czwartek, 22 maja 2014

Ki(n)d of Surprise - rozdział IX

Witam Kochani! 

Chcę wakacje.
Naprawdę, niech się skończy już to wystawianie ocen, bo przecież zejdę w końcu na zawał. 

Mam dla Was nowy rozdział, fanfary proszę. Pisało mi się go wyjątkowo ciężko - Wena uciekła jakiś czas temu i nadal nie chce wrócić. 

Kilka osób pytało mnie, ile rozdziałów historii przewiduję. Odpowiem szczerze - nie wiem. Nie jestem jedną z tych autorek, które planują i rozpisują całe opowiadanie. Piszę na bieżąco, dlatego ciężko coś mi powiedzieć. 
Myślę, jednak, że opowiadanie nie będzie miało więcej niż 15 rozdziałów. Chciałabym zakończyć je do wakacji i na czas wolnego zrobić sobie chwilową przerwę od publikowania, lecz nie od pisania. 

Pomału, niewielkimi kroczkami zbliżamy się do świętowania 100 tys. odwiedzin, wiecie?
Jesteście najlepsi.

Koniec kazania, Kochani. Lećcie czytać. 
Pamiętajcie, czekam na Wasze komentarze, opinie, oceny, porady.

Zapraszam do czytania. :)

PS. Rozdział na razie nie był sprawdzany. 


Scorpius naprawdę nie był humorzastym dzieckiem. Z twarzy małego dziecka prawie nigdy nie znikał uśmiech, którym obdarzał wszystkich wokół. Jego śmiech, brzmiący niczym brzęczenie malutkich dzwoneczków, umiał poprawić humor każdemu człowiekowi, który znajdował się w pobliżu.
            Tyle że od kilku dni Scorpius zachowywał się naprawdę podejrzanie i Draco zaczynał się martwić. To naprawdę nie było normalne dla jego dziecka, by tak często płakał, nie chciał wychodzić na spacery. Zamiast tego wolał usypiać w ramionach jego lub Hermiony (no ewentualnie Stefana) i wydawało się, że życie nie sprawia mu radości. Żeby coś zaradzić, wymyślili z Gryfonką  genialny plan. Mieli przedstawić małemu inne roczne dziecko – uroczą córeczkę Harry’ego i Ginny – Lily.
            - Harry! – Hermiona wpadła w ramiona starego przyjaciela, nie bacząc na pogardliwe spojrzenie swojego chłopaka. Chwilę później została obściskana przez rudowłosą, która uśmiechała się radośnie.
            Od czasu zakończenia szkoły ich drogi się rozeszły. Oczywiście, nadal widywali się, lecz nie tak często, jak w Hogwarcie. Granger oddała się pracy. Często wychodziła z biura o bardzo późnej godzinie. Nawet weekendy spędzała zakopana w chmarze papierów, które musiała wypełnić, by rozliczenie wyszło nienagannie. Dla Potterów za to najważniejsza okazała się rodzina. Już trzy lata po zakończeniu szkoły wzięli ślub, a kilka miesięcy później na świecie pojawiła się ich pociecha – James, który teraz miał cztery latka i był młodszą kopią Harry’ego.
            Lily była zaś księżniczką, oczkiem w głowie rodziców, dziadków i wszystkich przyjaciół. Wyglądała jak mały aniołek. Miała długie, falowane włoski o kolorze miedzi i, odziedziczone po Harry’m, zielone oczy. Na jej twarzyczce widniały liczne piegi. Miała ciepły, szeroki uśmiech, który odsłaniał jej pierwsze ząbki.
            - Hermiono, Draco, miło was widzieć – Wybraniec wyciągnął dłoń w stronę Ślizgona, który zmierzony morderczym wzrokiem swojej dziewczyny, odpowiedział na gest z uśmiechem.
            - Wzajemnie, Potter. Dawno nie miałem okazji, by zobaczyć cudowną twarzyczkę Chłopca-Który-Przeżył-Bo-Wujkowi-Voldemorciowi-Coś-Nie-Wyszło. Prawie się stęskniłem.
            Granger tylko przewróciła oczami, słysząc powitanie mężczyzn. Obróciła się w stronę przyjaciółki.
            - Hermiono, co to za przystojniak? – Ginny uroczo uśmiechnęła się do chowającego się za nogą szatynki chłopca. Blondynek wychylił się nieco, patrząc na Rudą szeroko rozwartymi oczami. Szatynka wzięła go za rączkę i pociągnęła za rączkę tak, że pokazał się pani Potter w całej swojej okazałości.
            - Jestem Scolpius – wyseplenił, zaciskając swoje malutkie paluszki nerwowo na dłoni mamy, a w drugiej ręce trzymając misia.
            I wtedy młody Malfoy zobaczył ją.
            Lily była najpiękniejszą dziewczynką, jaką kiedykolwiek spotkał. Podobały mu się jej kręcone włosy i oczy. Miała urocze dołeczki w policzkach, a ubrana była w sukienkę w misie.
            Spuścił wzrok, nie śmiejąc patrzeć na tak idealną dziewczynkę jak ona. Kim on był przy niej? Był taki zwyczajny i nudny, a ona taka piękna i słodka… Pamiętał jednak, jak wychował go tatuś.
Kobietom daje się kwiaty, ale on nie miał przy sobie róży ani stokrotek.
            Wyciągnął więc przytulankę w stronę Lily, która przyjęła prezent, rumieniąc się leciutko.
            - Dziękuję – szepnęła, a Scorpius poczuł, że jeszcze nigdy nie czuł się tak szczęśliwy.

*

            - Jaki on jest, Hermiono? – oczy Ginny aż błyszczały z ekscytacji. Od dawna nie miała okazji poplotkować z przyjaciółką, a teraz wreszcie obie panie znalazły na to chwilę. Dzieci zostały oddane pod opiekę ojców, a matki zasiadły przy gorącej herbacie, patrząc na siebie z tylko dla nich zrozumiałym uśmiechem.
            - Jest idealny – wyszeptała. Chcąc nie chcąc, przyjęła rozmarzoną minę. Tak działało na nią myślenie o Malfoy’u, którego perfekcja przekraczała dopuszczalny poziom.
            Ruda wydęła wargi w grymasie.
            - Szczegóły proszę! Jak to możliwe, że facet, którego oboje z Harry’m nienawidziliście, właśnie stoi w moim salonie, śmieje się z moim mężem i bawi z córką? – westchnęła przeciągle – To takie romantyczne… To jak w „Romeo i Julii”, miłość odwiecznych wrogów!
            Granger zachichotała. Czuła się taka szczęśliwa. Była otoczona ludźmi, którzy kochali ją za to, jaka była. W ich towarzystwie mogła być sobą.
            - To długa historia. Okazało się, że nawet Pan Jestem-Głazem ma uczucia. Jest takim cudownym ojcem, Ginny, naprawdę, on byłby w stanie skoczyć dla Scorpiusa w ogień, zabić pięćdziesięciu Voldemortów i oddać się na przekąskę dla Puszka!  
            Była panna Weasley spoważniała.
            - Herm, czy on wie…?
            Hermiona nerwowo wykręciła palce, unikając spojrzenia w oczy przyjaciółce. Zagryzła dolną wargę, kręcąc głową.
            - Nie mogę mu powiedzieć. To wszystko zniszczy. On… On nie może się dowiedzieć. – Szatynka spuściła nieśmiało oczy. Wiedziała, że postępuje samolubnie. Już dawno powinna powiedzieć Draco o swojej przypadłości.
            Jednak wszystko układało się tak perfekcyjnie. Ich życie było bajką, a ona nie chciała tego zmieniać. Bała się, że gdy blondyn dowie się prawdy, w ich baśni zacznie brakować jednego z dwóch głównych bohaterów – księcia. Obawiała się, że Malfoy zostawi ją dla innej kobiety, która będzie mogła dać mu więcej niż ona. Ta wizja przerażała ją dostatecznie, by milczeć.
            - Chcesz budować związek na niedomówieniach i kłamstwach? Hermiono, raz już popełniłaś ten błąd – mówiła Ginny, nawiązując do relacji panny Granger z Ronem. Brakowało im kontaktu, a brak zrozumienia doprowadził do tego, ze Rudzielec szukał pocieszenia w ramionach Lavander Brown. – Dobrze wiesz, że tak się nie da. Draco cię kocha. To widać w każdym jego spojrzeniu w twoją stronę, w każdym uśmiechu, który nawet nieświadomie ci posyła. Nie zostawi cię tylko dlatego, że nie możesz dać mu dziecka.
            Była Gryfonka podniosła wzrok, a w jej oczach malowała się bezsilność, która niczym gruby mur przesłaniała brązowe tęczówki.
            - Skąd możesz to wiedzieć? Nie mam tej pewności, ty też nie. Co, jeżeli najgorszy scenariusz się sprawdzi i zostanę sama? – choć starała się nie okazywać emocji, jej głos drżał, a palce zaciskały się nerwowo na brzegu stolika.
            - Spróbuj bardziej uwierzyć w Draco. Możesz go kochać, ale związek to coś więcej niż tylko uczucie i czułe słówka. „Być z kimś” oznacza umieć mu zaufać, uwierzyć, że ta osoba będzie z tobą aż do końca, dopóki śmierć was nie rozłączy. Pomyśl nad tym, Herm. – Pani Potter ścisnęła pokrzepiająco ramię przyjaciółki. Obie kobiety wymieniły między sobą ciepłe uśmiechy.
            Hermiona pomyślała, że jej młodsza koleżanka jeszcze nigdy nie wydawała jej się tak dojrzała, jak w tamtej chwili.

*
            - Czy to Strzała 2020? – oczy Malfoy’a zapłonęły blaskiem, widząc najnowszy model miotły, spokojnie spoczywający w komórce. Scorpius spojrzał na tatę niezrozumiałym wzrokiem. Nie mógł pojąć, jak jego ojciec może się fascynować zwyczajnym kijem.
            - Tak, Malfoy – odpowiedział Harry, biorąc małą córkę na ręce. Choć starał się tego nie okazywać, był dumny ze swojej miotły. Przekonywał Ginny prawie dwa miesiące, zanim wreszcie wydała zgodę na zakup tego modelu.
            Och, ta miotła była perfekcyjna. Dało się nią kierować przy najmniejszym wysiłku. Wystarczyło tylko musnąć kij, by Strzała spełniła każde twoje życzenie i skierowała się w inną stronę. Dodatkowo osiągała znacznie większą prędkość, niż starsze modele. Była marzeniem wszystkich zainteresowanych quidditchem mężczyzn oraz kobiet.
            - Mogę? – spytał Ślizgon, a Harry niechętnie skinął głową. To nie tak, że nie ufał Malfoy’owi. Wiedział, że ten jest dobrym graczem i świetnie lata, jednak mimo wszystko nie lubił się dzielić swoim cudeńkiem.
            - Chodź, Scorp! Będzie fajnie, synku!
            Mały pomyślał, że jego ojciec oszalał.
            Chciał, żeby on latał na czymś takim? To tylko kij! Bez żadnych zabezpieczeń! Jak on mógł się na tym czuć bezpiecznie?
            Był gotów odmówić i rozpłakać się w proteście. Powstrzymywała go tylko jedna myśl. Z ramion ojca patrzyła na niego Lily, a jej wielkie, zielone oczy spoglądały na niego z uwielbieniem. Nie mógł pozwolić na to, by zbłaźnić się w ramionach tej piękności. Nigdy w życiu by do tego nie dopuścił.
            Dlatego właśnie z miną męczennika pozwolił ojcu posadzić się na miotle. Czuł, jak silne ramiona taty oplatają go, mocno przytrzymując; sprawiło to, że poczuł się choć ciut bezpieczniej.
            Gdy tylko pomyślał, co zrobi mama, gdy zobaczy ich, szybujących w przestworzach na miotle, zadrżał. Chwilę później uspokoił się, myśląc, że i tak zrzuci wszystko na ojca. On był tylko ofiarą tej nieszczęsnej sytuacji! Powinien dostać nagrodę za odwagę!
            Wystartowali. Stopy starszego blondyna odbiły się od ziemi. Scorpius poczuł, jak w twarz uderza go podmuch powietrza. Ogarnęła go euforia, jakiej jeszcze nigdy nie czuł.
            To było to.
            Tego właśnie potrzebował.
            - Dada, sybciej! – krzyknął, chcąc, by tata zwiększył prędkość. Czuł wolność, był niczym ptak, szybujący w przestworzach. Uwielbiał to uczucie i pragnął go jeszcze nie raz doświadczyć.
            A na dole, z ramion ojca, patrzyła na niego Lily. I na jej ustach widoczny był lekki uśmiech, który ukazywał urocze dołeczki w policzkach, gdy spoglądała na niego, niczym na swojego bohatera.

*

            Draco objął Hermionę od tyłu, dmuchając ciepłym powietrzem na jej odkrytą szyję i przyciągając ją do siebie. Lubił Potterów. Nie miał nic przeciwko spędzaniu z nimi czasu – już dawno zagrzebał stare uprzedzenia głęboko na dnie swojej duszy. Teraz jednak pragnął spędzić czas tylko z szatynką.
            Uwielbiał te chwile, gdy byli sam na sam. W Hermionie było coś niezwykłego, coś, czego nie umiał nazwać. Przyciągała go niczym magnes. Każde jej słowo zapadało mu w pamięci, każdy gest go podniecał, każda jej myśl stanowiła dla niego zagadkę.
            Była tą jedyną. Czuł to. Wiedział to. Nie było w niej ani jednej wady.
            - Muszę ci coś powiedzieć – wyszeptała, a on usłyszał w jej głosie smutek. Zmarszczył brwi czując, jak jej ramiona się naprężają. Zaczął je delikatnie masować, chcąc ją uspokoić.
            - Mów – odparł cichym, spokojnym głosem. Był opanowany, choć tylko na zewnątrz. W duszy bał się kolejnych słów szatynki. Co jeżeli chciała odejść? Może musiała go zostawić? Nie wytrzymywała plotek? Był dla niej niewystarczający?
            - Ja… - wzięła głęboki oddech, wbijając paznokcie w jego dłonie, które trzymał zaplecione na brzuchu kobiety. Stresowała się. – Draco, ja nie mogę mieć dzieci. Jestem bezpłodna. Wiem, powinnam ci powiedzieć to już wcześniej, ale bałam się, jak zareagujesz. Proszę, powiedz coś... Draco?
            Malfoy nigdy nie myślał za wiele o przyszłości. Gdy był Śmierciożercą, nigdy nie marzył. Nie wybiegał w przyszłość w myślach bo wiedział, że może nie dożyć kolejnego dnia. W towarzystwie Granger był w stanie jednak śnić. Planować. Wyobrażać sobie wspólną przyszłość.
Oczami wyobraźni widział ją, nieco starszą i z kilkoma siwymi włosami – ale to nic. Dla niego i tak była najpiękniejszą kobietą na ziemi. Obok niej siedziała gromadka maluchów, a Scorpius, jako dumny starszy brat, pomagał w opiece nad najmłodszym rodzeństwem.
Patrząc na Pottera Draco pomyślał, że chciałby mieć córkę, która byłaby jego małą księżniczką.
I nagle, z jedną wiadomością, wszystkie te plany i marzenia zostały brutalnie pogrzebane.
Odsunął się i wyszedł z pokoju, nie mówiąc ani słowa.
Nie chcąc, by w jego oczach ujrzała rozczarowanie, które by ją zraniło.

*

            - Scorpius, co ja mam zrobić? – spytał dziecko, drzemiące słodko w jego ramionach. Odkąd dowiedział się, że jest ojcem, zajęciem, które było jego osobistą melisą, było obserwowanie syna, gdy ten spał. Patrzenie na jego spokojną twarz relaksowało go.
            Jedno pytanie ciągle nie dawało mu spokoju. Nie umiał odpędzić go ze swojego umysłu, nieważne, jak mocno próbował.
            Dlaczego postanowiła mu o tym powiedzieć właśnie teraz?
            Czy wcześniej mu nie ufała?
            Może nie był dla niej wystarczającym wsparciem?
            - Draco? – obok niego pojawiła się szatynka, która położyła dłoń na jego ramieniu. Stężał, jednak nie odepchnął jej ręki. Westchnął tylko, poddając się i przyciągając ją do siebie
            Stracił już swoje plany na przyszłość – nie chciał stracić jeszcze jej, która była jego największym marzeniem, celem, który zdawał się nieuchwytny - a jednak udało mu się go zdobyć.
            - Granger, to nic. Mamy Scorpiusa, który i tak traktuje cię jak matkę. Damy sobie radę... To, że jesteś bezpłodna, nie zmienia faktu, że jesteś jedyną kobietą, przy której chcę się rano budzić, z którą pragnę stanąć przed ołtarzem, zestarzeć się i ze złączonymi dłońmi obserwować, jak dzieci naszego syna biegają po podwórku, radośnie chichocząc.
            Hermiona poczuła, jak w jej oczach gromadzą się łzy, ale tym razem nie był to objaw smutku. Była szczęśliwa. Znalazła najcudowniejszego mężczyznę, jakiego tylko mogła sobie wymarzyć. Ze wspaniałą duszą, zamkniętą w ciele Ślizgona.
            Los bywa przewrotny, prawda?

*

            Astoria jęknęła, widząc krople deszczu, osiadające na szybie tego dziwnego mugolskiego urządzenia, jakim była taksówka. Po miesięcznym pobycie na Bahamach Anglia wydawała się jej jeszcze bardziej obrzydliwa niż zwykle.
            Teraz jednak musiała zrezygnować z plażowania. Miała ważniejsze cele, a najważniejszym z nich było zrujnowanie życia swojego byłego chłopaka.
            Draco był perfekcyjny. Był przystojny, cholernie seksowny i miał pełen portfel. Byli sobie przeznaczeni. Może w ich związku brakowało miłości, ale kogo obchodzą uczucia?
Ich małżeństwo miało być wyłącznie zawartą w interesach transakcją, która prowadziłaby do tego, że oboje będą mieli drugą połówkę, z którą będą mogli pokazywać się na salonach.
Gdy się rozstali, nawet nie poczuła ukłucia żalu.
Złość narodziła się dopiero w momencie, gdy okazało się, że Malfoy spłodził syna, a ona, jako świeżo upieczona matka, musiała zająć się dzieckiem, rezygnując ze swojego idealnie ułożonego życia.
Scorpius był uroczym dzieckiem, no cóż, w końcu miał jej geny. Ona jednak nigdy nie chciała bawić bachora. Pragnęła żyć, imprezować, szaleć, korzystać z młodości.
Na Bahamach ponownie odżyła i właśnie tam w jej głowie zaczął rodzić się pewien pomysł. Była pewna, że Ślizgon sprawdza się idealnie jako ojciec. Gdyby tylko do siebie wrócili, ona mogłaby korzystać z życia, jednocześnie mając u swoim boku tak przystojnego mężczyznę i grając przed prasą kochającą się i perfekcyjną rodzinę.
Na jej drodze do szczęścia stała tylko jedna osoba – szlama Granger. Gdy dowiedziała się, że Hermiona, naczelna kujonica Hogwartu umawia się z szarookim Adonisem, niemalże popłakała się ze śmiechu. Ona, brzydka, zaniedbana, bez perfekcyjnie zrobionego manicure? Była tylko księgową! Jak mogła w ogóle zainteresować swoją osobą Draco Malfoy’a?!
Astoria przerzuciła włosy przez ramię, wzdychając z pogardą. Mimo to na jej ustach już sekundę później wykwitł szatański uśmiech.
Była pewna, że kiedy tylko Ślizgon ją ujrzy, od razu porzuci tą szmatławą Gryfonkę i będą żyć długo i szczęśliwe. Dlatego właśnie kierowała się ku posesji blondyna.
Dworek był przepiękny, ale Astoria pomyślała, że, gdy już się wprowadzi, będzie koniecznie musiała przeprowadzić remont. Należało wyrzucić te starocie, nie przejmując się, że to antyki!
- Kochanie? – weszła do domu bez pukania. W końcu, jakby na to nie patrzeć, łączyło ich wiele wspólnie przeżytych momentów, a Scorpius był owocem jednego z nich. Miała chyba prawo wchodzić ot tak, bez pukania, prawda?
- Kochanie? – usłyszała kpiący głos, powtarzający jej kwestię ze zdumieniem w głosie. Obróciła się, mlaskając, gdy ujrzała Hermionę Granger, ubraną w obcisłe dżinsy, oraz koszulę, należącą z pewnością do Draco.
Jej Draco.
Na rękach trzymała Scorpiusa, który na widok Astorii nawet pisnął, zupełnie jakby nie była jego matką.
- Och, skarbuś zatrudnił nową opiekunkę dla małego. Cześć syneczku, przywitaj się z mamusią!
Scorpius mrugnął, mocniej tuląc się do szatynki.
Greengrass westchnęła z irytacją,  przewracając oczami i rzucając się na skórzaną, mięciutką kanapę.
- Granger, kto przysze… - do salonu wszedł Draco, stając niczym wmurowany w miejscu na widok swojej byłej dziewczyny. – No proszę, a ja myślałem, że mamy jakiś miłych gości.
Astoria poderwała się gwałtownie, podbiegając do mężczyzny i rzucając się w jego ramiona.
- Dracusiu, tak się stęskniłam!
Malfoy odsunął się z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Mina Astorii zmieniła się. Już nie udawała wiernej, stęsknionej ukochanej. Teraz była wściekła, bo czuła, że jej plan odzyskania Ślizgona łatwo się nie powiedzie.
- Dracusiu, potrafię ci zapewnić więcej niż ona – szepnęła do ucha mężczyźnie, który odsunął się o krok, podchodząc do Granger oraz Scorpiusa.
- Nie, Astorio, nie możesz dać mi więcej, niż ona. Ona zapewni mi wszystko, czego potrzebuję – posłał ciepły uśmiech w stronę Gryfonki, w której oczach zalśniły łzy, pewnie szczęścia.
Nastrój obu pań w pomieszczeniu był zupełnie różny.
Hermiona była przeszczęśliwa. Malfoy naprawdę zaakceptował ją taką, jaką była. Nie odszedł dla innej. Kochał ją. Nie zostawił jej. Nadal byli razem.
Gniew panny Grangrass za to przekraczał dopuszczalne normy. Wyszła, trzaskając drzwiami i przysięgając zemstę.

19 komentarzy:

  1. Astoria- Kobieta Czyste Zło. Chodzi jej o to, że Draco jest przystojny i bogaty, rili? Jeeeeżu, żeby być aż tak płytkim ;_;
    Uwielbiam te momenty, kiedy piszesz z perspektywy Scorpius'a. To jest takie ... urocze ^.^
    Kurczę, dobrze, że Hermiona wreszcie zaufała Draconowi na tyle, żeby mu wreszcie powiedzieć. A on dalej ją kocha. Chciałabym kogoś takiego mieć ;c

    Ściskam, em.

    http://talis-vita.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając ten rozdział, robiłam pizzę, jadłam pizzę i słuchałam, że jestem niekwestionowanym mistrzem odgrzewania mrożonki z biedronki ^^
    Słeg, jolo i kapusta, bellos muczaczos.

    Rozdział był świetny ! Uwielbiam przemyślenia Scorpiusa, ten chłopak to cały tatuś ! Wygłupić się przed kobietą ? W życiu !
    Ginny zachowała się pięknie i dojrzale. Powiedziała masę mądrych słów, które należałoby zapamiętać ;) Tak na przyszłość.
    Astoria. Co ta dziewucha w sobie ma, że pałam do niej nienawiścią ? Ach, tak. Dramione sziper, forewaaa end ewaaaaaa ! XD

    Pozdrawiam,
    Mad.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ha su e cieszę, że Draco nie odszedł!
    Cudowny rozdział :)
    A Astoria niech spada!
    Weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Kurde, miałam zająć to trzecie miejsce, ej :c xD
      Jeju, rozdział jest cudowny.
      Przemyślenia Scorpiusa genialne.
      Jego miłość do Lily słodziutka.
      Draco jest kochany. Podejrzewałam, że właśnie tak postąpi. Na początku nic nie powie, ale po przemyśleniu stwierdził, że to nic. Że ważne jest, iż się kochają i są przy sobie. Milusio.
      Astoria jest wredną jędzą. Mogłaby sobie wreszcie odpuścić. Niech ta kobita znajdzie sobie jakiegoś równego sobie mężczyznę (albo kobietę, jak woli) i niech da spokój Draco i Hermionie ;_;
      Strasznie spodobała mi się rozmowa Hermiony z Ginny. Była taka bardzo... dojrzała.
      I ja ogólnie uwielbiam Twój styl pisania, Twoje przemyślenia, no i wszystko co napiszesz.
      I to miał być krótki komentarz, bo mi nie wysłałaś wcześniej żadnego kawałka rozdziału, frajerze jeden, ja też Ci nie wyślę.
      I wejdź wreszcie na gg, bo nudno.
      I tyle xD
      Czekam na nowy rozdział.

      Pozdrawiam, M.

      Usuń
    2. WYPRZEDZIŁAM CIĘ CIOTO ♥

      Usuń
  5. Hurra, wreszcie mu powiedziała!!!
    Bardzo fajny rozdział. Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba najbardziej kocham w Twoim opowiadaniu Scorpiusa <3 Od razu widać, że to syn Malfoya ;) No a jak już jesteśmy przy Malfoyu, to jego również uwielbiam, za to patrzenie sercem, nie oczami i rozsądkiem :D
    Czekam na kolejny rozdziaał <3
    Lumossy

    im-possible-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Cieszę się, że Hermiona powiedziała prawdę, może nie była to najłatwiejsza decyzja, ale nie da się nic zbudować na kłamstwie, taka prawda... Co do rozdziału, jak zwykle świetny, rozpieszczasz nas :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały rozdział.
    Kocham jak piszesz z perspektywy Scorpiusa.
    W tak młodym wieku zaczyna podrywać dziewczyny- nieźle ;P
    Cieszę się, że Hermiona powiedział Draco prawdę.
    Wiedziałam, że on jej nie zostawi.
    Szkoda, że wizja rodziny trochę sie zmieniła.
    A może jakimś dziwnym trafem Hermiona urodzi dziecko.
    Astoria jest okropna.
    Ciekawe jaka będzie jej zemsta.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  9. Astoria. Przeklęta diablica. Nienawidzę jej..
    A ciekawe jak się zemści.
    To, co Scorpius myśli o Lily jest... arcyświetne :) Uwielbiam tego małego.
    Rozdział jak zwykle doskonały.
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Na początek: brak weny zauważyłam tylko na sam koniec- mogłabyś trochę bardziej rozbudować uczucia Astorii i jej rozmowę z przyszłą Malfoy Family - żeby zatrzymać Czytelnika, przykuć jego uwagę do końca - bo moja uwolniła się z więzów - a wiem, że potrafisz, pamiętam niektóre opisy z poprzednich części opowiadania - ale zrzucam to na karb braku weny i czasu na dopieszczenie końcówki, wybaczam. To raz. Dwa: jeden błędzik rzeczowy znalazłam, poza tym, jak na niesprawdzony rozdział - piszesz świetnie, zręcznie i poprawnie. Trzy: sorry, nie będę oryginalna... JAK JA NIE CIERPIĘ ASTORII i takich ludzi jak ona, a wszyscy/wszystkie świetnie wiemy, że tacy istnieją, szczególnie kobiety unfortunately. Mam nadzieję, że żaden/żadna z nas nigdy takiego człowieka w swoim życiu nie spotka, a jeśli nie daj Boże zrobi to, co antybohaterka Vilene - ... spoko, wybronię Was przed każdym Sądem. :P Fanfary za rozmowę z Ginny - to jest właśnie takie cenne w Twojej twórczości, nie tylko tej zresztą (choć w tym pierwszym opowiadaniu, w tym, co zachwycałam się sceną tańca do My immortal <3, każda część aż od tego kipiała), że potrafisz pisać "kolorowo" stylistycznie - trochę śmiechu, trochę łez, a także trochę życiowej mądrości i parę pięknych słów, godnych zapamiętania, co jedna z Pań przede mną zdążyła już słusznie pochwalić. To nie jest tylko Dramione, jedno z miliona istniejących (hej, girls, naprawdę aż tyle tego jest? :D) - to Dramione wyjątkowe i godne rozpowszechniania wśród większej rzeszy Czytelników. Podsumowując - congrats, my dear and kisses from me. A jak Ci idzie rozprawianie się z Martą Pears?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ach ta Astoria... ciekawe co jeszcze wpadnie jej do tego małego móżdżka ;D. Mam nadzieję, że nie uda jej się zbytnio namieszać.
    Bardzo się cieszę, iż Hermiona wkońcu powiedziała Draconowi o swojej bezpłodności. Teraz nie ma już między nimi żadnych niedomówień i mogą sobie żyć spokojnie i szczęśliwie.
    Mały Scorpius i Lily <3 cudeńko po prostu. To było takie słodkie, gdy wsiadł razem z Draco na miotłę, tylko po to, by zaimponować tej zielonookiej piękności :)

    Życzę ci dużo, dużo weny i pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach ta Astoria umie sie pojawić w nieodpowiednim momencie.
    Co za wredna małpa./
    Czuje że ona coś jeszcze złego zrobi, ale mam nadzieję że nie będzie tak źle.
    I jak wspaniale że są tak bardzo ze sobą szczęśliwi.
    mimo wszystko idzie ku dobremu.
    pozostaje tylko czekać na ciąg dalszy.
    pozdrawiam mocno

    OdpowiedzUsuń
  13. Cholerna Astoria...
    Och ciekawie sie zaczyna dziać :-D
    S,czer,e powiem,ze nie miałabym nic przeciwko cudowi s postaci ciąży Hermiony^^
    Czekam na wiecej:)
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.
    Ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Cud, miód i maliny!
    Wiedziałam że Draco zaakceptuje ją taką jaką jest, chociaż pewnie mu przykro że Hermi nie może mieć dzieci. Astoria to głupia i pusta lalunia, która myśli że wszystko należy się jej... No cóż, przekonała się na własnej skórze, że nie dość że jej własne dziecko jej nie pamięta to Draco hmm... jak by to ująć? Nie chce mieć z nią nic wspólnego.
    Pozdrawiam,
    Rose.

    OdpowiedzUsuń
  15. BOSKO
    spotkanie z Potterami genialne, tym bardziej, że dodałaś nowe postacie w tym o to właśnie opowiadaniu... Dzięki temu było coś nowego i świeżego
    Końcówka cudowna ponowne wprowadzenie złej wyrodnej matki, na 100% sprawi, że każdy kolejny rozdział będzie cudowny
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. O MÓJ BOŻE. *O*
    Nic więcej z siebie nie wyciągnę. Rewelacja! :*
    Czekam na kolejny :'3
    Pozdrawiam! :)
    Eveneth

    OdpowiedzUsuń