Dzień dobry!
Witam Was, Mordki Wy moje.
Mam nadzieję, że otarliście już łezki po poprzedniej miniaturce. Bardzo dziękuję Wam za wszystkie komentarze, które pod nią zostawiliście. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. :3
Prosiliście, żeby kolejny rozdział Ki(n)d of Suprise dodać jak najszybciej, więc tadam, oto jestem. Następny fluffiasty, słodziaśny, kochany rozdział podano! c:
Jesteście cudowni, kocham Was bardzo.
Miłego czytania i zachęcam do zostawiania komentarzy. Miło jest znać Waszą opinię! c:
Scorpius otworzył oczka. Jego
szaroniebieskie tęczówki z uwagą przypatrywały się otaczającemu go światu. Mały
zmarszczył brwi, widząc nieznany mu pokój. Było tak biało, tak sterylnie, tak
strasznie!
Gdzie był jego tata? Blondynek
podniósł się do siadu. Czuł się nieco zaniepokojony ilością otaczających go
kabelków, maszyn, piszczących urządzeń. On chciał tylko przytulić się do
ukochanego Misia, Stefana. Chciał tylko zakopać się w swoim pluszowym kocyku.
Chciał swój cudowny, czerwony smoczek.
Chciał do taty. Zapłakał cicho.
- Da da! – krzyknął, czując, jak
po jego policzkach spływają łezki. Podniósł zaciśniętą piąstkę do twarzy,
ocierając słone krople. Taty nigdzie nie było, za to zza drzwi wyszła mama.
Mama była cudowna! Przytulała go,
dawała mu całuski, bawiła się z nim. Przyrządzała takie dobre mleko, jego
ulubione. Zacmokał na widok kobiety i wyciągnął rączki w jej stronę.
Mama była smutna. Widział to w
jej oczach. I nie chciała go wziąć na ręce! Zrobił oburzoną minkę. Co się tutaj
działo? Na twarzy dziecka wykwitł uśmiech, powodujący urocze dołeczki w jego
policzkach, gdy w pomieszczeniu pojawił się Draco. Usiadł na krześle obok
kobiety. On też wyglądał na przygnębionego.
- Draco… On z tego wyjdzie,
prawda? – Mamo, o kim mówisz? Po co
pytasz? Jeżeli chodzi ci o mnie, nie martw się, mam się doskonale!
Malfoy pochylił głowę. Kosmyki
jasnych włosów zakryły jego twarz.
- Musi, Granger. Musi. – Tato, mama jest smutna! Przytul ją! Daj
zabawkę! Wiesz, kiedy dajesz mi misia, zawsze się śmieję. Może jeżeli mama
dostanie pluszaka też się uśmiechnie?
Scorpius rozejrzał się dookoła.
Tuż obok niego, na zaszczytnym miejscu, siedział Stefan. Miś zawsze był dla
niego wsparciem. Ale teraz to mama potrzebowała pociechy! Wyciągnął rączkę,
biorąc Stefana i podając go Hermionie.
- Dzięki, Scorp – w oczach
szatynki zalśniły łzy wzruszenia. Po chwili jej uśmiech zmienił się w krzywy
grymas, a ona sama schowała twarz w dłoniach, by nikt nie zauważył cieknących
po policzkach kropli. Ciszę w pomieszczeniu przerwało jej głośne łkanie.
Tato, nie stój tak, pociesz mamę!
Draco podniósł się z krzesła,
klękając przed szatynką. Odciągnął dłonie od jej twarzy i wytarł kciukami mokrą
ścieżkę, ciągnącą się po policzku. Spojrzał prosto w jej oczy.
- Nie płacz, Granger. Rozmażesz
sobie makijaż i będziesz wyglądać jak ten śmieszny szop z kreskówek, które
oglądamy ze Scorpiusem.
Hermiona uśmiechnęła się. Już
było lepiej. Położyła swoją niewielką dłoń na dłoni Draco, nadal spoczywającej
na jej policzku.
Tato, na co czekasz?! NO CAŁUJ!
- Przepraszam, że uciekłam. To
było głupie i niedojrzałe. Nie chciałam, żebyś czuł się do czegoś zobowiązany.
Ten pocałunek… - Hermiona zająknęła się przy ostatnim słowie. Spuściła wzrok,
by nie patrzeć prosto w przeszywające, szare tęczówki Draco. – Chyba oboje z
nas poniosło.
Scorpius mlasnął. Dorośli byli
tacy trudni do zrozumienia! Tak trudno było ich uszczęśliwić! Jemu do szczęścia
wystarczało mleko, Stefan, kocyk,
smoczek, mama i tata. Dokładnie w tej kolejności. A oni, dorośli? Kombinowali, mamili, oszukiwali samych
siebie.
- Granger, przecież wiem, że nie
jestem ci obojętny. Ty też masz na mnie jakiś dziwny, niewytłumaczalny wpływ.
Przy tobie… jest inaczej. Scorpius się uśmiecha, ja się uśmiecham. Przy tobie
nawet deszcz nie jest taki mokry, słońce nie parzy swoimi promieniami, a chmury
nie zasłaniają błękitu nieba. Granger, do cholery, ty to… ty. Jesteś uparta,
nieznośna, przemądrzała, ale to są właśnie cechy, które lubię w tobie
najbardziej.
Scorpius zaklaskał w rączki. Tata
wreszcie mówił z sensem!
- Malfoy, ty do cholery nic nie
rozumiesz! Nigdy nic nie rozumiesz! Myślisz, że to wszystko jest takie proste.
Być razem a potem się rozstać. Dla ciebie to będzie nic, kolejny z przelotnych
związków. Nie jestem tobą. Jeżeli pokocham, to na poważnie. Potrzebuję kogoś,
kto zapewni mi stałość, poczucie bezpieczeństwa, a ty? Draco, tobie nie można
zaufać!
Mały blondynek tylko westchnął,
biorąc jedną z grzechotek i gwałtownie nią potrząsając, by czymś się zająć. Już
wspominał wcześniej o komplikowaniu sobie życia, prawda?
- Uh, Hermiono, jesteś taka
irytująca! Nie mogłabyś raz w życiu zrobić czegoś spontanicznie? No oczywiście,
że nie, panna Wszystko-Wiem musi przekalkulować sprawę. Obliczyć, czy się
opłaca. W końcu mówimy o Hermionie Granger!
- Draco, zamknij się!
- Opłaca się zakochać? Czy
stwierdzenie, że Draco Malfoy to bóg seksu przyniesie mi więcej korzyści czy
minusów?
- Draco, tu jest dziecko, opanuj
się, idioto.
- Ty nie możesz nawet przyznać, że dany facet jest przystojny,
jeżeli nie obliczysz prawdopodobieństwa, że to dotrze do jego uszu!
Scorpius
patrzył jak oniemiały, gdy mama podbiegła do jego taty i z całej siły go
pocałowała. Chwilę później stali, wtuleni w swoje objęcia, a on mrugał
zdezorientowany. Stwierdził, że chyba nigdy nie zrozumie dorosłych.
*
Hermiona z całej siły starała się
nie myśleć, jak bardzo idealne są usta Draco Malfoy’a.
Ich smak naprawdę ją zadziwiał.
Jak można być tak chłodnym, z pozoru oziębłym, a mieć tak perfekcyjne, miękkie,
różowe usta, wręcz błagające o pocałunki?
To te nieziemskie wargi były
powodem, dla którego chciała zaryzykować.
W jej głowie kotłowała masa myśli
pod tytułem „co by było gdyby”. Co, jeżeli odważyła by się zaryzykować? A jeżeli on cię zrani, zostawi? Nie
podniesiesz się po kolejnym zawodzie. Co by było, jeżeli spróbowałaby mu
zaufać? Nie wolno ci! Dumbledore też
kiedyś mu zaufał i co otrzymał w zamian? Miałaby wreszcie rodzinę –
kochającą drugą połówkę i syna – chociaż i tak traktowała Scorpius’a jako
własne dziecko.
Bycie rozsądnym było takie
męczące.
Pogrążona we własnych
rozmyślonych i zatopiona w otaczających ją doznaniach nie usłyszała
otwierających się drzwi. Nie zauważyła wchodzących do sali Narcyzy i Lucjusza
Malfoy’ów. Nie dotarł do niej zduszony okrzyk zdziwienia, wydany przez matkę blondyna.
Dopiero, gdy Lucjusz chrząknął znacząco, szatynka została wyrwana z chwilowego
letargu. Odsunęła się od mężczyzny i pisnęła, widząc niespodziewanych gości.
Zaczęło do niej powoli docierać,
co się wydarzyło. Zostali przyłapani z Draco na migdaleniu się w sali
szpitalnej, w której leżał jego chory syn.
Och, jak bardzo popieprzone to
było?
- Mamo, tato. Znacie moją narzeczoną,
Hermionę, prawda?
*
Draco miał nadzieję, że gdy
zamknie oczy i ponownie je otworzy, to wszystko okaże się tylko złym snem,
przerażającą senną marą. Wizyta jego rodziców sama w sobie była koszmarem, ale
fakt, że nakryli go na pocałunku z władczynią jego snów, sprawiał, że miał
ochotę jak najszybciej strzelić w samego siebie, a następnie w rodziców, Avadą.
Jęknął w duchu. Wiedział, że matka przez najbliższe pół roku przy każdym
spotkaniu będzie wypytywać o Hermionę, co nie przeszkadzało by mu kompletnie,
gdyby tylko miał pewność, że Granger jest tylko i wyłącznie jego. Teraz nie
miał tego zapewnienia. Wiedział, że coś do niego czuje. Był tego pewien – czuł
jej drżenie, gdy dotykał jej talii, zauważał gęsią skórkę na przedramionach.
Dostrzegał, jak z całych sił unika spoglądania w jego oczy, bo gdy tylko to się
działo, na jej policzkach pojawiały się urocze rumieńce.
Czemu ta kobieta musiała być tak
uparta? Jak długo mógł jeszcze się o nią starać? Poświęcał dla niej tak wiele –
łamał stereotypy głoszące, że Draco Malfoy nigdy nie mógłby umówić się z
mugolaczką. Duma przestawała mieć dla niego znaczenie – mógł nawet paść na
kolana i błagać ją, byle tylko była z nim, byle tylko mógł ją nazwać swoją.
Przeklął w myślach, uważając, że
ta kobieta kiedyś go wykończy.
- Mamo, tato. Znacie moją
narzeczoną, Hermionę?
Jego matka zamarła, ojciec
spojrzał jedynie z pogardą na Gryfonkę. Draco zmierzył go ostrym spojrzeniem i
wyraz twarzy Lucjusza zmienił się, wyrażając teraz chłodną akceptację. Blondyn
westchnął. Czemu to wszystko nie mogło być prostsze?
Granger patrzyła na jego rodziców
przerażona. Uśmiechnął się pod nosem. Może przybycie jego rodziny miało jednak
jakieś plusy? Mógł teraz bezceremonialnie wziąć ją za rękę, co też niezwłocznie
wykonał.
Narcyza wyciągnęła rękę w stronę
szatynki, posyłając jej ciepły uśmiech.
- Chyba nie miałyśmy okazji się
wcześniej spotkać. Miło mi cię poznać, Hermiono. – Lucjusz jedynie skinął
głową. – Chcieliśmy wreszcie zobaczyć Scorpiusa. Draco, dlaczego nie raczyłeś
poinformować mnie, że twój syn i jednocześnie mój jedyny wnuk jest w szpitalu?!
Czemu ja muszę się tego dowiadywać od ludzi w Esach Floresach?
- Oj maaaamo – jęknął Ślizgon.
Był Draco Malfoy’em, chłodnym i wyniosłym, pogardliwym arystokratą, ale jego
własna mama czasem go przerażała. Gdy się denerwowała, jej zakres znajomości
upiornych klątw wzrastał do bardzo wysokiego poziomu.
- Nie „ojmamuj” mi tutaj. Draco
Malfoy’u, przyrzekam ci, jeszcze raz będę musiała się dowiedzieć od innych
ludzi jakiś plotek o tobie, a wracasz z powrotem do Malfoy Monar. Bez dyskusji,
młody człowieku!
Z twarzy Narcyzy zniknął grymas –
teraz skierowała się w stronę Hermiony. Słodko się uśmiechnęła, a zdenerwowana
Gryfonka niepewnie odwzajemniła gest.
- Moja droga, jak ty z nim
wytrzymujesz? Jak długo się spotykacie?
- Już prawie pół roku – wtrącił
się Draco.
- Nie wtrącaj się, synu. Pytałam
Hermionę. – Gryfonka zamarła. Co miała odpowiedzieć? Że nie, wcale się nie
spotykają, po prostu Malfoy jest kretynem i nie potrafi przyjąć do wiadomości
słowa „nie”? Że spędzają razem czas na opiece nad Scorpiusem od niecałego
miesiąca?
- Um, jest ciężko i hm, już jakiś
czas – och, to było niezręczne. Kątem oka dostrzegała triumfujący uśmiech
blondwłosego dupka.
- Gdzie się spotkaliście? – matka
zadała kolejne pytanie, podchodząc do śpiącego w tym momencie Scorpiusa i
głaszcząc go po jasnych włoskach. Lucjusz wyszedł z sali, by porozmawiać z
przechodzącym magomedykiem.
- W kawiarni. – odpowiedział
szybko Draco.
- Na dworcu – dodała w tym samym
momencie Hermiona. Oboje spojrzeli na siebie skrzywieni.
- Jak wyglądała wasza pierwsza
randka?
- Poszliśmy do restauracji.
- Draco zabrał mnie na romantyczny
spacer o północy.
- Mieszkacie razem?
- Tak.
- NIE!
Byli tak bardzo zgrani, że aż
wcale.
*
Hermiona odetchnęła głęboko, gdy
rodzice blondyna wreszcie wyszli. Poczuła, jak jej nogi wręcz uginają się z
poczucia niesamowitej ulgi. Usiadła na krześle. Usłyszała, jak Draco świszcząco
wypuszcza powietrze.
- To było straszne – szepnęła w
jego stronę.
- Oj, kochanie, przyzwyczajaj
się. To twoi przyszli teściowie – z twarzy Malfoy’a nie znikał szelmowski
uśmiech, mimo zmęczenia, widocznego na jego przystojnej twarzy. To nie była
pierwsza noc spędzona na oddziale, więc znużenie widocznie dawało mu się we
znaki. Nie zamierzał jednak odejść od łóżka chorego dziecka ani na minutę.
- Malfoy, kretynie, zrozum, że
nigdy nie byliśmy i nie jesteśmy razem. Nie wiem, po co ciągniesz ten cyrk z
udawaniem, że jestem twoją narzeczoną. To miała być wersja jedynie dla Rona
plus kilku naiwnych ludzi, którzy w to uwierzą.
- Granger, mam dość tej zabawy w
kotka i myszkę. Czujesz coś do mnie?
Przytaknęła, nie śmiejąc spojrzeć
mu w oczy.
- To dlaczego, do cholery, nie
możemy po prostu być razem?
Spojrzała na ścianę. Obdrapana
materia nagle wydała jej się bardzo ciekawa.
Draco nie znał jej tak dobrze,
jak myślał. Miała tajemnicę, dobrze strzeżony sekret, który uniemożliwiał jej
zaangażowanie się w dłuższy, poważniejszy związek.
- Nie mogę, przepraszam.
Siedzieli w ciszy. Blondyn chciał
ponownie podjąć temat, jednak nie pozwalała mu na to własna duma. Ile razy
jeszcze miał zostać odtrącony, zbyty niczym? Ile razy?! Ta kobieta doprowadzała
go do szału! Chociaż na pozór zachowywał spokojną, opanowaną maskę, w jego
wnętrzu rozgorzała walka emocji.
Oboje podnieśli głowy, gdy
usłyszeli kroki. Do pomieszczenia wszedł młody mężczyzna z ciemnymi włosami i
jasnymi, zielonymi oczami. Rozejrzał się uważnie, zdziwiony, widząc parę ludzi,
siedzącą przy łóżku.
- Przepraszam państwa, ale
godziny odwiedzin już dawno się sko…. Hermiona? – przystojny doktor dokończył
ostatnie zdanie podwyższonym głosem. Nie wierzył, że po tylu latach wreszcie
mogliby spotkać się ponownie.
- Thomas? To naprawdę ty? –
Granger zamrugała z niedowierzaniem. Już po chwili rzuciła się z piskiem w
stronę mężczyzny, radośnie się śmiejąc. Doktor chwycił ją w pasie i obrócił
kilka razy wokół osi, całując ją w czoło. Gryfonka od zawsze była dla niego
niczym młodsza siostra. Niestety, kilka lat temu, gdy on zmienił miejsce
zamieszkania, ich kontakt się urwał. Na początku pisali ze sobą codziennie
mag-maile, rozmawiali przez magofon. Stopniowo jednak kontakt zaczął się urywać
i z nierozerwalnej, jak się wydawało, więzi zostały jedynie wspomnienia.
Draco był zazdrosny, widząc łapy
obcego faceta na talii JEGO Granger. Był cholernie zazdrosny. Zacisnął usta w
wąską linię, a jego oczy zaczęły miotać błyskawice.
Dlaczego patrząc na niego się tak
nie uśmiechała?
Czemu, gdy chodziło o niego, w
jej oczach nie pojawiały się te cudowne iskierki?
W czym ten Thomas był lepszy od
niego, Draco Malfoy’a? Przy nim nigdy tak cudownie nie chichotała. Nigdy nie
była taka radosna, wesoła, szczęśliwa.
Poczuł się zraniony, jak jeszcze
nigdy dotąd.
Przeklął po raz kolejny samego
siebie. Ta kobieta zrobiła z niego mięczaka.
*
Hermiona zamówiła kawę, po chwili
odbierając zamówienie i powoli sącząc czarny płyn. Thomas w tym czasie, rozparty
wygodnie na krześle szpitalnego bufetu, opowiadał, jak jego życie zmieniło się
od czasu, gdy po kilku latach przerwy powrócił do Londynu. Gryfonka kiwała
głową, uśmiechała się, zgadzając się z rozmówcą, jednak jej myśli krążyły
zupełnie innym torem.
- Później założyłem hodowlę
hipogryfów. Wiesz, nie sądziłem, ten interes się opłaci, a jednak… Hermiono –
Thomas spróbował przykuć jej uwagę. Hermiona otrząsnęła się z rozmyślań i cicho
przeprosiła. – Może opowiedz mi teraz coś o sobie. Kim jest ten mężczyzna? To
twój mąż?
Szatynka zaprzeczyła, a na jej
twarzy pojawił się smutny uśmiech.
- Nie chcę się angażować w nic
poważnego… To znaczy chcę, ale… Merlinie, to wszystko jest takie skomplikowane
– oparła podbródek na złączonych dłoniach, patrząc z uwagą na przyjaciela. –
Ten mężczyzna, którego widziałeś wcześniej, jest ojcem leżącego na twoim
oddziale pacjenta, Scorpiusa. Kilka tygodni temu poprosił mnie o pomoc…
Szatynka opowiedziała całą
historię, zaczynając od mrożącego telefonu krew w żyłach od swojego szefa, aż
po wylądowanie w szpitalu.
- Hermiono, to widać, że go
kochasz, a on ewidentnie coś do ciebie czuje. Na Merlina, dlaczego wy jeszcze
nie jesteście razem?!
Kobieta nerwowo zaczęła stukać
palcami.
- Thomas, a co jeżeli on będzie
chciał… Wiesz, że nie mogę mu tego dać. Jestem taka beznadziejna. Nie mogę być
dziewczyną, narzeczoną, żoną. Ja… - urwała, opanowując swój drżący oddech.
- To nie powinno przekreślać
twojego szczęścia, Herm. Jeżeli on naprawdę cię kocha, zaakceptuje cię taką,
jaką jesteś.
- Tom, nie rozumiesz? Nawet
jeżeli bylibyśmy razem, gdyby tylko Draco dowiedział się prawdy, zostawiłby
mnie, a ja ponownie miałabym złamane serce.
- Mogę z nim porozmawiać.
Wyjaśnić, że są szanse, mimo że twoja, uhm, przypadłość jest nieuleczalna.
Zawsze jest nadzieja, Herm. Poza tym, on ma już jednego syna, prawda?
- Tak, ale…
- Dość „ale”, siostro. Wracaj do
swojego kochasia i daj mu szansę.
- Zostawi
mnie, jeżeli się dowie.
- Herm,
pamiętaj, że zawsze jest szansa. Twoja przypadłość jest koszmarem, ale
najgorsze, co możesz zrobić, to zamknąć się na miłość. To nie skreśla twoich
szans! Pamiętaj, mimo wszystko, nadal jest nadzieja.
Hermiona uścisnęła
mocno Tom’a, dziękując w duchu wszystkim możliwym bogom za to, że postawili na
jej drodze tak wspaniałego człowieka, w którym zawsze mogła mieć oparcie.
Wzięła
głęboki oddech, odganiając od siebie strach. Zasługiwała na to, by być
szczęśliwa. Dostała na to szansę, której nie zamierzała zmarnować.
*
Draco poczuł usta Hermiony na swoich
własnych. Czuł, jak jej dłoń delikatnie biegnie po jego klatce piersiowej,
zatrzymując się na wyrzeźbionych mięśniach brzucha. Objął ją mocniej,
przyciągając do siebie i…
Otworzył
oczy z jękiem. To był tylko sen! Czy ta przeklęta szatynka nie mogła dać mu
choć chwili spokoju? Nawet w snach widział tylko ją!
Scorpius
nadal spał, co nie szczególnie go dziwiło. Był późny, bardzo późny wieczór plus
mały nadal był nafaszerowany jakimiś eliksirami, pomagającymi wyleczyć
zapalenie płuc. Na fotelu siedziała Hermiona, która zauważywszy, że się
obudził, podeszła do niego.
- Draco… -
szepnęła. – Przepraszam.
Draco
zamrugał zdezorientowany.
- Nie powinnam
była cię odrzucać, skoro jesteś jedyną rzeczą, której pragnę – mówiąc to,
patrzyła na swoje szczupłe palce, zaciskające się nerwowo.
Malfoy
także podniósł się z miejsca, nie do końca dowierzając w to, co mówi kobieta. Czyżby
jego marzenia miały właśnie się spełnić?
- Boję się
ci zaufać. Wciąż patrzę na ciebie przez pryzmat tego, co działo się kilka lat
temu, choć wiem, że to niesłuszne. Stałeś się innym człowiekiem, lepszym
człowiekiem. Jesteś perfekcyjnym ojcem. Mądrym, przystojnym mężczyzną. I
właśnie takiego Draco Malfoy’a pokochałam, mimo twoich wielu wad, mimo że
jesteś upartym, irytującym gnojkiem.
Blondyn
ujął dłoń szatynki i delikatnie pocałował wszystkie palce. Po chwili
niespodziewanie pociągnął kobietę za rękę, tak, że oboje upadli na wygodny
fotel, a ona siedziała na jego kolanach. Czuł jej ciepło. Widział jak wtula się
w jego klatkę piersiową, zamykając z ulgą oczy, w których błyskały radosne
ogniki. Mógł poczuć jej zapach. Złożył pocałunek na jej czole, co spowodowało,
że tylko się uśmiechnęła.
- Granger –
wyszeptał prosto do jej ucha, z satysfakcją obserwując, jak zadrżała na dźwięk
jego głosu. – Kiedyś myślałem, że jesteś osobą, która sprawi, że oszaleję. Tak
się stało. Oszalałem. Oszalałem z miłości…
PIERWSZA HA!
OdpowiedzUsuńJeju, rozdział jest taki cudowny, że kurde ;_;
UsuńScorpius jest cudowny i jego rozumowanie jest jeszcze bardziej cudowne, i Stefan też jest cudowny. Jak myślisz, Stefan będzie mógł się zaprzyjaźnić z Tadzikiem?
I Draco też jest cudowny.
Jaki ojciec taki syn.
Boże, jak przyszli Malfoy'owie to sikałam ze śmiechu xD I ta zgodność Draco i Hermiony, bezcenne.
Na początku to Thomas był nieco podejrzany, ale potem jak powiedział, że traktuje Granger jak siostrę, to się nieco uspokoiłam. ALE MAM GO NA OKU.
Eh. Na co Hermiona choruje, że sądzi, że Draco ją odtrąci? (Ale mi się rymnęło XD). Ja wcale tego nie wiem, cholera, co Ty wymyśliłaś.
I końcówka była tak uroczo słodka, że się rozpłynęłam chyba.
Rozdział cudowny i w ogóle piękny, i dhdiaehjdsbjkw.
Czekam na kolejny rozdział (:
Idę sobie.
Pozdrawiam, M.
Można było się domyślić na co choruje po tym jak mówiła, że nie może dać mu tego, co on by chciał, a Thomas odpowiedział, że on ma już syna, a dla Hermiony i tak istnieje jakaś szansa :)
UsuńJakie to słodkie! Takie urocze :) Najbardziej mnie rozśmieszyło: "Tato, na co czekasz? NO CAŁUJ!" :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Hermiona cierpi na tą przypadłość :( W jednej z miniaturek na blogu: mojeminiopowiadania.blogspot.com też była taka sytuacja, tylko na odwrót. To Draco miał problem.
Mam tylko jedną uwagę :) "Draco" się odmienia :) Na przykład "kogo"-Dracona. Wydaje mi się, że na przykład w wypowiedzi Narcyzy odmiana lepiej by brzmiała :)
Pozdrawiam
Cassandra
Przekopałam przed chwilą słowniki i poradnie językowe, by dowiedzieć się, czy imię "Draco" odmienia się, czy nie. Głosy są podzielone. Większość profesorów z poradni językowej PWN pisze jednak, że obie formy są poprawne. Można dodawać końcówkę -n, lecz nie jest to konieczne; można zostawiać imiona zakończone na samogłoskę -o w formie nieodmienionej, szczególnie, gdy odmienimy nazwisko, np. Leo Messiego.
UsuńDziękuję za komentarz i uwagi! :3
Wspaniały rozdział :D Scor taki słodddkiii :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będą szczęśliwi :)
Kocham to opowiadanie!!
Pozdrawiam i weny życzę :D
Świetny rozdział! Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńW końcu są razem. Boję się jednak reakcji Draco na jej bezpłodność..
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Dramione True Love <3
rozumiem, że Hermiona jest bezpłodna, to może być problem, ale i dobry wątek w przyszłości opowiadania.
OdpowiedzUsuńpoczątek z perspektywy dziecka, słodkie to było i smutne zarazem.
Oczywiście bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie, jestem szczęśliwa mogąc przeczytać kolejny rozdział
czekam na więcej
pozdrawiam
zapraszam do siebie na nowy rozdział dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com
ładnie, ładnie.:)
OdpowiedzUsuńrozmowa z teściami.. ju ar maj namber łan.:D
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńOpis sytuacji ze strony Scorpiusa był niesamowity.
Reakcja Narcyzy i Lucjusza na wieść o związku Draco i Miony cudowna.
Cieszę się, że Hermiona powiedziała o swoich uczuciach Draconowi.
Życzę weny.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Wiesz, co jest najgorsze?
OdpowiedzUsuńŻe Scorpius ma totalnie rację. My, ludzie, bardzo lubimy komplikować sobie życie.
A rozdział obłędny. Ja nie wiem, co będę robić, jak się ta historia skończy ♥
Ściskam, em.
WSPANIAŁY!
OdpowiedzUsuńZnalazłam twoje opowiadanie i przeczytałam wszytko!!!!
OdpowiedzUsuńSuper!!!! A ile rozdziałów planujesz?
O mój boże!
OdpowiedzUsuńCudo... cudo... cudowne!
Scorpiusek mój kochany urwis taki mądry. I tak mama w strone Hermiony!
Rodzice Dracona. No tego się nie spodziewałam. Zaskoczyłaś mnie dziewczyno i to pozytywnie. Szczególnie śmiać mi się chciało z ich kłótni.
Thomas... już myślałam że to jakiś były Hermiony ale naszczęście nic takiego nie było i bardzo dobrze.
Mmmm... nie mogę się doczekać cdn
pozdrawiam Diabełek :*
Świetny rodział *_* Nic dodać, nic ująć <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Nie mogę doczekać się nastèpnego.
OdpowiedzUsuńScorp jest najlepszy, Stefan także ! ;)
Mam nadzieję, że Draco nie zostawi Hermiony gdy się dowie o wszystkim... :(
Brak mi słów. Genialne. Cudowne. Rewelacyjne. Jak z najpiękniejszej historii miłosnej na świecie. Czytając ten rozdział miałam nieziemskiego banana na twarzy i znacznie poprawił mi się humor <3 Dziękuję Ci za to :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i z utęsknieniem czekam na kolejną notkę :3
Eveneth.
Aaaaaaa !!!! <3 Jaki śliczny rozdział *.* przepiękny jest <3 Myśli Scorpusa były bezbłędne. Stefan rozwala system :D hahaha.
OdpowiedzUsuńNarcyza normalnie przeszła samą siebie. Zachowuje się trochę jak Molly :D Ale takie widać są wszystkie troskliwe mamy. Moja jest bardzo podobna. Co do tej wpadki... sama przeżyłam podobną więc wiem jak się Hermi poczuła. Z tym że ja nie musiałam udawać jego dziewczyny bo nią byłam ^^
Chciałabym spotkać na swojej drodze kogoś takiego jak Thomas *.* słodziak kochany. Niczym brat. Ale ta przypadłość Hermiony... chyba się domyślam o co może chodzić ale nie chce zapeszać. Boże dziewczynom ogarnij się! Malfoy coelho kocha i nic tego nie zmieni. Chce tylko jej. Całej jak leci. Ale bym chciała żeby jakiś chlopak się tak o mnie starał *.* <3 Byłabym chyba najszczęśliwszą osobą na świecie *.*
To chyba tyle z mojej strony. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdzialiku. Kocham twoje opowiadanie. Jest jednym z najlepszych jakie czytałam. Pozdrawiam i życzę weny. Twoja wierna czytelniczka
Martyna M. ;* <3
P.S. Zapraszam do mnie. Dziś wstawiam czwarty rozdział ;*
No więc tak ja już nie wiem co pisać, bo z każdym razem twoje rozdziały są CUDOWNE !!!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejnyyyyy <3
Weny, kochana
Pozdrawiam Gabiii :)
Ej, ja chyba umrę jak ty skończysz to opowiadanie ;c
OdpowiedzUsuńA Scorpi jest niekwestionowanym mistrzem. Wszystkiego ;pp
Powodzenia na egzaminach ;)
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz kolejny rozdział ??? :*
OdpowiedzUsuńPs : Wesołych Świąt i smacznego Jajka :*
Blog jest chwilowo zawieszony, o czym poinformowałam w aktualnościach po prawej stronie. :)
OdpowiedzUsuńMuszę się skupić na egzaminach. Chwilowo to one są najważniejsze. Póki co nie mam czasu na nic innego.
Nowy rozdział pojawi się pewnie jakoś za tydzień. Mam nadzieję, że po testach zrobi się w szkole trochę luźniej i będę miała więcej czasu, by coś skrobać. :)
Nawzajem, wesołych świąt! :3
Pozdrawiam,
Vilene