piątek, 23 stycznia 2015

Let me fix you - prologue

Bu!

Powracam do Was z nową historią pod tytułem "Let me fix you". Dziękuję wszystkim, którzy wierzyli, że wrócę i że Ki(n)d of Suprise wcale nie będzie ostatnim opowiadaniem, które opublikuję.

Zawsze zastanawiało mnie, jak to możliwe, że bohaterowie HP po zakończeniu wojny umieją normalnie żyć. Tak traumatyczne zdarzenia nie są przecież łatwe do zapomnienia. a w książce J. K Rowling okres, gdy ocaleli na nowo przyzwyczajają się do normalnego życia, został pominięty. 
Dlatego właśnie postanowiłam napisać historię, w której Draco Malfoy nie umie pogodzić się z przeszłością.

Ta historia jest dla mnie wyzwaniem, lecz liczę, że uda mi się mu podołać. Mam również nadzieję, że zostaniecie ze mną i pokochacie to opowiadanie równie mocno jak Ki(n)d of Suprise. * ściska z całych sił kciuki, mając nadzieję, że się Wam spodoba* 

Dziękuję Wam za całe wsparcie, które otrzymywałam w ciągu ostatnich miesięcy. Nie było łatwo mi pisać, wena tak po prostu uciekła, a Wy dalej trzymaliście kciuki i szukaliście jej ze mną. Dziękuję za każde Wasze miłe słowo, komentarz, ocenę. Mam najlepszych czytelników na świecie! :3 

Koniec ględzenia, wiem, że po ciężkim tygodniu nie macie siły czytać kolejnego kazania. 

Zapraszam do czytania i zachęcam do pozostawiania komentarzy. Dajcie mi znać, co sądzicie o nowej historii! :)


PS. Prolog dedykuję Edycie, bo zarwała calusieńki weekend, żeby nadrobić zaległości i przeczytać wszystkie historie i miniaturki. Tak ma być! ^^
PS2. Akapity mnie nienawidzą, z góry za nie przepraszam! T^T


*

Draco Malfoy spadał. Upadał coraz niżej i niżej, by w końcu sięgnąć dna. 


       Blondyn widział w swoim osiemnastoletnim życiu śmierć wielu osób. I choć na pozór wydawało się, że morderstwa nie robią na nim wrażenia, ba, często sam wykonywał wyroki, zabijał, każda ofiara zostawała gdzieś w głębi jego umysłu. Nie zapominał. Ci ludzie powracali w jego koszmarach, nawiedzali go, nie pozwalając mu odpocząć, nie dając jemu zmęczonemu umysłowi wytchnienia. 
Już nawet nie kładł się spać, wiedząc, że sen i tak nie nadejdzie. Nie umiał śnić. Nie po tym, co przeżył.  
Malfoy usiadł na parapecie, biorąc trzęsący oddech. Nienawidził nocy. Ciemność przynosiła ze sobą wspomnienia. Wspomnienia były bólem, strachem, żalem, rozczarowaniem. Były złem. 
Patrzył w gwiazdy. Tej nocy świeciły wyjątkowo jasno, jakby próbując ogrzać go swoim blaskiem. Nie udawało im się. Nie zauważał momentu, gdy na nocnym niebie zamiast gwiazd i planet pojawiały się twarze osób, które zabił.
Zaciągnął się papierosem, a na jego ustach pojawił się ponury grymas – namiastka sławnego, szelmowskiego uśmiechu. Jeszcze kilka lat temu nie sądził, że kiedykolwiek będzie korzystał z jakiegokolwiek mugolskiego wytworu. Teraz to właśnie produkowane przez nich używki trzymały go przy życiu. Ognista Whiskey nie wystarczała, potrzebował czegoś mocniejszego, by móc zapomnieć. Mugolska wódka idealnie nadawała się do ukojenia bólu. Już nie pamiętał dnia, kiedy był całkowicie trzeźwy. Rzeczywistość zbyt bolała, by znieść ją bez używek. 
Nie mogąc udźwignąć wyrzutów winy, zabijał sam siebie. Staczał się. Z każdym dniem zamykał coraz bardziej i bardziej w sobie. 
Wstał, zacząwszy krążyć po pokoju. Stanął przed lustrem patrząc na własne odbicie. Nie poznawał osoby, którą widział. To nie mógł być on! Draco Malfoy nie był przecież tak chudy. Jego żebra nie odznaczały się na jasnej skórze. Blond kosmyki nie były tak długie i zaniedbane, nie opadały leniwie, zakrywając mu część twarzy. A w oczach Draco Malfoy’a nie było przecież szaleństwa, które widział w źrenicach osoby stojącej w lustrze.
- To nie ja – szepnął. Po chwili powtórzył jeszcze raz, tym razem głośniej. – To nie jestem ja! 
Uderzył pięścią w szybę, patrząc jak roztrzaskuje się na malutkie kawałeczki. Z dziwną obojętnością patrzył na ognistoczerwoną krew spływającą po mlecznobiałej skórze. Nie czuł bólu fizycznego. Przez tyle lat był ofiarą zaklęcia Crucio, że szkło przecinające skórę nie robiło na nim wrażenia.
        To jego psychika sprawiała, że cierpiał. To był gorszy rodzaj bólu. Trudniejszy do opatrzenia. Niemalże niemożliwy do zagojenia. 
- Draco? Wszystko w porządku? Słyszałem jakiś dźwięk – drzwi uchyliły się i ukazały Zabini’ego, który, stojąc w samych bokserkach, patrzył na przyjaciela przerażonym wzrokiem. Jego pytanie było czysto retoryczne. Widział, że z Malfoy’em jest źle, bardzo, bardzo źle. Od czasu zakończenia wojny Ślizgon praktycznie nie wychodził z rezydencji, siedząc we własnej sypialni i patrząc w pustą ścianę. 
        Blaise westchnął ciężko. A wydawało się, że zwycięska bitwa o Hogwart rozwiąże ich wszystkie problemy! Koniec Voldemorta miał być ich nowym początkiem… 
Ale to pokolenie było stracone. Nie umieli się uśmiechać. Nie potrafili kochać. Wygrali wojnę, ale przegrali samych siebie. 
- Blaise, potrzebuję pomocy – głos Draco był ledwo słyszalnym szeptem, lecz dla Zabiniego były krzykiem, wrzaskiem błagającym o pomoc. Blaise spojrzał na sylwetkę przyjaciela, skulonego na podłodze i trzęsącego się. Podszedł do blondyna, zauważając krew spływającą po przedramionach. Ale to nie jasnoczerwona krew przeraziła go najbardziej. Zrozumiał, że jest naprawdę źle, gdy dostrzegł łzy, cieknące po bladych policzkach. 
       Mulat nigdy nie widział, żeby Draco płakał, a znał go niemalże od dziecka. Nawet gdy będąc głupimi, ciekawymi świata bachorami wspinali się na drzewa i z nich spadali, to Blaise był jedynym, który biegł do mamy, pokazując stłuczone kolano. Blondyn zawsze był samodzielny. Nie użalał się nad sobą ani nikim innym. Niektórym zdawało się, że nie miał uczuć, bo był chłodny, odizolowany, niedostępny. 
       A jednak, po tylu latach, Zabini zobaczył słone krople spływające w dół policzków przyjaciela, których Draco nawet nie próbował ukrywać. 
       To właśnie wtedy dotarło do niego, że sam sobie nie poradzi. Sam nie będzie w stanie przywrócić Malfoy’owi sensu życia. 
Ale znał kogoś, kogo, jak miał nadzieję, to zadanie wcale nie przerośnie.


*
       - Pansy! – zawołał Blaise z ulgą, podbiegając do przyjaciółki. – Jak dobrze cię widzieć – mruknął, zatapiając drobną dziewczynę w swoich objęciach. Parkinson jedynie uśmiechnęła się szeroko, a w jej policzkach pojawiły się urocze dołeczki, które aż zaparły dech Zabiniemu.
Nigdy nie ukrywał faktu, że był zakochany w Pansy. Pogodził się jednak z faktem, że dla niej zawsze będzie „tym drugim”. Najpierw jego rywalem był Draco, a rok po zakończeniu wojny dowiedział się, że brunetka jest w związku z jakimś mugolem. Choć nie łatwo było mu pozwolić swojej miłości odejść, wolał, by była szczęśliwa z kimś innym niż męczyła się u jego boku. Nadal byli przyjaciółmi i póki Blaise mógł widzieć uśmiech na jej twarzy, gdy wspominała o swoim narzeczonym, był zadowolony. 
- Blaise, tak bardzo za tobą tęskniłam! – powiedziała dziewczyna, siadając przy stoliku. Znajdowali się w małej, lecz uroczej kawiarence, którą mulat wybrał na miejsce ich spotkania. Zamówiwszy herbatę bez cukru, dziewczyna ściągnęła okulary przeciwsłoneczne, ukazując niepomalowane powieki, które paradoksalnie wydawały się Zabiniemu jeszcze piękniejsze, niż gdy miała na nich tonę cieni.
- Chciałbym prosić cię o przysługę – zaczął brunet, energicznie mieszając swoją czarną kawę. Po chwili odłożył łyżeczkę i schował twarz w dłoniach. Parkinson nie pośpieszała go, dając mu czas, by zebrał myśli. – Draco potrzebuje pomocy, a ja już nie wiem, co mogę zrobić, by mu jej udzielić. Czuję się taki bezradny… Pansy, błagam, pomóż mi. Jemu. Nam. 
Pansy westchnęła ciężko, a jej oczy zamgliły się smutkiem. Doskonale pamiętała swoją ostatnią wizytę w domu Malfoy’a… 

- Co ty tu robisz? – głos Draco jeszcze nigdy nie był taki cichy i wyprany z emocji. Dziewczyna obrzuciła go uważnym spojrzeniem. Schudł. Znacznie schudł. Mogła zauważyć wystające żebra, które Ślizgon nadaremno starał się zakryć luźną koszulką. Blondyn zawsze był blady, ale teraz jego karnacja miała wręcz chorobliwy, żółtawy odcień.
         Jednak tym, co zszokowało brunetkę najbardziej, był wyraz jego oczu. Widziała w nich tylko i wyłącznie pustkę. Żadnej iskry czy chęci życia. Szaroniebieska, bezdenna otchłań.
- Kiedy ostatnio coś jadłeś? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, podnosząc z podłogi butelkę po alkoholu i wrzucając ją do pobliskiego kosza. 
- Wczoraj – mruknął w odpowiedzi, kładąc się na łóżku i zamykając oczy. Bolała go głowa. To nie mógł być kac, już dawno przestał odczuwać negatywne efekty picia alkoholu. Miał wrażenie, jakby w jego głowie był rój pszczół, które atakują mózg. Jęknął cicho, przykrywając głowę poduszką, jakby to mogło mu pomóc. 
- On kłamie, Pansy – do uszu Draco dotarł głos Zabini’ego, który widocznie musiał niedawno pojawić się w pokoju. – Nie je już od kilku dni. Nie umiem go zmusić, by spożył jakikolwiek pokarm. 
- Draco… - mruknęła dziewczyna, siadając na łóżku obok blondyna, zabierając poduszkę i zmuszając go, by na nią spojrzał. Jej oczy niebezpiecznie się świeciły i Malfoy wiedział, że jest bliska łez. – Musisz jeść, by żyć.
W jego oczach pojawiło się coś niebezpiecznego i Pansy wiedziała, jaka będzie odpowiedź, zanim wypowiedział słowa na głos. 
- Właśnie dlatego nie jem. 

Samo wspomnienie tego dnia wywoływało u Ślizgonki ból. Choć już od dawna nie darzyła Malfoy’a żadnym uczuciem poza przyjaźnią, cierpiała, widząc go w takim stanie. Widziała, jak ręce mulata się trzęsą, gdy ten sięgnął po swoją filiżankę kawy. Choć starał się być silnym, nie był niezniszczalny, a to, co działo się z jego najlepszym przyjacielem, ta cała sytuacja, w której się znalazł, przerastała go.
- Blaise, sami nie damy sobie z nim rady. Musimy skontaktować się ze specjalistą. To jedyne, co możemy zrobić, by mu pomóc. 
       Zabini spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem, próbując rozszyfrować jej myśli.
- Chcesz oddać Draco do domu wariatów? Nie, Pansy, nie pozwolę na to! To mój przyjaciel, nie pozwolę na to, by był uważany za szaleńca!
Brunetka spojrzała na niego z uspokajającym uśmiechem. Byli w patowej sytuacji. Potrzebowali pomocy, zanim będzie za późno. Nie chciała, by któreś z nich, wchodząc pewnego dnia do dworu Malfoy’ów znalazło swojego przyjaciela martwego. 
- Znam pewien ośrodek, gdzie Draco będzie pod stałą opieką psychologa. Mają najlepsze rekomendacje i zapewniają pełną dyskrecję. Pracują tam sami najbardziej wykwalifikowani lekarze, w tym jedna z naszych dobrych znajomych. Uwierz mi Blaise, też nie chcę tego robić. Nie sądziłam, że kiedykolwiek dojdzie do takiej sytuacji, ale my nie mamy wyjścia. Straciłam już tylu przyjaciół…. Nie chcę stracić jeszcze jego – z oczu kobiety pociekły łzy, spływając po policzkach i chowając się w burzy jej włosów. Zabini poderwał się ze swojego miejsca, podchodząc do brunetki i przytulając ją z całej siły. Wdychając zapach jej perfum, podjął decyzję. Musieli uratować Draco Malfoy’a. Byli gotowi zapłacić każdą cenę, byleby odzyskać swojego przyjaciela z powrotem.
  
*
       Hermiona założyła szpitalny fartuch, w jednej ręce nadal trzymając kubek z gorącym płynem. W duchu dziękowała Merlinowi za wynalezienie tak cudownego napoju, jakim była czarna kawa. Szybko popijając napój, zerknęła na listę zadań, które miała wykonać. Dzisiaj miała sesję z Sally – nastoletnią anorektyczką i James’em, mężczyzną zbliżającym się do pięćdziesiątki, który po utracie miłości swojego życia zaczął cierpieć na depresję.
Wielu ludzi pytało, skąd wziął się u Granger pomysł pracy jako psychiatra. Tylko kilka osób wiedziało, że szatynka zawsze była zainteresowana psychologią, działaniem ludzkiego umysłu i emocjami. Gdy zakończyła się wojna, postanowiła spełnić swoje marzenie i zostać lekarzem. I tak właśnie skończyła w ośrodku terapii, pomagając ludziom z problemami, niestabilnym psychicznie osobom, które traciły chęć życia. Jej praca była trudna, lecz dawała multum satysfakcji za każdym razem, gdy widziała, jak Sally je sałatkę czy jak James się uśmiecha. 
- Hermiona? – do Granger podeszła młoda, rudowłosa pielęgniarka. Szatynka dobrze ją znała. Ally była jedną z najmilszych osób, jakie kiedykolwiek miała okazję spotkać. Razem z Hermioną były dobrymi koleżankami. – Od jutra będziesz mieć nowego pacjenta. Oto teczka, pomyślałam, że na pewno będziesz chciała się zapoznać z jego zaburzeniami. Aż ci zazdroszczę! Spójrz, jaki przystojny! – Ally zachichotała, wciskając papiery lekarce i wracając do recepcji.
- O Merlinie – jęknęła Hermiona, a jej oczy rozszerzyły się do wielkości spodków.  Nie mogła wprost uwierzyć w to, co widzi. 
To wcale nie uroda mężczyzny wywołała u niej palpitacje serca, tylko fakt, że ta twarz była jej doskonale znana. 
Od jutra miała stać się psychiatrą Draco Malfoy’a. 

18 komentarzy:

  1. Teraz już nie będę mogła zarwać weekendu tylko będę musiała czekać... :/ mam nadzieję, że nie dłużej niż tydzień :P
    Zanim przeczytałam prolog, słysząc tylko od Ciebie, o czym zamierzasz pisać, już mówiłam, że zapowiada się ciekawie. Przeczytanie tekstu tylko upewniło mnie w tym przekonaniu.
    No.
    A teraz czekam na dodanie kolejnego rozdziału <3
    Pozdrowionka od Kusieła :* (tak dawno się nie widziałyśmy...)
    PS: Przygotuj się na zaglądanie przez ramię gdy będziesz pisać kolejne rozdziały na jakże ciekawych lekcjach biologii czy historii;) chociaż ja na historii zapewne będę spać...
    PS2: A może już dodasz kolejny rozdział?...
    Nie no dobra, będę cierpliwa i zaczekam.
    Do zobaczonka i czekam na rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg teraz już wiem czym będę żyła. Fabuła już wydaje się bardzo mega wciągająca. Cholera nie myślałam że.. Pomysł z Drake który nie może się uporać z przeszłością wojny jest naprawdę dobry. Ale nie sądziłam że będzie z nim aż tak źle. Żeby nie jeść bo nie chce żyć.. Nie o mój Boże! Nie!
    No i Hermiona jako jego lekarz. To było takie oczywiste ale jednak jest takie cudowne że ugh! Już kocham to opowiadanie te historię i ciebie bo to wymyśliłaś! ❤
    Życzę Ci wytrwałości w pisaniu tego. Proszę nie zrażaj się głupimi komentarzami od anonimowych hejterów. Proszę bo to bez sensu. Jeśli ktoś komentuje negatywnie to niech się chociaż podpisze pod tym imieniem i nazwiskiem a nie kryje się pod jakimś znaczkiem i nazwą "anonim".
    Kocham cię i proszę informuj mnie dalej na GG ❤
    Kocham cię. Twoja na zawsze Martyna 😚

    OdpowiedzUsuń
  3. To, że dobrze piszesz, to wiadomo od zawsze.:) Dla mnie niespodzianką są Twoje pomysły i to jak pięknie malujesz emocje.
    Będę czekać z zapartym tchem na dalszy rozwój opowiadania.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój pomysł jest po prostu GE-NIA-LNY!! W życiu nie wymyśliłabym takiego opowiadania. :)
    Czekam na jak najszybszą kontynuację.
    Dramione True Love <3

    OdpowiedzUsuń
  5. To po prostu jest cudo !!! Zachwycilas mnie i teraz wchodze tutaj co piec minut i sprawdzam czy nie dodalas jakiejs notki
    OMG OMG <3
    PS nie kaz dlugo czekac i zycze weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Vilene - przeszłaś samą siebie. Jestem taka szczęśliwa, że wróciłaś z kolejnym opowiadaniem, bo, nie ukrywajmy, minęło już dużo czasu od zakończenia poprzedniego. Teraz tylko trzeba będzie zacierać ręce i czekać na każdy kolejny rozdział, bo jestem pewna, że ta historia będzie jeszcze lepsza od poprzednich. Postawiłaś sobie wysoką poprzeczkę, ale wierzę, że podołasz. Bo jak nie Ty, to kto? Nikt, tylko Ty!
    Jestem ciekawa jak Draco zareaguje na wieść kim będzie jego terapeuta, no i oczywiście ciekawe, jak zareagował, kiedy dowiedział się,że jego przyjaciele wysyłają go do psychiatryka. Mimo wszystko to przecież dla jego dobra, chociaż zastanawiam się, czy to zrozumie, czy może będzie to mu obojętne... Dodawaj szybko kolejny rozdział, bo inaczej umrę z niepewności i będę martwa. :(
    Przy okazji: niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com <- nowy rozdział, jak jeszcze nie czytałaś! :D

    M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pomysl jest niesamowity!
    Nie mogę się doczekać kontynuacji!
    Po prostu niewyobrażalne.
    Czekam z niecierpliwością na rodzial.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zakochałam się w twoim blogu, gdy przeczytałam pierwszą notkę, nie mogłam sie oderwać od kolejnych ;-)
    Piszesz genialnie, uwielbiam twój styl ;-)
    Twoje historie są mega... Czasem smutne, czasem radosne... Za to też uwielbiam tego bloga...
    Czekam na next :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały prolog... Historia zapowiada się naprawdę ciekawie. Już nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Wspaniale piszesz <3 Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Niedawno natknęłam się na twojego bloga i jestem pozytywnie zaskoczona. Twoje opowiadania nie sa nudne i przewidywalne. Twoje pomysły są nietuzinkowe.
    Cieszę sie jak glupia że Znalazlam twojego bloga. Z utesknieniem czekam na kolejny rozdział. Ciekawa jestem czy tym razem też mnie zaskoczysz.

    Pozdrawiam i nade wszystko życzę weny Madzia ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapoznając się z paroma Dramionowym blogami właśnie na twój mnie coś przyciągnęło. I, Boże, kocham to opowiadanie. Kojarzy mi się z inną, moją ukochaną historią, która Dramione nie jest, ale zamysł jest w sumie całkiem podobny. To jak najbardziej na plus!
    Co będę pisać, lecę czytać kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  12. Na samym początku przyznam, że jestem oczarowana! Widać, że pisanie nie jest Ci obce - masz naprawdę ładny, wypracowany styl! Czyta się szybko i lekko.

    Na początku urzekła mnie aura tego prologu - smutny, dramatyczny charakter - Draco Malfoy załamany po wojnie. Nie ma się co dziwić. Zawsze irytowało mnie jak blogerki od razu po śmierci Voldemorta robiły z Malfoya super, pewnego siebie faceta. Cieszę się więc, że poruszyłaś ten delikatny temat i ukazałaś tak jakby całą prawdę, co jest bardzo interesujące. W dodatku pokazałaś prawdziwą twarz blondyna. Nigdy nie słyszałam ani nie czytałam żeby Ślizgon płakał. Moje zdumienie było takie samo jak zdziwienie Blaise'a. Na początek trochę mnie to zraziło, pomyślałam że to przesada, ale po dłuższym zastanowieniu, to faktycznie - Draco Malfoy upadł. Aż wzruszenie mnie złapało jak czytałam o wizycie Pansy w rezydencji Malfoya...Psychiatria - mój ukochany zawód! Po prostu...Nic dodać nic ująć. Lecę czytać dalej. Widzę, że trochę Cię tutaj już nie ma, to znaczy jesteś ale nie dodajesz nic. Życzę więc pokładów weny!;*
    Pozdrawiam,
    N.

    co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Uff, już dawno nie czytałam żadnego bloga, więc doszłam do wniosku, że nadszedł czas, by trochę powrócić do starych zainteresowań. Z góry jednak uprzedzam, że nie jestem bezkrytyczną czytelniczką, która głaszcze autora po główce, ale też żadna ze mnie hejterka. Mam dzisiaj wenę, więc zdecydowałam się na małą analizę rozdziału.
    Tematyka od razu przypadła mi do gustu. Piszę opowiadanie w podobnym klimacie, więc ucieszyłam się, że nie będę miała przed sobą czegoś cukierkowego czy śmiesznego. Też zastanawiałam się nad tym samym, co Ty. Rowling zwieńczyła HP w strasznie banalny sposób. Jednak jej powieść nigdy nie była jakimś psychologicznym dziełem.
    Już po pierwszych przeczytanych zdaniach udało Ci się mnie wciągnąć w świat Dracona Malfoya. Jest to ponury i pesymistyczny świat, który wydawał mi się na pierwszy rzut oka bardzo ciekawy. Akcja ze stłuczeniem lustra średnio mi się podobała. Ten motyw jest zbyt dramatyczny i oklepany, ale bez tej świadomości było napisane naprawdę dobrze. Nie wiem na ile wykreowany przez ciebie Draco odbiega od kanonu, ale osobiście jakoś nigdy nie miałam go za twardego gościa. Po ataku na hipogryfa z 3 części było mu daleko do opisanego przez Zabiniego typa. Jednak można też założyć, że Draco od początku udawał, by zaszkodzić wtedy Hagridowi, ale myślę, że wpadł na ten pomysł raczej później.
    Z kreacją Pansy mnie troszkę zaskoczyłaś. Wojna obróciła jej poglądy o 180 stopni? Owszem można się zmienić w stosunku do mugoli, ale, żeby zaraz planować jednym z nich przyszłość? No, jestem ciekawa, jak to poprowadzisz. Do Zabiniego nie mam żadnych zarzutów. Bardzo sensowna postać i nawet jego uczucia względem wieloletniej przyjaciółki wydają się racjonalne i logiczne. Myślę, że razem stworzyliby zgraną parę. Kibicuję im. Poza tym podoba mi się ich troska o życie Dracona, które wisi obecnie na bardzo cienkim włosku.
    Wspomnienia wydają mi się troszkę chaotyczne. Założyłam, że napisałaś je z perspektywy Pansy, ale potem przeniosłaś się do myśli Dracona. To dezorientuje czytelnika, więc powinnaś to koniecznie poprawić. Jeśli już jesteśmy przy błędach, to bardzo mi się nie podobają te wszystkie brunetki, szatynki, chłopaki i inne zwroty. Wiem, że chcesz urozmaicić tekst, ale uwierz mi: to się tylko kojarzy z kiepskimi fanfickami, a Twój przecież taki nie jest. Zwykłe imię brzmi po prostu lepiej. Poza tym nie ma czegoś takiego jak Malfoy'a. Pisze się Malfoya, Malfoyowi.
    O Hermionie było na razie malutko. Jestem w stanie zaakceptować jej profesję. Od zawsze lubiła się opiekować słabszymi i mogę przyznać, że nawet do tej roboty pasuje (mam nadzieję, że gdzieś na boku udziela się też w sprawie skrzatów :) ) To, że Draco jest akurat jej pacjentem uważam za duży zbieg okoliczności. Nie przepadam za nimi, ale w tym przypadku jestem bardzo ciekawa kontynuacji.
    Coś mi się jednak nie zgadza. Draco ma naprawdę 18 lat? A Hermiona jest już psychiatrą? Nie za bardzo z tym wiekiem przesadziłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  14. Boże, Boże, Boże!!!!! Właśnie trafiłam na twojego bloga i... chyba zaraz dostanę padaczki ze szczęścia! Już dodaję cię do ulubionych blogów u siebie. Kocham takie smutne teksty, kiedy autor w TAKI sposób przybliża problemy bohatera. Idę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: To mój blog.
      http://zaklecieproteuszadramione.blogspot.com/p/spis-tresci.html

      Usuń
  15. Fajne opowiadania i miniaturki nie wiem czy masz zamiar kontynuować tego bloga czy nie jeśli nie to szkoda. Marek

    OdpowiedzUsuń