piątek, 13 lutego 2015

Let me fix you - rozdział II

Cześć Kochani!

PIĄTEK, PIĄTECZEK, PIĄTUNIO! 
FERIE, FERIUSIE, FERIEŃKI! <3

Oto kolejny rozdział. Czekam na Wasze opinie i komentarze. Dajcie mi znać, jak podoba Wam się opowiadanie! :)

Zapraszam do czytania!



            - Porozmawiaj ze mną. Możemy podyskutować o twoich przyjaciołach, zainteresowaniach, drużynach Quidditcha, którym kibicujesz, tylko Draco, odezwij się.
            Blondyn milczał, mierząc ją obojętnym spojrzeniem. Nienawidziła tego. Czuła, jak szaroniebieskie tęczówki przewiercają ją na wylot, ujawniając jej wszystkie dobre oraz złe strony. Wolałaby gdyby krzyczał, szarpał się, wyjawiał swoją złość i ból w jakikolwiek inny sposób lecz nie – on milczał.
            To była już trzecia ich sesja. Za każdym razem spotkania wyglądały tak samo. Malfoy wchodził do gabinetu, siadał i patrzył. Cisza nigdy nie krępowała szatynki. Nie czuła się źle, gdy oboje milczeli. To wzrok blondyna powodował, że drżała.
            Była pewna, że dopóki Ślizgon się przed nią nie otworzy, nie będzie umiała mu pomóc. Gdyby tylko jej zaufał, zdradził choć kilka ze swoich sekretów, ulżyłoby mu, poczułby się znacznie lepiej. Jak miała jednak zmusić do mówienia osobę, która za wszelką cenę chciała pozostać niema?
            Pragnęła, by jej zaufał, ale dzieliły ich kilometry – choć przecież siedzieli tuż obok siebie – kilometry kłamstw, tajemnic, dawnych urazów. Nic o nim nie wiedziała. Choć chciała, by poczuł się lepiej, nie wiedziała jak.
            Dlatego właśnie skontaktowała się z Blaise’m, mając nadzieję, że on będzie wiedział, jak można przywrócić radość życia jego najlepszego przyjaciela.

                                                                       *
            - Granger, pysiaczku, urosłaś czy to tylko zasługa tych obcasów? – mulat wyszczerzył się w uśmiechu do szatynki, łapiąc ją w niedźwiedzim uścisku i okręcając wokół własnej osi. Hermiona parsknęła śmiechem, żartobliwie uderzając Blaise’a w ramię, a ten skulił się, udając, że cios kobiety go powalił.
            Blaise był aurorem i współpracownikiem Harry’ego, dlatego też, pewnego dnia, gdy była Gryfonka odwiedzała przyjaciela w pracy, natknęła się na mulata, który powitał ją jak dawno niewidzianą, dobrą znajomą. Od tamtej pory często wymieniali kilka słów. To dzięki niemu i jego radosnemu usposobieniu Granger stwierdziła, że Ślizgoni nie muszą być jednak tacy straszni, jakimi się wydają.
            - Szpilki robią swoje, kochany – uśmiechnęła się radośnie. Czuła powiew lekkiego wiatru i promienie słońca, leniwie oświetlające jej twarz, gdy wraz z Blaise’m spacerowali wzdłuż ścieżki, ciesząc się wiosenną, przyjemną pogodą.
            - Jak źle z nim jest? – głos Zabiniego był cichy i stonowany. Świadomość, że jego przyjaciel był w tak złym stanie, nie pozwalała mu spać spokojnie.
            - Nie jest dobrze, Blaise – westchnęła ciężko, nie chcąc okłamywać mężczyzny. – Nie umiem do niego dotrzeć. Nie chce ze mną rozmawiać. Odkąd jest w ośrodku, jedynie patrzy przez okno i… - sama nie wiedziała, co jeszcze może powiedzieć. Z relacji, którą zdawała jej pielęgniarka wyglądało na to, że jest to jedyna czynność, którą wykonuje Malfoy. – Nadal nie je, ale mam nadzieję, że uda mi się wkrótce to zmienić. Ma stany lękowe i głęboką depresję, ale nie ma szans, bym mogła mu pomóc, dopóki się przede mną nie otworzy. Opowiedz mi coś o nim, Zabini. Nie chcę znać jego historii – mam nadzieję, że kiedyś zaufa mi na tyle, by mi ją opowiedzieć. Powiedz coś o Draco, którego znasz. Co lubi, jakie są jego zainteresowania, z kim się zadaje.
            Blaise zamyślił się głęboko, zastanawiając się, ile może zdradzić szatynce. W końcu jednak postanowił, że powie jej całą prawdę. Mimo, że wiedział, że będzie czuł się źle, zdradzając sekrety przyjaciela, robił to przecież tylko i wyłącznie dla jego dobra.
            - Draco nie ma znajomych. Pozostałem mu tylko ja i Pansy, choć i od nas stara się odciąć. Zainteresowania? Wiesz, kiedyś uwielbiał quiddich, było to jego hobby, ale od zakończenia wojny nie dotknął kijka. Jeszcze kilka lat temu miotły były jego obsesją. Pamiętasz jego minę, kiedy Harry dostał Nimbusa 2000 od Dumbledore’a? – zachichotał, a jego twarz rozjaśniła się pod wpływem wspomnień. – Ale tamtego Draco już nie ma…
            Hermiona położyła dłoń na ramieniu mulata, posyłając mu pocieszający uśmiech.
            - Odzyskamy go.

*
            Granger nie mogła doczekać się dzisiejszej sesji ze Ślizgonem. Chyba nareszcie wpadła na pomysł, jak może do niego dotrzeć i sprowokować go do mówienia. Nie chciała, by jej się zwierzał. Na to było zdecydowanie za wcześnie. Pragnęła po prostu, by się odezwał i miała szczerą nadzieję, że jej misternie zaplanowany plan się powiedzie.
            - Dzień dobry, Draco! Chodź za mną – pociągnęła niechętnego blondyna za sobą, kierując się w stronę wyjścia.
            Malfoy był zszokowany. Od tygodnia, odkąd znalazł się w ośrodku, nie wychodził na zewnątrz. Świat podziwiał jedynie przez szklaną taflę swojego niewielkiego okna. Pacjenci dla własnego bezpieczeństwa nie mieli prawa wychodzić poza mury budynku. Blondyn parsknął w duchu. Czyżby panna Granger lekko naginała dla niego przepisy?
            - No chodź, Malfoy, nie wlecz się tak! – krzyknęła do niego lekarka, na co zareagował tylko podniesieniem brwi. Gdyby był dawnym sobą, nie powstrzymałby się od złośliwego komentarza. Teraz nie miał jednak na to siły.
            Hermiona prowadziła go ścieżką w stronę niewielkiego lasu, gdzie po kilkuminutowym marszu zatrzymali się na niewielkiej, osłoniętej drzewami polanie. Takiego miejsca potrzebowali. Ustronnego, oddalonego od wzroku mugoli.
            Granger wyjęła różdżkę i wyszeptawszy kilka słów, przywołała dwie miotły. Nie były to profesjonalne modele, lecz stare Zmiataczki, na widok których Draco prychnął cicho. Hermiona uśmiechnęła się z tryumfem, na tyle jednak dyskretnie, by blondyn nie zauważył jej reakcji. Już sam widok mioteł wywołał u obojętnego na wszystko mężczyzny jakąś reakcję. Szatynka pomyślała, że to dobry znak.
            - Założyłam się z Ronem, że do końca tygodnia nauczę się latać na miotle i potrzebuję kogoś, kto mi pomoże.
            - Granger, przecież ty nienawidzisz latania – sytuacja na tyle zaintrygowała Ślizgona, że postanowił się odezwać. Jego głos był cichy i zachrypnięty, ale jednak. Mówił. Hermiona odtańczyła w głowie taniec zwycięstwa. Udało się. To był tylko jeden, malutki, wręcz milimetrowy kroczek, jednak każdy taki, chociażby niewielki sukces przybliżał ich do zwycięstwa.
            Ich, bo to już nie była tylko jego walka. Choć na początku Granger chciała zrezygnować, udało jej się dostrzec w odwiecznym wrogu zagubionego człowieka, nie dającego sobie rady z własną psychiką. Teraz czuła, że to jest ich wspólna bitwa. I miała nadzieję, że kiedyś uda im się ją wygrać.
            - To kwestia honoru! Nie mogę dać Ronowi satysfakcji! – Malfoy uśmiechnął się w duchu. No tak. Granger zawsze była bardzo upartą osobą. Widocznie nie przeszła w ciągu tych kilku lat takiej transformacji, jak on.
            Nie lubił Rudzielca. Weasley był jedną z osób, których, mimo, że świat się zmienił, a jego poglądy obróciły się o sto osiemdziesiąt stopni, nie umiał zaakceptować. Myśl o jego porażce była dla Draco w pewien sposób intrygująca, dlatego postanowił pomóc szatynce.
            Zobaczywszy, w jaki sposób kobieta chwyta kijek, przewrócił oczami. Czekała go masa pracy.
            - Granger, trzymasz miotłę odwrotną stroną… - jęknął.
            Szatynka natychmiast zmieniła uścisk, a na jej twarzy pojawił się dorodny rumieniec. Blondyn pomyślał, że uroczo wygląda z zaróżowionymi policzkami i ta myśl go przeraziła.

*
            - Malfoy, boję się, pozwól mi wylądować! – krzyknęła szatynka, zaciskając oczy ze strachu. Jej dłonie kurczowo obejmowały trzonek miotły, a palce aż zbielały od trzymania kijka z całych sił.
            - Granger, otwórz oczy – głos Draco brzmiał tak spokojnie, kojąco. Przez głowę szatynki przemknęła myśl, że na chwilę zamienili się rolami. Teraz to blondyn był psychologiem, a ona spanikowaną, odmawiającą współpracy pacjentką.
            - Zwariowałeś? Nigdy! – wrzasnęła.
            - Granger, unosisz się dosłownie dziesięć centymetrów nad ziemią. Zaufaj mi i otwórz oczy.
            Gryfonka rozchyliła powieki i sekundę później jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
            - Ja latam – szepnęła. – Ja naprawdę latam!
            Draco, choć naprawdę starał się powstrzymać od okazywania jakichkolwiek emocji, prychnął dźwiękiem, który prawie przypominał śmiech. Ta dziewczyna potrafiła go rozbawić. Unosiła się kilka centymetrów nad ziemią, a wydawało się, jakby szybowała nad obłokami.
            - Malfoy, wskakuj na miotłę, pościgamy się! Mogę się założyć, że cię wyprzedzę – stwierdziła Hermiona, odlatując na odległość kilkunastu metrów.
            Blondyn zamyślił się. Tak dawno nie latał! W pewnym momencie szybowanie po prostu przestało sprawiać mu przyjemność. Latając, miał wrażenie, że jest bliżej osób, które zabił, a które są teraz tam, u góry, w niebie. Dlatego bał się wsiąść na miotłę. Z drugiej strony… chęć unoszenia się w powietrzu jeszcze nigdy nie była tak silna. Rozpierała go energia. Pragnął znów poczuć tą wolność. Choć przez chwilę nie myśleć.
            Wygrywając z własnymi demonami, usiadł na miotle i wzbił się w powietrze. Od dawna nie czuł się tak dobrze, jak teraz, gdy lecąc, prześcigał szatynkę, która próbowała nieudolnie przyśpieszyć.
            Wygrał. Wyprzedził dziewczynę. Jego sukces spowodował obrażoną minę na twarzy Gryfonki, jednak widział w jej oczach również dumę. Doceniała fakt, że w końcu się do niej odezwał.
Spróbował się uśmiechnąć, jednak jego wargi umiały uformować się tylko w skrzywiony grymas.
            Było lepiej, ale nadal nie było dobrze i Draco zaczął się zastanawiać, czy kiedykolwiek będzie jeszcze szczerze, prawdziwie szczęśliwy.

*
            Hermiona szła do swojego gabinetu z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy, gdy usłyszała, że ktoś woła jej imię. Odwróciła się i zobaczyła doktora Waisona, który machał do niej, wzywając ją, by przyszła do jego gabinetu.
            - Moja droga, jak ci idzie terapia z Draco? – spytał starzec, poprawiając okulary na nosie. Jej oczy rozbłysnęły, gdy zaczęła opowiadać, jak udało jej się wydobyć od pacjenta kilka zdań. Oczywiście, nie mogła powiedzieć lekarzowi, że Malfoy uczył ją latać na miotle. Thomas był mugolem, dlatego też wymyśliła bajeczkę o tym, jak to blondyn został jej nauczycielem jazdy na rolkach. Z każdym jej słowem twarz doktora rozjaśniała się. Był tak dumny z młodej lekarki, którą traktował jak własną córkę. Gdy jednak Gryfonka zakończyła swoją opowieść, spoważniał, a na jego twarzy pojawiło się zmartwienie.
            - Hermiono, wiesz, że nic nie jest jeszcze przesądzone. To, że Draco raz na ciebie się otworzył, nie oznacza, że zrobi to ponownie jutro, pojutrze, w przyszłym tygodniu. Depresja nie jest tylko jego wymysłem. On jest poważnie chory, nie zapominaj o tym.
            I choć kobieta zaręczała, że doskonale o tym pamięta, w jej sercu tliła się nadzieja, że dzisiejszy dzień był początkiem drogi ku lepszemu.

*
            - Nie zabijajcie go. To jeszcze nie czas. Najpierw chciałbym się pobawić z naszym odważnym Śmierciożercą – Voldemort przejechał kościstym palcem po twarzy Draco. Czując, jak ten się wzdryga, Czarny Pan uśmiechnął się kpiąco. Śmierciożercy, stojący wokół nich w kręgu zachichotali, przeklinając i dopingując swojego mistrza. Chcieli krwi. Chcieli zemsty. Chcieli widzieć, jak niewierni zostają ukarani. – Myślałeś, że uda ci się mnie oszukać, Draco Malfoy’u? Naprawdę wydawało ci się, że nie dowiem się, że nie wykonałeś poprawnie swojego zadania? Kazałem ci zabić Hermionę Granger. Dlaczego ta szlama nadal żyje?!
            Blondyn poczuł, jak przechodzi go zimny dreszcz. Pomyślał sobie, że zbliża się jego koniec. Czarny Pan nie znał litości.
            - Wybacz, panie – jęknął potulnie, chociaż wiedział, że wyrok już zapadł. Nie było dla niego nadziei.
            - Jesteś bezwartościowy, Draco. Przynosisz wstyd swojej rodzinie. Spójrz na własnego ojca. To hańba dla niego, mieć takiego syna jak ty! – słowa Voldemorta boleśnie wpijały się w jego duszę. Cierpiał, choć tak bardzo starał się tego nie okazywać. Spojrzał na Lucjusza, mając nadzieję, że ojciec go wesprze, że pokaże mu, że wcale nie jest porażką. Niestety, w oczach starszego mężczyzny ujrzał tylko potwierdzenie słów Voldemorta.
            I wtedy nagle przestało się dla niego liczyć to, że wkrótce może umrzeć. Może tak byłoby lepiej?

            Draco otrząsnął się ze snu, oddychając ciężko. Nienawidził nocy. Nienawidził spać. Nienawidził śnić.
            Skierował swoje kroki do łazienki, podchodząc do umywalki i obmywając twarz zimną wodą. Chciał spojrzeć w lustro, ale go tutaj nie było. Jakiekolwiek szklane rzeczy, przedmioty, którymi można było zrobić sobie krzywdę, były tutaj zakazane. W końcu był w miejscu dla ludzi niestabilnych psychicznie, którzy marzyli o bólu.
            Dla ludzi takich jak on.
            Zaczął się trząść, czując, jak ogarnia go panika. Nie chciał tu być. Nie chciał. Musiał się stąd uwolnić, jak najszybciej.
            Ale nie mógł. Stąd przecież nie było ucieczki. Skulił się więc w kącie, kołysząc się w przód i w tył.
            Ciemność powoli go pochłaniała.
*
            Hermiona spojrzała ze zdziwieniem na zegarek, wskazujący trzecią nad ranem, nie mogąc zrozumieć, co o tak wczesnej porze próbuje wyrwać ją z krainy Morfeusza. Mrugnęła kilkakrotnie ze zdziwieniem, dopiero po chwili zauważając, że źródłem irytującego wibrowania jest jej telefon, leżący na szafce nocnej. Odebrała połączenie, mrucząc do słuchawki zaspanym głosem.
            - Hermiono? Mogłabyś jak najszybciej przyjechać do ośrodka? Z panem Malfoy’em jest źle.
            Zerwała się z łóżka, sięgając tylko do szafeczki, by wziąć klucze od auta i popędziła w stronę samochodu. Cała podróż wydawała jej się wyłącznie snem. W jej głowie huczało od niespójnych myśli, których nie mogła poukładać w zwartą całość.
            A wydawało się, że było tak dobrze!
            - Draco! – wpadła do pokoju pacjenta, gdzie roiło się już od innych lekarzy, obserwujących, jak blondyn trzęsie się, skulony na podłodze i próbujących go uspokoić. Ruchem ręki odgoniła ich od drżącej postaci, podchodząc bliżej i siadając obok Ślizgona.
            - Spokojnie, to tylko ja. Oddychaj. Jeden, dwa, trzy. Weź głęboki oddech. Musisz się uspokoić, to zaraz minie.
            Oddech blondyna spowalniał, a drgawki ustawały. Spojrzał na siedzącą obok niego Gryfonkę, a szaroniebieskie tęczówki jarzyły się zmęczeniem i przerażeniem.
            - Niech to się wreszcie skończy – szepnął, odwracając wzrok.
            Hermiona chciała ze wszystkich sił go przytulić, pocieszyć, obiecać, że będzie dobrze. Była jednak psychiatrą na tyle długo, by wiedzieć, że w przypadku cierpiących na depresję pacjentów zapewnianie o tym, jak to wspaniale wszystko się ułoży, było bezsensowne, a Draco bał się dotyku obcych. Dlatego nieśmiało położyła swoją dłoń na jego, a gdy jej nie odtrącił, mocniej zacisnęła uścisk.
            A Malfoy przez krótki ułamek chwili poczuł, że nie jest sam. 



14 komentarzy:

  1. Hej.:)
    Niesamowicie, naprawdę niesamowicie.
    Bardzo dobrze odnalazłaś się w tematyce psychologicznej, co nie jest bardzo łatwe do opisania. Punkty dla Ciebie za realizm - dobrze, że wiesz, iż depresja może mieć swoje dobre i złe momenty. Trochę brakuje mi tu reakcji parasomnicznych - koszmarów nocnych, bo zazwyczaj ludzie mający nocne lęki nie dają się przytulać, ani przez dłuższy czas nie są świadomi tego, co ich boli.
    Ogólnie bardzo dobrze.:)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i życzę udanych ferii.:)
    Pozdrawiam serdecznie,
    la_tua_cantante_

    Ps. Zapraszam na swoje opowiadanie.
    www.dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. CU-DO-WNE!
    Kochana nie mogłaś tego rozdziału lepiej wymyślić! Jest perfekcyjny od początku do samego końca! Zazdroszczę Ci talentu pisarskiego.
    Prosze niech z Draco będzie coraz lepiej :( Nie chce już czytać o tym jak jest smutny eh :( Ten jego atak pod koniec mnie przeraził... Biedny musi się bardzo męczyć...
    Dodawaj szybko następny kochana!

    W wolnej chwili możesz wpaść do mnie na historię Stupid In Love ❤

    Pozdrawiam, życzę weny i do następnego rozdziału! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja cież pierniczę *-*
    Jak tylko zobaczyłam że się wyświetla "let mi fix you...bla, bla, bla..." od razu weszłam poczytać i moja dusza pragnie więcej!
    Tak więc czekam na więcej niesamowistości z twojej boskieeej storony <3
    Pozdrawiam... Lora <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział. Kocham.
    Z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział.
    Cieszę się że Draco czuje się lepiej.
    Wreszcie rozmawia z Harmonią. A
    to latanie na miotle genialnie. Nie umiem się doczekać czasu jak Malfoyowi pójdzie lepiej.
    Podsumowując B O S K I E ❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie uwielbiam twoje opowiadania :) A na ten miałaś wyjątkowo ciekawy pomysł.
    Sunset :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju jeju jej !
    Kocham *-* Ciekawe co będzie dalej ;D
    Krótki komentarz bo nie bardzo mam czas ;/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Całą noc nie spałam tylko czytałam wszystkie opowiadania! Chce wiecej. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdzial!! A teraz biorę sie za miniaturki :3
    Ps. Zapraszam do mnie http://dramionemiedzymilocia.blogspot.com/
    Ps2. Naprawde świetne *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. No co ja mogę powiedzieć...
    Jeju... Rany... Boże... :P Jednym słowem: brak słów. Rozdział jak zwykle perf.
    Wyjątkowo się nie rozpisuję, ale jestem pełna podziwu.
    Pozdrowionka przesyłam :*
    Kusieł

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałaś nominowana do Liebster Award!

    Szczegóły na

    dramione-wybacz-mi.blogspot.com

    Pozdrawiam, Qeiko

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział super, bardzo mi się podobał :)
    Oby Draco nic nie groziło :((( Mam złe przeczucia, ale nie zrobisz nam tego? :(

    ps. niedługo powracam do pisania Pottera ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Część dzisiaj dopiero znalazłam to opowiadanie. I ono jest wspaniałe takie smutne ale wspaniałe. Oby Draco wrócił do siebie. Tylko dlaczego przestałaś to pisać?

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam wszystko na Twoim blogu.
    Jesteś cudowna!
    Masz głowę pełną pomysłów i fajny styl - mimo iż minęło trochę czasu - dokończ. Wielu z nas chętnie przeczyta.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam cały twój blog. :D Jest wspaniały! Twoje pomysły na opowiadania (zarówno dłuższe jak krótsze) są genialne. Mam nadzieję, że szybko wrócisz do kontynuowania tego opowiadania. :)

    OdpowiedzUsuń