widzieć, ale przecież ja jestem tam, gdzie Ty – w
powiewie wiatru i mgły. W każdej kropli deszczu, spadającej na Twoją twarz. W
każdym promieniu słońca, oświetlającym Ci dzień.
To nie koniec.
To dopiero początek.
Jeszcze kiedyś się zakochasz, kochanie. Może tym
razem nie w takim dupku, jak ja. Proszę Cię, nie znajduj sobie kolejnego
Ślizgona, ciężko z nimi wytrzymać. I spław Weasley’a, który pewnie niedługo
spróbuje się do Ciebie przystawiać. Jest idiotą, zasługujesz na kogoś lepszego
niż on.
Powodzenia w życiu, Hermiono.
Pamiętaj, jestem Twoim aniołem stróżem. Za każdym
razem, gdy za mną zatęsknisz, spojrzyj w niebo z myślą, że gdzieś tam na Ciebie
czekam, a moje serce nadal należy tylko do Ciebie – upartej, nieznośniej,
nieznośnie inteligentnej szatynki.
Draco
PS. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też kocham, Malfoy. I chcę, byś wiedział, że
nigdy o tobie nie zapomnę. Wiem, że jesteś ze mną. Czuję twoją obecność. Bądź
dalej przy moim boku. Będę potrzebować wsparcia, szczególnie teraz… -
uśmiechnęła się lekko i położyła dłoń na ledwo widocznie zaokrąglonym brzuchu.
– Jestem w ciąży, Draco. Myślę, że to syn. Scorpius Draco Malfoy. Brzmi
idealnie, prawda?
Hermiona posiedziała jeszcze chwilę nad grobem męża. Po
chwili odeszła. Na marmurowej płycie grobu zostawiła małą karteczkę,
przygniatając ją zniczem, by nie porwał ją wiatr. Słowa, które na niej
zapisała, nadawały jej życiu sensu przez ostatnie trzy miesiące.
PS. Kocham Cię
Zawsze ryczę na tym filmie, zawsze. Teraz też ryczałam, a jeszcze jak dołożyłaś do tego wszystkiego ciążę, to już w ogóle się posypałam. Całość bardzo mi się podobała i mam nadzieję, że napiszesz więcej takich miniaturek :)
OdpowiedzUsuńWeny
Cassandra
kocham-cie-dwa-male-slowa.blogspot.com
O jeju, ale się poryczałam frajerze przez Ciebie ;__;
OdpowiedzUsuńPamiętam jak się zachwycałyśmy, piękne czasy. I wtedy powstał pomysł napisania miniaturki. Haha, i postanowiłyśmy, że Ty ją napiszesz :D
Dziękuję za dedykacje, oczywiście (:
A miniaturka jest cudowna, i taka wyciskaczowa łzy. Końcówką mnie strasznie zaskoczyłaś, serio, po prostu szczęka mi spadła na ziemię.
Listy są pięknie napisane. Po prostu serce mi się krajało jak czytałam :c
Uczucia targające Hermioną również pięknie napisane, po prostu oddaję Ci brawa. Na pokłony nie licz xD
Wybacz mi taki krótki komentarz, ale oglądam Epokę Lodowcową (na polsacie) :D
Jeszcze dzisiaj wrócę do tej miniaturki i przeczytam jeszcze raz, bo jest tego warta. Uwielbiam jak piszesz, i wszystko w ogóle hdjcbebsdxwewdaex.
Idę sobie.
Czekam na kolejny mniamnuśny rozdział, czy kolejna miniaturkę (:
Pozdrawiam, M.
The Beatels ~ PS: I LOVE YOU
OdpowiedzUsuńKiedy piszę ten list,
Wysyłam moją miłość do ciebie,
Pamiętaj, że ja zawsze,
Będę w tobie zakochany.
Zachowaj te kilka słów
Aż będziemy razem,
Zatrzymaj całą moją miłość na zawsze,
P.S. Kocham Cię Ciebie, Ciebie, Ciebie.
Wrócę do domu do ciebie kochanie,
I aż do tego dnia,
P.S. Kocham Cię Ciebie, Ciebie, Ciebie.
Kiedy piszę ten list,
Wysyłam moją miłość do ciebie,
Pamiętaj, że ja zawsze,
Będę w tobie zakochany.
Zachowaj te kilka słów
Aż będziemy razem,
Zatrzymaj całą moją miłość na zawsze,
P.S. Kocham Cię Ciebie, Ciebie, Ciebie.
Kiedy piszę ten list,
Wysyłam moją miłość do ciebie,
Wiesz, że chcę abyś,
Pamiętała, że ja zawsze
Tak, będę w tobie zakochany.
Wrócę do domu do ciebie kochanie,
I aż do tego dnia,
P.S., Kocham Cię, Ciebie, Ciebie, Ciebie, Ciebie, Ciebie, Ciebie,
Kocham Cię.
Tymi słowami pragnę określić tą miniaturkę :)
Warto posłuchać tej piosenki :*
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com
Kurczę, piękne to.
OdpowiedzUsuńI tyle w temacie.
<3
Ściskam, em.
ten film jest chyba jednym z piękniejszych związanych z prawdziwą miłością.
OdpowiedzUsuńprzepięknie przelałaś i zmieniłaś film na miniaturkę. Gratuluję pomysłu i natchnienia. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie znów coś tak pięknego napiszesz
pozdrawiam
zapraszam na kolejny rozdział dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com
Cudowna miniaturka.
OdpowiedzUsuńJakie to było smutne, aż się popłakałam.
Piękna była ich miłość chociaż tak krótka.
Wspaniałe opisy uczuć.
Cieszę sie, że Draco zostawił Hermionie cząstkę siebie w postaci dziecka.
Cudowne, ale zdecydowanie wolę happy endy, bo wtedy nie płaczę.
Fajnie, że ta miniaturka była taka rozbudowana.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Płakałam!
OdpowiedzUsuńWspaniała miniaturka , ale wolę z happy endem :)
Nie mogę doczekać się następnej!
rycze i nie moge przestac.
OdpowiedzUsuńpiekna miniaturka ;) ale.nastepnym razem prosze cos mniej wyciskajacego lzy.
ps. sory za brak pl znakow - telefon.
Anonim. ;)
Dziękuję za tą miniaturkę.
OdpowiedzUsuńOdebrałam ją trochę bardziej osobiście, ale to nic.
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Płakałam. Nadal płaczę. Jest mi źle i smutno. Och wciąż tak przykro i nie wiem jak wyrazić tą pustkę, to coś w środku, boli.
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka. Po prostu świetna.
OdpowiedzUsuńNa gacie Merlina! Poryczałam się jak głupia! Kurczaki ;c
OdpowiedzUsuńTaka piękna, taka wspaniała! Ty nie umiesz opisać uczuć bohaterów? Hhahahahaha, no nie moge, ludzie sie w ogóle nie znają. Piękna.Piękna.Piękna. Chce mi się płakać.
Przepraszam, ale czytam tę miniaturkę tylko raz, chyba, że mnie coś trafi i postanowię przeczytac ją po raz drugi. Jestem osobą za słabą emocjonalnie, by czytać takie wywody i wyobraź sobie, że od pierwszych słów w moich oczach pojawiły się łzy, głupie, nie?
''PS.Kocham Cię'' będzie zakorzenione głęboko w moim serduszkU. Dziękuję, że stworzyłaś coś tak bardzo fantastycznego.
Pozdrawiam,
Lacarnum Inflamare
cudowna, cudowna, wielkie gratulacje... nie potrafię zapomnieć!....ale błagam Cię całym moim serduszkiem- następnym razem niech będzie happy end!
OdpowiedzUsuńPłaczę, łzy lecą mi ciurkiem po policzkach a ja zamiast się ogarnąć, mam zamiar przeczytać jeszcze raz tą miniaturkę. Jest cudowna, przepiękna i bardzo wzruszająca. Jestem pod ogromnym wrażeniem! Czekam na więcej takich, powinnaś pisać bardziej rozbudowane bo świetnie Ci to wychodzi! ;)
OdpowiedzUsuńGorące pozdrowionka,
Kasia.
Jeju, jeju, jeju *-* To jest przepiękne! Cóż za miniaturka! :3
OdpowiedzUsuń"PS. Kocham Cię"~ biedny Draco i biedna Hermiona :c
Świetne, cudowne po prostu! Nie ma słów, by to opisać! Pisz więcej takich przeuroczych miniaturek, proszę!
Życzę weny i pozdrawiam :*
~always-expecto-patronum.blogspot.com
Komentarze bardzo mile widziane *u* Zwłaszcza gdy pisze je osoba z cudownymi miniaturkami <3
Ja tam wolę jak jest akcja za akcją ;)
OdpowiedzUsuńA co do miniaturki to zrobiłam to co pod koniec filmu który z tobą ostatnio oglądałam… ;(
Ogólnie to świetne i choć i oglądałam tego filmu to jak będę miała taki „smutny” wieczór to wtedy sobię go oglądne (ja tam lubie jeszcze bardziej się dobić jak mam zły humor :P )
Weny kochana ;)
Pozdrawiam, Gabiii :*
Wiesz, czytam Twojego bloga od bardzo dawna, ale, mówiąc szczerze, nie chciało mi się komentować. Wiedz, że doceniam Twoją pracę, bo ja nie dałabym rady napisać tak świetnych opowiadań...
OdpowiedzUsuńCo do miniatury... Oglądałam ten film i też na nim ryczałam. No, cóż... Myślę, że końcówka daje do myślenia naszej wyobraźni, a ja sama wykreowałam sobie z kim może być Hermiona... Wydaję mi się, że będzie z Zabinim, bo to w końcu był naklepszy kumpel Draco, a w filmie tak właśnie było (najlepszy kumpel okazał się jej wielką miłością) :D
Życzę Weny,
Pauli Gron :D
Jezu ryczałam jak głupia przez jakieś 5 minut tak samo jak na filmie mi się wydaje że zostanie sama z synem bo draco był jej wielką miłością P.S kocham cię;*
OdpowiedzUsuńPłaczę. Nie zaopatrzyłam się w chusteczki, więc poplamiłam sobie poduszkę. Czy Ty musisz pisać aż tak cudownie? :')
OdpowiedzUsuńOpisywanie uczuć idzie Ci zawodowo. Oby tak dalej! :*
Idę płakać dalej.
Pozdrwiam i czekam na rozdział/miniaturkę... Whatever! Wszystko, co napiszesz pochłonę jak sęp padlinę *-*
Twoja Eveneth.
PS. Kocham Cię <3
Ojeju. Uwielbiam czytać miniaturki, w szczególności te które są wzruszające. Jednak TA miniaturka przewróciła mój świat do góry nogami. Jest taka piękna, a zarazem od razu przyszła mi do głowy scena z filmu z którego zapewne przyszedł ci pomysł tej historii.
OdpowiedzUsuńWybacz jeśli napisałam, coś niepoprawnie, ale piszę na oślep, bo nie widzę ekranu, a tym bardziej klawiatury.
Całuski,
Miss Frost
http://odkryc-prawde-o-przeszlosci.blogspot.com/
Popłakałam się. ;( Próbowałam to powstrzymać, ale na marne.
OdpowiedzUsuńMiniaturka cuudowna.
Dramione True Love <3
;-; cudownie to napisałaś <3 szkoda, że tak to się skończyło... Do samego końca miałam nadzieję, że to jedynie niesmaczny dowcip... ;-; Jednak Bóg, a dokładniej Vilene chciała inaczej ;c
OdpowiedzUsuńPerfekcja <3
#ily4e ♥
Aj normalnie prawie się popłakałam!
OdpowiedzUsuńNaprawdę wzruszyłaś mnie do łez tą miniaturką i nie spodziewałam się ze na podstawie tego filmu można zrobić coś tak pięknego.
A główni bohaterowie według mnie nie różnili się aż tak bardzo od siebie.
Ja osobiście jestem bardzo zadowolona.
ściskam i czekam na ciąg dalszy;)
Aż brak mi słów. To było genialne. Uwielbiam ten film. Nawet nie wiedziałam,że na jego podstawie można stworzyć coś tak pięknego.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tego płakałam jeszcze długo, długo.... Bo chcąc czy nie chcąc ta miniaturka ukazała mi moje własne życie.
Pozdrawiam ;*
Możliwe, że faktury odebrały mi serce, a w na jego miejscu postawiły pompującą krew piątkę (wyobrażasz to sobie? xDD), ale nie udało mi się poryczeć. Zdemotywowana, poleciałam do M., żeby jeszcze raz przeczytać jej miniaturkę i odkryłam, że wcale jej tam nie ma.
OdpowiedzUsuńNie będę jednak ukrywać, że się wzruszyłam. Może jednak ta piątka ma w sobie coś z serca.
Umiesz pisać piękne rzeczy, Vilene. Nie zmarnuj tego, okej ?
Pozdrawiam,
Mad.
O kurwa... Ryczę...
OdpowiedzUsuńTa miniaturka byłą cudowna.
OdpowiedzUsuńZ każdym słowem , wersem było to coraz smutniejsze i przygnębiające .
Mimo iż jestem twarda tu popłakałam się jak małe dziecko.Nadal nie mogę się pozbierać.Masz cudowny talent nie zniszcz go!!!!
Mam nadzieję że pojawią się następne.
Kończę już bo muszę się pozbierać.
Ps.Na końcu liczyłam że wejdzie do salonu lub pojawi się za nią na cmentarzu i powie że to wszystko żart i będą mieć gromadkę dzieci podobnych do Draco i Hermiony
Przez Ciebie płaczę! Piękne ale bardzo smutne :(
OdpowiedzUsuń~~Agnes~~
Płacze ;_;
OdpowiedzUsuńGenialne
Boziuuu... Płaczę *~*
OdpowiedzUsuńRzadko coś mnie coś wzrusza ale to jest genialne <3 Jeju kiedy czytałam ten ostatni list rozryczałam się całkiem tak że teraz całe policzki mam czarne od tuszu
Kocham twój blog proszę pisz jeszczeee
#Lucy
bardzo wzruszające ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą książkę, uwielbiam ten film i już wiem, że pokochałam Twoją dramionowa wersje. Jest piekna, wzruszająca i mimo wszystko dająca nadzieje.
OdpowiedzUsuńDziekuje
Anita
Popłakałam się. Jak idiotka. W autobusie pełnym ludzi.. Taaa dziekuje że zniszczyłaś mi psychikę :c
OdpowiedzUsuńPopłakałam się. Jak idiotka. W autobusie pełnym ludzi.. Taaa dziekuje że zniszczyłaś mi psychikę :c
OdpowiedzUsuńPopłakałam się. Jak idiotka. W autobusie pełnym ludzi.. Taaa dziekuje że zniszczyłaś mi psychikę :c
OdpowiedzUsuńRycze.. Jeszcze nigdy, przenigdy nie ogladalam tak smutnej a jednoczesnie pieknej miniaturki. To straszne. Smierc jest straszna dla tracacego, nie umierajacego. Przedstawilas to idealnie. Nie moge sie nadziwic...
OdpowiedzUsuńCornelia Grey
to-koniec-granger.blogspot.com
P.S.Przepraszam za brak polskich znakow..
Kap, kap- płyną łzy :' Choć film lubię i oglądałam go parę razy, to myślę, że miniaturka ma lepsze zakończenie. Mimo wszystko szczęśliwe.
OdpowiedzUsuńPS.Kocham Twoje teksty
Czy tylko ja jestem taka nieczuła i nawet mi serduszko nie drgnęło jak to czytałam? Piękna miniaturka, wszystko cudownie opisane. Czekam na więcej./Nika
OdpowiedzUsuńPiękne.
OdpowiedzUsuńRyczałam.
Pierwszy raz płakałam (i płaczę ciagle) czytając miniaturkę.
OdpowiedzUsuńCudowna i zarazem najgorsza miniaturka jaką czytałam. Najgorsza dlatego że strasznie smutna, ryczalam jak dziecko, pod koniec ledwie co widziałam tekst. Masz niesamowity talent. Kocham twoje opowiadania, miniaturki tylko błagam nie pisz już takich wyciskaczy łez.
OdpowiedzUsuńPopłakałam się.
OdpowiedzUsuńBrak słów.
Dawno już tak nie płakałam przy żadnej miniaturce, jak przy tej. Naprawdę dobra.
OdpowiedzUsuńJestem... Kompletnie rozklejona, wygląfam jak królik, pociągam nosem i ryczę. To jest takie.... Piękne i smutne, i piękne!
OdpowiedzUsuńNie napiszę tu nic więcej, przepraszam, ale jestem zupełnie rozbita po tej miniaturce.
<3 Garielka
Kurwa płaczę, okey? O to chodziło?!
OdpowiedzUsuńPrzepiękna miniaturka, podbiła moje serce...
Popłakałam się. Bardzo mnie wzruszyły te listę do Hermiony o jej Męża. Najbardziej się popłakałam jak Narcyza opowiadała o ostatnim spotkaniu z swoim synem i ostatni list. Koniec bardzo idealnie kończy Hermiona na pamiątkę po swoim mężu.
OdpowiedzUsuń