środa, 7 maja 2014

Ki(n)d of Surprise - rozdział VIII

Cześć Kochani! 

Mam dzisiaj urodziny i jakoś tak się złożyło, że znalazłam chwilę wolnego czasu, więc postanowiłam jako mały prezencik ode mnie dać Wam nowy rozdział już teraz. Znajcie litość Vilene, nie musicie czekać do piątku, ja łaskawa! :) 

Maturzyści, trzymałam za Was kciuki przez wszystkie trzy dni. Mam nadzieję, że to dało jakieś efekty. c: 

Stworzyłam ankietę po prawej stronie, żeby dowiedzieć się, ile osób czyta Ki(n)d of Surprise. Bardzo Was proszę o kliknięcie. Dla Was to tylko sekundka, a ja naprawdę chciałabym wiedzieć, ile osób jest zainteresowanych moją twórczością. :) 

Proszę o komentarze, mogą być nawet króciutkie, jedno zdanie, jedno słowo, ale żeby były, dobrze, Robaczki? :3 

Zapraszam do czytania. 



            - Malfoy, jak według ciebie wygląda szczęście?
            Był piękny, wiosenny dzień. Ptaki głośno świergotały, wyrażając swoją radość z faktu, że temperatura wzrosła. Na niebie świeciło jaskrawe słońce, leniwie oświetlające twarze ludzi, którzy postanowili skorzystać z wspaniałej pogody i udać się na spacer. Lekki wiaterek jeszcze bardziej umilał pobyt na świeżym powietrzu.
            Draco właśnie zapinał Scorpiusowi kurteczkę, gdy do jego uszu dotarło pytanie zadane przez stojącą obok niego szatynkę. Zerknął na nią, podczas gdy ona zagryzała wargę, z niepokojem oczekując na odpowiedź na zadane pytanie. Zmarszczył brwi, zastanawiając się. Co mógł jej odpowiedzieć? Jaka była jego definicja szczęścia?
            Nie wiedział. Nie umiał zdefiniować tego, co czuł, ani poprawnie tego nazwać. Przy Granger czuł się szczęśliwy. Nie musiał udawać czy grać kogoś, kim tak naprawdę nie był. Wiedział, że ona go kocha za to, jaki naprawdę jest i, cholera, było to najlepsze uczucie na świecie.
            Ona i Scorpius nadawali jego światu kolory. Czuł, że jego życie byłoby szare, gdyby pewnego dnia Astoria nie podrzuciła mu dziecka. Było ciężko, nie tylko na początku. Nadal bywały dni, gdy wątpił, czy nadaje się na ojca, czy umie zapewnić Scorpiusowi los, na jaki ten zasługiwał. Starał się jednak ze wszystkich sił. Poza tym miał przy sobie Hermionę, która była najwspanialszą kobietą na świecie i najlepszą matką, jaką jego syn kiedykolwiek mógłby sobie wymarzyć.
            - Szczęście to ty, szczęście to Scorpius, szczęście to uśmiechy na waszych twarzach. Szczęście to każda minuta spędzona z wami, Granger. Nie znam innej definicji tego słowa.
            Szatynka uśmiechnęła się łagodnie, zakładając na siebie lekki płaszczyk i chwytając mężczyznę za dłoń. Draco przypiął wyrywającego się Scorpiusa do wózeczka i powoli, całą trójką udali się na spacer do pobliskiego parku.
            Droga minęła im w przyjemnej atmosferze. Mały, zachwycony wizją spaceru, nie płakał, lecz całą drogę bawił się podarowaną mu wcześniej grzechotką. Ślizgon i Gryfonka mieli więc chwilę na odetchnięcie, którą mogli poświęcić sobie nawzajem. Hermiona uśmiechnęła się, gdy poczuła silne ramię, oplatające jej talię. Gdy jego dłoń niebezpiecznie zbliżyła się w okolicę jej pośladków, przewróciła oczami i szepnęła do ucha mężczyźnie:
            - Panie Malfoy, takie rzeczy to po ślubie – uśmiechnęła się figlarnie, wyrywając się z objęć mężczyzny i odbiegając od niego o kilka kroków. Widząc jej reakcję, Draco przystanął, zszokowany. Już po krótkiej chwili na jego twarzy wykwitł jednak szatański uśmiech. Podbiegając do kobiety od tyłu, złapał ją w pasie i przewrócił ich oboje tak, że wylądowali na miękkiej trawie, a Hermiona siedziała na Ślizgonie.
            - Pani Malfoy, po ślubie to ja zrobię z panią takie rzeczy, o jakich pani się nie śniło – odpowiedział szeptem, widząc, jak na policzkach jego ukochanej wykwita uroczy rumieniec. Mimo to szatynka zamrugała oczami i przyjęła niewinną minkę.
            - Wyślesz mnie na Antarktydę? – wzruszyła ramionami, widząc zdezorientowaną minę Ślizgona. – Wiesz, nigdy nie śniłam o wycieczce na biegun. O Afryce tak, ale o Antarktydzie? Nigdy.
- Granger, co ja z tobą mam? Dlaczego ja do cholery jeszcze z tobą nie zerwałem?
            - Bo jestem twoją definicją szczęścia.
            Spojrzał na nią, a w szarych tęczówkach ukazało się wiele uczuć, gdy przysunął ją bliżej, by pokiwać głową i złożyć na jej wargach czuły pocałunek.

*

            Scorpius nie mógł spać. Przewracał się z boku na bok, nie mogąc znaleźć dla siebie odpowiedniej pozycji. Nawet miś Stefan nie pomagał mu oddać się w ramiona Morfeusza, więc mały był coraz bardziej zirytowany.
Mały zmarszczył nosek. Czuł się samotny. Jego rodzice spali oboje w wielkim, ciepłym łóżku, a on? Sam. Było mu zimno i miał ochotę płakać bo hej, tak nie powinno być.
Czemu jego łóżeczko było otoczone kratami? On chciał wyjść, ale to już, teraz, natychmiast! Musiał się jakoś wydostać! Próbował się wspiąć, jednak poręcze uniemożliwiały mu wyjście z kojca.
Usiadł więc i już chciał zacząć płakać – w jego oczach zalśniły łezki, a dolna warga zaczęła nerwowo drżeć – gdy nagle kraty zniknęły.
            Czasem uwielbiał bycie czarodziejem.  
            Zamiast szlochu zaczął więc chichotać. Wygramolił się z łóżeczka, zabierając ze sobą najważniejsze rzeczy - misia i pieluchę.  Po długim marszu wreszcie dotarł do celu, którym było łoże jego rodziców. Z trudem wydrapał się na miękki materac. Przeraczkował kilka kroków, by ułożyć się wygodnie między mamą, a tatą.
            O tak.
            Teraz było idealnie i Scorpius wreszcie nie czuł, że nie może spać. Przyłożył główkę do klatki piersiowej taty, a swoją małą rączkę zacisnął na dłoni mamy. Zmrużył oczy i ledwo przyłożył głowę do poduszki, odpłynął do krainy, w której śnił o swoim ulubionym mleku o smaku czekoladowym, jednorożcach i wielu, wielu misiach.

*

            Powrót do pracy po tak długim urlopie był czymś strasznym, zarówno dla Draco jak i Hermiony. Przyzwyczajeni do wstawania późnym rankiem, leniwego tulenia się w swoich ramionach i nieśpiesznego jedzenia śniadania przeżyli szok, gdy okrutny budzik wybudził ich z ich prywatnego raju.
            Ten ranek był okropny. Wszystko działo się tak szybko – Hermiona jednocześnie wiązała Ślizgonowi krawat i jadła grzankę, Malfoy ubierał Scorpiusa i w tym samym czasie popijał czarną kawę. Mały płakał, gdyż nie dostał jeszcze swojej butelki z mlekiem.
            Gdy Scorpius został już oddany pod opiekę rodzicom blondyna, którzy ku zdziwieniu mężczyzny byli bardzo zadowoleni z faktu, że mają okazję spędzić chwilę z wnukiem, para pojechała do pracy. Draco, który zasiadł za kierownicą wozu, jej wspaniałego wozu, uśmiechał się diabelsko, wymijając kolejne samochody.
            - Jedziesz za szybko, Malfoy – Draco zerknął na licznik, który wskazywał zaledwie sto kilometrów na godzinę. Zdziwiony, że jedzie tak wolno, przyspieszył, powodując tym samym grymas oburzenia na twarzy Gryfonki.
            - Zwolnij, natychmiast, idioto! – auto zaczęło wydawać z siebie podejrzane dźwięki. Rzężenie nasilało się, gdy Malfoy coraz usilniej naciskał pedał gazu, próbując zmusić samochód do szybszej prędkości.
            - Malfoy, ty… - auto stanęło na środku jezdni, odmawiając wykonania jakiejkolwiek czynności. Silnik zgasł i Hermiona pomyślała, że jej auto, cudowna Petunia, przechodzi na drugą stronę, do samochodowego nieba. – … dupku. – dokończyła, mierząc swojego chłopaka morderczym spojrzeniem.
            - ZABIŁEŚ PETUNIĘ! – krzyknęła, wyskakując z auta. Draco spróbował odpalić i maszyna okrutnie zawyła, jakby na potwierdzenie słów kobiety.
Hermiona otwarła maskę, chcąc zobaczyć, co się zepsuło, lecz nie spodobało się to Ślizgonowi. To on był mężczyzną w tym związku, prawda? To on musiał umieć naprawić auto! Odepchnął więc lekko kobietę, zajmując jej miejsce przy otwartej masce samochodu. Gryfonka tylko uniosła brew, widząc jak jej chłopak próbuje udawać, że wie, do czego służą poszczególne kabelki i przewody.
- Uhm, chyba musimy pojechać do mechinika – oświadczył blondyn po chwili, poddając się i przy okazji przekręcając nazwę mugolskiego zawodu. Granger zachichotała, a Malfoy spojrzał na nią z niezrozumieniem.
Kobieta przesunęła dłonią po klatce piersiowej Ślizgona, czując, jak zawiesza na niej swoje spojrzenie. Zagryzła dolną wargę. Wiedziała, że na niego działa. Oddychał coraz szybciej, a jego serce wybijało nerwowy rytm. I gdy już zamknął oczy, pochylił się nad nią, by dotknąć jej warg swoimi, by poczuć tą nieopisaną słodycz, zdał sobie sprawę, że szatynka odepchnęła go od maski samochodu i teraz sama bawi się kabelkami.
Minęło kilka minut, gdy wsiadła do auta i odpaliła silnik.
Samochód zadziałał.
Duma Draco Malfoy’a została brutalnie pogrzebana żywcem przez pewną upierdliwą, denerwującą, perfekcyjną Gryfonkę.

*

W końcu po wielu przygodach udało im się dotrzeć do pracy. Każde z nich pełniło w firmie inną funkcję, dlatego też musieli się rozdzielić. Hermiona zagrzebała się w świecie liczb, papierów i rachunków, podczas gdy Draco zajmował się wrzeszczeniem na swoich pracowników i przeklinaniem ich braku kompetencji do wykonywania swojego zawodu.
Około piętnastej miało się odbyć spotkanie, na którym mieli pojawić się czołowi przedstawiciele biznesowi. Gryfonka nerwowo poprawiała ołówkową spódnicę i upięte w wysoki kok włosy, czekając na przybycie gości. Szef Malfoy’s Company stał za to obok okna i popalał papierosa, puszczając w stronę zdruzgotanej kobiety obłoczki dymu przypominające kształtem serduszka.
- Granger? – próbował zwrócić na siebie uwagę Hermiony, która mrużyła niebezpiecznie oczy, patrząc na papierosa w ustach blondyna. – To tylko starzy, zgrzybiali biznesmeni. Widziałaś ich tyle razy. Czym ty się denerwujesz?
W oczach Gryfonki pojawił się ogień.
- To że ty, głupi…
- Przystojny jak cholera… - wciął się jej w zdanie, poprawiając grzywkę, która opadła mu na czoło.
- Nadęty bufonie!
- Który jest przystojny jak cholera…
- A jego ego nie mieści się w tym pomieszczeniu!
Malfoy udał, że się zastanawia nad odpowiedzią.
- Nie tylko w tym pomieszczeniu, koteczku. Obawiam się, że nie zmieściło by się w całym tym budynku firmy, który przecież do najmniejszych nie należy.
Hermiona westchnęła ciężko, lecz na jej twarzy pojawił się mały uśmiech. Ślizgon zawsze umiał ją rozbawić, sprawić, że stres czy problemy ot tak, po prostu znikały. Tak stało się i tym razem. Nie pamiętała już nawet, dlaczego tak bardzo denerwowała się przybyciem tych ważnych gości. Draco miał rację. W końcu to tylko…
- Stare, zgrzybiałe dziady! – wykrzyknęła, wpadając w ramiona swojego mężczyzny, który spojrzał na nią z niezrozumieniem, ale mimo to owinął swoje ramiona wokół jej talii, przyciągając ją bliżej do siebie. Pochylił się tak, że jego oddech muskał jej ucho oraz szyję, a szaro niebieskie tęczówki przewiercały ją na wylot.
Uwielbiała jego oczy. Wiele osób mówiło, że są nie do odczytania, że to one są jego najlepszą maską. Nie zgadzała się z tym. W jego źrenicach mogła odczytać wszystko. To w nich pojawiał się ból, to w nich dostrzegała te iskierki pożądania i miłości.
Stanęła na palcach, by dosięgnąć jego ust. Musiała go pocałować. Czuła się jak pod wpływem amortencji.
A może to po prostu była miłość?
Uśmiechnęła się, gdy zaczął pogłębiać pocałunek, wsuwając dłoń między kosmyki jej włosów.
Całowali się, nie wiedząc, że sekretarka wpuściła ich ważnych gości i oni właśnie zmierzają do sali konferencyjnej. Gdy szanowani biznesmeni otwarli drzwi, ich oczy ujrzały parę obściskujących się kochanków, z którymi mieli prowadzić poważną rozmowę a propos kontaktów z Malfoy’s Company.
Hermiona jeszcze nigdy, naprawdę nigdy w życiu nie była tak zażenowana.

*

Scorpius lubił odwiedzać swoich dziadków. Ciągnięcie Lucjusza za jego długie, jasne włosy, bawienie się jego śmieszną drewnianą laską i chwytanie za nos Narcyzy należało do jednych z jego ulubionych zajęć. Tego popołudnia wszystkie te czynności nie sprawiały mu jednak radości. Jego humor po prostu był zepsuty i mały nie mógł nic na to nie poradzić. Najchętniej chciałby zwinąć się w kłębek i płakać, ale halo, przecież nie był już noworodkiem – płaczliwym i rozdartym potworkiem. On był prawdziwym Malfoy’em! Musiał być dzielny!
Wstał z piaskownicy, w której bawił się pod czujnym okiem Narcyzy. Nagle usłyszał szuranie w pobliskich krzakach. Krzyknął cicho.
- Co się stało, mały? – babcia podeszła do niego i spojrzała w kierunku, który wskazywał swoją małą rączką. Nie dostrzegła jednak śmiesznego potworka, któremu przyglądało się dziecko.
Stwór nie był duży. Miał okrągłą głowę, przypominającą kształtem ziemniaka. Jego oczy były wyłupiaste i patrzyły na Scorpiusa z niezrozumiałym dla malca przerażeniem. Miał śmieszne, odstające uszy, a jego ciało przepasane było podartą chustką. Z tyłu widniał niewielki ogonek, przypominający nieco ogon szczura – długi i wiotki.
- Baba, pac! – powiedział, ciągnąc za rękę babcię, by się schyliła. Ta jednak, nie widząc niczego wartego jej uwagi, nie wykonała polecenia. Zamiast tego wzięła na ręce wyrywającego się malucha.
Potworek zaśmiał się cicho, widząc, jak Scorpius próbuje wyrwać się z objęć nadopiekuńczej krewnej. Jego śmiech nie trwał jednak długo. Chwilę później dziecko wylądowało z powrotem na ziemi, podeszło do stworka i pacnęło go w głowę. Zwierzę pisnęło cicho, spoglądając na młodego Malfoy’a z wyrzutem.
            - Jesem Scolpius – wyseplenił mały, wyciągając rączkę w stronę potworka, chcąc mu się przedstawić. Stwór nieufnie chwycił jego dłoń. – Pobawis się ze mną?
            Potworek był zdziwiony. Jeszcze nigdy nikt nie był dla niego taki miły. Tylko że on wcale nie chciał się bawić. Nie wiedział nawet, co to znaczy. Dlatego właśnie odwrócił się i szybciutko uciekł, chowając się za najbliższym krzakiem.
            Scorpius ze spuszczonymi ramionami wrócił do babci, by wtulić się w jej klatkę piersiową, szukając pocieszenia. Miał nadzieję zaprzyjaźnić się z tym stworzeniem! Czemu stworek uciekł? Czy mały naprawdę był tak okropny? On chciał tylko mieć przyjaciela, osobę, z którą mógłby się pobawić. Jasne, miał Stefana, miał mamę i tatę, ale to było mało. Chciał jeszcze kogoś.
            Zamierzał znaleźć osobę, z którą mógłby się bawić.
            Osobę, która towarzyszyłaby mu nawet w takie okropne dni, kiedy nawet ulubione czynności nie sprawiają radości. Człowieka, który potrafiłby wywołać na twarzy malucha uśmiech.
            Scorpius szukał przyjaciela.
*

- To twoja wina, Malfoy!
Draco wzruszył ramionami, nawet nie spoglądając na dziewczynę. Pakował ostatnie rzeczy do teczki, by nareszcie, po długim dniu, móc wrócić do domu, gdzie czekał Scorpius. Wiedział, że mały będzie się gniewać, jeżeli spędzić w firmie choć chwilę dłużej.
- Przynajmniej dowiedzieli się, że nie mogą bezkarnie cię podrywać, bo jesteś już zajęta.
- Jestem? – zamrugała oczami, robiąc niewinną minkę. Wiedziała, jak zdenerwuje to jej mężczyznę. Jej przypuszczenia się potwierdziły. Malfoy warknął, podchodząc do niej bliżej i blokując ją w swoim uścisku, jednocześnie przypierając do ściany.
- Nigdy w to nie zwątp. 
Zapadła między nimi chwila ciszy. Pozorny rozkaz był tak naprawdę prośbą, w której błagał o zaufanie.
I może Hermiona była głupia, naiwna, a może po prostu zakochana, bo wierzyła w każde jego słowo.
- Nie zwątpię – odpowiedziała, patrząc mu prosto w oczy.
Draco chwycił ją za dłoń i pociągnął w stronę wyjścia. Nie zwracał uwagi na szepty swoich pracowników, którzy lustrowali szatynkę uważnym spojrzeniem. Do jego uszu nie docierały plotki, szeptane między jego znajomymi. Zauważył, że coś jest nie w porządku dopiero, gdy była Gryfonka wyrwała swoją dłoń z jego uścisku i spuściła oczy.
Zerknął na nią uważnie, widząc, jak potrząsa głową, by gęste, kasztanowe włosy zakryły jej twarz. Podniósł jej podbródek, nie zważając na szepty i piski koleżanek z pracy.
- Wstydzisz się mnie, Granger?
Potrząsnęła głową. Chciała mu powiedzieć tak wiele. Nigdy nie mogłaby się go wstydzić. Był jej całym światem. I nie bała się opinii ludzi – ona po prostu nie chciała, by źle o niej mówiono. Nie mogła sobie pozwolić na to, by zszargać swoją nienaganną reputację tylko dlatego, że umawiała się z szefem Malfoy’s Company. Wiedziała, że Draco nie zrozumie jej punktu widzenia.
- Nie – odpowiedziała, w duchu ganiąc się za swoje myśli.
Przecież to, co uważali ludzie, nie było ważne. Czy bezimienne, szare postacie mogły zapewnić jej miłość? Nie. To najpiękniejsze, najcudowniejsze uczucie dawał jej tylko szarooki blondyn. Dlaczego więc miała się go wyrzekać, nie przyznawać się do tego, co czuje?
Znaczył dla niej więcej niż cokolwiek innego. O pierwsze miejsce rywalizował tylko ze swoją mniejszą kopią, Scorpiusem. Nie potrafiła sobie już nawet przypomnieć, jak wyglądało jej życie bez niego.
Pustka?
Szarość?
Nicość?
Teraz to wszystko zostało zastąpione jednym – miłością. Czuła jego uczucie w każdym pojedynczym geście – w każdym ujęciu dłoni, w każdym przytuleniu, w każdym pocałunku.
- Chodź Granger, Petunia czeka. A wy – warknął w stronę swoich pracowników – wracajcie do pracy.

*

- Draco, Hermiono, Scorpius chyba czuje się samotny. Idealnie by było, gdybyście…. – Narcyza rozpoczęła wykład, nieświadoma, że jej syn uśmiechnął się pod nosem.
- Gdybyśmy zrobili kolejne dziecko – dokończył, biorąc syna, który przytruchtał, wyswobodzony z objęć babci i teraz przytulał się do jego nogi, na ręce. Okręcił go wokół siebie, słysząc, jak mały piszczy radośnie.
- Dada! – krzyknął maluch, śmiejąc się głośno.
- Nie do końca to miałam na myśli, chciałam, żebyście poznali go z jakimś innym maluszkiem, ale Draco, Hermiono, skoro tak bardzo chcecie, droga… czy też raczej sypialnia wolna – uśmiechnęła się blondynka, patrząc na swojego syna z pobłażaniem w oczach. Uwielbiała zmianę, jaka zaszła w nim pod wpływem byłej Gryfonki. Zaczął się uśmiechać, cieszyć życiem. Wydoroślał, zmężniał, był dobrym ojcem dla Scorpiusa i z tego co widziała, czułym mężczyzną, którego potrzebowała Hermiona.
Ani matka, ani jej syn nie zauważyli, jak oczy szatynki zasnuły się mgłą na wzmiankę o dzieciach. Nie dostrzegli trzęsących się dłoni ani drgającej dolnej wargi.
Nie wiedzieli, że Granger nigdy nie sprosta wymaganiom, które postawił przed nią blondyn.
I choć kochała go z całej siły, chciała dać mu wszystko, co tylko mogła, chciała dać mu całą siebie, nie mogła dać mu dziecka.

*

Astoria Greengrass ściągnęła czarne okulary przeciwsłoneczne z oczu i rzuciła je w kąt pokoju. Opadła na miękkie poduszki leżące na sofie i westchnęła znużona.
Bahamy były cudowne. Uwielbiała to miejsce, ten klimat, przystojniaków, których mogła bezkarnie podrywać. Tutaj nikt nie wiedział, że niedawno została matką. Mogła wreszcie się bawić, tak, jak tego zawsze pragnęła!
Odkąd dowiedziała się, że jest w ciąży, jej życie zostało uzależnione od małego. Dziwiła się samej sobie, że nie oddała Scorpiusa do adopcji kiedy ten był mały. Dziecko było ciężarem, a ona nie chciała się z nim użerać.
Teraz, gdy jej syn znalazł się pod opieką ojca, wreszcie mogła odpocząć. Otwarła okno i wychylając się, mrugnęła do przechodzącego obok przystojniaka. Gdy ten odwzajemnił uśmiech, obróciła się, by wyjść z domu, kiedy jej uwagę przykuł artykuł leżący na stole, który musiał najwidoczniej zostać przyniesiony przez sowę wraz z poranną pocztą.
Zerknęła na okładkę. Znajdował się na niej Draco i ich syn. Uśmiechali się do siebie, a Ślizgon wyglądał na idealnego ojca – troskliwego, czułego i opiekuńczego.
Uśmiechnęła się jadowicie.
Nadeszła pora, by zburzyć ład w życiu Malfoy’a. 


23 komentarze:

  1. Astoria jak zwykle namiesza.:D
    Ale to dobrze.:D
    Będzie się działo.:D
    Cieszę się, że Draco jest szczęśliwy. Mam nadzieję, że nie zostawi Hermiony, jeśli zdecyduje się wyznać mu prawdę.
    Rozdział cudowny.
    Dziękuję za trzymanie kciuków, jeśli to nie problem, to trzymaj je jeszcze trochę,:) Na pewno się przydadzą.:D
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny, cudniutki, cudowieńki!
    Rozdział jak zwykle genialny. I czemu Astoria musi się wpie*rzyć w ich życie? Wszystko super, ładnie normalnie bajka i znowu coś się musi zepsuć.
    Czekam na następny rozdział
    Diabeł
    PS. Wszystkiego Najlepszego kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin !!! Życzę ci spełnienia najskrytszych marzeń i obyś dalej pisała tak genialne historie :D

    Świetny rozdział. :) ciekawi mnie ogromnie co też takiego zrobi Astoria. Byleby wszystko dobrze się skończyło.Żal mi Hermiony, ale mam nadzieję, że przez fakt, iż nie może mieć dzieci nic się nie zmieni pomiędzy nią a Draconem.
    Skorpius jest taki słodki. Uwielbiam gdy przedstawiasz świat z jego perspektywy. Małe dzieci są naprawdę rozkoszne. Dobra, koniec tego roztkliwiania się nad tym maluchem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem dlaczego, ale śmiałam się jak głupia kiedy Scorpius wyszedł z tego łóżeczka. :D
    Byłoby cudownie gdyby Hermiona zaszła w ciążę. Oby nic się nie zmieniło między Draco a Hermioną. Są cudowną parą. ;)
    No dobra. To wracam do Scorpiusa. Ten maluch jest najsłodszym stworzeniem na świecie !
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohhh... Starsznie żal mi się zrobiło Hermiony :/ Jestem strasznie ciekawa co Astoria wymyśli ;) I oczywiście WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO !!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. COŚ TY ZNOWU WYMYŚLIŁA, BOJĘ SIĘ TWOJEJ WYOBRAŹNI, SERIO.
    Ja nie potrafię pisać krótkich komentarzy, nawet jak chcę, więc nici z jednego słowa xD
    Rozdział jest cudowny. A Ty mi nie chciałaś go wysłać, wredna... kochana :3 urodzinowy przywilej, też coś, phi.
    Scorpius jest idealnym dzieckiem. Słodki, mały brzdąc. I jak tu nie kochać dzieci?
    Szczerze współczuję Hermionie. Mam nadzieję, że Draco coś... wykombinuje xD
    ASTORIA UGH. Co Ty wymyśliłaś, to ja się boję nawet myśleć ;_;
    Pamiętaj - jeśli Hermiona i Draco się rozstaną, Astoria zabierze Scorpiusa, czy coś podobnego - znajdę Cię. To wszystko ma się szczęśliwe skończyć. Poprzednie opowiadanie dałam Ci skończyć smutno, tego nie dam. I to nie jest szantaż. :D
    Życzenia Ci już składałam, plyz, jeszcze zaśpiewam później sto lat xD
    Czekam na kolejny taki skjdnawsjdwe rozdział.

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczniemy od życzeń ;P
    STO LAT.

    Okej, teraz rozdział.
    hjhjdrkrhhnfohvn

    Chciałabym być szczera, ale muszę ocenzurować swoją wypowiedź xDDDDDDD
    Te bazgroły wyżej znaczą tyle ile Greengrass ty wstrętna suko!
    Co ta zołza wymyśliła ? ACH !

    Powrót do pracy/szkoły zawsze jest udręką. Chociaż ci zgrzybiali biznesmeni musieli mieć fajne przedstawienie xD

    Wiesz, bardzo fajnie opisujesz wydarzenia z punktu widzenia Scorpiusa. Co za urocze dziecko ♥

    No i piękne pytanie na początku ♥
    Malfoy, jak według ciebie wygląda szczęście?

    Pozdrawiam,
    Mad.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały rozdział.
    Cieszę się, że między Hermioną, a Draco wszystko się układa.
    Scorpius jest moim ulubieńcem! Normalnie go kocham.
    Zastanawia mnie jak Hermiona będzie się czuła w firmie, gdy jest z Draco.
    Cieszę się, że rodzice Draco akceptują Mionę.
    Ciekawe jak dalej będą toczyły się relacje między bohaterami.
    Zastanawia mnie jak Malfoy zareaguje, gdy dowie się, że Miona prawdopodobnie jest bezpłodna. Mam nadzieję, że nie okaże się kretynem.
    Co do cholery knuje Astoria?!
    Życzę weny.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  9. Po pierwsze, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - jeszcze więcej czasu i weny na pisanie oraz rozwijanie innych talentów, miliona czytelników i niesłabnącej pozytywnej energii! :* Po drugie, chciałam notować fragmenty, które najbardziej mnie ujęły - ale po piątym zaniechałam pomysłu, uznając, że po prostu rozdział niniejszy jest rewelacyjny w całości i bardzo dobrze wyważony, przykuwa uwagę czytelnika od pierwszego zdania i trzyma ją do ostatniego. Gratuluję więc mistrzowskiego wyczucia chwili, emocji, tempa narracji i pomysłu. Jedno mam tylko do powiedzenia: chciałabym być kiedyś dla kogoś jego definicją szczęścia (tak, to zdanie gotowe jest w pełni wyprzeć z mego regulaminu tekst o księciu na czarnym koniu, dziękuję Ci za to!).

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudny rozdział :)
    Niech Astoria spada i nie narobi nic złego!
    Mam też nadzieję, że Draco zostanie z Hermioną :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że Miona nie może mieć dzieci :(
    No i Astoria wredna baba!
    Ale czekam na kolejne :)

    Weny ;)
    Pozdrawiam,
    Dannie

    OdpowiedzUsuń
  12. Ajajaj, już się boję, co ta Astoria znowu wymyśli... Ale sielankowa atmosfera nie może trwać przecież za długo XD Fajny rozdział.
    Ale najważniejsza dzisiaj jesteś Ty :))) Czego by Ci tu życzyć? Wszystkiego, co najlepsze i spełnienia najskrytszych marzeń, 100 lat :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Boskie!! Już nie moge doczekać się następnego rozdziału. Czekam tez na reakcje Draco. Oj, bedzie ciekawie! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Boskie jak zawsze i w końcu jest! Jestem zachwycona Twoją fabułaą i zawsze z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Ugh ta Astoria, oddała Scorpiusa a teraz zazdrosna. W ogóle uwielbiam fragmenty pisane z perspektywy Scorpa, są takie zabawne.

    OdpowiedzUsuń
  15. Boskie :D
    Dadzą rade :)
    Astoria namiesza...znowu.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajny rozdział ;). Jestem ciekawa co wymyśli Astoria.

    OdpowiedzUsuń
  17. napisanie opowiadania z perspektywy maleństwa to cudowny pomysł. Rozdzial jak zawsze cudowny i słodki i dobrze, że końcówkę dałaś właśnie taką.
    Będzie mi szkody tej radości i miłości, bo widzę, że przybywa Astoria...

    u mnie nowy rozdział

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Szaloną ta Astoria. Pani Samo Zuo, ot co xD
    Biedna Hermiona. Kurczę, nooo.
    Podobała mi się ta część pisana z perspektywy Scorpiusa. Ja w ogóle lubię takie dziwne rozwiązania.
    Cud, miód i orzeszki- taki był właśnie rozdział.
    Ściskam, em.

    talis-vita.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedyś już czytałam Twojego bloga .
    To znaczy pierwsze opowiadanie wchodze wczoraj a tutaj taka niespodzianka ;]
    3 opowiadanko ;)
    Wow ;)
    I na dodatek wszystkie niesamowite ;]
    Jestem ciekawa co takiego wymyśli żmija Greengrass ?
    I co zrobi biedna Hermiona ?
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału ;)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Należą mi się solidne baty za to że dopiero teraz ośmielam się czytać i komentować Twoje opowiadanie.
    To naprawdę wstrętne, ale jużnadrobiłam zaległości.
    Podoba mi się zamieszczona perspektywa Scorpiusa.
    Czytanie czegoś ze strony dziecka było naprawdę niesamowicie świetne.
    Zawsze wiedziałam że masz talent!

    p.s. powiadamiaj mnie teraz na : amara-ultionis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Stęskniłam się za kolejnym rozdziałem, Vil, co Ty na to? Stanowczo za rzadko dodajesz rozdziały, my tu wszyscy jak ten bez kwitnąć zaraz zaczniemy, Vil, nie znasz litości! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, kochana. Mam połowę rozdziału. Jeszcze muszę napisać tylko (albo aż!) trzy strony i już dodaję. Mam nadzieję, że wyrobię się z tym jak najszybciej. :) Oczekujcie kolejnej części już niedługo. c:

      Usuń
  22. Hejka... Od niedawna czytam to opowiadanie i zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Ale nie o tym chciałam napisać. Nominowałam cię do Liebster Blog Award. Zapraszam do mnie: http://vivianelemaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń