piątek, 23 grudnia 2016

Let me fix you - rozdział IV

 Dzień dobry! 

Wesołych Świąt, Kochani! 

Mam nadzieję, że trochę fluffiasto słodkiego miłego Dramione to dobry prezent z okazji tych najpiękniejszych dni w roku. 

Życzę Wam dużo zdrowia, szczęścia, samych sukcesów, uśmiechu na twarzy. Nie bójcie się walczyć o to, co jest dla Was ważne i pamiętajcie, że marzenia nie zawsze spełniają się same, lecz czasem trzeba im pomóc. Mam nadzieję, że rok 2017 będzie dla Was wszystkich najpiękniejszym rokiem w życiu! <3 

Kolejny rozdział ukaże się w ciągu dwóch miesięcy - najpóźniej 23 lutego 2017 roku. 

A teraz zapraszam do czytania i komentowania! :) 


PS. Akapity mnie nienawidzą. Przepraszam za brak odpowiedniego sformatowania, postaram się to jak najszybciej poprawić! 



Zapadał zmrok. Słońce leniwie chowało się za horyzontem, przyjmując jaskrawo różowe i pomarańczowe barwy. Ciemność powoli otulała swoim płaszczem planetę, zapowiadając nadchodzącą noc.
Draco Malfoy siedział na parapecie, przeklinając miejsce, w którym się znalazł. Rozpaczliwie przetrząsał kieszenie, próbując znaleźć choć jednego papierosa, choć jednego skręta, którego zapalenie przyniosłoby mu błogą ulgę. Nałóg dawał o sobie znać. Potrzebował okryć się chmurą nikotyny, która pomogłaby mu się uspokoić.
A nadchodziła noc. Szczerze nienawidził tej pory. W czasie dnia, gdy świeciło słońce, a świat mienił się wszelkimi kolorami tęczy, wydawało mu się, że jeszcze jest dla niego ratunek. Potem nadchodziła noc, demony powracały i wszystko przestawało wyglądać optymistycznie.
Rozmyślania blondyna przerwało pukanie do drzwi. Zmarszczył brwi. Pora odwiedzin już dawno się zakończyła, kto i co mógł od niego chcieć? Zsunąwszy się z parapetu, mruknął ciche: „proszę” i czekał, aż jego gość wejdzie do pomieszczenia.
Nie spodziewał się zobaczyć Hermiony Granger. Była jego terapeutką, oczywiście, że musiała czuwać nad jego stanem psychicznym, ale ostatnio padło między nimi zbyt wiele ostrych, godzących w dumę zdań. Nie sądził, że Granger wejdzie jak gdyby nic, zasiądzie w fotelu z książką i mimo że będzie wydawała się pogrążona w lekturze, będzie mógł zobaczyć, jak jej oczy uważnie śledzą każdy jego ruch. Ignorując jej obecność, mężczyzna wrócił na swoje miejsce na parapecie, obserwując gwiazdy, pokazujące się coraz widoczniej na wieczornym niebie. W palcach bawił się znalezionym na samym dnie kieszeni papierosem.
– Wypal jeszcze jednego, a pomyślę, że jesteś uzależniony – prychnęła terapeutka, patrząc na blondyna.
– Jak długo planujesz pilnować, czy przypadkiem nie skaczę przez okno? – spytał, zmieniając temat. Nie wiedział jakiej odpowiedzi oczekiwał. Nie chciał być niańczony. Nie był dzieckiem. Nigdy jednak nie pragnął jeszcze tak mocno poczuć troski, wsparcia, tego, że komuś na nim zależy, jak w tej chwili. Chciał tylko wiedzieć, że był dla kogoś ważny. Granger dbała o niego. Nie wiedział, czy było to spowodowane to wyłącznie faktem, iż był jej pacjentem czy chodziło o coś więcej – obchodził ją jego los. Zwróciłaby uwagę na to, że zniknął.
– Zostaję tu do rana – mruknęła w odpowiedzi, ponownie kierując swój wzrok na lekturę.
– Wiedziałem, że nie różnisz się niczym od innych Gryfonek. Wszystkie marzyły o spędzeniu ze mną nocy – Choć na jego ustach wykwitł delikatny uśmiech, jego oczy pozostały smutne. Tak bardzo chciał wrócić do czasów, gdzie wszystko było łatwe, gdzie był bożyszczem nastolatek, dbającym jedynie o to, jak wygląda i ile dziewczyn zdąży zaciągnąć do łóżka w ciągu tygodnia!
Jego rozmyślania musiały zostać przerwane, gdyż kątem oka zauważył lecącą w jego stronę książkę. Chcąc uniknąć spotkania z twardą okładką, uchylił się, spoglądając zszokowany na Hermionę.
– Granger, do cholery, masz mnie leczyć, a nie próbować zabić!
– Nazwijmy to terapią wstrząsową. – Granger uśmiechnęła się słodko, spoglądając niewinnie na Ślizgona. Ten westchnął. Czekała go długa noc, ale z szatynką u boku nie wydawała mu się ona taka przerażająca.


*


Hermiona przewracała się z boku na bok, próbując ulokować się wygodnie na rozkładanym krześle. Sama nie wiedziała, dlaczego tak uparła się, by zostać z Draco na noc. Była jednak przerażona wizją, że gdy będzie spokojnie odpoczywać, blondyn popełni błąd, którego ona nie będzie w stanie naprawić. Czuła się odpowiedzialna za stan psychiczny mężczyzny. Była nie tylko jego psychiatrą, lecz również jedną z niewielu osób, którym mężczyzna, choć w niewielkim stopniu, zaufał. Nie mogła tego zepsuć. Nie teraz, gdy świat wokół Draco rozpadał się na kawałki, a jego desperacja sięgała granic.
Usiadła, obserwując mężczyznę, leżącego na krawędzi łóżka; był odwrócony do niej plecami. Odkąd przyszła do jego pokoju, wymienili tylko kilka zdań, a później pogrążyli się w ciszy, która wcale nie była niekomfortowa. Granger wiedziała, że Malfoy ma wiele do przemyślenia i nie chciała mu w tym przeszkadzać, pragnąc, by to on zwrócił się do niej z prośbą o radę, gdy będzie jej potrzebować.
Ponownie zmieniła bok, krzywiąc się. Rozkładane krzesła naprawdę nie należały do wygodnych i była pewna, że kolejnego dnia odczuje skutki niewygodnego posłania. Nie miała już w końcu osiemnastu lat.
– Granger, czy możesz przestać się ruszać? Nie mogę spać – syknął Malfoy zduszonym głosem. Był zirytowany. Był tak cholernie zmęczony, a tu nie dość, że dopadła go pieprzona bezsenność, to jeszcze ciągle słyszał skrzypienie krzesła, na którym siedziała wiercąca się Gryfonka. Czuł, że jeśli Hermiona obróci się jeszcze chociażby o milimetr, nie zniesie tego i wyskoczy przez okno.
Granger zastygła, próbując się nie ruszać. Po kilku minutach poczuła skurcz w nodze
 i odruchowo poprawiła swoją pozycję, próbując usadowić się wygodniej. Malfoy westchnął ciężko z frustracją.
– Chodź tu, Granger – mruknął. Hermiona spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem. Nie widząc reakcji ze strony blondyna, podeszła nieśpiesznym krokiem. Draco obrócił się w jej stronę, odgarniając kołdrę i wskazując głową miejsce obok siebie.
– Chyba żartujesz – prychnęła kobieta, powodując niewielki grymas, przypominający uśmiech, na twarzy mężczyzny. – Nie będę z tobą spała.
– Jesteś pierwszą kobietą, która mówi mi coś takiego – mruknął Malfoy, unosząc się na łokciach, by lepiej widzieć szatynkę. – No Granger, nie daj się prosić, oboje wiemy, że żadne z nas nie zaśnie, jeżeli dalej będziesz torturować ten nieszczęsny fotel.
Hermiona musiała przyznać mu rację. Wizja ciepłego, wygodnego łóżka jeszcze nigdy nie wydawała jej się tak kusząca. Ale nie mogła przecież spać w tym samym łóżku, co jej pacjent!
– To nieprofesjonalne, Malfoy – wydęła usta, okazując swoje rozdrażnienie.
– Po prostu tu chodź – odpowiedział mężczyzna, nie zważając na jej słowa. Widząc brak reakcji, dodał: – Och, masz rację Granger, bo akurat ty, tak jak Potter i Weasley, zawsze przejmowałaś się regulaminem i tym, że nie powinno się go łamać.
Hermiona wzruszyła ramionami, w myślach przyznając blondynowi rację. Czy kiedykolwiek udawało jej się przestrzegać zasad?

*


W świetle księżyca skóra Draco wyglądała na jeszcze bledszą niż zazwyczaj. Hermiona wysunęła dłoń, pragnąc jej dotknąć, sprawdzić, czy jest równie delikatna jak wygląda, gdy się zatrzymała. Co ona do cholery wyprawiała? Zamiast spać, przypatrywała się niespokojnie śpiącej figurze mężczyzny. Obserwowała każdą zmarszczkę na jego czole, pragnąc ją wygładzić i sprawić, że zniknie. Widziała, jak kąciki ust blondyna wykrzywiają się i chciała ukoić jego niepokój własnymi wargami. Mogła dostrzec, jak palce Malfoya zaciskają się na białej kołdrze i czuła potrzebę, by ująć jego dłoń we własne i…
Potrząsnęła głową. Te myśli były niedorzeczne. Draco potrzebował jej pomocy, a nie komplikowania terapii uczuciami.
Nie, nie, nie – mruknął Malfoy przez sen, wiercąc się niespokojnie. Hermiona zmarszczyła brwi. Koszmar?
Zostaw… Nie, tylko nie ona… Zostaw ją. – Głos mężczyzny przepełniony był cierpieniem. Kobieta podjęła decyzję. Choć koszmar mógł dostarczyć jej wielu informacji, nie mogła znieść bólu wybrzmiewającego w każdym dźwięku wydanym przez blondyna. Położyła dłonie na jego ramionach, lekko nim potrząsając i próbując go obudzić.
– Draco, to tylko sen! Obudź się!
Nie każ mi tego robić, Panie, nie… Nie, nie, nie!
– Draco! – Wziąwszy zamach, kobieta uderzyła Ślizgona w twarz. Dopiero to ocuciło go na tyle, by jego powieki rozwarły się, okazując niebieskoszare tęczówki.
– Granger – sapnął, z trudem biorąc oddech. – Ty żyjesz.

*


Ostatnia bitwa miała pochłonąć wiele ofiar. Voldemort uśmiechnął się szyderczo, w myślach spisując listę osób, których należałoby pozbyć się najpierw. Potter… nie. Potter nie mógł zginąć pierwszy. Jego należało zostawić sobie na sam koniec, by mógł oglądać, jak wszyscy ludzie, na których mu kiedykolwiek zależało, umierają w męczarniach. Weasley też powinien jeszcze trochę pożyć. Najpierw należałoby pozbyć się jego matki i ojca, tych założycieli fan-clubu mugoli. Uśmiech Czarnego Pana poszerzył się. Kobiety przodem, prawda?
Nadeszła pora, by zakończyć życie szlamy, Hermiony Granger.
Komu mógł powierzyć tak odpowiedzialne zadanie?


*


Uspokój się, to był tylko sen, kolejny koszmar. ­­– Próbował przekonać sam siebie, doskonale zdając sobie sprawę, jak bardzo się myli. To nie była tylko i wyłącznie senna mara. To były jego wspomnienia.
Czarny Pan chciał zamordować Granger, wiedząc, że przysporzy to cierpienie zarówno Potterowi jak i Weasleyowi.
To, czego nie wiedział, to że rozkaz pozbawienia życia Granger przysporzy ból temu, który miał dokonać egzekucji – Draco.
– Hej, spójrz, nic mi nie jest, jestem tutaj, prawda? – Szept Gryfonki uspokajał go, lecz jednocześnie powodował jeszcze większy ból. Czuł się tak cholernie źle. Męczyło go coś, czego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył. Czuł, jakby coś ściskało jego wnętrzności tak mocno, że z trudem mógł oddychać. Jego dłonie drżały i nawet głębokie wdechy i wydechy nie pozwalały mu się uspokoić. Czyżby to były te legendarne wyrzuty sumienia?
Spojrzał na nią. Była taka piękna, że aż musiał przygryźć wargę, by nie wydać z siebie jęku zachwytu. Jej oczy lśniły w ciemności, przyciągając uwagę swoim kasztanowym kolorem. Włosy opadały na ramiona sprawiając, że Draco chciał dotknąć błyszczących w świetle księżyca kosmyków, żeby upewnić się, iż są równie miękkie jak mu się wydawało. Westchnął z frustracją.
– Czemu tu jesteś? Prawie cię zamordowałem. Nie masz za knut instynktu przetrwania, Granger. Leżysz właśnie w łóżku ze swoim największym wrogiem, człowiekiem, który niewiele brakowało, a pozbawiłby cię życia i… – Uśmiech, który pojawił się na twarzy szatynki zdezorientował go na tyle, by zamilknąć. Hermiona spojrzała mu prosto w oczy i szepnęła:
– No cóż, Malfoy, jestem tylko kobietą, a my wszystkie marzymy, byleby tylko znaleźć się w twoim łóżku. – Jej uśmiech rozświetlał mrok panujący w pokoju. Zagryzając wargę, uniosła dłoń i nakierowała twarz mężczyzny tak, by na nią patrzył. – Wybaczyłam ci już dawno temu, Draco. Wystarczyło jedno spojrzenie na twoją twarz, bym odpuściła ci wszystkie winy. Zawsze myślałam, że nie masz emocji, że nie umiesz czuć, ale wtedy twoje oczy były tak smutne i pełne żalu, że nie umiałam mieć ci niczego za złe. Robiłeś tylko to, co musiałeś, by przeżyć. Czyż my wszyscy nie popełnialiśmy tych samych błędów?
Draco poczuł, jak spływa na niego fala ulgi. Nie wiedział czemu słowa kobiety miały na niego taki wpływ, czemu to właśnie na jej wybaczeniu mu zależało.
Gdy jednak zamknął oczy, pierwszy raz od siódmej klasy Hogwartu poczuł, że ogarnia go senność, a przyjemna nieświadomość ciągnie go w ramiona Morfeusza.


*


Pierwszą rzeczą, którą zauważył Draco Malfoy po obudzeniu był fakt, że trzymał za dłoń Hermionę Granger, a ich palce przeplatały się razem, tworząc perfekcyjną układankę. Czuł jej delikatną, miękką niczym jedwab skórę. Widział, jak jej klatka piersiowa powoli unosi się
i opada. Słyszał miarowy oddech, odnotowywał w swoim umyśle każdy wdech i wydech.
Czuł się spokojny. Pierwszy raz od dawna nie dręczyły go wyrzuty sumienia, wahanie nastrojów.
Istniała tylko ona. Leżała w jego ramionach, z delikatnie zmierzwionymi włosami od snu i lekko rozchylonymi wargami. Była ideałem. Niedoścignionym marzeniem, za którym pragnął gonić, aż braknie mu tchu. Celem, dla którego gotów był oddać wszystko.
I mimo całej swojej elokwencji nie znał słowa, by określić uczucie, którym darzył tę kobietę.
Choć nie umiał wyrazić go słowami, czuł, że emocje pompują go niczym balonik, unosząc do góry, odrywając od przyziemnych, codziennych problemów.
            - Malfoy, co… O Merlinie, to może ja już zacznę przygotowywać mowę? Thomasie… Znaczy doktorze Waitsonie, to wcale nie było tak. Ja wcale nie spałam z moim pacjentem. To znaczy spałam, ale między nami naprawdę do niczego… - Malfoy spojrzał na wygłaszającą monolog szatynkę z uniesioną brwią. Pogładził ich splecione dłonie kciukiem, sprawiając, że Hermiona zniżyła spojrzenie, patrząc na uścisk. Zamilkła, nie próbując jednak wyrwać swojej ręki.
            - Myślę, że wykonałaś swoje zadanie bardzo dobrze, Granger. Miałaś pilnować, żebym nie wyskoczył przez okno w ciągu tej nocy. Udało ci się – jego głos był lekko zachrypnięty, więc odchrząknął dyskretnie.
            - Hej – jej głos był kojący. Uwielbiał słuchać, jak mówi, wspominając z rozrzewnieniem chwile w Hogwarcie, gdy dźwięk jej piskliwego głosu wydawał mu się najbardziej irytującym odgłosem na świecie. Wyrwała dłoń z uścisku tylko po to, by położyć ją na jego ramieniu. – Przed nami kolejny dzień. To, jak minie, zależy wyłącznie od ciebie. To nie musi być następna doba pełna smutku i oczekiwania na koniec. Możemy spędzić ją zupełnie inaczej – mówiąc to, uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach pojawiły się radosne ogniki.
            Malfoy uniósł jedną brew, ukazując swój entuzjazm lub, co równie prawdopodobne, jego brak.
            - Co proponujesz?
           
*

            - Ty chyba sobie żartujesz.
            - Musimy się pośpieszyć, Malfoy!
            - Ty naprawdę żartujesz.
            - Draco, nie narzekaj!
            - Proszę, powiedz, że żartujesz.
            - Szybko!

            - Granger, do cholery, w jakim równoległym wszechświecie definicją dobrego dnia jest podziwianie hipogryfów? 

11 komentarzy:

  1. ku##a! W KOŃCU TAK TĘSKNIŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie napisane, świetnie oddane nastroje, intrygująca akcja - i kiedy powiesz nam, co dalej? Tylko nie każ nam czekać na to miesiąc! XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś dziwnie mi zawsze czytać opka, w których bohaterowie HP palą mugolskie używki... :P
    Hermiona terapeutką? Podoba mi się to rozwiązanie. :P Nigdy nie czytałam takiego opka.
    Tekst Dracona i marzeniach Gryfonek (o spędzeniu z nim nocy) - cudo! <3
    Koszmary Malfoya są przerażające... dobrze, że to tylko koszmary. Chociaż nie wiadomo, co tam wymyślisz!
    Końcówka taka urocza, taka słodka! Miłość rośnie wokół nas. :)
    Pozdrawiam ciepło i czekam na następny rozdział,
    mózg

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne to :) zapowiadało się extra - szkoda tylko, że do niczego więcej pomiędzy nimi nie doszło ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To opowiadanie przyciągnęło mnie swoją innością. Świetne, wciągnęłam się i czekam na kolejny rozdział. Weny życzę i sensu pisania.

    OdpowiedzUsuń
  6. I co dalej? Dawaj nam tu następny rozdział! ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Proszę, zmień swoje noworoczne postanowienie i w ciągu ok. 2 miesięcy skończ to Dramione! Ono jest genialne!

    OdpowiedzUsuń
  8. I wreszcie, po tak długiej nieobecności, wróciłaś do dramionowego świata, uf! Myślałam, że ten moment już nigdy nie nadejdzie, a proszę, jednak nadszedł. :D
    Rozdział jest superancki! I w sumie już dawno czytałam jego większą część, ale fakt, że mogłam go przeczytać w całości przyniósł mi o wiele więcej szczęścia!
    Te momenty między Hermioną a Draco, to jest to, czego właśnie potrzebowałam. Opisywanie tego wychodzi Ci idealnie. Ich rozmowy i te małe sytuacje, które zachodzą między nimi - idealne! Uwielbiam jak zwracają się do siebie po nazwiskach, bo widać taką, hm... upartość z ich stron w stosunku do siebie.
    SEN. To było straszne. Nie wiedziałam w sumie co się dzieje, w sumie nadal nie wiem, ale to nic! Muszę sobie po prostu przypomnieć poprzednie rozdziały. No bo właśnie - osoba Hermiony w śnie, błagający Draco o jej życie... to tylko sen czy może wspomnienie?
    Hermiona jest dla niego dobra. Draco jest dla niej dobry. No cóż, uzupełniają się wręcz idealnie! Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach ich więź się tylko bardziej umocni.
    Wysyłam ci tonę weny, więc wykorzystaj dobrze! Pisz szybko następny rozdział. :)

    M.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział, tak długo go wyczekiwałam, że był dla mnie jak wybawienie przed świętami...Z niecierpliwością czekam na kolejny <3 Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo się cieszę, że wróciłaś!
    Proszę, kontynuuj to opowiadanie, jest niesamowicie wciągające
    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam wszystkie twoje opowiadania dość dawno, ale muszę ci napisać, że "Nie pytaj mnie o jutro" było moim drugim dramione i mimo licznych błędów, w dużym stopniu dzięki tobie zostałam w tym fanfikowym świecie do dziś.
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak dokończysz tę historię! Jest niesamowita. Bardzo dobrze opisujesz uczucia, a wiem że to nie łatwe i niewiele osób robi to tak świetnie jak ty.
    Twój Draco jest zupełnie inny od tak wielu różnych dramionowych wersji. I to sprawia, że jest taki wyjątkowy.
    To ff strasznie wciąga. Boję się, że nie wytrzymam psychicznie do czasu, gdy nie dodasz nowego rozdziału.
    Mam nadzieję, że to opowiadanie będę miała zaszczyt komentować na bieżąco.
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Ps. Nie wiem dlaczego, ale z komórki nie mogę się zalogować, a przez dłuższy czas nie będę mogła korzystać z komputera, więc będę się podpisywać.
    Dark Rainbow

    OdpowiedzUsuń